Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17


Octavia

Idę ramię w ramię z chłopakiem, który już kolejny raz dzisiaj rozśmiesza mnie do łez. - Przestań, nie mogę oddychać. - Ledwo udaje mi się wypowiedzieć te słowa, a chłopak znów wybucha śmiechem, a ja idę w jego ślady. - Dobra bądźmy przez moment poważni. - Usłyszałam po czym spojrzałam w niebieskie tęczówki Erica. Nie mogłam się powstrzymać, uszczypnęłam chłopaka po czym zaczęłam uciekać. - Tak się bawimy? - Powiedział po czym zaczął mnie gonić. Po chwili poczułam jego ręce na moich biodrach, nim się obejrzałam niebieskooki obrócił mnie w swoją stronę tak, że teraz stałam z nim twarzą w twarz, lecz nic nie może trwać wiecznie. W oddali zauważyłam zbliżającą się bardzo dobrze znaną mi osobę. - Cholera. - Powiedziałam zanim zdążyłam ugryźć się w język. - Coś nie tak O? - Zapytał zmartwiony rozglądając się dookoła. - Teraz stanie się coś czego chciałam uniknąć. - Odpowiedziałam po czym złapałam Erica za rękę łącząc ją ze swoją. - Dobrze że Cię dogoniłem. - Powiedział Scott nie zauważając młodszego Balsano. Nie minęła sekunda a Alvarez mierzł wzrokiem mojego towarzysza od stóp do głów, najdłużej zajęło mu odnotowanie, że chłopak trzyma mnie za rękę. - Co ty do cholery robisz z moją dziewczyną!? - Usłyszałam krzyk mojego ex. - Nie rób scen. - Powiedziałam obojętnym głosem. - A co już Ci przeszło Mała? Znów to samo, wspomnienia wróciły. - Nie waż się tak do mnie więcej mówić! Rozumiesz?! - Wykrzyczałam mu prosto w twarz. Poczułam jak Eric mocniej ściska moją dłoń co dodało mi poczucia bezpieczeństwa. - Teraz będziesz się szlajać z jakimś gnojem? - Wysyczał przez zęby. -Wiesz co Scott? Nie chce marnować na kogoś takiego jak ty mojego cennego czasu. - Odpowiedziałam po czym odwróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w stronę Rollera. - Co to było? - Zapytał zaniepokojony Balsano po tym jak zniknęliśmy z radaru Alvareza. - To był mój były chłopak, zadowolony? - Nie miałam ochoty o tym rozmawiać i chciałam dać mu to do zrozumienia. -Wiesz, że mi możesz powiedzieć wszystko. - Usłyszałam po raz kolejny jego zmartwiony głos, a we mnie coś pękło. - Przepraszam, ale nie mam ochoty o tym rozmawiać, Eric. - Powiedziałam może odrobinę za głośno, bo wszystkie oczy w tym momencie były zwrócone w naszą stronę. - Na co się tak gapicie! - Balsano użył takiego tonu, że każdy wrócił do wcześniejszego zajęcia. - Wiem, że jest Ci ciężko, ale zrozum ja chce Ci pomóc, nie jestem taki jak on. Nie skrzywdzę Cię. - Mówiąc to złapał mnie za rękę, a ja po prostu wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.

Matteo

Jestem strasznie zły. Jak ten palant ma czelność ją nachodzić po tym wszystkim co jej zrobił. - Dziękuje. - Poczułem jak jej ciepłe usta muskają mój policzek. - Za co? - Spytałem zdziwiony. - Jeszcze nikt się o mnie nie bił. - Usłyszałem jej słodki śmiech. - Dla Ciebie wszystko. - Powiedziałem nie myśląc bardzo nad sensem tych słów. - Wszystko powiadasz? - Uśmiechnęła się Luna. - Masz dla mnie jakieś specjalne zadanie? - Zapytałem, modląc się w duchu by dziewczyna nie wymyśliła czegoś niewykonalnego. - Wytrzymaj cały dzień trzymając rączki przy sobie. - Odpowiedziała śmiertelnie poważnym tonem. - A co będę z tego miał? - Nie zgodzę się na taki układ bez porządnej nagrody. - Zobaczymy co uda mi się zrobić. - Mówiąc to na jej ustach pojawił się zadziorny uśmiech. - Stoi. - Zaśmiałem się. Gdy dotarliśmy na miejsce Octavia i Eric już na nas czekali, ale widocznie coś się stało. - Ej Luna, chyba z naszymi gołąbeczkami coś nie tak. - Powiedziałem na ucho Valente, na co ta się spięła. - Bierz kuzyna i pogadaj z nim, ja zajmę się Octavią. - Powiedziała po czym po chwili znalazła się przy dziewczynie, a ja musiałem porwać na chwilę jej towarzysza. - Chodź stary to babskie sprawy, zamówmy sobie coś i poczekajmy na dziewczyny. - Powiedziałem po czym udałem się do stolika zajmując miejsce przy oknie. - Matteo ja nie wiem co robić. - Powiedział zmartwiony Eric. - Wyluzuj będzie dobrze zobaczysz, może dla niej to za dużo, były nie daje jej spokoju, musisz dać jej czas. - Poklepałem kuzyna po ramieniu, ale coś znacznie bardziej przykuło moją uwagę, a mianowicie dwójka znienawidzonych prze zemnie idiotów. - Chyba mamy towarzystwo. - Do naszego stolika dosiedli się Simon i Scott.

Luna

Podchodzę do wyraźnie zdenerwowanej Octavii, kładę jej rękę na ramieniu. - Co się dzieje? - Zapytałam starając się utrzymać kontakt wzrokowy z dziewczyną po to, aby powiedziała mi prawdę. - Ten idiota nie daje mi spokoju.. - Szepnęła tak, że ledwo usłyszałam co powiedziała. - On w końcu odpuści O, nie warto nawet o nim myśleć. - Ty nic nie rozumiesz Luna. On mnie pocałował wtedy, gdy śpiewałaś z Matteo na openie, teraz wszystko wraca i nie wiem jak to powstrzymać. - Powiedziała łamiącym się głosem, a mnie zatkało. - Czemu nie powiedziałaś nic wcześniej? - Zadałam kolejne już pytanie, gdy usłyszałam krzyki dochodzące z baru. - Chodź lepiej to sprawdzić. - Usłyszałam przyjaciółkę po czym razem udałyśmy się w stronę stolików. To co tam zobaczyłyśmy wbiło nas w podłogę. Chłopaki okładający się wzajemnie pięściami, na dodatek nikt ich nie rozdziela, dla ludzi w lokalu to niezłe widowisko. Gdy wyżej wymienieni spostrzegli, że ich obserwujemy zastygli w miejscu. - Co wy do cholery robicie? - Krzyknęła wściekła Octavia, chyba po tym ciężkim dniu, nie wytrzymała i po prostu wybuchła. -Ty! - Wskazała na Erica leżącego pod Scottem. - Wstawiaj. Ja zaś nawet nie trudziłam się, aby krzyczeć na Balsano i Alvareza, oboje pod presją mojego spojrzenia natychmiast wstali. Nie podobało mi się to co się tutaj wydarzyło, nie zważając na wołania Matteo wyszłam z baru i udałam się na wrotkowisko, aby wszystko na spokojnie przemyśleć.

Przed wami 17!

Chwilę było dobrze, nie za długo trwała ta sielanka?

Przekonacie się czytając następny rozdział ;)

Miłego czytania :D

Wasza Sylwia xoxo

Gwiazdeczki? Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro