Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PROLOG

John Watson obudził się w mieszkaniu na Baker Streat 221B, jego lokator Sherlock Holms uznał najwyraźniej za najodpowiedniejszą porę do gry na skrzypcach 4:30 nad ranem. John zdążył jednak przywyknąć do zachcianek i wybryków Sherlocka, postanowił więc nie zwracać mu uwagi na wczesną godzinę i wyszedł z sypialni kierując się do kuchni.

Sherlock wpatrywał się przez okno w pustą ulice, ciszę która panowała na zewnątrz co jakiś czas przerywał przejeżdżający samochód. Holmes szarpnął za struny swoich skrzypiec, dźwięk który wydał instrumęt nie był jednak przejrzysty i czysty więc mężczyzna postanowił je nastroić. Usiadł w fotelu zakładając nogę na nogę.

- John, zrób mi herbaty z łaski swojej - Odezwał się widząc mężczyznę idącego w kierunku kuchni. Minęło pięć minut a z kuchni wyszedł John niosący na tacy dwie filiżanki i talerzyk z kanapkami które postawił na stoliku przed Holmsem. Mężczyzna usiadł naprzeciwko lokatora podciągając rękawy swojej pasiastej piżamy.

- Dziękuje Johnie - powiedział ciemnowłosy odkładając skrzypce. Sherlockowi zawsze smakowały posiłki przygotowane przez Watsona nawet jeżeli były to zwykłe kanapki lub tosty które od czasu do czasu przygotowywał na kolacje.

Wstał z kanapy i podszedł do komody na której stała czaszka, podniósł ją i wyjął z pod niej paczkę papierosów, jeszcze tydzień temu paczka nie była nawet otwarta a teraz zostały w niej zaledwie dwa papierosy. Sięgnoł jednego z nich po czym odłożył reszte na swoje miejsce.

Wyjął z kieszeni zapalniczkę i odpalił papierosa, zaciągnął się dymem.

- Od kiedy zacząłeś znowu palić ? - Zapytał John sięgając po jedną z kanapek. Nie uzyskał odpowiedzi więc po chwili zapytał znowu:

- Skończyły ci się plastry nikotynowe ? - Spojrzała na przedramię mężczyzny tak jakby chciał prześwietlić jego koszule i zobaczyć czy przyklejone są na nim plastry. - Wiesz że nie lubię zapachu dymu ? - dodał po chwili.

Sherlock z impetem zgasił papierosa w popielniczce i rzucił się na sofę zarzucając na nią zamaszyście nogi. Złożył ręce i zaczął rozmyślać. 

Sherlock sam w sumie nie wiedział dlaczego zaczął znowu palić, zawsze uważał że przyćmiewa to jego umysł i nie może normalnie myśleć. John wstał z fotela i skierował się w kierunku swojej sypialni, po kilkunastu minutach wyszedł z pokoju ubrany w granatowe jeansy i kilkudniową koszule w drobna kratę.

- Wychodzisz do Sary, jak będziesz wracał wstąp do sklepu i kup coś do jedzenia, masz zamiar iść do fryzjera więc będziesz miał po drodze, stara woda kolońska była lepsza - Powiedział Sherlock widząc jak Watson sięga po kurtkę z wieszaka. 

John nie zadawał pytań przyzwyczaił się do tego że Holmes zawsze wiedział wszystko o wszystkich. Doktor wyszedł z mieszkania i powąchał swoją dłoń na której zostały resztki wody kolońskiej, wzruszył ramionami nie czując żadnej różnicy pomiędzy starym a nowym zapachem i zatrzymał nadjeżdżająca taksówkę.

Sherlock został sam w pustym mieszkaniu odpalając ostatniego papierosa który mu pozostał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro