ROZDZIAŁ VI
Powoli popadał w rutyne. Chyba czuł, że daje mu to spokój i wyciszenie, w jego planie dnia nie było czasu na bezsensowne rozmyślania o przykrych wydarzeniach. Mimo to, czasem pojawiały się wieczorami, kiedy leżał w łóżku, ale gdy tylko je wyczuwał próbował je stłumić i myśleć o czymkolwiek innym. I tak żył, pobudka-praca-dom-sen-pobudka, czasem spotykał się ze znajomymi, którzy po pewnym czasie zaczęli zauważać pewne niezgodności. Bez przerwy byli zapewniani, przez niego, że wszystko jest w porządku i Styles pogodził się ze swoim losem, jednak każdy kto go znał dobrze wiedział, że to nie była prawda. Liam robił wszystko co w jego mocy, ale natłok pracy go przytłaczał. Jedyne co mógł zrobić Nick to rozmowy przez telefon, które kosztowały go krocie, bo przyjechał do rodziny żyjącej w Kanadzie na cały miesiąc.
Na szczęście Harry poznał Richarda, który miał dla niego tyle czasu, że czasem zastanawiał się kiedy ten człowiek śpi i czy w ogóle to robi. Nie wyglądał na wampira, ale może po prostu dobrze to ukrywał? Zawsze po pracy przychodził do kawiarni w której ten pracował i czekał na niego. Chłopak starał się pomagać i rozmowy z nim były bardzo przyjemne. Mimo krótkiego stażu w tej znajomości Styles czuł, że spokojnie może go nazywać swoim przyjacielem. Oczywiście nie śmiałby zapominać o Liamie czy Nicku, oni byli w jego życiu tak ważni, że nawet gdyby próbował ich z niego wyrzucić to prawdopodobnie nie dałby rady, byli przyszyci do jego serca naprawdę grubą nicią.
Zapominał o Louisie i było mu z tym dobrze. A przynajmniej tak sobie wmawiał.
Ich plan na wieczór był bajecznie prosty - zamierzali pójść do miejsca gdzie muzyka zawsze gra trochę zbyt głośno, a spoceni mężczyźni ocierający się o siebie na środku parkietu byli trochę zbyt pijani - pobliskiego clubu. Mimo tego, że Dick powtarzał mu jego nazwę milion razy, on i tak jej nie zapamiętał. Zupełnie nie rozumiał mody na nazywanie wszystkiego francuskimi nazwami. Pewnie, gdyby coś nazywało się "dziecięca pornografia", ale zawierałoby kilka "é" nikt nawet by nie zauważył.
Wybrał jedne z najciasniejszych spodni jakie znalazł w swojej szafie i prawie przezroczystą białą koszulkę. Nie miał humoru na zabawe w dodatki, a pewnie koleś któremu będzie obciągał w toalecie nawet nie zwróci na to uwagi. Przynajmniej taką miał nadzieję. Ucieszył go fakt, że kiedy przyjaciel stanął pod jego drzwiami z jego stroju mógł wywnioskować, że przygotował sobie w głowie to samo, co Styles. Prawdopodobnie ta przyjaźń była zapisana w gwiazdach już wieki temu.
Taksówkarz z którym jechali nie odezwał się ani słowem, co ucieszyło chłopaka bo szczerze nie miał ochoty na słuchanie kolejnej historii o ośmioletniej córce w szkole baletowej, czy problemach z żoną. Jego kolega nie odzywał się prawie w ogóle, co nie było do niego podobne. Richard to typ człowieka którego jest wszędzie pełno i naprawdę dużo mówi, nie ważne o czym, ważne żeby mówić. Oczywiście Harry nie zamierzał wspominać mu tego, bo skoro chciał pojechać do klubu to znaczy, że stało się coś o czym nie chce powiedzieć Stylesowi, ale bardzo chętnie opowie barmanowi wycierającemu szklanki i kieliszki.
~*~
Chłopak naprawdę szybko zgubił przyjaciela z oczu, zdążyli wypić zaledwie kilka shotów i drinków, a Dick zniknął między ciałami innych pijanch mężczyzn. Brunet postanowił, że tej nocy będzie pijany i zamierzał wprowadzić ten plan w życie, więc po raz kolejny przywołał mężczyznę za ladą niewielkim ruchem ręki. Pił więcej i więcej, a alkohol powodował coraz mocniejsze i przyjemnjejsze szumienie w głowie. To właśnie tego stanu potrzebował Harry.
Nie mrugnął, a stał między innymi osobami, czując czyjeś dłonie na swojej talii. Nie obchodziło go czyje to są dłonie, ale podobało mu się, że były duże i zadbane. Poruszał się dalej w rytm muzyki udając, że nie czuje coraz bardziej przyblizajacej się czyjejś erekcji do jego uda. Kręciła go ta cała tajemniczość sytuacji i z jednej strony chciał w tym trwać, ale z drugiej naprawdę chciał się już bardziej intymnego dotyku, niż ten przez trzy warstwy ubrań.
W końcu odwrócił się, by spojrzeć mężczyźnie w oczy i spotkało go przyjemne zaskoczenie. Ciepłe, piwne tęczówki kontrastujące z wyraźne zaczerwienionymi białkami uwydatniając ich kolor. Szepnął mu coś do ucha, ale Harry nawet nie próbował udawać, że zrozumiał cokolwiek, po prostu złapał go za nadgarstek i rozejrzał się wokół. Jego wzrok zatrzymał się na toaletach, które stały się jego celem. Ciągnął chłopaka w ich kierunku, a on nie protestował.
Kiedy pchnął drzwi oddzielające toalety od reszty świata, chciał pocałować ściany za to, że nie było kolejki, a pomieszczenie samo w sobie było całkiem czyste i higieniczne.
Nie powiedział ani słowa do piwnookiego, nie ważne jak głupio by to zabrzmiało, nie lubił się spolufalac z osobami, z którymi okazjonalnie uprawiał seks. Wolał nawet nie znać ich imienia, po prostu łatwiej mu było o nich zapomnieć.
Mężczyzna ewidentnie dominował nad Stylesem, który poczuł, że dostał to, po co przyszedł. Jego ruchy były mocne, ale nie brutalne, co pozwalało chłopakowi czuć się całkiem komfortowo. Ukleknął przed nim rozpinając pasek, bo szczerze wierzył, że jego koledze nie chce się bawić w subtelność tak samo jak jemu. Z resztą, mógł to wyraźnie zobaczyć już przez spodnie, nie mówiąc o samych bokserkach. Je również ściągnął szybkim ruchem i niewiele myśląc złapał jego męskość ręką rozpoczynając wolno nią posuwać po jego długości. Z czasem przyspieszał, aż w końcu dołączył tego swoje usta. Dźwięki odbiegające z kabiny w której się znajdowali były jednoznaczne dla każdej osoby, która pojawiała się w tym momencie w toalecie, ale raczej nikogo to nie zdziwiło.
Harry lubił to robić, czuł, że jest w tym dobry i sądził, że nazwanie tego swoim "ukrytym talentem" nie było nieprawidłowe.
Spojrzał w górę, na mężczyźnę, który głośno jeknął i zacieśnił uścisk na czekoladowych lokach chłopaka. Styles był coraz szybszy, a z nim oddech jego "przyjaciela". Coraz mocniejsze i bardziej intensywbe pchnięcia odbijały się o tył gardła chłopaka, nie odczuwającego odruchu wymiotnego. Minęło kilka minut, aż poczuł charakterystyczne trzęsienie ud i dobrze wiedział co to znaczy. Przygotował się na to mentalnie i mrugnięcie okiem później poczuł substancje w ustach, którą bez wahania połknął. Kiedy wstał z kolan popatrzył kilka sekund na zrujnowaną twarz nieznajomego i poczuł dumę. Pchnął drzwi, by wyjść z łazienki, ale on lekko złapał jego nadgarstek.
-Zaczekaj - powiedział cicho wyrównując oddech - nie chcesz rewanżu? - jednak Harry tylko uśmiechnął się szeroko i wyrwał rękę z objęć mężczyzny. Poszedł przed siebie i z każdym krokiem czuł coraz większy smutek nieznanego pochodzenia, bo to co właśnie robił w toalecie nie było żadnym traumatycznym przeżyciem. Przechodził przez tłumy ludzi śmierdzących potem wymieszanym z alkoholem wiedząc, że sam przesiąka tym zapachem. Było mu jednocześnie zimno i gorąco, chciał tańczyć razem z przypadkowymi ludzmi, ale tak bardzo chciał już iść spać.
Nagle przed jego twarzą prześlizgnęły się niebieskie oczy okalane karmelową grzywką, a jego serce szybciej zabiło. Niestety, postać uciekła tak szybko jak się pojawiła, a Harry nie miał siły gonić za nim. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiegokolwiek wyjścia i chciał przytulić powietrze, kiedy w końcu je znalazł. Krążył między różnymi ludzmi i barierkami, by jak najszybciej się tam dostać, a ilość alkoholu jaką wlał w siebie w tej nocy skutecznie mu to utrudniała. Kiedy w końcu znalazł się na świeżym powietrzu poczuł się wolny i w końcu mógł oddychać. Zaczął klepać się po kieszeniach pełen pewności, że teraz już kilka minut i będzie w domu, ale zapomniał o najważniejszym. Jakiś czas temu roztrzaskał telefon o ścianę w sypialni, a nie brał swojego zastępczego, uważając, że to bez sensu, przecież był z Richardem.
I to był moment, w którym uświadomił sobie jak bardzo spieprzył. Stał pijany na środku chodnika, bez możliwości wykonania jakiegokolwiek telefonu, bo nie posiadał fizycznego urządzenia, a na dodatek zapomniał przyjaciela z klubu. Jego jedyną drogą ucieczki był nie zbyt miło wyglądający ochroniaż z linią żuchwy tak ostrą, że mógłby przecinać nią diamenty. Modlił się do niebios, by ten groźnie wyglądający mężczyzna okazał się miłym człowiekiem.
-Przepraszam? - poszedł do niego - to głupie pytanie ale... mógłby pan zadzwonić po taksówkę?
-Nie ma sprawy, podaj adres - wszystkie istniejące moce świata wysłuchały Harry'ego, który obiecał sobie, że jak tylko wytrzeźwieje, pomodli się do każdej z nich osobno. Taksówkarz stanął przy nim niecałe pięć minut później, a on jeszcze raz sprawdził, czy napewno ma kartę kredytową przy sobie.
~*~
Ledwo wczołgał się do mieszkania, ale kiedy już to zrobił nie miał wystarczająco dużo siły na zdjęcie butów, czy chociaż dojście do sypialni. Skończył leżąc na zimnych kafelkach w kuchni, ze słonymi łzami spływającymi po jego policzach i wydające ciche dźwięki, kiedy ostatecznie skapywały na podłogę. Miał tak dużo powodów do płaczu w tamtym momencie, że stały się jednością, której nawet on sam nie umiał określić słowami czy obrazem.
Myślał o wszystkich niewypowiedzianych słowach, które znaczyły tak wiele, mimo swojej przypadłości. Czuł, że go to rani i boli jak sztylet wbijany w każdy kawałek jego ciała z finałem na sercu. Rozgrywający ból przechodził od klatki sercowej do głowy, przez co miał jeszcze bardziej dość tego wszystkiego.
Dlatego to sobie robił?
Dlaczego, po tych wszystkich pocałowanych nieznajomych, po litrach najróżniejszych drinków zmieszanych razem, leży na podłodze w kuchni płacząc ze zbyt prostych przyczyn?
Kim był Louis Tomlinson, żeby powodować takie uczucia?
Odpowiedź jest prosta, mimo tego, że stała cały czas pod nosem Stylesa, ten zdecydował się ją ignorować. Widzimy nasz nos, po prostu go wymazujemy.
Harry dobrze wie, że każdy najmniejszy paproch dla kogoś innego może być całą galaktyką. On po prostu nie potrzebował tej drugiej osoby. Louis Tomlinson jest paprochem na planecie w której żyje chłopak, ale jednocześnie otaczającym go wszechświatem. Potrzebował powiedzieć to na głos, żeby lepiej zrozumieć swoje myśli, ale to się nie udało, nadal ich nie rozumiał.
Jedynie mocniej płakał.
----
Nikogo nie interesują notki pod rozdziałem ale hej po dwóch miesiącach coś publikuje i mam nadzieje, że jest nawet okej. Scena seksu oralnego to dramat, ale uwierzcie mi, to był mój pierwszy raz kiedy pisalam coś takiego. Przepraszam za to, że znów czekaliście 2 miesiące a wyszedł shit, papa 🌹
(Przepraszam za spam w powiadomieniach, wattpad ze mną nie współpracuje i publikuje tylko pół rozdziału)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro