R2
》Michael《
2.07.1993
Jess przez chwilę patrzyła na mnie, po czym przytuliła się do mnie i zaczęła płakać
- Czemu wcześniej się nie odezwałeś? - zapytała
- Twoja mama nie powiedziała mi o ciąży... - przytuliłem ją i zacząłem płakać, że musiała tyle przejść, żeby w końcu okazało się, że jestem jej ojcem...
Teraz chciałem jej wynagrodzić te 15 lat, przez które nie było mnie w jej życiu... znaczy byłem, ale nie jako ojciec...
- Mogę cię nazywać tatą? - zapytała
- Tak... córeczko...
Po części było to dla mnie dziwne... nazywanie córką dziewczyny, od której byłem starszy o 20 lat... Dorastałem w Motown... tam z innymi artystami byliśmy na ty, choćby dzieliło nas 30 lat różnicy wieku...
- Chcesz, żeby Ci w dokumentach wpisali, że jestem twoim ojcem?
- Jak to zrobić?
- Poprostu... badania DNA na ojcostwo, potem do urzędu i tyle. Ja podpisuję, że cię uznaję za swoje dziecko i tyle.
- Nie boisz się, że mama będzie chciała za to pieniądze? Za te 15 lat?
- Nie martwi mnie to. Zapłacę jej ile będzie chciała i tyle... Joan mówiła, że jeśli się dowiesz, to pokochasz mnie bardziej... w sensie, powiedziała, że jesteś moją fanką
- Jestem... tato... możemy pojechać do mojego domu? Chcę wziąść kilka rzeczy i pokazać ci mój pokój
- Dużo tych rzeczy? Jeśli nie, to możemy pojechać motocyklem....
- Poprostu ciuchy mi się kończą
- Myślisz, że nie mam w domu pralki?
- Nie o to chodzi.... poprostu jest coraz goręcej... chciałam wziąść sobie jakiś kostium kąpielowy, takie rzeczy...
- Pojedziemy terenówką...
***
Kiedy byliśmy w jej domu, usiadła na łóżku i nagle się rozpłakała... przytulając się do mnie
- On... tutaj to zrobił...
- Nie płacz... Teraz już będzie dobrze... Teraz ja się tobą zaopiekuję córeczko...
- Tato... a moja szkoła? Jeśli wyjdzie na jaw, że jesteś moim ojcem to... może się źle skończyć.
- Pogadam z twoją mamą gdy wróci... jeśli byś chciała, to możemy tu zostać na noc. To nie problem...
- Nie chcę tu spać, po tym co on mi zrobił
- Ok, nie ma problemu... słuchaj... mam prośbę, a w zasadzie pytanie.
- Jakie?
- Chodzi o Vincenta... w sensie psychologa z twojej szkoły... Co o nim wiesz?
- Wiem, że do pracy przyszedł zaraz po studiach i ślubie... dużo dziewczyn ze szkoły się w nim bujało... umiał w taki sposób poprowadzić rozmowę, że uspoiłby każdego, nawet recytując jaki kolwiek wiersz... Czemu pytasz?
- Chcę się związać z Olą...
- Kto powie w szkole o śmierci Pana Vincenta?
- Postaram się to wziąść na siebie... Ola nie jest na to gotowa, a ty jesteś dzieckiem...
- Tato, możemy wrócić do Neverland?
- Tak aniołku... chodź... - wziąłem torbę z jej rzeczami i ruszyliśmy do samochodu
Po drodze kupiłem jeszcze pierścionek dla Oli...
***
Gdy byliśmy już w Neverland, Jess poszła do swojego pokoju, a ja poszedłem poszukać Oli...
Najpierw zajrzałem do naszej sypialni... siedziała na ziemi, z rękami i nogami związanymi taśmą i z zaklejonymi taśmą ustami
Podbiegłem do niej i odkleiłem jej taśmę z ust
- Kto ci to zrobił?
- On - wskazała coś za mną...
Nim się obróciłem, ktoś przystawił mi pistolet do szyi
- Wydaj z siebie chodźby jeden dźwięk, a zginiesz - odezwał się mężczyzna - daj się związać, a wyjdziesz z tego cało
Z jednej strony nie chciałem narażać siebie i Oli, z drugiej, bałem się o Jessicę
Dałem się związać
- Jeśli chcecie pieniędzy, powiedzcie ile. Wypiszę czek... tylko błagam, nie zabijajcie nas
- Nie bój się tak... kasy też nie chcemy...
- Na czym wam zależy? Dam wam to...
- Na niej - wskazał drzwi...
Drugi z nich wprowadził Jess ze związanymi rękami
- Czemu? Dziecko jak każde. Mniejszą aferę będziecie mieli, jeśli porwiecie dziecko w domu dziecka
- Nikt nie chcę jej porywać...
- Czego od niej chcecie?
- Dokładnie tego, co przerwałeś... - odparł ten, który trzymał Jess - Powiedz mu - szturchnął Jess
- To on... - szepnęła
To starczyło... jej ojczym był potworem...
Wiedziałem, że szafka, o którą ja i Ola się opieraliśmy, była uszkodzona i na dole wystawał gwóźdź... rozciąłem nim taśmę na rękach i rzuciłem się na napastników.
Jeden z nich chciał strzelić do mnie, ale szarpnąłem jego ręką i kula trafiła w mocowanie żyrandola, który prawie runął na Jess, ale w między czasie Ola się uwolniła i zdąrzyła ją odciągnąć... ale drugi z włamywaczy skończył z nogami przygniecionymi żyrandolem
Wyrwałem broń zszokowanemu włamywaczowi i wycelowałem w niego
- Na ziemię, albo cię zabiję.
- Nie jesteś taki. Nie dasz rady.
- Zakład? - W jakimś amoku bronienia Oli i Jess dobiłem tego, którego przygniótł żyrandol - Dobra, jestem wrażliwy i delikatny. Dopóki ktoś nie zaatakuje mojej rodziny. NA ZIEMIĘ!
Posłusznie się położył... docisnąłem go kolanem do podłogi
- Ola daj mi kajdanki. - poprosiłem
Ola otworzyła swoją szafkę nocną i rzuciła mi pluszowe kajdanki
- Przynajmniej nie będziesz czuł zimnego metalu... - skułem go, tak, żeby najmniejszy ruch go zabolał
Gdy byliśmy bezpieczni przytuliłem do siebie Jess i Olę
- Już dobrze... przepraszam, że musiałyście to widzieć...
Kiedy z naszej trójki zeszły emocje, zaczęło mnie martwić, gdzie moi ochroniarze, albo chociaż gosposia...
Zbiegliśmy na dół i przeszukaliśmy parter w trójkę... Jess w kuchni znalazła związaną Grace, a ja ochroniarzy w ich pokoju. Też byli związani
Gdy ich uwalniałem, Bill zapytał:
- Kto strzelał? Wezwać karetkę?
- Raz oni, raz ja... wezwij... może on jeszcze żyje...
- Kto?
- Jeden z nich... nie...nie wiem jak to się dokładnie stało, ale najpierw spadł na niego żyrandol, a później do niego strzeliłem... Ja tylko chciałem chronić Jess i Olę...
- Wierzę...
》Ola《
Ktoś zapukał... Gdy Bill otworzył, zobaczyliśmy policjantów
- Ktoś na zewnątrz zgłaszał strzały. Wszystko w porządku?
- Z nieba nam spadliście. - odparł Bill
Po ktrókiej rozmowie i tym jak policja uwolniła tego gościa spod żyrandola, służby zabrały włamywaczy i Michaela...
Widok jego w kajdankach był jedyną rzeczą jaka od śmierci Vincenta wywoła u mnie tak silne emocje... nie mogłam na to patrzeć...
》Michael《
Zabrali mnie na komendę...
- Jak było, co? Zabiłeś go! - wrzasnął do mnie policjant
- To oni nas zaatakowali... Ja tylko broniłem Oli i Jess.
- Zabiłeś niewinnego człowieka!
- Ok, zabiłem. Ale on molestował i zgwałcił Jess. To już nie moja wina, że wam uciekł
- Nie pogarszaj swojej sytuacji.
- Jeśli mi nie wistzycie, zapytajcie Jess albo Olę.
- Dobrze, a ty poczekasz w areszcie... tylko nie wiem czy wytrzyma tam taka gwiazdeczka... wiesz... szczury, pająki, brud...
- Ojej, jak przykro... - odparłem ironicznie - jakoś będę musiał to przeżyć...
Zamknęli mnie w celi i pojechali po Olę i Jess
Siedząc na czymś, co we własnym domu prędzej wykorzystałbym jako półkę lub ławkę, niż łóżko, usłyszałem piski szczura...
Zajrzem pod konstrukcję na jakiej siedziałem. Szczur patrzył na mnie
- Chodź, nie zrobię Ci krzywdy... - wyciągnąłem do niego rękę z kawałkiem chleba jaki dostałem zamiast obiadu
Szczur powąchał chleb i powoli wszedł na moją dłoń...
Podniosłem go i zacząłem głaskać
- Ty całkiem ładny jesteś...
- Ty się dobrze czujesz, że do szczura gadasz? - zapytał pogardliwie strażnik pilnujący mojej celi
- Miałem kiedyś szczurki jako zwierzęta domowe. Nie brzydzą mnie... żadne zwierze mnie nie brzydzi...
Gdy policjanci wrócili z Olą i Jess na komendę, dwóch z nich weszło do celi
Jednen z nich chwycił mnie za włosy i szarpnął moją głowę do tyłu
- Jak coś źle powiesz, to zginiesz w więzieniu! - syknął
- Powiedzcie tylko, co mam mówić... - odparłem
- Zwyczajnie się przyznaj, że zabiłeś z zimną krwią... i włóż w to jak najwięcej emocji, albo jedzenie dostaniesz za tydzień!
- Zgoda...
Zabrali mnie na przesłuchanie...
W pokoju przesłuchań było lustro... to było lustro weneckie, a za nim były zapewne Ola i Jess...
- To jak było? Co mu zrobiłeś?
Milczałem
- No gadaj! - walnął pięścią w stół, aż skoczyłem na krześle - Gadaj, albo ta twoja laleczka będzie cię odwiedzać w pace! Zabiłeś, tak?! Tylko boisz się przyznać!
Na myśl o tym, że miałbym do końca życia widywać Olę, jej dziecko i Jess zza krat, rozpłakałem się
- Tak... tak, zabiłem... bez emocji... Ja tylko chciałem chronić Olę i Jess...
Rozpłakałem się tak bardzo, że ukryłem twarz w dłoniach...
- Nie rycz! - znów walnął w stół...
Spojrzałem na niego i starałem się powstrzymać łzy
- Pokarzemy ci, co powiedziały twoje lalunie... a ty dla nich zabiłeś człowieka...
Włączył nagranie...
"Policjant: Jak było?
Jess: Tata tylko nas chronił.
Policjant: Przed czym? Co zrobił?
[TU MIAŁEM WRAŻENIE, ŻE BYŁO CIĘCIE NA NAGRANIU]
Jess: On... mnie zgwałcił...
[Przed kamerą pojawiła się Ola ]
Policjant: Co się stało?
Ola: Nim Michael wrócił, nagle ktoś od tyłu mnie zaatakował... straciłam przytomność, a gdy się ocknęłam, byłam już związana... ojczym Jess siedział przede mną z bronią w ręku...powiedział, że jeśli się wygadam, to z*jebią mnie, Michaela i Jess narkotykami, a zwłoki wyrzucą w zaułkach, gdzie spotykają się narkomani... że zrobią wszystko, żeby z Michaela zrobić ćpuna, który własną córkę wpędził w narkotyki i żeby nawet jego własną matka się go wyrzekła...
Policjant: A jaki jest w domu? Jakie emocje czy zachowania u ciebie wywołuje?
[ZNÓW MIAŁEM WRAZENIE, ŻE BYŁO CIĘCIE]
Ola: Raz nawet chciałam się zabić... tylko przez to, że on....
[Wybuchła płaczem]
Policjant: Proszę nie płakać... A czy gdy byliście w związku, skrzywdził cię?
[ZNÓW LEDWIE WIDOCZNE CIĘCIE]
Ola: Tak wiele razy... praktycznie co noc płaczę przez to..."
Przesłuchujący mnie policjant zgasił nagranie
- Widzisz? Wsadzimy cię tylko tym nagraniem.
- Proszę... nie... - łzy ciekły mi po policzkach
- Nie rycz!
Odprowadzili mnie do celi i dopiero przez kraty z rękami skutymi za plecami mogłem porozmawiać z Olą i Jess
- Mike, my wiemy jak było i wiemy, że te nagrania są zfałszowane...
- Wiemy, że wiecie - za Olą z nikąd pojawił się policjant, który mnie przesłuchiwał...
Dopchnął Olę do ściany i skuł ją po czym tak samo potraktował Jess
Otworzył drzwi celi
- Włazić. - wepchnął je do środka - życzę powodzenia w dożyciu do przyszłego tygodnia bez jedzenia.
- Nie macie prawa.... - zaczęła Ola
- Jeszcze słowo lala, a zmienisz celę na moją sypialnię, a zwykłe kajdanki na futrzane... chętnie się tobą pobawię.
Zgasił światła i zostawił naszą trójkę w maleńkiej celi z jedną nędzną parodią łóżka
- Tato, co robimy? - zapytała Jess
- Jak uciekniemy, to będziemy mieli bardziej przewalone...
Udało mi się na tyle wygiąć, że przełożyłem ręce do przodu, po czym pomogłem Jess i Oli w też sam sposób zwiększyć sobie komfort...
Szczurek znów wyszedł ze swojej dziury
***
W nocy Ola i Jess spały na tej nędznej parodii łóżka, a ja położyłem się na podłodze...
***
Rano zostaliśmy obudzeni o 4⁰⁰ i zmuszeni do umycia się lodowatą wodą na oczach policjantów
O ile o siebie się nie martwiłem, bo oni też byli facetami, tak usilnie odsłaniałem Olę i Jess...
Później znów odprowadzili nas do celi...
- Czemu nam to robicie?
- Wiesz co, powiem ci. Bo nie jesteśmy z policji. A was porwaliśmy.
- Po co?
- Żebym miał moją lalkę. - za 'policjantem' stanął ojczym Jess
- Jeśli chcesz ją, najpierw pokonaj mnie na solo. Chyba, że się boisz
- O ile nie masz na myśli śpiewu, zgoda.
Wpóścili go do celi...
Dobre pół godziny walczyliśmy, aż powiedział i zrobił coś, co mnie pokonało
Najpierw wcisnął mi palce w oczy, co totalnie mnie zdezorientowało, później dopchnął mjie do ściany i przykuł mnie do niej za nadgarstki i kostki...
- Jeśli liczysz, że wy, czarni kiedyś z nami wygracie to się mylisz. Możecie co najwyżej nam służyć... - stwierdził
- Kiedy Ty się urodziłeś co? Przed Luterem Kingiem i Rosą Parks?
- Raczej gdzie. W normalnej białej rodzinie, gdzie nikt nie wmawiał dzieciom, że wasz gatunek jest nam równy
Określenie 'wasz gatunek' doprowadziło mnie do takiego stanu, że zacząłem się histerycznie śmiać i płakać jednocześnie...
- Jak się uspokoisz, powiedz... ja się zajmę twoją laleczką... - stwierdził i podszedł do Oli...
Wtrzymałem oddech, żeby uspokoić swój organizm... pomogło, ale on w tym czasie zdąrzył zacisnąć ręce na szyi Oli
- Zostaw ją! - krzyknąłem, ale po chwili zastanowienia podjąłem najdziwniejszą rolę w życiu - Ona nosi dziecko swojego białego właściciela, który jest teraz w szpitalu. - stwierdziłem, że zamienienie jednego słowa (mąż) i nie mówienie innego (martwy), wpłynie na ojczyma Jess
- Macie szczęście...- stwierdził i przykuł Olę obok mnie do tej samej ścieny w ten sam sposób
- A ty... - chwycił Jessicę za włosy - nędzny bękarcie, będziesz teraz moją lalką... ty półczarny pomiocie... Teraz ci pokarzę, do czego są czarne kobiety... - zaczął się do niej dobierać...
- Zostaw moje dziecko! - wrzasnąłem
Póścił Jess i podszedł do mnie
- Może Ci pomogę się zamknąć? - wyjął nóż - dawaj język! Do pracy niewolniczej ci niepotrzebny.
Do tej pory uważałem Olę jedynie za anioła, jak się okazało, aktorką też jest świetną...
- Panie, może lepiej zaklej mu usta, albo go zaknebluj? Jeśli chcesz nas sprzedać, to jego głos jest najcennieszym towarem...
- Dzięki za radę... - skierował nóż w jej stronę i rozciął jej bluzkę, której strzępami zakneblował nas obje. - teraz się nie ruszaj... - rozciął jej spodnie, tak że została już tylko w dość odważnej bieliźnie - Dziewictwa już nie masz, więc... poczekasz sobie tak, aż skończę z tym bękartem...
Dopiero teraz zobaczyłem, jak bardzo zdominował Jessicę. Siedziała tam gdzie ją zostawił i wyglądała, jakby bała się nawet głębiej oddychać.
Podszedł do Jess i kucnął przed nią
- Nazwiesz mnie jeszcze kiedyś Tatusiem?
- Wolałabym mówić panie.
- Grzeczna dziewczynka... poczekaj tutaj...
Podszedł do krat
- Wprowadźcie tu mój fotel...
Gdy już wprowadzili jego fotel, on podszedł do Jess
- Ty już wiesz co robić.
- Nie wolisz na łóżku lub stole, panie?
- Mądra dziewczynka... - obejrzał się na stojących poza celą jego wspólników - wyłącznie tą ścianę...
Na jego komendę wcisnęli jakiś guzik, który spowodował, że ściana schowała się w drugą powiększając celę o pokój obok, gdzie jak się okazało stało łóżko i kilka rzeczy jakie można kupić głównie w sklepach i na stronach dla dorosłych.
- Skoro jesteś grzeczna pozwolę ci się rozebrać samej i możesz wybrać pierwszą pozycję... potem się zastanowię... - tylko... - podszedł do ściany i wziął z niej knebel z piłeczką - daj najpierw buzię...
Jessica nie stawiała mu oporu.
- Już. - stwierdził zapinając na zapięciu knebla kłódkę - Teraz możesz się rozebrać i wybrać pozycję...
Jessica spojrzała na mnie... w jakiś sposób zrozumiałem, że chodzi jej o to, żebym odwrócił wzrok...
Obróciłem głowę w przeciwną stronę
Jeden ze wspólników jej ojczyma wszedł do celi i rękami obrócił moją głowę w stronę rozbierającej się Jess...
Zacisnąłem oczu, ale otworzył mi je na siłę...
Jakimś cudem pozbyłem się skrawków koszulki Oli z ust
- Już dobra, będę na to patrzeć, ale zostaw moją twarz... proszę.
Stojący przymnie facet spojrzał na ojczyma Jess, który tylko kiwnął głową...
Znów mnie zakneblowali tym co zostało z koszulki Oli
Nie wiem ile czasu ojczym Jess ją męczył, ale mi wydawało się wiecznością...
Gdy skończył, przykuł ją obok nas, po czym podszedł do mnie i sam wyjął mi z ust te szmaty
- Co jesteś w stanie zrobić, żebym was wypóścił?
- Wszystko. Absolutnie wszystko, z wyjątkiem skrzywdzenia jakiegokolwiek dziecka.
- A zgwałciłbyś po to ją? - wskazał Olę
Ola spojrzała na mnie przerażona... nie chciałem jej skrzywdzić, ale musiałem jakoś wyciągnąć stąd ją i Jess
- Tak, ale miałbym dwa małe warunki
- Jedziesz.
- Po pierwsze, niech Jess na to nie patrzy.
- Zgoda, a drugi?
- Możecie tam zostawić kamery, ale niech jedymi osobami tam będę ja i Ola.
- Zgoda... nie muszę tego widzieć. Tyle razy gwałcilem matkę tego bękarta - wskazał Jess - że wiem jak krzyczy gwałcona laska.
Wyjął Oli z ust resztki jej koszulki, odpiął nas od ściany i zaprowadził za włosy do części za ruchomą ścianą.
Ściana się zasunęła, a on spojrzał na nas.
- Szanujesz ją? - wskazał Olę
Zmierzyłem ją wzrokiem i znów podjąłem rolę.
- Niby czemu miałby ją szanować? Jest czarna.
- Jak możesz?! - dała mi z liścia...
Nie chciałem, żeby ojczym Jessici wyłapał, że gram rolę, więc nie zważając na nic, dopchnąłem Olę do ściany
- Cicho bądź, albo cię ukaram - zwróciłem się do niej i mrugnąłem nie widocznym dla ojczyma Jess okiem
Ola raczej załapała, bo potulnie kiwnęła głową i zamilkła
- Czemu mówisz, że jej nieszanujesz, bo jest czarna? Ty niby nie jesteś?
- Skoro Bóg dał mi bielactwo, to znaczy, że miałem być biały, więc lepszy. - sam nie wierzyłem, że to mówię...
- Wiesz co? Chyba zaczynam cię lubić. Naprawdę jesteś aż takim rasistą?
- A myślisz, że czemu ci, którzy dla mnie pracują są czarni? Przecież są stworzeni do pracy.
- Ona też dla ciebie pracuje? - wskazał Olę
- Nie pracuje. To moja niewolnica seksualna. Nie będzie krzyczeć, choćbym ją na pal wbijał, bo wie, że ją ukaram za każdy dźwięk wbrew mojej woli.
- To prawda? - spojrzał na Olę...
Spojrzała na mnie
- Możesz mu odpowiedzieć, pozwalam Ci. - powiedziałem do niej
- Tak, to prawda...
Znów spojrzał na mnie.
- To może pogadajmy jak biały z białym. Mogę ją przetestować?
- Nie da ci. Do tego stopnia jest mi uległa, że przed nikim innym nie rozłoży nóg. Wytresowałem ją po to.
- Mówiłeś coś o ciąży i jej panie jak go nazwałeś.
- Dziecko jest moje. W szpitalu byłem nie dawno... Stary, sory, że przezemnie siedziałeś, ale chciałem pokazać Joan, że nie słusznie posądziła mnie o romans z tą ćpunką, Houston. - w myślach już układałem przeprosinny dla Whitney...
- To, skoro nie da mi dupy, to nim ją rozbierzesz, pokaż mi chociaż kilka sztuczek, jakie u niej wytresowałeś.
Spojrzałem na Olę
- Wstań.
Wstała
- Pozycja standard.
Usiadła w klęczkach na ziemii i położyła dłonie na kolanach
- Wariant 2
Zastygła w pokłonie
- Za pięć minut, chcę cię widzieć w łóżku gotową na całą noc służby.
Bez słowa położyła się na łóżku
- Ubierz knebel z obręczą, zakuj sobie nogi i przynajmniej jedną rękę... nie będę tracić czasu.
Wykonała polecenie.
- To ty się pobaw, a ja spadam na Whisky, chyba, że też chcesz.
- Chetnie. Z lodem... a! Mogę pożyczyć nóż? Niech wie, że mam jak ją zdyscyplinować.
- Jasne. Masz - dał mi swój nóż.
On wyszedł, a ja usiadłem na brzegu łóżka i zdjąłem buty
Ola chwyciła mnie za ramię wolną ręką...
Zapinając jej tą rękę szepnąłem jej na ucho
- Przepraszam skarbie...wynagrodzę Ci to później...
Słysząc otwierane drzwi, wziąłem do ręki nóż i rozciąłem ramiączka od jej stanika
- Mogłabyś pomóc, czy mam cię pociąć?! - udałem wściekłego
Ola wygięła się tak, że mogłem rozpiąć jej stanik
- Twoje Whisky - powiedział ojczym Jess stawiając szklankę na szafce
- Dzieki
- Ile za nią dałeś? I gdzie sprzedają takie dziewczyny?
- Uwiodłem ją, gdy miała 16 lat. Jest moja od tamtej chwili. Głupia poleciała na sławę i hajs. Teraz nie ma prawa wyjść z budynku Neverland, o ile jest grzeczna, a jeśli nie jest, to zamykam ją w szafie...
- A wytresowałeś u niej odzywki?
- No a jak... - odpiąłem jej knebel - Wracam z nagrań albo spotkania, o co pytasz?
- Pytam: "Panie, twa niewolnica pyta, czy nie umilić ci czasu wolnego?"
- Świetnie, a jeśli wracam z treningu?
- Pytam: "Panie, twa niewolnica pyta, czy zrobić ci masaż?"
- A co masz powiedzieć, gdy coś źle zrobisz?
- Mówię: "Panie, twa niewolnica czeka na zasłużoną karę, czy będziesz łaskaw ją ukarać, tak jak zasługuje?"
- Grzeczna dziewczynka... a co wolno ci teraz powiedzieć?
- Panie, twa niewolnica oczekuje na ciebie, gdyż jest ona jedynie twoja i czeka teraz, by móc ci się oddać bez reszty, bo po to ją stworzono, by ci służyła.
- Ślicznie. - zapiąłem jej knebel - Jest jak te lalki dla dzieci... ma zaprogramowane teksty...
- Ładne ma cycuszki
- Wiem... wyjdziesz? Chciałbym już z niej skorzystać.
- Ta, miłej zabawy. - wyszedł
Rozebrałem się i rozciąłem majtki Oli i zrzuciłem je z łóżka...
Bojąc się ewentualnych ukrytych kamer lub luster weneckich, zwróciłem się do niej
- Wydaj z siebie dźwięk, a znów cię ukaram, gdy tylko wrócimy. Możesz tylko jęczeć i sapać, ale waż się krzyknąć, a znowu spędzisz noc balansując z wibratorem - wymyślałem na w bieżąco, coś co miało być uznane za groźbę przez naszych porywaczy...
Wsunąłem się w nią... nie chciałem, by myślała, że zależy mi tylko na własnej przyjemności, więc zacząłem ją całować po szyi i piersiach
Chciałem też, by porywacze myśleli, że serio Ola jest moją niewolnicą, więc po pierwszym spuszczeniu uwolniłem ją z kajdenek i knebla
- Dobrze się spisałaś... Teraz popracujesz bioderkami... - zaprowadziłem ją pod zwisające z sufitu i zakułem jej ręce...
- Co teraz Panie? - też zaczęła grać - Jak twa niewolnica ma ci umilić czas?
- Tak jak pod prysznicem... tylko biodrami poruszasz...
Zaplotła mi nogi na biodrach i zaczęła kręcić biodrami
- Tak Panie?
- Tak.
- Czy później twa niewolnica dostąpi tego zaszczytu i pozwolisz by zadbała o czystość twego berła?
Ledwie powstrzymałem śmiech przez to określenie
- O ile dobrze się spiszesz...
W pewnej chwili ledwie powstrzymując krzyk, Ola zwróciła się do mnie
- Panie, czy pozwolis twej niewolnicy dotknąć jej haniebnymi ustami twych szlachetnych ust?
Byłem pod wrażeniem do jakiego stopnia weszła w rolę...
- Pozwalam ci.
Pocałowała mnie namiętnie
Drugi raz doszedłem...
Gdy Ola stanęła na nogach, powiedzialem do niej:
- Teraz uwolnię ci ręce. Odrazu idziesz na podest, zapinasz nogi i przechodzi w pozycję skłon, wariant 3. Ja w tym czasie wezmę pasy do krępowania przedramion
- Tak panie.
Tak też zrobiliśmy... po przynajmniej 4 godzinach w różnych pozycjach, znów uwoniłem Olę
- Panie, czy teraz twa niewolnica może zadabać o czystość twego berła?
- Zezwalam. - usiadłem na brzegu łóżka
Kiedy swoim zdaniem skończyła, usiadła tak samo, jak wtedy, gdy kazałem jej usiąść w "pozycja standard, wariant 2" i zwróciła się do mnie
- Panie, twa niewolnica pokornie czeka na to, aż twa łaska pozwoli, by się ubrała
Ubrałem się po czym zwróciłem do niej
- Teraz możesz się ubrać...
Gdy się ubrała w bieliznę (wiążąc boki majtek na kokardki) zapukałem do drzwi wyjściowych z pokoju
Ojczym Jess otworzył
- Już?
- Tak, masz może jakieś ciuchy dla niej? Nie chcę żeby zachorowała... dla dobra dziecka które nosi.
- W szafie... - wszedł do pokoju i otworzył szafę... lateksowy kombinezon, może być?
- Tak. - rzuciłem go Oli - ubieraj
- Tak panie. - odparła
Koło godzinę później byliśmy w Neverland. Porywacze sami nas odwieźli.
Nim wysiedliśmy, ojczym Jess zwrócił się do mnie
- Źle cię oceniłem. Równy z ciebie gość... Pilnuj tej gówniary, żeby nie zaciążyła przed ślubem... Ja wracam do paki... jednak można ci ufać.
- To, że ktoś się rodzi w czarnej rodzinnie, nie znaczy, że miał być czarny...
- Odwiedzisz mnie w pace?
- Postaram się... przynajmniej ci wyślę jakąś paczkę... co byś chciał?
- Czekoladę. Zwykłą czekoladę gożką.
- Zgoda.
- Miłego.
Wysiedliśmy... O ile ja i Jess jakoś ten pobyt znieśliśmy, tak Ola ledwie stała na nogach...
Weszliśmy do budynku...
Ochrona podeszła do nas od razu
- I ile lat dostaną? - zapytał Bill
Ola i Jess przytuliły się do mnie z płaczem
- Nie dostaną... to nie była policja... porwali nas... gdybym nie był przy nich rasistą, nie wrócilibyśmy... później ci wyjaśnię dokładnie...zadzwoń po prawdziwą policję... i karetkę lepiej też...
Lekarze z karetki zbadali Jess i Olę, policja wzięła od nas zeznania i pojechali... Jess poszła do kuchni coś zjeść, a ja zostałem z Olą w salonie
- Idę się umyć... chcę zmyć z siebie ich dotyk... - poszła na górę do naszej sypialni
Wziąłem z szuflady w komodzie w salonie pierścionek, po czym poszedłem za nią i wszedłem do naszej łazienki
- Ola, ja...
- Powiedz... ty naprawdę uważasz mnie za swoją uległą niewolnicę seksualną, która ci się odda, gdy zarządasz?
- A chcesz żebym tak myślał?
- Szczerze? Po tym jak mnie tam potraktowałeś, jakbym była tylko zabawką z sexshopu? To wsumie tak
- Czekaj, co?
Usiadła na wannie
- Byłeś w tym delikatny... ostrożny... Vincent taki był tylko raz... pierwszy raz... Nawet mi się to zaczęło podobać, polubiłam nazywanie partnera swoim Panem w kontekście zabaw w sypialni...
- Czyli te teksty były...
- Z Vin'em czasem się tak bawiliśmy...
- A kary też miałaś wtedy?
- W pewnym sensie... zazwyczaj takie, które sama wymyśliłam
- Co na przykład?
》Ola《
- Później ci pokarzę... wzięłam to... Teraz, panie, twa niewolnica jest gotowa ci się oddać.
- Zanim.... to serio trafiłem z nazwami pozycji?
- Tak... Przepraszam, że dałam ci z liścia, ale nie wyłapałam, że grasz rolę ...
- Ważne, że wyłapałaś to później i wyjechałaś z tymi tekstami
- Jeśli chcesz, mogę tak do ciebie mówić...
- Możesz mówić... czemu ci na tym zależy?
- Przytul mnie, to Ci wyjaśnię... - przytuliłam się do niego , a gdy tylko mnie obiął, kontynuowałam - Bo przy tobie czuję się bezpieczna...
- Od kiedy? Tak krótko się znamy... to nawet nie tydzień.
- Gdy przyszedłeś dwa dni po wypadku... nie sądziłam, że okażesz się tak troskliwy, że powstrzymasz mnie od samobójstwa... bez ciebie bym się zabiła...
- A to, co dziś zrobiłem, jak cię potraktowałem?
- Jesteś zajebistym aktorem... gdybyś mi nie puścił oczka i później nie powiedział, że mi to wynagrodzisz, to byłabym przekonana, że tak serio myślisz...
- Ola... jest taka sprawa... - puścił mnie
- Jaka... Chcesz żebym znów była ci uległa, ale boisz się poprosić?
- Nie... - klęknął przedemną - wyjdziesz za mnie?
- Tak...
Spędziliśmy cudowną noc
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro