Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5.

- Witaj Moriarty - Sherlock wyszedł zza ściany. Pomieszczenie wypełniło się śmiechem Jim'ego. 

- Jak miło cię widzieć Holmes, nie sądzisz że powinniśmy zostać sami ? - porywacz zaklaskał w dłonie, jego towarzysz zbliżył się do agentki przywiązanej do krzesła. Przeciął line którą była obwiązana złapał ją za włosy i pociągnął za sobą wychodząc z pomieszczenia. 

- Nie zmaltretuj jej tylko za bardzo, z szacunkiem do kobiet - krzyknął za nim Moriarty. 

- Tracisz mój cenny czas - stwierdził krótko Sherlock obserwując wroga.

- Czas... Długo się nie widzieliśmy prawda ? Tęskniłeś ? - zapytał geniusz zła i zaczął bawić się nabojem wyciągniętym z kieszeni. 

- Więc co jest przyczyną naszego spotkania ? - spytał Sherlock podchodząc do Moriartiego. 

- Podobno jesteś geniuszem Holmes... Myśl ! - Jim wyjął magazynek z pistoletu i dołożył do niego kule którą przed chwilą trzymał w ręku. 

Zapadła cisza, Sherlock przeszedł po pomieszczeniu nie spuszczając wzroku z wroga. 

John wyjął z kieszeni i napisał wiadomość:

"Agentka FBI, namierz mój telefon" 

Po czym wysłał ją i wykręcił numer do Grega Lestrade. 

- No ! Nie czekajmy dłużej, kurtyna w górę ! - brązowooki mężczyzna po raz kolejny się roześmiał. Wycelował broń prosto w głowę detektywa, po chwili jednak powoli skierował spust w kierunku serca. 

- Nie będzie bolało... ty nie masz serca - Wysyczał przez zęby. 

Strzał. 

Holmes upadł na ziemie jednak nie czuł bólu po postrzale, koło niego opadł po chwili ciężko jego przyjaciel, Sherlock poderwał się na kolana i nachylił nad doktorem. Jego ramie krwawiło. 

Do pomieszczenia dostali się funkcjonariusze policji, jednak Moriarty zdążył już zniknąć. 

Detektyw nie dopuszczał do siebie nikogo zdjął z Watsona kurtkę i rozpiął jego koszulę, w jego ramieniu znajdowała się rana po kuli, Sherlock zdjął z szyi swój bawełniany szal i próbował zatamować krwawienie. 

"Za dużo krwi... Za dużo "  Pomyślał Holmes. 

- Jak mogłeś to zrobić ty pieprzony idioto ?! - Na twarzy konsultanta malował się złość i troska.

- Chciałem... on ... do ciebie ...

- Nie zasypiaj - Holmes chwycił jego dłoń i spojrzał w oczy mężczyzny. 

Po chwili podszedł do nich Greg. 

- Pogotowie już jest - brunet nie zareagował na jego słowa - Holmes ! - powtórzył inspektor i chwycił detektywa za ramie. 

Do mężczyzn podbiegli ratownicy medyczni. Po chwili John jechał w karetce do szpitala, a zaraz za ambulansem podążała taksówka z Holmsem. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro