Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

18

Zamurowało wszystkich.

Nikt się nie odzywał. 

Nawet ja nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego dźwięku. 

Za to on stał dumny ze swoim charakterystycznym uśmiechem. Nie przejmował się swoją żoną. Nie przejmował się Millerem. Jego wzrok był skupiony na mnie. Wręcz czułam się naga pod jego naciskaniem. Dla niego mogłam być naga. Dla tej wersji Styles'a mogłam wszystko.

Sam prowadzący aukcję nie wypowiedział ani słowa od kilku minut. Mikrofon zakrywał jego usta, lecz nic z nich nie wypłynęło. 

Oddychałam ciężko, modląc się o to, aby zaraz znaleźć się z nim w jednej sypialni. 

- Um, proszę państwa, chyba mamy zwycięzcę. Um, zapraszamy pana Harry'ego Styles'a za kulisy. - mężczyzna wskazał mi zejście ze sceny, aczkolwiek oczarowana nie byłam w stanie pojąć świata dookoła mnie. - Tutaj ma pan szczegóły i wystarczy złożyć podpis. Zna pan warunki zawarcia umowy?

- Oczywiście, myślisz, że jestem durniem, Sean?

- Nie, nie, panie Styles. Życzę udanego wieczoru. - był spłoszony, a ja nareszcie dostrzegłam w brunecie tego samego człowieka, którego poznałam kilka lat temu. 

Nic nie powiedziałam. Pozwoliłam mu się prowadzić po korytarzu, po tym jak ukradkiem opuściliśmy wielkie pomieszczenie. 

Nie umiałam odgadnąć jego wyrazu twarzy. Było na niej wszystko. Od złości do podniecenia. Od rozczarowania do cholernej ekscytacji. Był wszystkim. 

Wyrwał mi z dłoni malutką torebkę, w której był klucz do pokoju. Niespokojnie go otworzył, wpychając mnie do środka. Zatrzasnął je i bez słowa złapał za moje policzki, wpijając się w moje usta. Całował niechlujnie, dziko, bez kontroli. Jego ręce dotykały każdego skrawka mojego ciała. Poprzez plecy, biodra i pupę. W końcu dotarł do zapięcia mojej sukienki i pozwolił jej opaść. Podniósł mnie, żeby swobodnie uwolnić mnie od materiału leżącego na moich stopach. Kierował się tyłem do łóżka, a kiedy na nim usiadł, ja zajęłam miejsce na jego kolanach. Nie miałam na sobie nic oprócz czarnych, koronkowych majtek oraz szpilek. Jego dłonie przyjemnie maltretowały moje pośladki, pchając mnie mocniej na swoje krocze. 

W kompletnym chaosie próbowałam rozwiązać jego krawat, wciąż tkwiąc w pojedynku o dominację w pocałunku. Kiedy nareszcie udało mi się, zdjęcie koszuli było jedynie kwestią kilku sekund. 

- Zakazała mi z tobą rozmawiać. - zaśmiałam się, odsuwając się na milimetr. Również zareagował śmiechem, ponieważ właśnie w tym momencie byliśmy w trakcie czegoś, co mogło ją wprowadzić do grobu. Jego wargi ponownie zaatakowały moje, a palce wkradły się pod cienki materiał dolnej bielizny. 

Nie potrafiliśmy się opanować. Nakręcaliśmy się na każde możliwe sposoby, drażniąc się i sunąc dłońmi po wrażliwych miejscach. 

Zjechał pocałunkami na moją szyję, dodając kolejne ugryzienia do kolekcji na mojej skórze. Podobało mu się to, że zostawiał ślady. Ślady po sobie, to on tego dokonał i to był jego powód do dumy.

- Indie, zrób to jeszcze raz. - przysunęłam swoją intymność do jego krocza i nacisnęłam na nią ponownie z tą samą siłą. Odchylił głowę do tyłu i wydał z siebie najszczerszy jęk jaki słyszałam w życiu. 

Trwalibyśmy dłużej w tej chwili, lecz doszły do nas hałasy z holu, a następnie drzwi od mojego pokoju z impetem się otworzyły. Słyszałam protesty Louis'a i Franka, jednak nic one nie dały. W progu stanęła zdenerwowana i rozbawiona Charlotte. Odskoczyłam do bruneta i ramieniem zasłoniłam swoje piersi.

- O Boże. - ojciec zielonookiego zażenowany zdjął muszkę, a Tomlinson przekazał mi ciche przeprosiny. Nie winiłam go za to, że nie udało mu się jej zatrzymać.

Jej ręce drżały, buzia była cała czerwona, a na ustach znajdował się chytry uśmiech. Bez zbędnych ceregieli podeszła do mnie i z rozmachem uderzyła otwartą dłonią. Dźwięk jaki uzyskała po uderzeniu był niewyobrażalnie głośny, a moja prawa strona piekła z bólu. 

- Jesteś zwykłą dziwką. - wycedziła przez zęby, zmuszając mnie siłą do spojrzenia na nią. Tak szybko jak znalazła się obok mnie, tak prędko została odsunięta. Nie była teraz jedyna, która kipiała ze złości. Widziałam nienawiść w oczach szatyna oraz agresywne ruchy Harry'ego. 

- Nie masz pierdolonego prawa używać wobec niej przemocy. Fizycznej czy słownej. Wynoś się stąd zanim stracę panowanie nad sobą...

- Zapominasz kto jest twoją żoną i z kim podpisałeś umowę, o której wiemy tylko my. - jego wzrok złagodniał. 

- Powiedziałem, żebyś...

- Zejdź mi z drogi, mój kochany mężu. - nie miałam pojęcia o czym mówili. Byłam zszokowana całą sytuacją. Byłam zawstydzona i upokorzona. 

Indie, zostałaś upokorzona przed wszystkimi.

Upokorzyli cię.

Styles jakby stracił swoją pewność siebie. Odsunął się, tak jak mu nakazała. Patrzył na mnie ze współczuciem. Nie rozumiałam jego postępowania. Byłam załamana, że odpuścił. Powinien ją zignorować. Powinien mnie bronić. 

Indie, nie potrzebowałaś go. Byłaś samowystarczalna. Mogłaś stawić czoło swojemu wrogowi. Kim ona była w porównaniu do ciebie? Czym się różniła? W czym była lepsza?

W niczym. 

To ja miałam pewność siebie, to ja była tą, której pragnęli, której chcieli. 

Obiecałam sobie, że to ja będę górowała nad ludźmi i nigdy nie pozwolę, by to oni mnie zastraszali, zdominowali, rozkazywali.

Była nikim, gdy zestawiało się ją z nową wersją Indie Denis.

Prędko złapałam za koszulkę od piżamy, która leżała na łóżku, zanim zdążyła ponownie stanąć ze mną twarzą w twarz.

Weź głęboki wdech, Indie.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo nie będę powtarzała...

Uspokój się, Indie.

- ... nie zbliżysz się do niego już nigdy więcej. Nie spojrzysz na niego, nie dotkniesz, bo inaczej pożałujesz. Jesteś tylko żałosną, szarą, pustą szmatą, których miał na pęczki. 

I zniszcz ją jakby była kruchym robakiem.

- A teraz to ty będziesz patrzyła mi na usta. Pieprzył mnie zanim pomyślałaś, że będziesz nazywała się Styles. Żeby go ponownie uwieść nie musiałam się w ogóle starać. To nie ja na niego patrzę. To on spogląda na mnie. To nie ja go dotykam. To on dotyka mnie. To nie ja prosiłam go o seks. To on prosił mnie, ale to ja sprawiam, że dochodzi w kilka minut. To ja sprawiam, że nie umie kontrolować swoich uczuć i to ja sprawiam, że będzie cię zdradzał do końca twoich dni. I jeśli myślisz, że jestem jedynie pustą szmatą, których miał na pęczki to kochanie, jestem jedynie kobietą, którą potrafi kochać po latach nieobecności, którą widział za każdym razem, gdy cię całował. Jestem tą, która nie musi robić nic, aby być w jego umyśle i sercu. Tego nie zmienisz. Możesz go ubezwłasnowolnić, ale jak będziesz się czuła ze świadomością, że każdy jego ruch jest związany ze mną, że to o moim ciele myśli, że to mnie kocha, nie ciebie? Jak bardzo uwłaczające to musi być? Gdzie twoja godność? Nie boli cię, że on jedyne o czym marzył przez lata waszego małżeństwa to doprowadzenie mnie do orgazmu? Nigdy nie osiągniesz tego co osiągnęłam ja, a im szybciej się z tym pogodzisz, tym mniejszy zawód cię spotka. 

Jutro świąteczna edycja opowiadania! Rozdziały będą codziennie do 24.12 czyli odliczanie do Świąt! Mam nadzieję, że przyjdziecie i poczytacie ♥

W każdym razie zapraszam też na "love me please" 

a teraz co sądzicie o rozdziale?

może dodam jeszcze dzisiaj coś dla was, ale wiecie nic za darmo dlatego zapraszam na love me please i do komentowania na dole ♥

Kocham xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro