Rozdiał 13
- Miałeś się podobnoumnie zjawić ?
- Nie moge - Sherlock rzucił słuchawką telefonu i rozsiadł się w fotelu. Oczywiście że mógł pojechać do brata. Ale czy chciał ? Czy chciał słuchać kogokolwiek ? Chwycił za skrzypce i pociągnął po strunach szmyczkiem. Instrument wydał z siebie pisk. Detektyw odłorzył instrument i zarzucił nogi na ławę stojącą przed nim. Zrzucił z niej filiżankę która rozbiła się wydając przy tym głuchy łoskot.
- Żałosne.
Stwierdził spoglądając na podłoge.
- Takie kruche.
Brunet nie był sobą. Nie było w nim żadnej chęci do życia. Żadnej iskry która zmusiła bygo dodziałania. Tylko pustka którą wypełniała wysky i poranne wiadomości w które i tak już nie wsłuchiwał sie z takim zapałem jak kiedyś szukając niewyjaśnionych spraw i wątków. Siedział w pustym mieszkaniu. W pustym salonie. Przy pustym fotelu obok...
Nie słyszał już od tygodnia głosu doktora. Niekiedy karcącego głosua niekiedy kojącego. Nikt od dawna nie zadał mu pytania na które oczywiście znał odpowiedz. Nitk nie irytował go swoimi przestrogami. Był sam. Choć dobrze wiedział gdzie znajdzie blondyna to nie miał odwagi. On wielki Sherlock teraz tak bezbrony.
Chwycił za telefon.
................
John właśnie wyszedł z pracy. Taksówka już na niego czekała. Wsiadł i podał adres motelu który zastępował mu dom. Samochód ruszyła on niby zatopiony w lekturze codziennej gazety zaczoł rozmyślać o tym co go dręczyło. O Sherlocku. Brakowało mu go, ale sam przed sobą nie mógł się do tego przyznać. Czuł pustkę gdy codziennie rano budził się i gdy codziennie wieczorem wracał do wynajętego pokoju. Brakowało mu wybuchowych pomysłów detektywa które na pierwszy żut oka wydawały się lekkomyślne a czasem bezssensowne jednak w każdym stopniu przemyślane. Skarcił się w myśli. Ale... Brakowało mu...
Taksówka zatrzymała się. John wysiadł z spuszczoną głową.
- Witaj John
Zaskoczony podniusł głowę. Nie znajdował się przed motelem. Lecz przed otwartymi drzwiami z numerem 221b za którymi stał wysoki szczupły brunet.
Zdezorientowany nie wiedział co to znaczy. Dlsczego ...
Sherlock. Mimowolnie uśmiechnął się a ich spojrzenia się spotkały.
- Zaparzyłem herbatę - brunet zniknął za drzwiami.
*******************************
Przepraszam za błędy. Pisane na telefonie. Mam nadzieje że się spodoba.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro