Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10


Matteo

Jest 17.59, a ja czekam na Lunę. Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej. - Już jestem. - Słyszę po czym przyglądam się dziewczynie. Była piękna, tyle mogę powiedzieć, nie odrywając od niej wzroku. - Żyjesz? - Pyta, przyglądając się mi. - Oczywiście. - Podałem jej rękę po czy ruszyliśmy w stronę Rollera. Weszliśmy do środka, wszystkie spojrzenia były skierowane na nas. - Chodź do garderoby. - Mówię jej na ucho, przez przypadek dotykając jej delikatnej skóry. - Idziemy. - Ciągnie mnie za rękaw. Jesteśmy już w pomieszczeniu, jesteśmy sami, nikt inny raczej nie odważy się tutaj wejść. - Co mam zrobić, żebyś zgodziła się ze mną jeździć. - Matteo. - Słyszę jej cichy głos. - Wiesz, że nie dam za wygraną Kelnereczko. - Uśmiecham się do niej i podchodzę bliżej tak, że nasze ramiona się stykają. - Zgodziłam się z Tobą wystąpić, nie oczekuj, że się zgodzę na to by z jeździć z chłopakiem. Nie chcę znów przez to przechodzić. - Mówi, a ja widzę pojedynczą łzę, którą staram się zetrzeć, ale Luna mnie uprzedza. - Nie jestem jeszcze gotowa, zrozum. - Powiedziała, nawet na mnie nie patrząc. - Przepraszam. - Mówię łapiąc w palce jej podbródek i każąc spojrzeć sobie w oczy. - Nie będę więcej nalegał. - Uśmiecham się do niej po czym opuszczam garderobę.

Octavia

Docieram do Rollera tuż przed 19. Wchodzę do środka i zajmuje miejsce. - A teraz wystąpią przed wami Luna i Matteo! Wyszli na scenę, zaczęli śpiewać, przez cały czas patrząc sobie w oczy. - Hej. - Słyszę, a po chwili dosiada się do mnie Scott. - Nie mam ochoty na rozmowę z tobą. - Mówię starając się wrócić do oglądania występu przyjaciół, lecz ktoś skutecznie mi to uniemożliwia. Alvarez łapię mnie za rękę. Tego się nie spodziewałam. - Co ty robisz? - Pytam z nadzieją, że jednak nie puści mojej dłoni, czuje jakie ciepło od niego bije. Zakłada mi kosmyk włosów za ucho i mówi. - Chcę Cię odzyskać Mała. - Porozmawiamy po występie. - Mówię po czym przyglądam się Matteo. On coś kombinuje. Piosenka się kończy, a on bierze Lunę w objęcia. Przez chwilę patrzą sobie w oczy. Szczerze, myślałam, że ją pocałuje, ale w ostatniej chwili rezygnuje, jakby coś go powstrzymało. - Wychodzimy. - Słyszę po czym idę za Alvarezem.

Luna

Co to miało być?! - Krzyczę na chłopaka po wejściu do garderoby. Nic nie mówi tylko podchodzi do mnie, łapie za ręce po czym spogląda głęboko w oczy. Po chwili czuje jego rozgrzane wargi na moim policzku, bardzo blisko ust. Oszołomiona nie zdążyłam zareagować. Matteo po prostu, odsunął się i wyszedł bez słowa. - Co on ze mną robi. - Pytam samą siebie nie dowierzając. Wychodzę, szukając chłopaka wzrokiem lecz nigdzie nie mogę go znaleźć. Widzę za to Simona dumnie opierającego się o ścianę budynku. - Gdzie zgubiłaś swojego obrońcę? - Zapytał śmiejąc się. - A co Ci do tego? - Mówię groźnie. - Nie oddam Cię tak łatwo. - Odpowiada i nagle znajduje się bardzo blisko mnie. Cofam się, lecz po chwili stykam się plecami z zimną ścianą. - Teraz mi nie uciekniesz kochanie. - Mówi z obłędem wypisanym w oczach. Jest już przy moim policzku, gdy zauważam Matteo zmierzającego w naszą stronę. On to wie kiedy się zjawić. - Po co to robisz? - Pytam grając na zwłokę. Chłopak nie zdążył odpowiedzieć, został powalony na ziemie. - Nie zbliżaj się do niej! - Krzyczy Matteo, siedząc na Simonie i okładając go pięściami. - Wystarczy! - Krzyczę, odciągając chłopaka od leżącego na ziemi Alvareza. Ten nagle wstaje i rzuca się na Matteo. Teraz oboje okładają się pięściami, a ja nie wiem co zrobić. Stanęłam między nimi, wywołując chwilę spokoju. - Oboje! Spokój! - Krzyczę, ze łzami w oczach. Simon ucieka, Matteo stoi w miejscu. - Przepraszam, nie powinienem Cię zostawiać. - Mówi osuwając się na ziemię. - Cii.. Spokojnie, idziemy do mnie, zajmę się Tobą. Jesteśmy już u mnie w domu, rodziców na szczęście nie ma. - Poczekaj tu, zaraz wrócę. - Mówię sadzając chłopaka na łóżku w moim pokoju. Po chwili wracam z apteczką. - Trzeba to opatrzyć. - Mówię dotykając poranionych dłoni chłopaka. - Dlaczego to robisz? - Pyta patrząc na mnie. - Jestem Ci to winna. - Mówię wracając do opatrywania Matteo. - Boje się o ciebie. - Słyszę starając się uniknąć kontaktu wzrokowego z brunetem. Zaczynam opatrywać rozcięcie nad łukiem brwiowym, przez co dzieli nas mała odległość. - Już prawie skończyłam, nie ruszaj się. - Mówię po czym przyklejam plaster na oczyszczoną ranę. - Nie musiałaś tego robić. - Słyszę w odpowiedzi, patrząc na niego groźnym spojrzeniem. - Nie darowałabym sobie gdyby coś Ci się stało. - Szepcze, wstając na równe nogi i zbierając nie potrzebne rzeczy. - Zostaniesz na herbatę? - Pytam wychodząc z pokoju. - Nie chcę sprawiać Ci więcej kłopotów, lepiej będzie jeśli już pójdę. - Wzdycham po czym stwierdzam, że muszę znaleźć dla niego jakąś koszulkę. - Musisz się przebrać, twoja koszula jest cała we krwi. - Jeśli tak mówisz. - Odpowiada po czym bez ostrzeżenia rozpina guziki koszuli i ściąga ją. - Nie mogłeś zaczekać, aż wyjdę prawda? - Mówię przygryzając wargę. - Chciałem mieć tę satysfakcje. - Uśmiecha się do mnie. - Poczekaj tu. - Rozkazuje po czym zmierzam do pokoju rodziców. Po chwili wracam i zastaję chłopaka oglądającego mój pokój. - Ubierz się i zejdź na dół, zaparzę herbatę. - Mówię nie mogąc oderwać wzroku od nagiego torsu Matteo. - Zrób zdjęcie będzie na dłużej. - Śmieje się do mnie i zakłada koszulkę, która idealnie opina jego mięśnie. Wychodzę i kieruję się do kuchni. To będzie długa noc.


Tym razem nadchodzę z dziesiątką!

Wycisnęłam z siebie prawie 1000 słów :)

Wolicie dłuższe, rozdziały?

Liczę na wasze wsparcie ;)

Nie wiem czy ktoś w ogóle to czyta :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro