Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

- Maddie, zaraz się spóźnisz! - usłyszałam krzyk mojej mamy z dołu.

-No już idę!

Założyłam na swoje stopy moje ulubione kapcie króliczki i zbiegłam na dół. Wchodząc do kuchni poczułam zapach naleśników.

- Od kiedy robisz naleśniki na śniadanie? - zapytałam podchodząc bliżej.

- A wiesz, tak jakoś dzisiaj naszła mnie wena na zrobienie tobie i Lucas'owi pysznego śniadanka. - mówiąc to uśmiechnęła się do mnie.

Tak, mój kochany braciszek jak zobaczy, że mama zrobiła naleśniki to pochłonie je w trzy minuty.

- No siadaj kochanie i jedź. - powiedziała moja rodzicielka kładąc na stole talerz z pachnącymi naleśnikami.

- Wiesz... To bardzo kochane, że zrobiłaś dla nas z rana naleśniki, ale ja nie jestem głodna. Będzie więcej dla Lucasa. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.

- Maddie, ostatnio jakoś mało jesz, zaczynam się o ciebie martwić. - mówiąc to była wyraźnie zmartwiona.

- Nie martw się, po prostu nie jestem teraz głodna.

Tak naprawdę to jestem i to cholernie. Ale jestem taka gruba, że na pewno nie zjem tych kalorycznych naleśników, w ogóle nic nie zjem.

Moja mama już chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej wchodząc do kuchni Lucas.

- Naleśniki!! - krzyknął i zaczął szczerzyć się jak głupi do sera.

Od razu usiadł do stołu i zaczął pochłaniać jednego po drugim.

- Spokojnie nikt ci ich nie zabierze. - powiedziałam rozbawiona.

Mój brat tylko obdarzył mnie złowrogim spojrzeniem i wrócił do jedzenia. Jako, że byłam bardzo głodna, ale nie mogłam nic zjeść, zaparzyłam sobie moją ulubioną ananasową herbatę. Pijąc ją zastanawiałam się co dzisiaj na siebie założę. Postawiłam na czarne rurki z dziurami, białą koszulkę z napisem Bad Girl i do tego jeansową kurtkę. Jest końcówka września, więc jeszcze na dworze było ciepło. Skończyłam pić moją herbatę i poszłam do mojego pokoju się ubrać. Po chwili z powrotem byłam na dole.

- Lucas, mam rozumieć, że dzisiaj jedziesz z tym dupkiem? - zapytałam

- Masz na myśli Camerona? - zapytał i zaśmiał się.

- No wiadomo.

- Tak, moje auto będzie w naprawie jeszcze przez miesiąc, więc do tego czasu Cam będzie po mnie przyjeżdżał.

- Ugh, czyli czeka mnie miesiąc chodzenia do szkoły na piechotę. - jęknęłam zniesmaczona.

- No nie moja wina, że nie potraficie się dogadać chociaż na tyle, żeby wytrzymać ze sobą dziesięć minut w jednym aucie, bez dogryzania sobie. - powiedział i udał się w stronę drzwi.

Poszłam za nim. Będąc w przedsionku zaczęłam ubierać moje vansy, później rzuciłam mu tylko szybkie "cześć" i wyszłam.

Od razu po zamknięciu drzwi zauważyłam czarny samochód na naszym podjeździe, który należał do nikogo innego jak do największego dupka, palanta i chama na świecie, czyli Camerona Parkera. Kapitana szkolnej drużyny piłkarskiej, jednego z tych chłopaków, do których wzdycha każda dziewczyna, tylko nie ja i co najgorsze jest on jednym z najlepszych przyjaciół mojego brata, a to znaczy, że muszę prawie codziennie oglądać ten jego ryj z tym kpiącym uśmieszkiem, który przybiera zawsze kiedy mnie widzi.

Nienawidzimy się od zawsze i również od zawsze robimy sobie na złość. To jest zdecydowanie najbardziej irytujący, wkurzający i sarkastyczny człowiek jakiego znam.

Chłopak wyszedł z auta, a ja przeniosłam swój wzrok znad samochodu na jego kierowcę, od razu w oczy rzuciły mi się jego ciemne kasztanowe włosy ułożone jak zawsze w "artystyczny nieład" i zielone oczy, które teraz wpatrywały się we mnie równie intensywnie. Lustrował mnie swoim spojrzeniem od góry do dołu, a jego spojrzenie wyrażało coś w stylu "o mój boże, żenada." Nie pozostając mu dłużna zaczęłam robić to samo, miał na sobie szare jeansy i białą koszulkę, która idealnie opinała jego mięśnie. Jest ode mnie dużo wyższy, co często mnie bardzo denerwuje, bo jak staje blisko mnie tu muszę zadzierać głowę mocno do góry i czuję się wtedy przy nim jak krasnoludek.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - powiedział z tym swoim kpiącym uśmieszkiem widząc, że dalej lustruje go wzrokiem.

- Myślę, że bym nie wytrzymała gdybym miała co chwile oglądać ten twój ryj, już i tak wystarczająco dużo muszę go znosić. - powiedziałam krzyżując ręce na piersi.

- Tak samo jak ja twój.

- Ja nie mam ryja, tylko twarz, nie to co ty. - powiedziałam uśmiechając się zwycięsko.

- No tak zapomniałem, że wy dziewczyny macie twarz z full make upem.

- Jakbyś nie miał czegoś z oczami to może byś widział, że mam tylko rzęsy pomalowane.

Już chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu mój brat.

- Możemy w końcu jechać, czy dalej będziecie tutaj stać i sobie nawzajem dogryzać? Że też wam się to nie nudzi. - powiedział machając głową z politowaniem.

- Racja nie będę marnować czasu na gadanie z takim pajacem. - powiedziałam i zaczęłam iść w stronę szkoły.

Usłyszałam jak wsiadają do auta i ruszają, byli coraz bliżej, spojrzałam w bok i w tym momencie zobaczyłam tylko jak wjeżdżają w wielką kałuże koło mnie i po chwili poczułam na sobie mokrą ciecz.

Zajebiście.

Cameron zatrzymał się obok mnie, opuścił szybę i powiedział:

- No, od razu stałaś się ładniejsza. - uśmiechnął się kpiąco.

- Ty chuju... - wysyczałam w jego stronę.

- Nie dziękuj. - zaśmiał się.

Po tych słowach odjechał razem z moim bratem, a ja zostałam sama w przemoczonych do suchej nitki ciuchach.

~~

- Maddie, co się stało? Czemu masz takie mokre włosy? - zapytała Kayla, podbiegając do mnie.

- Cameron. - warknęłam

- A no tak, mogłam się tego spodziewać. Z tego co widzę to wróciłaś do domu się przebrać? - zapytała moja przyjaciółka.

- Tak, ale włosów już nie zdążyłam wysuszyć.

- Ehhh, dobra chodź, bo się spóźnimy na lekcję. - powiedziała Kayla i zaczęła ciągnąć mnie za rękę w stronę szkoły.

Kayla jest moją przyjaciółką tak samo jak Lisa, obie są dla mnie jak siostry, przyjaźnimy się od dzieciństwa, wiem, że zawsze mogę im zaufać. Ogólnie to w skład naszej takiej jakby "paczki" wchodzą: Kayla, Lisa, James i ja. Z James'em przyjaźnimy się od 2 lat, ale jemu i tak ufam najbardziej, już dużo razy miał okazję udowodnić, że można mu zaufać.

Szybko przemierzałyśmy budynek szkoły kierując się w stronę szatni, kiedy weszłyśmy do pomieszczenia, od razu zobaczyłyśmy naszych przyjaciół.

- Maddie, Kayla! - powiedziała Lisa przytulając mnie, a potem Kayle.

- No nareszcie, już myślałem, że nie przyjdziecie z powodu tego sprawdzianu z chemii. - powiedział James również nas przytulając.

Zaśmiałam się na jego stwierdzenie. Chłopak był dużo wyższy ode mnie co w sumie nie jest dziwne skoro mam 163cm wzrostu, jego blond włosy były roztrzepane na wszystkie strony, co dodawało mu uroku, a niebieskie oczy wpatrywały się we mnie. Na jego twarz jak prawie zawsze widniał szeroki uśmiech. Naprawdę lubię jak się uśmiecha, nawet teraz pomimo tego co ten debil Cameron zrobił jeszcze jakieś półgodziny temu, przez dobry humor mojego przyjaciela ja również zaczęłam się uśmiechać. Obok Jamesa stała Lisa, jej długie lekko falowane blond włosy opadały jej na ramiona, a zielone oczy wpatrywały się teraz w telefon, który trzymała w rękach. Kayla stała obok dziewczyny i razem z nią patrzyła swoimi zielonymi oczami z zaciekawieniem  w urządzenie, jej rude średniej długości włosy swobodnie opadały jej na ramiona.

- Halo Maddie, mówimy do ciebie. - James zaczął machać mi ręką przed twarzą.

- Sorry, zamyśliłam się. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.

- Dobra, to idziesz z nami na imprezę u Ashtona? - zapytała Kayla spoglądając na mnie.

- U Ashtona?! - pisnęłam.

Ashton podoba mi się od dawna, należy do drużyny piłkarskiej i jest bardzo przystojny. Niestety nie jest mną zbytnio zainteresowany co trochę mnie smuci. Zawsze kiedy z nim rozmawiam, co i tak zdarza się bardzo rzadko, robię z siebie jakąś ofermę i idiotkę.

Wolę nawet nie wiedzieć co on sobie o mnie myśli.

Wydaje mi się, że jeżeli pójdę na tą imprezę to zrobię z siebie taką idiotkę, że już nigdy nawet na mnie nie spojrzy, dlatego lepiej do tego nie dopuścić i nie pójść na tą imprezę.

- Nie wiem czy to dobry pomysł... - zaczęłam się wykręcać.

- Oczywiście, że dobry! Nawet nie próbuj się wykręcać, już na ostatnią nie poszłaś. - powiedziała Lisa z miną, która mówiła "nie przyjmuje żadnego sprzeciwu."

- Ugh... No dobra. - westchnęłam.

Dziewczyny zaczęły skakać z radości, a James razem z nimi. Po chwili zadzwonił dzwonek i rozeszliśmy się do klas. Usiadłam w przed ostatniej ławce przy oknie razem z Kayla i zaczęłam słuchać nudnej gadaniny babki od biologii.

~~

Nareszcie koniec lekcji, ten dzień tak mi się dłużył, że szkoda gadać. Pożegnałam się z przyjaciółmi i zaczęłam iść w stronę domu. Szłam patrząc się na moje vansy kiedy nagle zderzyłam się z czyimś ciałem. Odleciałam lekko do tyłu i uniosłam głowę. To nie był nikt inny jak Ashton.

- J-ja prze-przepraszam, n-nie chciałam. - powiedziałam jąkając się.

- Nic się nie stało, to moja wina, powinienem bardziej uważać jak chodzę. - odpowiedział i lekko uśmiechnął się w moim kierunku.

Kurwa jaki on ma piękny uśmiech, zaraz się rozpłynę.

- To t-ten ja j-już pój-pójdę. - powiedziałam czując się coraz bardziej zażenowana tą całą sytuacją.

- Spoko, to do zobaczenia. - powiedział i poszedł w swoją stronę.

Zaczęłam iść w stronę mojego domu, ale tym razem już nie patrzyłam na moje buty, tylko przed siebie. Po chwili znalazłam się już w budynku. Zdjęłam z siebie moje buty, następnie udałam się do kuchni, aby zaparzyć sobie herbatę, ponieważ byłam bardzo głodna. Od pewnego czasu się głodzę, jem tylko wtedy kiedy muszę, bo muszę stwarzać pozory, że wszystko jest okej, ale wtedy załatwiam to później po swojemu, czyli zwracam wszystko. Moja herbata już się zrobiła, więc wzięłam do ręki kubek z cieczą i pognałam po schodach na górę do swojego pokoju. Kiedy stanęłam przed drzwiami zobaczyłam, że drzwi są lekko uchylone.

Dziwne, przecież je zamykałam jak rano wychodziłam.

Weszłam do środka i od razu w moje oczy rzuciła się postać siedząca na moim obrotowym krześle przy biurku. Dopiero po chwili zobaczyłam, że tą postacią był Cameron. Spojrzał na mnie i przybrał ten sam uśmieszek co zawsze, kiedy mnie widział. Spojrzałam na to co trzymał w rękach. Był to mój pamiętnik.

No chyba kurwa nie.


I jest pierwszy rozdział! Jak wam się podoba? Liczę, że jak zauważycie jakieś błędy to poprawicie mnie w komentarzu ;)

Rozdziały będą się pojawiać mniej-więcej raz na dwa albo trzy tygodnie, bo mam teraz na głowie dużo nauki i jeszcze w kwietniu egzaminy, więc nie mam za dużo czasu. Mam nadzieję, że rozumiecie. Do następnego :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro