Rozdział 10.
- Co myślisz o tej sprawie ? - John szedł za detektywem który przyglądał się uważnie każdemu centymetrowi kamiennej drogi prowadzącej do dworu klijętki.
- Nic nie myślę - brunet skierował się w kierunku jednego z drzew rosnących przy drodze.
Doktor podszedł do niego i odszukał wzrokiem czegoś co mogło zwrócić uwagę jego przyjaciela.
Na wystającej gałęzi znajdował się kawałek rozdartej tkaniny, Sherlock sięgnął po materiał i nie oglądając go nawet upchnął w kieszeni płaszcza.
- Czy to nie zniszczy potencjalnych odcisków palców czy czegoś takiego ? - zapytał blondyn marszcząc brwi i spoglądając na mężczyznę.
Sherlock nie odpowiadając na jego pytanie skierował się z powrotem w kierunku "pałacyku" Kate.
- Banalne i prymitywne - wymamrotał pod nosem wchodząc do domu. Właścicielka domu wyszła z kuchni z trzema filiżankami kawy.
- Dobrze że panowie już są - odparła i postawiła tacę na ławie w salonie.
- Zaraz zrobię coś do jedzenia pewnie są panowie głodni - dodała i z powrotem zniknęła za drzwiami kuchni.
- Ja dziękuję - odparł John i skierował się na górę do sypialni, usiadł na łóżku i odetchnął głęboko.
Nie rozumiał zachowania Sherlocka a cała ta sprawa wydała mu się nie spójna i mało ambitna dla detektywa. Blondyn skierował się w stronę łazienki i odkręcił wodę w wannie, przypomniał sobie o tym że Katie mówiła że zanim z kranu poleje się ciepła woda trzeba trochę poczekać, John nie chcąc tracić czasu skierował się z powrotem do pokoju biorąc z szafki ręcznik i ubrania na zmianę. Wychodząc z pokoju usłyszał podniesione głosy Sherlocka i kobiety.
- Proszę cię co to było ? Skrawek materiału na drzewie ? Skąd ty to wzięłaś z jakiegoś słabego kryminału ?
- Staram się Sherlocku nie jestem geniuszem zbrodni tylko kelnerką obskurnego baru !
- Nadia płace ci za to żebyś udawała moją klijętkę postaraj się chociaż trochę i nie podnoś głosu.
- Staram się ! Poza tym właściciel domu wraca za trzy dni nie mam zamiaru tłumaczyć się mu dlaczego w jego domu znajduję się dwóch obcych mu facetów - odparła kobieta nieco ciszej.
- Załatwię to - zapewnił ją Sherlock.
John stał jak wryty nie rozumiejąc ani słowa z ich rozmowy, zaczął analizować ich wypowiedzi gdy usłyszał kroki przyjaciela kierujące się w jego kierunku. Blondyn pospiesznie skierował się do łazienki i zamknął się w niej na klucz, rezygnując z gorącej kąpieli zakręcił wodę i przysiadł na skraju wanny.
- Co jest do cholery ? - jego pytanie rozpłynęło się w powietrzu. A odpowiedz na nie znał nie kto inny jak Sherlock Holmes.
********************************************************************************************
Po długiej przerwie przyszedł czas na kolejny rozdział !
Wiem wiem że krótki ale się poprawię (przynajmniej mam taką nadzieję).
Zachęcam do komentowania !
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro