Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 32

Matteo 

- Balsano? - Słyszę jej głos tuż obok mojego ucha, ale postanawiam go ignorować co nie jest wcale takie proste. Mając zamknięte oczy nie wiem co szatynka w tym momencie robi, lecz domyślam się, że po prostu leży tak jak ja odpoczywając po ciężkim dniu. Leże sobie spokojnie wsłuchując się w nasze oddechy. - Luny Valente się nie ignoruje. - Słyszę po czym czuje jak dziewczyna siada na mnie okrakiem przez co jestem zmuszony otworzyć oczy. - Opłacało się. - Odpowiadam, puszczając jej oczko. - Pożałujesz tego. - Mówi tajemniczo posyłając mi dziwny uśmiech. - Co ty pl.. - Nie jest dane mi dokończyć ponieważ dziewczyna zaczyna mnie  łaskotać, a ja próbuje nie wybuchnąć śmiechem widząc jej minę. - Zapomniałaś? - Mówię zadzierając głowę tak abym mógł patrzeć jej w oczy. - No tak, przecież Król Paw nie ma łaskotek. - Odpowiada zawiedziona i chce zejść ze mnie, ale w ostatniej chwili łapię ją za rękę. - Teraz już ode mnie nie uciekniesz. - Mówię ledwo słyszalnie przyciągając ją bliżej sobie. Teraz, gdy oboje milczymy, a słychać tylko nasze przyśpieszone oddechy spowodowane obecnością tej drugiej osoby, nieświadomie zaczynam zmniejszać i tak minimalną odległość, która pozostała pomiędzy nami. Zamykam oczy czując jej oddech na moich ustach.. - Kochanie! - Momentalnie zaprzestaje swoich działań i natychmiast otwieram oczy głośno wzdychając na wizytę nieproszonego gościa. - Matteo! Ktoś do Ciebie. - Słyszę głos Octavii, która mieszka z nami od dłuższego czasu ze względu na jej związek z moim kuzynem. - Cholera. - Przekleństwo wyrywa się drobnej meksykance, która nadal znajduje się na mnie. - Przepraszam Cię, zostań tutaj, dobrze? - Pytam mając nadzieję, że dziewczyna się zgodzi i dokończymy to co przed chwilą zaczęliśmy. - Nie mogę Matteo jest już późno, odprowadzisz mnie do drzwi? - Mówi wyraźnie zdenerwowana na co momentalnie zwracam uwagę. - Coś się stało? - Pytam próbując ją objąć, lecz ta wyrywa mi się i kieruje się w stronę wyjścia. - Ktoś na Ciebie czeka, a ja muszę się zbierać. - Odpowiada mi znajdując się już na schodach. - Luna! Luna proszę Cię, zaczekaj. - Mówię próbując zatrzymać szatynkę, lecz jest już za późno. - Cześć kochanie, ile można na Ciebie czekać? - Słyszę i momentalnie ogarnia mnie złość. Nim zdążę zareagować na słowa rudowłosej dziewczyny stojącej w drzwiach, wyraźnie wkurzona Luna wymija ją i wychodzi trzaskając drzwiami. - Ty! Nie powinno Cię tutaj być! Cholera przecież mówiłem Ci, że to koniec! - Zabieram kurtkę i szybko zakładam buty mając zamiar ją dogonić zgarniam jeszcze kluczyki od mojego samochodu i nie zwracając uwagi na Camilę, wychodzę z domu. Wsiadam do mojego auta i ruszam z piskiem opon. Cholera! Że akurat teraz musiała przyjść! Luna nie mogła odejść daleko. Przejeżdżam kilkaset metrów po czym dostrzegam zgrabną, niską dziewczynę maszerującą przed siebie. Podjeżdżam bliżej i otwieram szybę. - Luna ja przepraszam. - Mówię przez co dziewczyna zwraca uwagę na moją osobę. - Wracaj sobie do tej ździry. - Rzuca niczym jadem w moją stronę. - Luna daj spokój, dobrze wiesz, że dawno temu ją zostawiłem i nic do niej nie czuje. - Odpowiadam zrezygnowany nie rozumiejąc nagłego wybuchu zazdrości mojej byłej dziewczyny. Nie uzyskuje odpowiedzi i nadal jadę za dziewczyną. - Wsiadaj do tego cholernego samochodu, nie wybaczył bym sobie, gdyby coś Ci się stało. - Mówię podnosząc głos, mając nadzieję, iż to przyniesie rezultaty. Dziewczyna bez słowa wsiada do środka, a ja trochę się uspokajam. Po 10 minutach niezręcznej ciszy dojeżdżamy pod jej dom. Luna łapie za klamkę mając zamiar wysiąść z samochodu, lecz nie zdaje sobie sprawy, że zamknąłem drzwi po to aby wyjaśnić co zaszło u mnie w domu. Valente bez skutku szarpie za klamkę, lecz po dłuższej chwili rezygnuje i odwraca się w moją stronę wyraźnie zażenowana zaistniałą sytuacją. - Czy możesz do kurwy otworzyć te drzwi? - Pyta posyłając mi sztuczny uśmiech. Nie wytrzymuje, kolejny raz tego dnia muskam jej wargi swoimi korzystając z okazji, gdy ta odwróciła się w moją stronę. - Co ty odpierdalasz?! - Krzyczy teraz już wściekła dziewczyna o mało nie dając mi w twarz. - Przepraszam. - Odpowiadam skruszony nie wiedząc co mnie napadło. Odblokowuje zamknięte do tej pory drzwi i czekam, aż Luna opuści pojazd. - Kurwa. -Słyszę już kolejne dzisiaj przekleństwo opuszczające jej piękne usta. Spoglądam w lusterko i dostrzegam tam chłopaka dziewczyny, który w szybkim tempie kieruje się w naszą stronę. Instynktownie ponownie zablokowuje drzwi nie chcąc by ten palant zrobił coś głupiego. Patrzę na Valente, która widocznie nie była pewna czy woli konfrontacje z Sebastianem od mojego towarzystwa. - Co robimy? - Pytam nie wiedząc co począć. - Cholera Matteo nie wiem, nie chce go widzieć, nic do niego nie czuje, chyba muszę go rzucić, ale w tym momencie nie jestem w stanie. - Odpowiada zawile przez co rozumiem tylko to, że nie chce go teraz widzieć. - Okej, załatwię to. - Mówię gasząc samochód i zabierając kluczyki ze stacyjki. Otwieram drzwi po czym zamykam samochód od zewnątrz mając nadzieję, że Luna nie wyjdzie. - Znów ty. - Mówię mierząc chłopaka wzrokiem. - Co ty robisz chłopaczku? Myślisz, że się ciebie boję? - Rzuca w moją stronę na co śmieje się krótko wiedząc, że ostatnie nasze spotkanie skończyło się dla niego podbitym okiem i nie tylko. - Widzę, że nadal chcesz strać kilka zębów i ostatnie nasze spotkanie niczego Cię nie nauczyło. - Odgryzam się spoglądając na dziewczynę znajdującą się w moim samochodzie. Niestety Sebastian również dostrzega tam swoją byłą (?) dziewczynę, przez co bez ostrzeżenia rzuca się na mnie. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw dlatego leżę na ziemi najpewniej z podbitym okiem. - Oddaje. - Słyszę, a gdy ja nadal leżę na ziemi chłopak próbuje otworzyć drzwi, lecz bezskutecznie. - Kurwa, dawaj kluczyki albo podbije Ci drugie oko. - Mówi z kpiną w głosie odwracając się w moją stronę. Zdążyłem już wstać i wziąść głęboki oddech, następnie podszedłem do chłopaka i bardzo boleśnie go obezwładniłem wykręcając jego prawą rękę do tyłu, przygniatając go do ziemi kolanem tak aby po raz kolejny jadł piach, tyle że tym razem z asfaltu. - Ostatni raz. Mówię Ci abyś zostawił Lunę w świętym spokoju, a przy okazji kazała Ci przekazać, że z wami koniec. - Mówię mając nadzieję iż ten tłuczek zrozumie. 

Witam po raz kolejny w tym tygodniu, jako prezent gwiazdkowy dostajecie właśnie ten oto rozdział, mam nadzieję że da się to czytać 😂😃 Do następnego!
Gwiazdki?
Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro