Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16

Następnego poranka chodziłam niespokojna zachowaniem Charlotte. Mimo wszystko wróciłam do pewnej siebie postawy i po dokonaniu wszystkich czynności w łazience ubrałam na siebie garniturowe beżowe spodnie z brązowym paskiem, satynową koszulkę pasującą do butów, piaskową marynarkę i szpilki w białym odcieniu. Zamknęłam drzwi na klucz i zjechałam do hotelowej restauracji, aby zjeść śniadanie. 

- Witaj, Indie. Jak minął ci wieczór? - uśmiechnęłam się do Adama, siadając obok jego żony przy stoliku. 

- Było w porządku. - odpowiedziałam słabo. Podałam teczkę Frankowi, który natychmiast odłożył sztućce i z zadowoleniem analizował dokumenty. Brakowało jedynie do towarzystwa Harry'ego i jego żony. 

Styles wyszedł ode mnie godzinę po jej wizycie, żeby mogła ochłonąć. Nie chciałam, aby dowiedziała się o tym wszystkim w taki sposób. To było zbyt prymitywne i oczywiste, a ja potrzebowałam adrenaliny. 

- Jesteś niesamowita. Wszystko dopięte na ostatni guzik. - klasnął w dłonie i wrócił do jedzenia swoich omletów. 

- Myślicie, że dołączą do nas? - zaintrygowana spojrzałam na Louis'a, który zainteresował mnie swoim pytaniem.

- A o co chodzi?

- Tomlinson słyszał okropną kłótnię między Harry'm a Charlotte. - zrobiłam wielkie oczy i odwróciłam się w stronę ojca bruneta, który jedynie wzruszył ramionami. 

- Wiesz coś o tym? - teraz to ja musiałam jakoś zareagować. 

- Nie, nic mi o tym nie wiadomo. Dlatego się zdziwiłam. - tak naprawdę byłam zaskoczona, że doszło między nimi do jakiejś sprzeczki. Liczyłam, że nie byłam jej powodem. 

Przez resztę dnia również nie doświadczyłam widoku małżeństwa Styles'ów. Jakby rozpuścili się w powietrzu. 

I tak nie miałam czasu na zagłębianie się w ich problemy. Nie powinno mnie to w ogóle interesować. 

Nie byłam częścią ich życia.

Po prostu się zabawiłam.

Z powodu nieobecności bruneta byłam zmuszona w pomaganiu Frankowi. Louis co chwila wychodził, żeby znaleźć zaginionych małżonków, ale na marne. Nigdzie ich nie było.

Czułam niepokój? Nie. Uprawianie seksu nie zobowiązywało do niczego. W szczególności, gdy któreś z nas było już po ślubie. Jeśli po nocy stwierdził, że jest ważniejsza. W porządku, ale musiał liczyć się z konsekwencjami. To ja miałam się nim bawić. 

Nie odnosiłam wrażenia, że ponownie mnie ranił, ponieważ nie otworzyłam swojego serca na nowo. Seks był przyjemnością w tym wypadku. Nie miłością. 

Bal rozpoczynał się o dwudziestej, dlatego wszystko było już gotowe przed osiemnastą. Wtedy każde z nas oddaliło się do swoich pokoi, żeby się przygotować na z pewnością niezapomnianą noc. Dziennikarze stali już przed wejściem do hotelu i nieco mnie to stresowało, ponieważ musiałam wyjść na zewnątrz, żeby poudawać ważną personę. 

Zanim do tego doszło, pozwoliłam sobie na kąpiel. Sukienka wisiała już na wieszaku na drzwiach i czekała, aż nareszcie ją założę. 

Tym razem pozwoliłam sobie na delikatne fale zrobione prostownicą. Jedną część zawinęłam za ucho, by ukazać moje perłowe malutkie kolczyki. Makijaż zrobiłam nieco mocniejszy. Wstrzymałam oddech, gdy robiłam kreski na oku i nie mogłam być bardziej dumna z efektu. Wykończyłam wszystko sztucznymi rzęsami oraz czerwoną pomadką. Nadal wyglądałam jak ja, jednak w o wiele lepszej wersji. W końcu nadszedł moment, który był najbardziej ekscytujący. 

Uważnie zakładałam czarny, satynowy materiał, aby nie zrujnować swojej poprzedniej pracy. Ubranie było przepiękne. Podkreślało dokładnie to co miało. Moja figura wyglądała na szczuplejszą niż była, a odpowiednie krągłości wybijały się na pierwszy plan. Duże rozcięci aż do połowy uda, uwydatniało zgrabną nogę, a dekolt prawie do pępka odsłaniał kawałek piersi. Plecy były nagie, gdyż grubsze ramiączka nie zasłaniały ich w żaden sposób. Na stopy nałożyłam jeszcze czarne szpilki ze złotymi obcasami i rezultaty mogłam podziwiać w lustrze. 

Nie byłam z siebie wcześniej tak dumna jak właśnie teraz. 

Gdybym mogła, uprawiałabym seks sama ze sobą. 

Po godzinie dziewiętnastej opuściłam swój pokój i na korytarzu spotkałam praktycznie wszystkich. Nie było pary oczu, która nie zwróciła się w moim kierunku. 

Osiągnęłaś to co chciałaś. 

- Jestem... - zwróciłam uwagę na mojego partnera dzisiejszego wieczoru i zatrzepotałam rzęsami, oczekując na dalszy ciąg. - ... kurwa mać. 

- To jest akcja dobroczynna. Nie powinnaś się ubrać do okazji? - naprawdę zamierzała ze mną zaczynać dyskusję? Akurat teraz?

- Nie powinnaś pilnować swojego męża? - zasugerowałam tak samo mało uprzejmym głosem, przechylając głowę. Sądziłam, że doskonale wiedziała, że było coś pomiędzy mną a Harry'm. Jeśli nie to była głupia i naiwna, a zarazem mogła odebrać to jako pytanie dotyczące aktualnej sytuacji. Styles stał i najzwyczajniej w świecie ślinił się na mój widok. 

O to chodziło.

Jego oczy błyszczały do chwili, aż nie otrzymał uderzenia w żebra od Charlotte. Przyjęłam komplementy od reszty zebranych i grupą zmierzaliśmy ku pokaźnym gronie fotografów, znajdujących się na zewnątrz. 

- Nie wiedziałem, że ubierzesz się aż tak seksownie. - mruknął mi do ucha, kiedy staliśmy już na wielkich schodach. Ręka szatyna obejmowała moje biodro, a twarz była niebezpiecznie blisko mojej. Mimo to, nie przeszkadzało mi to. Podobało mi się, zwłaszcza, że ukradkiem obserwował naszą dwójkę. - Zrobiłaś to dla niego czy dla mnie? - odsunęłam się dosłownie na milimetr, aby jedynie zobaczyć jego zadowoloną minę. 

- Nie zasłużył sobie na to. Może jedynie popatrzeć. - szepnęłam, uśmiechając się do zdjęcia.

- Chcesz go ukarać? - zapytał, podsyłając mi wyzywające spojrzenie. Uniosłam brew zaciekawiona.

- Co proponujesz?

- Doprowadźmy go dzisiaj do takiego szaleństwa, że nie wytrzyma i zaciągnie cię do pokoju zanim zrobię to ja.

- Nie znałam cię od tej strony.

- Skarbie, rozejrzyj się. Jesteś najpiękniejszą kobietą tutaj. To nie tak, że tylko Styles tak myśli. - po męczącej sesji na tle budynku, nareszcie mieliśmy pozwolenie, by wejść do środka. Znajdowało się tam mnóstwo osób, których kojarzyłam z telewizji, ale nie tylko. Pełno biznesmenów oraz ich żony zapełniały hol. Nie mogłam uwierzyć, że dookoła mnie znajdowało się tyle wpływowych osób. Zobaczenie na oczy Brada Pitta, który ściskał dłoń Franka, było dla mnie jak sen. Cholera jasna, Indie, gdzie ty się znajdowałaś?

Po małym zamieszaniu w korytarzu, wszyscy skierowali się do wielkiej sali bankietowej, w której czekały na nas stoliki, wielka scena i katering. 

- Chodź, Indie. Przedstawię cię kilu osobom. Louis, zajmij jej miejsce. - odeszłam od Tomlinson'a i pozwoliłam się prowadzić się prezesowi. 

Moja dłoń uścisnęła dłoń Johnny'ego Depp'a, moje cholerne palce muskały skórę Celine Dion, moja ręka miała przyjemność powitać James'a Franco. Umarłam i znajdowałam się w niebie. Nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Nareszcie dostałam od życia, to na co zasługiwałam. 

Po przywitaniu jeszcze trzech mało znaczących dla mnie inwestorów, wróciłam do stolika, przy którym siedział już Harry z żoną oraz Louis. Los mi sprzyjał, ponieważ moje krzesło znajdowało się pomiędzy oboma mężczyznami. Założyłam nogę na nogę, odsłaniając swoje ciało. Styles automatycznie zjechał swoimi zielonymi ślepiami na dół, a szatyn dorzucił oliwy do ognia i swoją lewą dłoń ułożył na moim nagim kolanie.

- Czemu nie pochwaliliście się taką pięknością?! - siedzieliśmy razem z najważniejszym klientem Styles'ów, który był zachwycony moim wyglądem. Imponowało mi to, a moi szefowie zgarniali przy tym zyski w postaci kolejnych pomysłów współpracy. - Byłbym wtedy chętniejszy do zawarcia kontraktów. 

- Indie jest nowym pracownikiem. Właściwie moją prawą ręką i najważniejszą osobą...

- Czyli Harry zszedł na dalszy plan? - uniósł zaintrygowany brew, prowokując bruneta do dyskusji. 

- Harry ma swoje interesy, a ja mam swoje. Panna Denis jest moim pełnomocnikiem i stawiam głównie na jej umiejętności. 

- Może sam powinienem połasić się na taką prawą rękę...

- Jak dobrze wiem, ma pan pełen skład w swojej firmie. - spokojnie, Styles, spokojnie.

do zobaczonka xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro