Rozdział 11.
Detektyw wbiegł po schodach na piętro gdzie znajdowała się sypialnia którą aktualnie zajmował wraz z Watsonem.
- John ! Chyba coś znalazłem !
- Mianowicie ? - zza drzwi łazienki wyszedł doktor, oparł się o futrynę i uważnie wpatrywał się w swojego przyjaciela.
John nie chciał słuchać Holmesa, wręcz pragnął ten jeden raz zacząć krzyczeć i domagać się odpowiedzi na jego pytanie, wyjaśnienia tego co usłyszał jednak coś go przed tym powstrzymywało.
Brunet wpatrywał się w towarzysza z zamkniętymi ustami, po paru sekundach głuchej ciszy zapytał:
- Coś się stało ?
" Tak stało się ! " chciał odkrzyknąć w odpowiedzi jednak skłonił się tylko do oszczędnego:
- Nie, nic.
Sherlock nie próbując drążyć tematu (co z jego strony okazało się wręcz cudem) wszedł do sypialni za blondynem i usiadł na kanapie co spowodowało wzbicie się w górę kilku drobinek kurzu.
- O co chciałeś zapytać ? - skierował się w stronę detektywa John wyraźnie przytłoczony jego obecnością, czuł jednak że gdziekolwiek nie pójdzie Sherlock pójdzie za nim co było raczej kiepską zamianą ról nisz czymś przyjemnym.
- Kto powiedział że chciałem o coś zapytać ? - odparł mężczyzna chwytając w dłoń pilot od telewizora.
- Chciałeś - wyrzucił w powietrze blondyn i wyszedł z pokoju zabierając z szafki kluczyki od samochodu.
- Zrobię herbatę - skłamał chowając je do kieszeni.
- Jedziesz po nią do miasta ? Zabieram się z tobą ! - brunet zbiegł po schodach za towarzyszem nakładając na siebie swój płaszcz.
- Nie jedziesz - John odwrócił się w kierunku detektywa napotykając jego uciekający od spojrzenia mu w oczy wzrok.
"Czyżby techniki aktorskie profesjonalisty zawodziły ?"
- Słucham ? - mężczyzna z niedowierzaniem potrząsnął nieco głową - John nie wygłupiaj się oczywiście że jadę...
- Nie jedziesz ! - powtórzył blondyn bardziej stanowczo co sprawiło że detektyw automatycznie cofnął dłoń od klamki drzwi wejściowych.
- Słyszałeś ? - Sherlock zrobił dwa kroki w tył.
- Nie jestem głuchy - odparł lekarz wypowiadając wyraźnie każde słowo.
- John ja... - Holmes podjął próbę wytłumaczenia się przyjacielowi.
- Dziękuję za nocleg Nadio - blondyn uśmiechnął się do niczego nie spodziewającej się kobiety której najwyraźniej drzemkę przerwała wymiana zdań mężczyzn.
- Nie dramatyzuj John - detektyw zdawał się powstrzymywać od uśmiechu.
- Ja dramatyzuję ?! - krzyknął w ich stronę Watson - Co to był za cyrk ?!
- John my tylko chcieliśmy ... - Nadia próbowała załagodzić sytuację.
-Chcieliście co ?! - przyjaciel Holmesa nie miał ochoty słuchać jakichkolwiek wyjaśnień.
Wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami, wsiadł do samochodu i odpalił silnik, przycisnął pedał gazu i z piskiem opon opuścił teren dworu mijając po drodze drogi samochód który (jak się później domyślił) należał do prawdziwego właściciela domu.
***********************************************************************************************
No i kolejny rozdział za nami :D
Piszcie w komentarzach jak wam się podoba :)
DZIĘKUJĘ Z 1K WYŚWIETLEŃ JESTEŚCIE CUDOWNI !!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro