Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wciąż czekam

Nastały dla mnie okropne czasy. Mimo pięknej, jesiennej pogody w moim sercu panowała mroczna pustka. Moi przyjaciele wciąż mnie pocieszali, jednak nawet ich słowa nie mogły załagodzić tego okropnego uczucia, które z czasem sprawiało mi coraz większy ból. W mojej głowie wciąż tkwiły te same słowa- „To była twoja wina. To wszystko przez ciebie!". Nawet, gdy wszyscy wokół mnie zaprzeczali i tak wszystko zostawało zagłuszane przez moją podświadomość i poczucie winy. Wciąż pamietam dzień, w który widzieliśmy się po raz ostatni...

Już wtedy zdawałem sobie sprawę, że ona jest dla mnie ważna. Najważniejsza. Dlaczego nie udało mi się powstrzymać Naraku?! Dlaczego nie zareagowałem wcześniej?! Dlaczego Tessaiga nie przemieniła się, gdy najbardziej jej potrzebowałem?! Dlaczego pozwoliłem JEJ odejść?! Tak wiele pytań zaprzątało moje moje myśli, a na żadne z nich nie znałem odpowiedzi...

* * *

Naraku zaatakował nas z zaskoczenia. Dobyłem miecza jednak nadal pozostawał w swojej pierwotnej, bezużytecznej formie. Zdenerwowany odskoczyłem przed jednym z pierwszych ataków pół demona i krzyknąłem wołając o pomoc resztę moich przyjaciół. Jako, że nasz odwieczny wróg zaatakował późną nocą, a ja akurat pełniłem wartę, byłem jedyną osobą, która mogłaby opóźnić Naraku przed zabraniem odłamków Shikon no Tama Kagome.

Księżyc był w nowiu, więc moje ciało przybrało typową, ludzką formę. Śnieżno-białe włosy zmieniły swój kolor na ciemny brąz, a złote oczy przybrały kolor szlifowanego drewna.

-Sango! Miroku! Kagome!- wrzeszczałem co chwila zerkając na Tessaigę, wierząc, że za dosłownie sekundę przemieni się w to niezwykle ostrze, potrafiące pozbawić życia 100 youkai na raz. Niestety tak się jednak nie stało. Zmartwił mnie brak reakcji ze strony towarzyszów. Dopiero po chwili zorientowałem się, że pozostali nadal spali. Brałem pod uwagę, że mogli zostać uśpieni i prędko się nie obudzą.

-To na nic.- usłyszałem złowrogi głos Naraku. Czym prędzej pobiegłem ku nieprzytomnemu ciału drugiego wcielenia Kikyo. Niestety, o sekundę za późno. Jedyne co zdołałem zrobić, to rozciąć ruszające się na ziemi pnącza, oplatające jej nogi, tępym ostrzem Tessaigi.

-Inu...Yasha...- wymamrotała czarnowłosa powoli otwierając oczy.- Co się stało...?

-Nie ma czasu Kagome.- przerwałem jej podrywając się do biegu w stronę, z której wyczuwałem wstrętny zapach mojego wroga.- Naraku zabrał Shikon no tama. Trzeba mu go odebrać i się go w końcu pozbyć. Raz na zawsze.

-Z-zabrał klejn...- nie słyszałem jej dalszych słów chcąc jak najszybciej dorwać podstępnego pół demona.

Po kilku szybkich susach dotarłem na znajomą polankę. To tu znajdowała się studnia, która stała się portalem między tym światem, a światem Kagome. Zerwał się potężny wiatr, który zdmuchnął większość liści z pobliskich drzew. Przede mną pojawiła się postać odziana w białe, zwierzęce futro.

-Oddaj Shikon no tama, Naraku!- krzyknąłem doskonale wiedząc, że mój obecny przeciwnik nie zgodzi się na moją propozycję. Szykowałem się do ataku. Niestety, bez Tessaigi miałem znikome szanse w starciu z pół demonem, ale nie pozwolę mu tak łatwo posiąść mocy Klejnotu Czterech Dusz.

-Jesteś naiwny, Inuyasha.- rzekł mężczyzna zrzucając z siebie grube futro, które tylko by mu przeszkadzało, krępując mu ruchy.

Miał na sobie granatowe kimono sięgające mu do łydek, na którym miał przewieszoną fioletową, luźną kamizelkę. Długie czarne włosy związane w lekkiego kucyka powolnie tańczyły na wietrze, a krwisto czerwone oczy zdawały się nie wyrażać nic prócz poczucia wyższości.

-WALCZ!- rzuciłem się na wroga z wysuniętymi, ostrymi pazurami i przygotowaną Tessaigą, która jednak nadal pozostawała nieprzemieniona.- Cholerny miecz, chociaż ten jeden raz mógłbyś się dla mnie sam przemienić w takiej sytuacji!

-Widzę, że nie masz najlepszego uzbrojenia.- przeciwnik uśmiechnął się zwycięsko.- To mnie tylko utwierdza w mojej wygranej. Twoja klęska jest nieunikniona.

-Zamknij się!- krzyknąłem próbując naciąć jego skórę klatki piersiowej. Niestety zwinnie unikał wszystkich moich ataków. Nie trafiłem go. Nie mogłem go dosięgnąć.

-Jesteś zbyt wolny.- pewny siebie ton mężczyzny przyprawił mnie o niewyobrażalną złość. Chciałem raz na zawsze z nim skończyć, rozszarpać go na strzępy. Niestety, nie byłem w stanie.

-INUYASHA!- usłyszałem dobrze znany mi głos. Odwróciłem się i zaskoczonym wzrokiem wpatrywałem się w stojącą na skraju polany czarnowłosą.

-Uciekaj skąd Kagome! To nie miejsce dla ciebie!- krzyknąłem chcąc odciągnąć dziewczynę od przeciwnika. Bylem naiwny myśląc, że mnie posłucha. Była uparta, niczym osioł i lubiła się wykłócać. Wszystko w imię przyjaciół. Może to za to ją tak bardzo lubiłem lub nawet... nie, to nie może być prawda.

-Padnij!- wrzasnęła dziewczyna wypuszczając jedną ze strzał ze swojego łuku. Usłyszałem głuchy świst. Uchyliłem się nad pędzącym grotem, który przeleciał tuż nad czubkiem mojej głowy.

-Uważaj do kogo celujesz...- wymamrotałem pod nosem.

-To i tak na nic.- odwróciłem się, by stanąć twarzą w twarz z Naraku, którego, jakimś cudem, tam nie było. Pisk dziewczyny utwierdził mnie w przekonaniu, gdzie może znajdować się mężczyzna.

-Puszczaj!- krzyknęła Kagome. Gwałtownie odwróciłem się w stronę, z której dobiegał owy kobiecy wrzask. Krwisto-oki kurczowo zaciskał swoją kościstą dłoń na ramieniu dziewczyny, która stękała z bólu, gdy paznokcie mężczyzny przebijały się przez biały mundurek i głęboko wbijały się w skórę czarnowłosej.

-KAGOME!

-Jest dla ciebie ważna?- spytał ozięble, mocniej zaciskając dłoń na ramieniu dziewczyny, która ponownie krzyknęła próbując wyjąć jedną ze strzał ze swojego kołczanu, który, wyrzucony przez Naraku, leżał pół metra od niej.

-ZOSTAW JĄ!- krzyknąłem, ale nie byłem w stanie się ruszyć. Widząc, jak ten potwór sprawia jej tak okropny ból, strach o nią mnie sparaliżował. Strach przed tym, że może zrobić jej krzywdę, która pozostanie w jej wspomnieniach po wsze czasy.

-Pożegnaj się ładnie ze swoją ukochaną, Inuyasha.- mimo niesamowitej złości, na moich policzkach ukazały się nikłe rumieńce, które sprawiły, że przeciwnik zaśmiał się gorzko.- I jak? Gotów na spotkanie ze śmiercią kogoś dla ciebie ważnego? A nie! Przecież ty już to raz przeżyłeś!

-Przestań...- błagała czarnowłosa. Doskonale wiedziała, że niegdyś osobą dla mnie ważną była Kykio. Jednak przez oszustwo Naraku zmarła przepełniona nienawiścią do mnie. Zostałem wrobiony przez tego parszywa mnóstwo razy. Nabierałem się na jego sztuczki przez moja lekkomyślność. Teraz jednak mam kogoś ktoś stał się dla mnie ważniejszy od Kykio.

Gdy czarnowłosa nie spostrzegła żadnego zainteresowania nią przez Naraku, wyciągnęła rękę jak najdalej mogła. Udało jej się dosięgnąć jednej ze strzał z kołczanu i wbić ją głęboko w ramie krwisto-okiego. Mężczyzna zawył przeciągle odrzucając dziewczynę w stronę przejścia co jej świata.

-TY!- krzyknął wyprowadzony z równowagi czarnowłosy.

-UWAŻAJ!- zacząłem biec. Bałem się, że nie zdążę. Głowa dziewczyny uderzyła w obite deskami ściany studni, na której wylądowała. Widziałem, że traciła przytomność, więc przyspieszyłem.

-Jesteś zbyt impulsywny.- poczułem mocne uderzenie w szczękę, a następnie głuche chrupnięcie.

-Egk.- próbowałem wykrzyknąć obelgę w stronę czerwono-okiego, jednak z moich ust wydobył się wylko niezrozumiały warkot, a dolna część mojej twarzy zaczęła pękać i się obluzowywać. Czułem jakby ktoś próbował przepołowić mój głowę na pół, lecz z moich oczu nie popłynęła ani jedna łza. Nie pozwolę mu na okazanie przez nim słabości.

W końcu nadeszła ta chwila.

Bezwładne ciało Kagome, tracąc przytomność, wpadło do studni. Po kilku sekundach do moich czułych uszu dobiegł okropny trzask łamanych kości. Nie zwracając uwagi na moją powoli słabnącą szczękę rzuciłem się biegiem podtrzymując ją swoją prawą ręką.

-Na to już za późno.- tuż nad moją głową przeleciało olbrzymie drzewo, z impetem uderzając o drewniane ściany studzienki, która pod wpływem uderzenia zaczęła się załamywać. Tuż za wielką belą poleciało kilka równie dużych kamieni. Wpadłem w furię.

Przyspieszyłem, co dwa kroki potykając się o wszelaki nierówności terenu. W głowie miałem tylko obraz zmasakrowanego ciała Kagome na dnie portalu. Nie byłaby w stanie się stamtąd przenieść do swojego świata. Jest zwykłym człowiekiem, a do tego potrzebne by jej było Shikon no Tama.

Odgradzając sobie drogę na dno studni powoli traciłem nadzieję na to, że czarnowłosa mogłaby przeżyć. w pobliżu nie czułem już zapachu Naraku. Uciekł. Tchórz. Jednak moimi myślami zawładnął ktoś inny.

-Kharome...- próbowałem wymówić imię dziewczyny, jednakże moja szczęka nie regenerowała się, gdyż na razie byłem pozbawiony tej zdolności. Udało mi się przedostać na same dno portalu. Jednak zobaczyłem tam coś, czego bym się nigdy nie spodziewał.

Nie był tak żadnego śladu po Kagome, no może poza kilkoma kroplami krwi i płytkim wgłębienie w ziemi.

W mojej głowie pozostawało pytanie.

Czy udało jej się przeżyć i przenieść do jej świata?

Próbując wmówić sobie to jako stwierdzenie spróbowałem się przenieść. Po nieudanej próbie przypomniałem sobie o swojej jednonocnej przemianie w człowieka i, z ogromnym trudem, wdrapałem się z powrotem na zewnątrz.

-Wroche su.- miałem zamiar tu wrócić jak tylko przemienię się z powrotem w hanyou. Powolnym krokiem ruszyłem ku obozowisku, w którym pewnie leżą nadal nieprzytomni Miroku i Sango.

***

Już z samego rana, kiedy moja szczęka zrosła się wróciła na swoje miejsce, pobiegłem ile sił miałem prosto na łąkę.

Nic co do tej pory przeżyłem nie mogło się równać z tym co właśnie widziałem przed sobą.

Studni nie było. Zniknęła bez ani jednego śladu. Nie było tam nawet śladów kopania, czy zawalenia. Trawa gęsto porastała miejsce, gdzie niegdyś znajdowało się połączenie między dwoma światami. Teraz to połączenie zostało zerwane. Wtedy nie wiedziałem, że bezpowrotnie.

Po dziś dzień klęczę przed miejscem położenia owej studni, czekając na powrót mojej ukochanej. Shippo codzień przynosił mi, trzy razy dziennie, jedzenie, ale nigdy nie byłem w stanie niczego przełknąć. Moje sumienie mi na to nie pozwalało.

Każdego dnia wierzyłem, że kiedyś znów zobaczę jej piękne, przenikliwe, brązowe oczy, błyszczące i tańczące z wiatrem kruczo-czarne włosy i usłyszę jej, często irytujący, głos. W głębi serca wiedziałem, że wróci. Musiałem w to wierzyć. Tylko to trzymało mnie przy życiu.

I tak mijały tygodnie, miesiące, lata, a ja nadal tkwiłem w tym samym miejscu. Nieprzytomnie wpatrując się w ten jeden, jedyny punkt na samym środku łąki, nie zauważyłem, że moje ciało zaczęły porastać tamtejsze pnącza.

Zaledwie kilka miesięcy wystarczyło, aby wszystkie moje zmysły całkowicie wygasły, a kończyny i tułów zostały kompletnie unieruchomione przez faunę roślinną. Powieki coraz częściej same z siebie opadały przysłaniając mi widok. Świadomość podtrzymywałem samą siłą woli...

Do czasu, aż pnącza oplotły moją siłę powoli mnie podduszając. Nawet czując co się dzieje, nie miałem siły by zareagować. Tuż przed śmiercią, z ogromnym i bolesnym trudem, cicho wymówiłem imię mojej ukochanej, po czym skonałem wiedząc, że już nigdy więcej jej nie zobaczę.

„Żegnaj Kagome"

Nie wiem co mnie natchnęło do napisania tego shota😂. Jestem dopiero na połowie pierwszej serii Inuyasha, ale nie mogę nie przyznać, że spodobała mi się ta seria. Mało niestety jest z tym ff, ale być moje sam kiedyś takowy napiszę... tylko nie do końca wiem z kim. 😂 Mam nadzieję, że, mimo morza depresji, którą przepełniony jest ten fragment wyżej, komuś się to spodobało.

Dziękuje wam wszystkim 😍

Do zobaczenia 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro