Rozdział 2.
Limuzyna Mycrofta w której od 30 minut jechali Sherlock i John zatrzymała się przed dobrze im znanym miejscem. Detektyw wysiadł z samochodu.
- Podobno dziewczyna zaginęła, a nie została zamordowana ? - powiedział John wchodząc za brunetem do kostnicy, Sherlock nie odpowiedział mu, poprawił tylko kołnierz płaszcza i zwrócił sie do mężczyzny stojącego przy czarnym worku:
- Kiedy ją zabili ? - po chwili jednak dodał - nieważne sam się tego dowiem.
- Skąd ty ? - Lestrade odsunął się od zwłok ustępując miejsca Sherlockowi.
- John ! - zawołał po chwili detektyw oglądając ciało. Watson podszedł do przyjaciela i spojrzał na martwą dziewczynę.
- Nie żyje od sześciu godzin, została postrzelona w głowę z bliskiej odległości, próbowała się bronić ma ślady naskórka pod paznokciami - stwierdził John i spojrzała na Holmesa. Sherlock uśmiechnął się zakładając ręce na piersi.
- Te zdjęcia zrobiono zaraz po śmierci - inspektor policji podał Holmsowi fotografię. Sherlock przewijał szybko zdjęcia szukając czegoś co mogło by go zainteresować. Jedna z fotografii przykuła jego uwagę pokazał ją Johnowi a ten zapytał:
- Ktoś jej to wyciął ?
Zdjęcie przedstawiało ofiarę lezącą twarzą do ziemi, na jej plecach wycięte były trzy słowa:
"Ty będziesz następna"
- Tak, Anderson znalazł nuż w pobliżu miejsca zdarzenia nie znaleźliśmy jednak na nim żadnych odcisków palców - odpowiedział Greg.
- Anderson jest tak głupi że mógł zetrzeć wszystkie ślady - Wysyczał przez zęby Sherlock.
- Wiadomo o kogo chodziło sprawcy ? - zwrócił się do Lestrada, Watson.
- To oczywiste że o jej siostrę agentkę FBI - odpowiedział Holmes nie dając szansy na odpowiedz inspektorowi.
- John idziemy - dodał po chwili wychodząc z kostnicy i trzaskając za sobą drzwiami.
- Sherlocku dokąd idziemy ? - zapytał doktor próbując dogonić Holmesa.
Nie uzyskał odpowiedzi. Tego było za wiele Sherlock przez ostatni parę dni nie odzywał się do niego prawie wcale a jeśli już to tylko wtedy kiedy czegoś potrzebował. John dogonił przyjaciela i chwycił go mocno za ramie mówiąc:
- Pytałem dokąd idziemy.
Brunet spojrzał na niego a w jego oczach zdawało się dostrzec zaskoczenie.
- Idziemy na spotkanie z Mycroftem - rzucił tylko i odwrócił wzrok od Johna.
Przeszli a właściwie przebiegli jeszcze dwie ulice co chwile przystając z powodu tłumów na chodnikach.
Sherlock zwolnił w końcu i zatrzymał się przed małą kawiarenką na rogu ulicy, wszedł do niej i skierował się w stronę stolika przy którym siedział jego brat z jakąś kobietą.
- Sherlocku to spotkanie służbowe, mógł byś mi nie przerywać - Powiedział starszy Holmes widząc swojego brata. Detektyw jednak nie ruszył się z miejsca i dalej stał koło kawiarnianego stolika.
- Możemy na chwilę przerwać panno Stweart ? - Mycroft wiedział że jego brat nie odpuści.
- Pójdę do łazienki poprawić makijaż - odpowiedział kobieta i wstała odchodząc od stolika.
- Gdzie znaleziono ciało tej dziewczyny ? - zapytał Sherlock siadając na miejscu kobiety.
- W mieszkaniu na ulicy Abey Road 176 A - odpowiedział Mycroft. Brunet nie czekał na więcej informacji wyszedł z kawiarni i złapał taksówkę.
- Nie mogłeś o to zapytać Grega ? - spytał John wsiadając do samochodu.
- Nie
***
Były żołnierz i detektyw po 15 minutach znajdowali się na miejscu zbrodni, Sherlock wyjął z kieszeni cienki drucik i zaczął przekręcać nim w zamku. John rozejrzał się po ulicy sprawdzając czy nikt przypadkiem ich nie obserwuje. Drzwi mieszkania otworzyły się i oboje weszli do środka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro