34
Moja głowa leżała na biurku, prosząc mnie, abym ją sobie wyrwała. Wczorajszą noc pamiętałam jak przez mgłę. Wiedziałam, że duża ilość alkoholu mi nie służyła, lecz do końca wierzyłam, że kac mnie nie dopadnie. Jakaż ja byłam naiwna.
- Indie, włącz telewizor szybko!
- Nie krzycz, Adam. - jęknęłam, łapiąc się za włosy. Z grymasem na twarzy sięgnęłam po pilota i nacisnęłam odpowiedni guzik.
- Z ostatniej chwili! Wielkie imperium rodziny Styles'ów przechodzi poważny kryzys. Harry Styles wydał oświadczenie, że rezygnuje z posady prezesa i odsuwa się od rodzinnego biznesu. Zapowiedział, że w kolejnych miesiącach zakończy jakiekolwiek powiązania ze swoim ojcem a jednocześnie współwłaścicielem oraz wystartuje z nowym projektem. Zapewnił byłym pracownikom posadę w nowej instytucji, więc wychodzi na to, że globalny świat pieniądza jest świadkiem tworzenia się nowej historii. Jak dobrze wiemy duet Styles i Styles plasowali się na podium najbogatszych biznesmenów. Teraz wszyscy zastanawiają się czy osobno będą tak samo potężni jak byli razem. Przypominamy, że wartość ich firm wynosiła ponad osiemdziesiąt pięć miliardów dolarów. W tym momencie przyszłość Styles Company stoi pod znakiem zapytania, a Frank Styles unika komentarza. Wydanie specjalne spod samego gmachu korporacji, prowadziła Jasmine Wool. - stałam jak wryta z otwartą buzią. Nagle mój ból, rozbijający moją czaszkę, zniknął, a za to pojawiło się mnóstwo pytań, szok oraz niedowierzanie. Do pomieszczenia wszedł Walsh dokładnie z taką samą miną.
- Czy ty wiesz, co właśnie się wydarzyło?
- Rozbiłam spółkę jednych z najbogatszych Amerykanów? - zapytałam retorycznie, czując gorąc oraz skrępowanie zaistniałą sytuacją.
- Ty?
- Po części. Powiedziałam Harry'emu, co Frank wyprawiał i...
- No proszę, proszę. Nie sądziłem, że będę miał w swojej kancelarii twórczynię wielkiej rewolucji. - zażartował, aczkolwiek nie podzielałam jego poczucia humoru. Z jednej strony bardzo się cieszyłam z takiego zdarzenia, lecz z drugiej strony byłam zakłopotana. Nie spodziewałam się tak wielkiego kroku przez bruneta.
Odetchnęłam, kiedy ostatni klient opuścił mój gabinet. Dzisiejszy dzień nie należał do najłatwiejszych. Najpierw wielka nowina o odejściu zielonookiego z interesu, później czterech rozżalonych mężczyzn, którym musiałam tłumaczyć, iż nie zajmowałam się rozwodami. Potem przyszedł facet, który został oskarżony o oszustwa podatkowe.
Wyszłam z pokoju, aby zrobić sobie herbatę i na spokojnie poukładać wszystkie dokumenty. Zdziwiona zatrzymałam się w półkroku, gdy uderzył we mnie widok Frank'a.
- Co robisz...
- Musimy chyba poważnie porozmawiać.
- Witaj, Frank.
- Adam. - jego głos nie był nawet obojętny. Wypełniony był wrogością, która zapewne w całości była skierowana na mnie. - Możemy na osobności?
- Nie wygląda, jakby chciała z tobą...
- To nie jest twoja sprawa.
- Raczej jest. Jestem jej szefem, a ty nachodzisz ją w czasie pracy.
- Ja też byłem jej szefem...
- Byłeś. - zaznaczył, zakładając ręce na klatce piersiowej. Byłam mu bardzo wdzięczna za jego wsparcie. Mimo to, powinnam załatwić to po swojemu.
- Dam radę. - posłałam starszemu panu uśmiech, a Styles'a wpuściłam do swojego biura. Usiadłam na swoim fotelu i przyglądałam mu się w skupieniu. Nie odzywał się na początku tylko patrzył. - Więc?
- Wyobraź sobie, że pracujesz nad czymś całe swoje życie. Poświęcasz temu ponad czterdzieści lat. Dostałem tę firmę kiedy miałem dwadzieścia lat. Mój ojciec mi ją powierzył, bo wiedział, że mam rękę do prowadzenia tego wszystkiego. To samo zrobiłem z Harry'm, ponieważ jest moim jedynym dzieckiem. Jedynym synem, w którym miałem nadzieję, że zaciągnie nazwisko Styles na szczyt. I nagle pojawiasz się ty. Dosłownie znikąd, z chodnika. Młoda, piękna i kompletnie przeciwna wszystkiemu co ma jakieś zasady. Zrozum mnie dobrze. Tutaj nie chodzi o to jakim byłem ojcem. Bo spieprzyłem i przyznaję to, ale dzięki temu zapewniłem mu godne życie na odpowiednim poziomie. Tak zostałem wychowany przez swojego ojca i tak samo traktowałem Harry'ego, aby ten beznadziejny świat pieniądza go nie zniszczył. Gdybym był wrażliwym, kochającym tatusiem to ludzie z tej branży rozszarpaliby go na strzępy. I to runęło, ponieważ na jego drodze pojawiła się, jak on to mówi, kobieta jego życia. Wielka miłość. I chociaż jest to niewątpliwie jego największy romans, to i tak nigdy nie daliście rady być razem. Ale to nie ma dla niego znaczenia i zamiast poukładać sobie swoje sprawy, to psuje nasze nazwisko, naszą ciężką robotę oraz wielką historię naszej rodziny. Dla ciebie. Dla osoby, która nawet nie jest jego żoną. Ponieważ ma inną. - zaśmiał się. - Robi to wszystko dla ciebie, gdyż on nadal wierzy w to, że stworzycie prawdziwą relację. Kochana, w tym świecie jest to niemożliwe i skoro do niego to nie dociera, to może przynajmniej ty wykażesz się odrobiną rozsądku. Uważam, że jednak spośród waszej dwójki, to uważam, że masz większą jasność umysłu. Ze swoją zmarłą żoną, a mamą Harry'ego, byłem ponad piętnaście lat. Nie wytrzymała. Nie dała rady przez moje wieczne nieobecności, ciągłą presję spotkaniami biznesowymi, ostrą krytyką przez partnerki innych biznesmenów, moje zaangażowanie w rozwój firmy, media, które ją atakowały i nazywały utrzymanką. Zastanów się czy tego właśnie chcesz i czy poradzisz sobie z tyloma przeszkodami. Nie wątpię, że jesteś uparta. Mam z tobą problemy odkąd tylko cię poznałem i wracasz do mojego syna jak bumerang, aczkolwiek chyba nie jesteś świadoma tego prawdziwego świata, który kryje się za tą piękną kurtyną uszytą z banknotów. - moje plecy oparły się o siedzenie i z oczami przypominającymi spodki, pusto spoglądałam na człowieka przede mną. Wiedziałam, że przez niego przemawiała złość, lecz nie mogłam się z nim nie zgodzić jeśli chodziło o całą przemowę. Nie zarzucałam sobie rozpadu ich interesu, jednakże część o całym tym życiu była prawdziwa i nie podobała mi się.
- Frank, Harry ma żonę... - to nie było dla mnie proste. Zdecydowanie nie. - ... i tylko żonę.
- Spokojnie, Indie. - wstał ze swojego miejsca, poprawiając marynarkę oraz zapinając ją na dwa guziki.
- Nie rozumiem.
- To nie jest tylko twój wróg. Zapewne do zobaczenia, panno Denis. - on przewyższał moje jakiekolwiek oczekiwania. Był jedną wielką zagadką, która wprowadzała tyle chaosu, że nie dało się w tym połapać.
Wypuściłam wstrzymywane, przez cały jego proces wychodzenia, powietrze i okręciłam się na krześle. Musiałam opuścić moje miejsce pracy jak najszybciej. Nie traciłam więc czasu i zaczęłam sprzątać biurko.
Wyszłam z kancelarii około siedemnastej i nigdy wcześniej głowa nie bolała mnie tak dosadnie. Wizyta ojca bruneta jeszcze to spotęgowała.
To nie jest tylko twój wróg.
♥
chyba rozdział 33 nie przypadł wam tak bardzo do gustu, bo aktywność zmalała :c
aaale będzie coraz ciekawiej obiecuję!
przy okazji wpadajcie na insta: harryfucksus
gdzie dodaję różne rzeczy związane z wattpadem, zapowiedzi, spojlery, zdjęcia i cytaty
polecam i czekam na wasze reakcje na rozdział!
a i prawdopodobnie znienawidzicie mnie w kolejnym rozdziale :D
Kocham xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro