➕ 27 ➕
Jej! Czekałam na to długo!
Zacznijmy od początku!
1. RusLiet: Koszmar [Hetalia]
Anime Hetalia. Ogólnie rok jakoś tam któryś tam (uch, nie do końca pamiętam, może 1941?). Związek Radziecki, tam wszystkie te państwa służyły Rosji, w tym Litwa, oczywiście. Pewnego dnia, tam on go wziął i zrobił, wiadomo co. Na początku pisałam ten fanfik, by ulżyć fantazjom seksualnym i ma on już prawie dwa lata (co w sumie widać po stylu pisania). Nazwa "koszmar" ma swój udział w całej książce, jest użyta w każdej nazwie rozdziału. Zawsze lubiłam tak kombinować, nadawać klimat. Cała atmosfera jest horrorystyczna i straszna. Wątki są ze sobą dziwnie splecione i każdy jest po to, by ostatecznie dać swój skutek. Dużo opisów uczuć wewnętrznych nie odwzajemniania miłości, strachu. Jest to chora miłość. Więcej postaci starających się znieść ciężar życia codziennego. Wybuch wojny, dużo brutalności, podboje Niemiec i strach o każdy kolejny dzień. Nadzieja, wiele mijających lat. Koniec wojny i powolna naprawa. Wiele scen komediowych, symbolizujących walkę z depresją. Lata chorego związku i chorób psychicznych, aż do wybuchu emocji, uczynienia rewolucji. Wiele łez, strachu, walk i dbania o przyjaciół, próbujących pomóc. A gdy już się wydaje, że wszystko idzie na odpowiedni tor, problemy się ze sobą łączą, sprawiając odchodzenie od zmysłów. Trauma. Jeszcze więcej szaleństwa i okropny koniec.
Ten fanfik miał mieć kiedyś happy ending, naprawdę. Ale okazało się, że nie umiem ich pisać, także napisałam na szybciora zło najgorsze i się ludziom spodobało, więc jest ok.
Osobiście mam mieszanie uczucia co do tego fanfiku. Wiele rzeczy jest tak pokićkwanych, jakoś dziwnie wepchniętych. Dalej tak robię, ale oczywiście sprawnie i nikt nie widzi, że jest źle i umiem wyciągąć profit, wtedy nie umiałam. Ale fabułę to mega rozplanowałam, moim zdaniem. I cieszy mnie, że niektórzy się wzorują na tej powieści, by pisać własne.
2. SpaMano: W Imię Miłości Wielu Zginęło [Hetalia]
Współczesne czasy, anime Hetalia. Długoletnia relacja z silną przyjaźnią. Prowadzone przez bohaterów zwyczajne życie, które zmienia się w rzeź. Ta książka jest zbyt skomplikowana, pełno w niej postaci i wątków. I dlatego to jest największe dzieło, jakie spisałam.
edit: Teraz już tak nie uważam.
Każda postać ma jakiś problem. AHHH CHOLERA NO NIE DA SIĘ. Jest to mega brutalne. Przeczytaj, by wiedzieć. Tyle wątków tam napatoliłam, że głowa mała. Aż się gubiłam przy pisaniu. I ogólnie relacje między bohaterami, NO CHOLERA TO JEST DZIEŁO SZTUKI. To jest PIĘKNA PSYCHOLOGIA tam zawarta. No nie umiem nic powiedzieć o tym, ale czytając ostatnio nie wierzyłam, że to moje - pełno różnych wariacji. Depresja, myśli samobójcze, psychoza, pedofilia, przemoc, molestowanie, nieszczęśliwa miłość, torturowanie. No japitolę. Przecież najmniejsze słowo więcej to zdrada czegoś ważnego, spoiler, mówię wam, no chora akcja. Ale powiem, że mega się bawiłam przy pisaniu tego. Był to czas przeprowadzki, więc jako jedyny prawdziwy mężczyzna w domu, nosiłam ciężary cały czas, a w przerwie pisałam, ile mogłam. Ach, jak mnie to cieszyło.
edit: Po ciężkim wysiłku, szczególnie cardio, lepiej się myśli.
Ojezu, jakie cudne czasy. A tytuł "W Imię Miłości Wielu Zginęło" też ma wielkie znaczenie i zawiera w sobie więcej głębi, niż się wydaje. Jest to zdanie powiedziane na sam koniec, podsumowujące wszystko. Akurat to nic nowego, że płaczę przy pisaniu, ale tam płakałam jak głupia. No cudo. Jeszcze to jak ciągle myślałam nad zakończeniem. No jak się wczuję, to ciągle o tym myślę. I nawet nie musiałam każdego uśmiercać. Mimo to, trudno stwierdzić czy zakończenie było dobre czy złe, to zależy od interpretacji. No, ale pisanie tego tak bardzo mi się spodobało, że szykowałam już miliony sequelów, ale na szczęście nie ujrzały światła dziennego. A jedyną wadą powieści jest styl jakim pisałam rok temu, a bardzo się zmienił.
edit: Ta powieść była podlegana edycji tysiąc razy, zmieniałam nawet całokształt perspektywy z której działa się historia, nowe sceny i poprawiałam występujące czasem błędy logiczne. Jest lepiej.
3. Pheacker: Fapacz Wieloręki [Hamilton]
Philip Hamilton i George Eacker, musical Hamilton. Więc tak. To jest książka, którą czytał mój stary. Też na początku pisana dla moich fantazji, ale tak mi się spodobała, że nie mogłam przerwać i pisałam więcej rozdziałów. Taka typowa komedyjka. Powiem wam radę - jeśli chcecie pisać coś śmiesznego, a nie wiecie co, piszcie pierwsze co przyjdzie wam do głowy. No, miałam ubaw xD. Pięknie jest moim zdaniem napisana, ale fabularnie nie robi większego hitu, jest tylko luźną powieścią do pośmiania się. I zwalenia konia. Ekhem, tak, "Fapacz Wieloręki" jest źródłem pisania, co mi przyjdzie do głowy. Oprócz wielu opisów r00chania i śmiesznych scen, starałam się też ująć romantyczne momenty, tak by ich związek mógł się rozwijać. Ale i tak wzięli ślub dość szybko, więc mniejsza. Mega mnie bawiły scenki z Elizą i Alexiem, kiedy ta pierwsza powstrzymywała ich związek, a raczej się starała. Jezu xD. No i płakałam ze wzruszenia, bo pod koniec HamLiza powróciła. Uważam, że jest to książka godna polecenia.
4. JeffMads: Nie Rób Z Siebie Ofiary [Hamilton]
Thomas Jefferson i James Madison, musical Hamilton. Zrobiłam to tak, że byli ze sobą w związku długoletnim i to bardzo miłym, ale później zaczął on się psuć. Nie chciałam zbytnio tego ciągnąć, ale napisałam parę scen przemocy i uznałam to za ciekawe. W okresie pisania tego fanfika, w uj słuchałam Heathers i dowaliłam mnóstwo referencji, których w sumie nie każdy zauważył. Dużo tu było różnych scen i wątków. Dużo smutku, trochę samobójstwa. Ogólnie, nie uważam tego fanfika za dzieło, przyznam, że może troszeczkę mi się nie udał... po prostu zbyt czasem pisałam na siłę i przeginałam, nie wiedziałam co jak zrobić, więc zamiast czekać na pomysł robiłam to byle jak. Naprawdę, ale to naprawdę czasem nie wiedziałam co robić, toteż często szukałam rad. Dodałam też postacie historyczne według mojej ich interpretacji - Dolley Payne i James Monroe, czułam taką potrzebę. Chciałam też na początku z tego ff zrobić HamMads, ale się ciągle rozmyślałam. Muszę też wspomnieć, że napisałam jedno zakończenie, ale uznałam je za zbyt denne i napisałam dziesięć nowych rozdziałów. W tym zakończeniu Jemmy magicznie wybaczył Tomkowi i umarli dramatycznie, blabla. Zastanawiałam się też, czy tego w sumie nie porzucić, ale zbyt żałowałam czasu nad rozdziałami (choć w sumie napisałam w uj różnych fanfików, któych jeszcze nie opublikowałam i się nie zapowiada). Ostatecznie, jakoś udało mi się wybrnąć i robiłam nawet niezłe pisu-pisu. I to mi się podobało. No ale nadeszło zakończenie. I miałam zaplanowany idealny Happy Ending, no ale pomyślałam ,,czy to nie byłoby zbyt nudne?". Nie, a myślę, że nawet mogło się całkiem wzruszająco udać. No ale dostałam rady, że lepiej dać złe zakończenie. Ale naprawdę nie miałam innego pomysłu oprócz różnych mordów i ogólnych chorych rzeczy. Ale to nie było dobre. Takie zakończenie całkowicie nie pasuje do całej książki. Poważny dramat, a na końcu sceny z najgorszych gore czy innych. Pasuje dobrze jako taki plot-twist, ale wciąż jakoś nie do całości. I sądzę, że może zbyt przesadziłam. Gdyby zrobić tylko parę śmierci, dwie czy trzy, łagodniej, może bardziej by wyszło. W zasadzie, nie przeczytałam jeszcze tego zakończenia po opulibkowaniu rozdziału, bo się trochę boję efektu. Ale może nie jest tak źle? Cieszę się, że wyszedł efekt nadziei, radości i smutku. Tak, że główny bohater miał pod górkę. Cieszy mnie też, że dałam Madisonowi tyle uwagi, dumna jestem. Tylko gdyby to nie było tak pokićkane, mogłoby mi się bardziej podobać.
Z tej strony polin, uwaga, piszę to już ileś godzin.
edit: Okej. Ta książka jest w porządku - powiedzmy, ale za sprawą korekty, będzie jeszcze lepsza, I'll make it beautiful. Ta książka nie jest w rzeczywistości tak poważna, jakbym chciała, ale taka będzie. I co do zakończenia - to złe jest okropnym wyborem. Ale je zostawię. I dopiszę drugie, dobre, na jakie te postacie zasługują. Bo co to ma być, że wszystkie wątki zostają roswiązane, a dzieje się coś takiego?
5. HamBurr: Morderca [Hamilton]
Burr i Hamilton, musical o tej samej nazwie. Fabuła skupia się ogólnie na życiu Burr'a po pojedynku. To jest coś, co od początku w sumie chciałam napisać i w sumie jedyny HamBurr, jaki wtedy shipowałam. To jest mega luźna powieść z mega krótkimi rozdziałami. Każdy przedstawia inny czas i inną, istotną sytuację, przejawiającą się negatywnie na jego psychice. Starałam się zawrzeć jak najwięcej różnych historii mogłam. Ciekawy jest tam też styl, bo dokładnie każdy rozdział kończy się na tym, że ktoś nazywa głównego bohatera mordercą. Miało to na celu ukazanie, że Burr każde takie słowo brał mocno do siebie i każde takie wyrywało się w jego pamięci na tyle, by poświęcić każdemu rozdział. Jest to mega smutna książka, przynajmniej moim zdaniem. Ciężko się ją pisało. A każdy kolejny rozdział był coraz gorszy, bardziej rozpaczliwy i brutalniejszy. Bo Burr bardziej odchodził od zmysłów. I tu trafnie część z czytelników zauważyła, że przesadziłam. Bo sama uważam po czasie, że przesadziłam. Opisywałam z dokładnością rozrywanie skóry, zjadanie jej i masturbowanie się w tym. Umm... no. Pamiętam, że jeden rozdział okazał się dla mnie tak brutalny, że ostatecznie go nie opublikowałam. Przechodząc do zakończenia, znów nie wiedziałam, jak to napisać. Dostałam radę, by napisać ich spotkanie w zaświatach. Ale podobną rzecz zastosowałam w JeffMadsie i nie chciałam się powtarzać.
edit: Wirklich? Habe ich das gemacht?
Ostatecznie napisałam tak okropne zakończenie, że to się nadało tylko do schowania wgłąb notatnika. Ucinanie penisów itp, nie chciałam już być zgłoszona k. Ale mnie tak cisnięto, by napisać dobre zakończenie z jednej strony, a z drugiej, żeby złe, że nie wiedziałam. Ostatecznie, nie posłuchałam się nikogo i napisałam złe, ale nie aż tak brutalne zakończenie. Użyłam piosenki "Karakuri Pierrot" z lekko przerobionym tekstem. No i myślę, że ten fanfik jako nic niezwykłego i nie wymagającego, wyszedł bardzo dobrze. Ale nie jest tak dobrze oceniany jak inne i hmm... chyba podejrzewam, dlaczego.
edit: Więc jest to genialna powieść, ale nie wiem czemu taka jestem, że nie umiem się obejść bez brutalizowania. To miało szansę być poetycko piękne.
Opisałam wszystkie powieści, teraz zrobię ocenki shipów.
6. Ocena Shipów z Hetalii
Więc widząc stos takich książek na Wattpadzie, ja też chciałam! W planach miałam do każdego shipu narysowanie ładnego rysunku. ALE MI TROCHĘ NIE WYCHODZIŁO. No więc, jeżeli ktoś czyta jakąkolwiek z moich ocenek, wie jak to postanowiłam zrobić. A skoro rysunki są w takim stanie, postanowiłam całokształt zrobić byle jak. I ludziom się spodobało, bo to moja najpopularniejsza książka na profilu. Pamiętam, że po jakimś czasie wyszłam z fandomu, ale byłam pod presją i dalej oceniałam shipy. Ostatecznie zdecydowałam się przestać jakoś w lutym, a to mega późno i długo się katowałam. Dlatego niektórych obserwujących nie należy się słuchać.
7. Ocena shipów z Hamiltona
To opublikowałam od razu po wejściu do fandomu, mega mi się spodobał ten pomysł. Ogólnie nie było takiej zabawy jak przy Hetalii, bo byłam już przyzwyczajona, ale o boże, tyle ludzi poznałam, że szok!!! Ale znów, wychodząc z fandomu, byłam zmuszana do dalszych rozdziałów! Kurka, jeśli ktoś chce zapytać, to uczę się asertywności, ale tak się boję, że zawiodę innych i przestaną mnie czytać. No ale też było zabawnie, trzeba przyznać. A wiecie kiedy zebrałam się w sobie i zakończyłam tę książkę? Otóż wczoraj!
8. Ocena Shipów z Miraculum
To mega świeża książka, bo ma tylko dwa rozdziały, ale zabawa już jest przednia! Ale co mogę więcej powiedzieć, skoro dopiero zaczęłam?
Teraz przechodzimy do challengów!
9. Challenge z Hamiltona
Uważam to za mega pomysł i pytanka nawet ładne ułożyłam! Mega fajnie mi się dodawało codziennie rozdział z tego i dzieliło się swoimi niepopularnymi opiniami. I znów dużo ludzi poznałam i ahh, szkoda mi było kończyć książkę. ps. żałuję w sumie tych kontrowersyjnych opinii, za grosz wstydu nie miałam.
edit: O, i że ja to jeszcze wtedy przyznałam!
10. Challenge z Heathers
Dodałam go niedługo po skończeniu poprzedniego. W międzyczasie dodawałam jeszcze Pheacker, więc miałam mega nawalone i zdarzało mi się, że czasem prawie nie zdążałam z dodaniem rozdziału. aLe zGadNiJcIe KtO mI pOmaGaŁ.
Tak, Zuz.
Później, przyznam, że ten challenge zaczął mnie nużyć i czekałam na koniec, a to bardzo źle. Popełniłam też błędy przy niektórzych pytaniach, bo zdarzało mi się, że nie wiedziałam, jak odpowiedzieć.
Oho, właśnie 2000 słów.
11. Challenge z Six
Mój trzeci z kolei, przy tym akurat było całkiem fajnie, tylko że w ogóle nie brałam pod uwagi innych castów i się ludzie mnie za to czepiali . Akurat to był ciężki okres w moim życiu, ale się porządnie wyrabiałam. (Choć cicho czekałam na koniec, by odpocząć.)
edit: Te czepialska ludzi były bez sensu i teraz to powiem wprost. To było toksyczne, ciągle trąbienie mi nad głową tym samym, bo znałam musical dopiero parę dni i popełniłam grzech nie znania wszystkich castów i faktów historycznych. Tak się nie robi, czasem wypada dać autorowi spokój i dać mu robić po swojemu.
12. Challenge z Wattpada
Właśnie na nim jesteście. Pytanka, moim zdaniem, ułożyłam całkiem ciekawe i na niektóre się niecierpliwiłam, by odpowiedzieć np. te (choć piszę na drugi dzień). Mega mi się podoba i koniec nadchodzi dość szybko, czego się nie spodziewałam.
Teraz inne książki!
13. Nominacje
Ja nie wiem ile lat ma ta książka, chyba nawet nie jeden, ale dawno ją zaczęłam. I ja nie ogarniałam za nic, czym są nominacje, ale gdy ogarnęłam, to od razu zaczęłam to 11, bo byłam dużo nominowana. No ale kurczę, wtedy nie wiedziałam nawet jak oznaczać! Wcześniej nienawidziłam robić nominacji i chciałam to jak najszybciej skończyć przez durne pytania, ale odkąd zaczęłam je omijać, to jest mega! Tylko wrzucam rozdział co ruski krok i mam 40 zaległych nominacji, ale to już co innego (kiedyś wariaci mnie nominowali codziennie). Jeśli ktoś pyta, nie nominowałam nigdy nikogo, oprócz moich przyjaciół kiedyś, ale już mi się nie chce, więc niech bierze kto jakie chce.
Uff, to chyba wszystko! Boże, ale się zr00chałam. To znaczy, zmachałam. Teraz korektować to, co nabazgroliłam kolejne dwie godziny i mogę wrzucać.
Uhh, przepraszam was wszystkich za to, że ten rozdział jest tak napisany.
edit: Summa summarum moją zmorą największą było słuchanie się czytelników. Wszystkie moje błędy twórcze wynikają z tego, że każdy chciał coś innego i mnie przekonywał, a ja to robiłam z strachu stracenia uwagi, zamiast robić swoje i wyjść na tym lepiej.
➕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro