Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

R3

》Ola 《
4.07.1993

Rano obudziłam się w jego ramionach nago...

- Michi, wstań... - pocałowałam go w czoło

- Która godzina?

- 5¹⁰...

- Dobra... idę pobiegać... idziesz ze mną?

- Nie... poszukam tego co ci obiecałam pokazać i zrobię Ci śniadanie

- Dobra...

Wstał, cmoknął mnie w usta, ubrał się w dres i poszedł...

Zeszłam na dół i zajęłam się śniadaniem.

***

Gdy Mike wrócił, usiadł przy wyspie kuchennej i spojrzał na mnie

- Masz coś pod tym szlafrokiem?

- Nic.

- Nie wstydzisz się?

- Kogo? Ciebie?

- Moich ochroniarzy?

- Tylko przed tobą to zdejmę... Zjedz - postawiła przedemną talerz ze śniadaniem

- Jesteś kochana

- To bieganie to trening?

- W pewnym sensie... czemu pytasz?

- Panie, twa niewolnica pyta, czy zrobić ci masaż?

- Czyli na serio?... w sumie... mogłabyś...

- Panie, twa niewolnica będzie czekać w twej sypialnii. - poszłam na piętro i w sypialni czekałam w pozycji, jaką określaliśmy później jako "pozycja standard"

Po kilku minutach Mike przyszedł...

- Jaki to masaż? - zapytał zamykając drzwi na klucz od środka

- Panie, twa niewolnica czeka, aż pozwolisz jej, by cię rozebrała.

- Nie musisz prosić... w naszej sypialni rób to kiedy chcesz.

Gdy zostaliśmy nago, znów zapytał:

- Jaki to masaż?

- Panie, usiądź. - wskazałam łóżko

Mike usiadł, a ja znów usiadłam na ziemi

- Powiedz mi, czego pragniesz, panie - powiedziałam...

Nazywanie go Panem mi się podobało...

- Żebyś pokazała mi co to za masaż.

Usiadłam mu na kolanach okrakiem łącząc nas w jedno i jednocześnie z poruszaniem biodrami masowałam mu ramiona

- Kocham cię... - szepnął i pocałował mnie miedzy piersiami - ale starczy masażu...

- Czego pragniesz, Panie?

- Co masz w tych swoich zabawkach?

Zeszłam na ziemię i podałam mu walizkę z zabawkami

》Michael 《

- Sporo tego masz...

- Z Vin'en nie lubiliśmy monotonii

- Zamknij oczy

Zamknęła.

Wyciągnąłem długi sznurek i kilka zabawek, poczym wrzuciłem je do torby

- Otwórz oczy i wstań

- Tak - posłuchała - Co dalej?

- Ubierz się w ten strój - wskazałem strój uczennicy - i za 10 minut chcę cię widzieć w moim biurze - Będę twoim profesorem...

Poszedłem do biura

*10 minut później*

Wszystko miałem przygotowane

Usłyszałem pukanie do drzwi

- Proszę.

Ola weszła do środka i zaknęła za sobą drzwi

- Przekręć klucz.

Przekręciła

- Miałam przyjść, profesorze.

- Tak, wiem. Usiądź proszę. - wskazałem krzesło przed moim biurkiem

- Tak, oczywiście... - podeszła do krzesła - na tym? - wskazała przymocowany pionowo wibrator

- Tak, proszę.

Gdy tylko usiadła, zapytała:

- O co chodzi? Czemu miałam przyjść?

- Nie pasuje mi jedną rzecz, w twoich ocenach... - włączyłem najwolniejszy bieg w wibratorze

- Jaka, profesorze? - zapytała słodkim głosem

- Brakuje mi tu oceny z jednego tematu... - zwiększyłem bieg

- Jaki to temat? - starała się zachować kamienną twarz

- Panienki nie było na ostatnich wykładach. Proszę zobaczyć - podałem jej kartkę z kilkunastoma nazwiskami, żeby czymś ją zająć - Proszę pokolei czytać nazwiska i daty nagłos.

Gdy ona czytała nazwiska, ja odszedłem zza biurka, wziąłem linę i przywiązałem ją do krzesła

Dopiero, gdy zawiązałem linę, krępując jej nadgarstki, spojrzała na mnie

- Co Pan robi?

- Chcę mieć pewność, że teraz skupisz się na tym, co będę mówić. - wróciłem za biurko i znów zwiększyłem bieg - co do tej oceny... pani Davis, to są studia medyczne, a ja nie widzę tutaj oceny z tematu układu rozrodczego...

- To była kartkówka? - zapytała poczym jęknęła

- Nie - Sięgnąłem do torby po opaskę na oczy i jej je zasłoniłem - może teraz nie będzie pani na mnie patrzeć, jak na obiekt porządania... - znów zwiększyłem bieg, tym razem na przedostatni

- Nie patrze tak - stwierdziła i zaczęła jęczeć

Chciałem ją podrażnić, więc zgasiłem wibrator

- Posłuchaj mnie - zdjąłem jej opaskę - to nie była kartkówka - uwolniłem ją z liny - tylko zaliczenie. Brakuje tej oceny, a musi być

Spoważniała

- To może by tak... - zaczęła jeździć palcami po moim biurku - to zaliczenie, załatwimy teraz?

- Jak pani to widzi?

Usiadła na biurku

- Myślę, że skoro to tematy układu rozrodczego, to najlepiej to zrobić na przykładzie... - podwinęła spódniczkę - tak wyglądają....

- Proszę pani. - powiedziałem stanowczo - jestem oburzony pani zachowaniem. To jest zaliczenie, a nie pokaz na przykładach. Proszę w tym momencie zejść z biurka

- Przepraszam - zeszła

- Proszę stanąć przodem do biurka.

- Tak... - stanęła po swojej stronie biurka

- Ale z tej strony.

Znów posłuchała...

Stanąłem po stronie biurka, gdzie wcześniej siedziała

- Proszę dać mi ręce.

- Dlaczego ? - podała

- Jest to niezbędne do tego zaliczenia. - związałem jej ręce i przerzuciłem linę pod biurkiem na jego drugą stronę, poczym uwiązałem jej nogi do uchwytów szuflad zamykanych na klucz

- Co Pan robi, profesorze? - zapytała, gdy kończyłem wiązać jej nogi

- Mówiłem pani, że jest to zaliczenie. - Rozpiąłem spodnie i się w nię wsunąłem - Teraz może pani mówić o temacie układu rozrodczego

- Więc, kiedy...- zaczęła

***

- ... I tak właśnie to wygląda - zakończyła wykład.

Uwolniłem ją z lin

- Dobrze, myślę, że zasługuje pani na 4-...

- Profesorze... bardzo mi zależy, może powalczę o więcej?

- Proszę...

Usiadłem, a ona mi na kolanach okrakiem i zmysłowo poruszała biodrami

- Już spokojnie masz 4+

- Wie Pan... tak tu gorąco... - rozpięła guziczki w tym czymś między koszulą a stanikiem i zdjęła to

- O właśnie, widzi pani, i to jest informacja na 5-

- Bardzo mi zależy, na czymś więcej...

- Wyższe oceny wymagają większej ilości informacji...

Złapała linę i mi ją podała

- Proszę pytać. Ja odpowiem na pytania, profesorze...

- Dobrze w takim razie, niech pani wraca na miejce...

Usiadła znów na krześle

- Proszę opowiedzieć coś o ciąży. - uruchomiłem najwolniejszy bieg w wibratorze i zacząłem przgwiązywać ją do krzesła

- Więc jest to proces... - zaczęła

***

- ...i po tym czasie następuje poród - zakończyła

- Dobrze, proszę więc opowiedzieć o porodzie... - związałem linę

- Poród jest zwiastowany przez skurcze... - zaczęła

Gdy kontynuowała przysunąłem jej krzesło do samego biurka

***

- ...tak właśnie wygląda poród - podsumowała - będzie za to chociaż 5?

- Myślę, że ma pani szansę na 6, jeśli zda pani ustny egzamin - usiadłem na biurku tuż przed nią

- Powalczę... - zaczęła "ustny egzamin"

Przestawiłem bieg na maksymalny

***

Kiedy skończyła, stwierdziłem:

- I widzi pani, tak brakowało oceny, a tak ma pani 6...

- Są jakieś oceny, które musiałabym poprawić?

- Nie. Ma pani same 6...

Uwolniłem ją z lin

- Wiesz Ola, musimy ten ślub ogarnąć w końcu...

- Po co nam ślub?

- Bo inaczej moja matka nie da nam żyć. Po za tym, czemu nie?

- Boję się... Vincent zginął 2 lata po ślubie.... poprostu się boję, że ciebie też stracę...

- Ale ja załatwię Ci w testamencie dobre warunki do życia... zostaniesz tutaj, a wszystkie pieniądze będą twoje.... dostaniesz jeden warunek...

- Jaki?

- Pomożesz w razie czego Joan i Jess... nic więcej... Ola, ja chcę tego ślubu tylko po to, żeby zabezpieczyć przyszłość tego dziecka - położyłem dłonie na jej brzuchu - tylko... Nie jestem jego ojcem, więc tylko nasz ślub zabezpieczy jego przyszłość...

- Co zrobisz po ślubie?

- Podpiszę papiery, że ja jestem ojcem... niech dowie się prawdy, gdy będzie na to gotowe...

- Może I racja... Mike, a możesz mi coś obiecać?

- Powiedz tylko co.

- Że nigdy nie wpadniemy w rutynę... że zawsze będziemy się odkrywać na nowo, zawsze będziemy próbować nowych rzeczy I zawsze będziemy się wspierać w każdej decyzji.

- Obiecuję...

Nagle zaraz za Olą zobaczyłem faceta w naszym wieku

- Kim Pan jest i jak się Pan tu dostał? - zapytałem chowając Olę za sobą

- Michael, tam nikogo nie ma - oparła Ola

- Ona mnie może nie widzieć. Sprawę mam do ciebie. - odparł mężczyzna

Spojrzałem na Olę

- Ola jak wyglądał Vincent?

- Przyniosę Ci jego zdjęcie... - wybiegła z mojego biura

- Dobra, o co chodzi? - zapytałem faceta

- Dobrze obstawiasz. Jestem Vincent... Chcę cię tylko poprosić o to, żebyś dbał o Olę i nasze dziecko... Ola była dla mnie naprawdę wszystkim i kocham ją nad życie.

- Ja też.

- Widziałem. Od momentu śmierci śledziłem twoje zachowanie.... myślisz, że to przypadek, że wszrdleś do pokoju, gdy chciała skoczyć? Ja sam nie mogłem jej powstrzymać, a ty tak.

- Będziesz cały czas na nas patrzył?

- Ciekawie się ogląda, nie reżyserowane porno z ukochaną w roli głównej...

- Nie obrażaj jej.

- Znalazłam - Ola wpadła do pokoju w szlafroku i ze zdjęciem w ręku - to jest Vincent - podała mi jego zdjęcie...

To rzeczywiście był on

- Ola widzisz mnie? - zapytał duch

Ola nie zareagowała

- Michael, zapytaj co ma pod szlafrokiem - powiedział do mnie

- Olu, masz coś pod tym szlafrokiem?

- Tak. Cały czas to samo.

- Weź ją do tego domku nad jeziorem. Ja wam przygotuję zabawę.

- Chodź do sypialni, Ola. Wybierzemy sobie nowy motyw...

Poszliśmy. Przebraliśmy się, spakowaliśmy dwie walizki i pojechaliśmy nad jezioro, gdzie miałem domek letniskowy. Jess została z ochroną w Neverland.

Vincent pojawił się w domku...

Ola spojrzała na mnie

- Mike, mam pewien pomysł... myślę, że Ci się spodoba

- Jaki?

- Motyw spotkania biznesowego. Ty masz ofertę, ja mam ją przyjąć. Podpisanie umowy przyklepiemy tym, że Ci się oddam.

- Zgoda... Masz coś jako ofertę?

- Tak. - wyjęła z walizki 2 teczki i podała mi jedną - umowa jest w środku.

- Jadalnia to teraz sala konferencyjna. Spotkanie za 15 minut.

- Rozumiem

Poszedłem do jadalnia i czekałem na nią

Gdy przyszła, usiedliśmy na przeciwległych końcach stołu i wyciągnęliśmy umowy i je wypełnilismy


Większość i tak zależała odemnie, więc nie bałem się, że Oli coś się stanie...

- Ola...

- Tak?

- Chciałbym, żebyś za chwilkę odegrała rolę pokojówki. Sypialnia posłuży nam jako pokój hotelowy, a salon recepcja hotelowa... skocz się przebrać, krzyknij, że już i zaczniemy.

- Jasne - poszła

Vincent spojrzał na mnie

- Tak, ja jej podrzuciłem pomysł na umowę. - stwierdził. - Zaopiekuj się nią dobrze... - rozpłynął się w powietrzu

Po jakiś 5 minutach Ola zeszła na dół

- Już

- Więc zamawiam nowe ręczniki do pokoju.

Poszedłem na górę

Po chwili Ola przyszła z ręcznkami na rękach

- Skoro pani przyszła, to miałbym pewne pytanie - usiadłem na łóżku

- Tak?

- Wasz hotel reklamuje się hasłem "niesamowita przyjemność". Chciałbym wiedzieć, o co z nim chodzi.

- Oczywiście, już wyjaśniam... nasz hotel oferuje gościom dużą troskę o przyjemnosć z pobytu... mnie przydzielono jako pana osobista pokojówkę... - powoli ściągnęła majtki - Jestem do Pana dyspozycji.

- Więc do dzieła. - położyłem się i dałem się jednocześnie opętać Vincentowi i Oli popisać

***

- Podoba Ci się taka zabawa? - zapytała kładąc się obok mnie, gdy skończyliśmy

- Puki to sprawia, że się uśmiechasz, to tak...

- Chyba, twoje ciało chce więcej czułości... - znów złączyła nas w jedno

- Nie chce czułości tylko ciebie...

Vincent zostawił moje ciało

- Jesteś dla niej odpowiedni... - zniknął

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro