Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 23


Matteo

Nie mogę uwierzyć w to co właśnie przed chwilą miało miejsce, w tym momencie idziemy trzymając się za ręce i kierujemy się w stronę mojego domu. – Matteo. – Moje przemyślania przerwała uśmiechnięta dziewczyna. – Tak? – Pytam, po raz kolejny tego dnia tonąc w jej oczach. – Czy ty w ogóle mnie słuchasz? – Zaśmiała się, zauważając że przyglądam się jej od dłuższego czasu. – Szczerze? Nie za bardzo Kelnereczko. – Powiedziałem zgodnie z prawdą. – A mogę wiedzieć dlaczego? – Patrzyła na mnie wyczekująco. – Masz mapę? – Palnąłem bez zastanowienia. – A po co Ci mapa Balsano? – Zapytała zbita z tropu dziewczyna. – Bo zgubiłem się w twoich oczach. – Mówię próbując się nie zaśmiać. Dziewczyna patrzy na mnie z niedowierzaniem po czym po prostu się zatrzymuje. – Powiedziałem coś nie tak? – Zastanawiałem się. – Nie, Matteo to było słodkie. – Poczułem jej miękkie usta na swoim prawym policzku, a wraz z nimi rozlewające się ciepło nad którym nie umiem zapanować. – Kim jesteś i co zrobiłeś z Matteo Balsano? – Śmieje się Luna, po czym zamiera, czuje jak się spina, więc zdezorientowany podnoszę wzrok. – Chyba nie zrozumiałeś ostatnim razem. – Mówię z gniewem w głosie, mordując nieproszonego gościa spojrzeniem. – Przykro mi chyba jednak będziesz musiał udowodnić wszystkim, że jeździsz lepiej. – Mówi pokazując mi ogłoszenie. WIELKIE STARCIE O MIEJSCE W DRUŻYNIE REPREZENTACJI JAM&ROLLER. – Ty sukinsynu. – Mówię i już mam zamiar uderzyć cwaniaczka w twarz, gdy czuje dłoń Luny na moim ramieniu. – Matteo, nie warto. – Mówi splatając nasze dłonie i spoglądając w stronę Simona. – Jeszcze pożałujesz idiotko! – Krzyczy Alvarez, ale ja tym razem nie wytrzymuje. – Nie będziesz nazywał tak mojej dziewczyny! – Również krzyczę wymierzając cios prosto w jego nos. Po chwili znajdujemy się w moim domu, a zdenerwowana Luna biega po wszystkich pomieszczeniach w poszukiwaniu apteczki. – Gdzie ty do cholery masz tą apteczkę? – Pyta rozzłoszczona dziewczyna. – Spokojnie. – Mówię dotykając jej ramienia. – Nic mi nie jest. – Dodaje nadal patrząc na Valente. – Wcale. – Odpowiada mi po czym, kieruje się do mojej łazienki. Dziewczyna wraca z apteczką w rękach. – Usiądź. – Nakazuje, a ja bez słowa wykonuje jej prośbę. – Co ty sobie myślałeś? – Pyta, zaklejając mój łuk brwiowy plastrem. – Nie pozwolę, by ktokolwiek Cię obrażał. – Odpowiedziałem nie podnosząc wzroku, bo wiem, że ona i tak ma mi za złe, że wdałem się w bójkę z tym skończonym idiotą. Po chwili brunetka, przeciera zwilżonym ręcznikiem moją wargę tak, aby usunąć z niej resztę krwi. W tym właśnie momencie podnoszę wzrok, na moją Kelnereczkę. – Warto było. – Mówię, uśmiechając się do niej. – Ty to jednak dziwny jesteś. – Stwierdza Luna, śmiejąc się pod nosem. – Nie bij się więcej, proszę. – Dodaje. – Dobrze, mogę to dla Ciebie zrobić. – Odpowiadam posyłając jej najbardziej uroczy uśmiech na jaki mnie stać. – Zdejmij koszulkę. – Prosi po chwili, a ja bez chwili wahania robię to. Widzę jak dziewczyna mi się przygląda, przez co mój uśmiech jest jeszcze szerszy. – Zrób zdjęcie zostanie na dłużej. – Śmieje się. – Zamknij się. – Odpowiada krótko, próbując ukryć rumieńce. Czuje jej zimne dłonie na moim brzuchu, a przez maść która jest strasznie zimna, prawie spadam z krzesła, na co Luna się śmieje. – Co się tak śmieszy Kelnereczko? – Nic Królu Pawiu. – Odpowiada, po czym siada mi na kolanach. Fakt, tego się nie spodziewałem. Punkt dla niej.

Octavia

Nadal oszołomiona i w ciężkim szoku, że byłam zazdrosna o siostrę Erica, idę z nim za rękę kierując się do rezydencji Balsano. – Wszystko dobrze? – Pyta zaciekawiony chłopak. – Oczywiście. – Mówię, a my jesteśmy już w środku. – Chcesz coś do jedzenia? – Następne pytanie. – W sumie czemu, nie. – Odpowiadam. – Widzę, że Matteo i Luna też są, może pójdziesz zapytać ich jaką chcą pizze, a ja zaraz wracam. – Powiedział, po czym wyszedł. Kieruje się do pokoju Matteo, niczego nie świadoma wpadam do pokoju myśląc, że ich przestraszę. To ja dostałam zawału, gdy weszłam do pomieszczenia. Luna, całująca Matteo do tego on bez koszulki, a ona u niego na kolanach. – Ojj, chyba jestem nie w porę. – Wypaliłam zanim zdążyłam się dobrze zastanowić. – Cholera. – Usłyszałam głos przerażonej dziewczyny. – Nie martwcie się, nie straciłam jeszcze wzroku, a tak po za tym zamawiamy pizzę, jaką chcecie? – Zapytałam z szerokim uśmiechem na twarzy. – Obojętnie. – Mówi chłopak, który nadal nie założył swojej koszulki. – Okeej, to ja może nie będę wam przeszkadzać. – Odpowiedziałam, po czym ulotniłam się. Zeszłam na dół, czekał tam na mnie Eric. – Nie uwierzysz. – Powiedziałam z grobową miną. – Zgaduje, że mój kuzyn w końcu się ogarną. – Zaśmiał się Eric. – Nawet nie wiesz jak. – Odparłam po czym zajęłam miejsce obok niego. – Tak po za tym to co chcesz robić? – Zapytałam, śmiejąc się w duchu. – Bardzo niegrzeczne rzeczy, ale nie publicznie. – Szepnął mi do ucha, delikatnie je przygryzając. – Mamy towarzystwo. – Zaśmiał się, spoglądając w stronę wejścia do salonu. – Kogo my tu mamy. – Zaśmiał się Matteo. – Cześć, jak tam gołąbeczki? - Powiedział Eric, nadal obejmując mnie ramieniem. - Bardzo dobrze kuzynie, a jak u was? Kryzys zażegnany? - Tym razem to Matteo się śmieje. - Owszem. - Wyswobodziłam się z objęć chłopaka, po czym udałam się w stronę kuchni, Luna zrobiła podobnie i zaraz znalazła się obok mnie. - Przepraszam. - Mówi, na co ja prawie wybucham śmiechem. - Luna, daj spokój, to przecież nic takiego. - Zapewniam dziewczynę, lecz ona nadal ma nietęgą minę. - O, nawet mi nie przypominaj. - Mówi, po czym spuszcza głowę, aby ukryć rumieńce. - Nawet najlepszym się zdarza. - Powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać. - Lepiej mi powiedz dlaczego u was tak grzecznie? - Spojrzała na mnie wymownie, po czym wskazała wzrokiem chłopaków. - To, że nie robimy tego publicznie to nie znaczy, że wcale tego nie robimy. - Uśmiechnęłam się. - A tak właściwie to Matteo miał spotkanie ze ścianą? - Zapytałam nadal nie wiedząc skąd u niego rozbity łuk brwiowy. - Miał spotkanie z Simonem, znów. - Dziewczyna westchnęła. - To chyba dobrze, że stanął po raz kolejny w twojej obronie. - Powiedziałam. - Nie chcę, żeby się z nim bił, po prostu to nie daje mi spokoju. Z jednej strony jestem mu za to wdzięczna, ale z drugiej boje się, że coś mu się stanie. - Niby tak, ale przynajmniej wiesz, że mu zależy. To widać. - Stwierdziłam, po czym obie udałyśmy się do chłopaków.

Witam! Na początku chciałam przeprosić za brak rozdziału tydzień temu, ale postaram się to odrobić w przyszłym tygodniu, więc możecie się spodziewać 2 rozdziałów. Powoli zbliżamy się do końca, ale spokojnie jeszcze zostało parę rozdziałów ;) Miłego czytania :D

Sylwia xoxo

Gwiazdeczki? Komentarze?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro