Rozdział 5.
- Witaj Moriarty - Sherlock wyszedł zza ściany. Pomieszczenie wypełniło się śmiechem Jim'ego.
- Jak miło cię widzieć Holmes, nie sądzisz że powinniśmy zostać sami ? - porywacz zaklaskał w dłonie, jego towarzysz zbliżył się do agentki przywiązanej do krzesła. Przeciął line którą była obwiązana złapał ją za włosy i pociągnął za sobą wychodząc z pomieszczenia.
- Nie zmaltretuj jej tylko za bardzo, z szacunkiem do kobiet - krzyknął za nim Moriarty.
- Tracisz mój cenny czas - stwierdził krótko Sherlock obserwując wroga.
- Czas... Długo się nie widzieliśmy prawda ? Tęskniłeś ? - zapytał geniusz zła i zaczął bawić się nabojem wyciągniętym z kieszeni.
- Więc co jest przyczyną naszego spotkania ? - spytał Sherlock podchodząc do Moriartiego.
- Podobno jesteś geniuszem Holmes... Myśl ! - Jim wyjął magazynek z pistoletu i dołożył do niego kule którą przed chwilą trzymał w ręku.
Zapadła cisza, Sherlock przeszedł po pomieszczeniu nie spuszczając wzroku z wroga.
John wyjął z kieszeni i napisał wiadomość:
"Agentka FBI, namierz mój telefon"
Po czym wysłał ją i wykręcił numer do Grega Lestrade.
- No ! Nie czekajmy dłużej, kurtyna w górę ! - brązowooki mężczyzna po raz kolejny się roześmiał. Wycelował broń prosto w głowę detektywa, po chwili jednak powoli skierował spust w kierunku serca.
- Nie będzie bolało... ty nie masz serca - Wysyczał przez zęby.
Strzał.
Holmes upadł na ziemie jednak nie czuł bólu po postrzale, koło niego opadł po chwili ciężko jego przyjaciel, Sherlock poderwał się na kolana i nachylił nad doktorem. Jego ramie krwawiło.
Do pomieszczenia dostali się funkcjonariusze policji, jednak Moriarty zdążył już zniknąć.
Detektyw nie dopuszczał do siebie nikogo zdjął z Watsona kurtkę i rozpiął jego koszulę, w jego ramieniu znajdowała się rana po kuli, Sherlock zdjął z szyi swój bawełniany szal i próbował zatamować krwawienie.
"Za dużo krwi... Za dużo " Pomyślał Holmes.
- Jak mogłeś to zrobić ty pieprzony idioto ?! - Na twarzy konsultanta malował się złość i troska.
- Chciałem... on ... do ciebie ...
- Nie zasypiaj - Holmes chwycił jego dłoń i spojrzał w oczy mężczyzny.
Po chwili podszedł do nich Greg.
- Pogotowie już jest - brunet nie zareagował na jego słowa - Holmes ! - powtórzył inspektor i chwycił detektywa za ramie.
Do mężczyzn podbiegli ratownicy medyczni. Po chwili John jechał w karetce do szpitala, a zaraz za ambulansem podążała taksówka z Holmsem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro