05. Cock-blocking
Shori: Publikuję następny rozdział dziś, bo jutro niestety nie będę miała kiedy go dodać, ale jestem pewna, że nikt nie będzie narzekać xD
Naprawdę bawią mnie wasze podejrzenia względem Jimina. Nie zamierzam rozwiewać żadnych wątpliwości, zobaczycie sami, co się stanie.
Miłej lektury!
Stwierdzić, że Yoongi zaczął się denerwować, byłoby niedopowiedzeniem, ale dzielnie dusił w sobie chęć skulenia się i ucieczki. Wziął kilka głębokich wdechów, przełknął ślinę i w końcu pochylił się powoli do odsłoniętej szyi młodszego. Nim jednak rozpoczął węszenie samo w sobie, najpierw zaciągnął się truskawkowo-migdałowym zapachem wprost ze źródła, aż zakręciło mu się w głowie. Zrobiwszy to, wreszcie przycisnął swój policzek do skóry Jimina i potarł lekko.
Na początku jego ruchy były bardzo delikatne i niepewne, ale gdy poczuł jak jego własny niezidentyfikowany (dla niego) zapach łączy się powoli ze słodkim zapachem omegi, puścił nieco hamulce. Potarł mocniej, to jednym policzkiem, to drugim, a pomruk błogiego zadowolenia, który wydał pod nim Jimin powiedział mu, że robi to dobrze.
Po paru chwilach uniósł się trochę na rękach, by móc spojrzeć w błyszczące oczy blondyna. Żaden z nich się nie odezwał, wyrażając niemą zgodę na to, co wydarzyło się później.
Yoongi znów się pochylił, ale tym razem po to, by pocałować swojego chłopaka... który natychmiast złapał go za kark i przyciągnął zachłannie do siebie. Ich pocałunki nie były ani trochę niewinne czy słodkie, nawet nie po prostu namiętne jak tamtej nocy, gdy zostali parą. Tym razem byli głodni siebie nawzajem.
Jimin otworzył usta w zaproszeniu, a Yoongi nie wahał się go przyjąć, rozpoczynając mokry, gorący taniec ich języków. W pewnym momencie starszy złapał język omegi między swoje wilgotne wargi, ssąc go łapczywie. Jednocześnie poczuł jak mała dłoń wkrada się pod jego bluzę oraz koszulkę, dotykając bezwstydnie skóry jego pleców, co wysłało wstrząsające dreszcze przez całą długość kręgosłupa starszego.
Nacierając jeszcze mocniej i goręcej na usta Jimina, popchnął to, co robili jeszcze dalej i opuścił swoje biodra, ocierając się o omegę mocno. Wyrwało to z nich obu głośne sapnięcia, które zaraz utonęły w kolejnych mokrych pocałunkach. Yoongi powtórzył ten ruch jeszcze mocniej, a blondyn jęknął cicho w jego wargi, zarzucając swoją nogę na talię bety, która w ferworze podniecających pieszczot nie zwróciła nawet uwagi na to, jak zadziwiająco rozciągliwy i elastyczny jest Jimin.
Brunet rozpoczął miarowe ruchy swoimi biodrami, podczas gdy jego usta ssały gruczoł zapachowy omegi. Zapach był tak intensywny, że mógł niemal poczuć truskawki i mleko migdałowe na swoim języku.
— Och, hyung... och! — jęknął wysoko Jimin, kiedy starszy docisnął ich krocza do siebie wyjątkowo mocno.
Czuł jak znajome uczucie wilgoci zaczyna zbierać się między jego pośladkami. Zawsze, gdy był wcześniej z alfami, te natychmiast wyłapywały zapach wywołanego podnieceniem śluzu i potrafiły stracić panowanie nad swoimi instynktami, dosłownie rzucając się na biedną omegę i nie pozwalając jej odejść, co kończyło się zwykle w jeden sposób. I Jiminowi zazwyczaj to nie przeszkadzało, choć czasami wolałby poczekać z tym trochę dłużej. Z Yoongim było inaczej. Był betą i choć mógł wyczuć, że woń Jimina nabrała na intensywności, nie potrafił dokładnie powiedzieć dlaczego. Nie był też rządzony przez własną naturę, jak alfy.
Zresztą, pomyślał Jimin w swoim zamglonym, gorącym stanie, nie miałbym nic przeciwko, gdyby mnie teraz przeleciał.
Nie było im jednak dane kontynuować.
Ze stanu upojenia sobą wyrwał ich trzask drzwi od pokoju, uderzających o ścianę. Obaj wzdrygnęli się, zatrzymali wszystko, co robili i spojrzeli w tamtą stronę, gdzie w progu pokoju stała dziewczyna. Była przemoczona do suchej nitki, ciemnobrązowe włosy wisiały jej w strąkach, a makijaż spływał po twarzy, co wyglądało dość makabrycznie.
— Jisoo? — wychrypiał Jimin i choć wyjął dłoń spod bluzy swojego chłopaka, nadal leżał pod nim i nie wyglądał jakby miał robić coś, by się uwolnić. — Co ty tu robisz? Miałaś być u Jonghwy.
Najwidoczniej widok obściskującej się pary oraz zapach podniecenia w powietrzu rozwścieczył dziewczynę jeszcze bardziej, niż była rozwścieczona dotychczas, bo zamknęła drzwi z trzaskiem i głośno tupiąc weszła w głąb pokoju.
— Opowiem ci, ale beta robi wyjazd — powiedziała zirytowanym głosem, patrząc chłodno na Yoongiego, który wzdrygnął się i wreszcie podniósł z Jimina.
Jimin skrzywił się. Nie podobał mu się ton, jakim współlokatorka zwróciła się do jego chłopaka.
— To też mój pokój, a to jest mój chłopak, nie możesz go wyrzucić.
— To tak samo mój pokój, jak i twój i nie chcę, żeby w nim był. Jimin, nie chcę się też z tobą kłócić. — Pod koniec jej głos słyszalnie złagodniał, co też rozluźniło nieco obronną postawę Jimina. — Już wystarczy, że Jonghwa dał mi dziś popalić.
Jimin zacisnął wargi i spojrzał na milczącego Yoongiego, który tak samo, jak on, nie wiedział co ze sobą zrobić.
Jisoo zmierzyła swoimi niebieskimi oczami omegi najpierw jednego, potem drugiego, potem skierowała się do wspólnej szafy, wzięła suche ubrania i skierowała się do drzwi łazienki.
— Idę wziąć prysznic. Jak wrócę, ma go tu nie być — oznajmiła, kiwając głową na Yoongiego, po czym zniknęła za drzwiami.
Jimin westchnął ciężko i wreszcie podniósł się do pozycji siedzącej. Też przydałby mu się prysznic, bo śluz, który zdążył wypłynąć spomiędzy jego pośladków zmoczył mu bieliznę, co było okropnie niekomfortowe.
Obaj z Yoongim wstali z łóżka i podeszli do drzwi. Yoongi założył buty, a gdy tylko się wyprostował, blondyn zarzucił mu ręce na szyję i złożył na jego wciąż lekko napuchniętych ustach długi pocałunek.
— Przepraszam, że tak wyszło, hyung... — wymruczał w wargi starszego. — Musiało się coś stać między nią i jej chłopakiem, skoro jest taka wściekła i nas cockblocknęła.
— Nic się nie stało, zdarza się.
Yoongi naprawdę nie był zły, może lekko sfrustrowany, ale w gruncie rzeczy to dobrze, że ktoś im przerwał. Nie chciał tak szybko przenosić ich związku na ten poziom, ale uroda i zapach Jimina sprawiały, że trochę tracił rozum. No i fakt, że był tak chętny na wszystko, co Yoongi mu oferował. Było to cholernie kuszące i ciężkie do odparcia.
Jimin spojrzał w dół i jego zaczerwienione usta wygiął uśmieszek. Nawet w luźnych dresach mógł zobaczy zarys erekcji bety.
— Wynagrodzę ci to następnym razem, hyung, obiecuję — powiedział młodszy, po czym ponownie pocałował swojego chłopaka.
— Nie musisz, Jiminnie, naprawdę. Poza tym... zanim zaczniemy uprawiać seks, musimy najpierw o tym porozmawiać — odparł brunet, gdy znów oderwali się od siebie. Chciał, żeby wszystkie kwestie dotyczące życia łóżkowego były dla nich obu jasne, by nie skrzywdzili siebie nawzajem przez przypadek.
Jimin skinął głową.
— To dobry pomysł, ale... — Znów spojrzał w dół, zanim na powrót utkwił błękitne oczy w złotych oczach Yoongiego. — I tak mi głupio, że muszę cię zostawić w takim stanie.
Yoongi zaśmiał się chrapliwie.
— Nie musisz. Poradzę sobie z tym. Dziękuję za bardzo miły wieczór, kochanie — powiedziała beta, obdarzając młodszego ostatnim pożegnalnym pocałunkiem.
Słowo „kochanie" wywołało przyjemne mrowienie w całym ciele Jimina. Uśmiechnął się błogo.
— To ja dziękuję. Dobranoc, hyung — odpowiedział, z trudem zmuszając się do wypuszczenia starszego ze swoich objęć.
— Dobranoc, śpij dobrze.
Gdy Yoongi zniknął, Jimin z ciężkim westchnieniem wrócił do swojego łóżka, na które rzucił się bezceremonialnie twarzą w dół. Po chwili jednak nie mógł oddychać, więc przekręcił głowę w bok. Do jego nosa dotarł połączony zapach jego i Yoongiego, co wywołało kolejny euforyczny uśmiech na jego twarzy. Feromony omegi podbiły zwykle słabo wyczuwalny zapach bety, przez co był równie intensywny, co u alfy czy innej omegi.
W tej chwili przebrana i wykąpana Jisoo wyszła z łazienki, trzymając w rękach swoją kosmetyczkę i skrzywiła się na zapach, który natychmiast ją uderzył po wejściu do pokoju.
— Naprawdę musieliście się tu pieprzyć? — spytała z wyrzutem, podchodząc do swojej szafki nocnej, gdzie schowała kosmetyczkę.
— Miało cię nie być — burknął Jimin. Wciąż był zirytowany, że mu tak brutalnie przerwano. — Poza tym, nie pieprzyliśmy się.
— Na pewno też nie graliście w Tysiąca, dyskutując o sytuacji ekonomicznej w kraju. Co to w ogóle za facet? Nigdy go nie widziałam. — Schowawszy kosmetyczkę, Jisoo usiadła na swoim łóżku.
— To mój chłopak, mówiłem ci.
— Od kiedy umawiasz się z betami? — Jisoo uniosła brew.
— Od kilku dni. — Po twarzy Jimina rozlał się rozmarzony uśmiech. — Jest niesamowity. Nigdy nie spotkałem nikogo takiego, jak on...
Dziewczyna obserwowała go przez chwilę, po czym wypowiedziała na głos oczywisty fakt.
— Zakochałeś się.
Uśmiech Jimina się poszerzył, ale nic nie odpowiedział. Nie musiał.
×
W środowy poranek Yoongi dostał swoją zwyczajową wiadomość od Jimina, w której młodszy życzył mu udanego dnia. Jakby poprzedniego wieczoru nie stało się nic niezwykłego. Prawdę powiedziawszy, gdy wtedy wychodził z pokoju swojego chłopaka z całych sił starał się wyglądać na absolutnie spokojnego i w ogóle nie pod wrażeniem. Ta fasada utrzymała się jedynie do momentu, gdy drzwi jego własnego pokoju się za nim zamknęły. Natychmiast pobiegł wtedy do łazienki, w której zamknął się na cztery spusty i przeżył coś, co mogło być czymś pośrednim między atakiem paniki i atakiem niepohamowanego fangirlu. Dopiero kiedy się uspokoił, wszedł pod prysznic, by w spokoju poradzić sobie ze swoim niezręcznym problemem. Dziękował wtedy niebiosom, że Namjoona nie było w pokoju.
Ogólnie rzecz biorąc, Yoongi nigdy nie był zbyt wstydliwy w sprawach związanych z seksem. Wyzbył się tej pruderyjności w liceum, po pierwszych dwóch razach ze swoją ówczesną dziewczyną. Zazwyczaj po prostu podążał za tym, co wydawało się sprawiać drugiej osobie przyjemność. Był raczej tym typem, który ponad zaspokojenie siebie stawiał zaspokojenie partnera. Nie miał też problemu z przejmowaniem inicjatywy, jeśli było to potrzebne. Należał do osób elastycznych w łóżku, w ciągu swojego życia spróbował kilku rzeczy, chociaż jego związki niestety nigdy nie trwały zbyt długo.
Z Jiminem wszystko było inne. Jimin go nie onieśmielał, jak wielu mogłoby pomyśleć, po prostu tak bardzo mu się podobał, że Yoongi bał się zrobić lub powiedzieć coś, co mogłoby go odstraszyć. Nieśmiałość zdecydowanie nie była jedną z cech, którymi można by było go opisać.
Wiedział, że musi przeprowadzić z Jiminem szczegółową rozmowę na temat ich upodobań łóżkowych – co chcieliby ze sobą robić, czego absolutnie robić nie chcą i na jakich zasadach mieliby się kochać. To niesamowicie ważne, by nie zrobili sobie przypadkiem nawzajem krzywdy.
Myśląc o tym wszystkim, Yoongi wyszedł z sali wykładowej po swoich pierwszych zajęciach. Miał głowę tak wysoko w chmurach, że nie zauważył swojego chłopaka, czekającego na niego za drzwiami hali i przeszedł obok niego.
Prawie dostał zawału, gdy poczuł jak para zaskakująco silnych ramion zaciska się na jego pasie. Z tak bliska do jego nosa natychmiast dostał się znajomy zapach truskawek i mleka migdałowego.
— Jiminnie, nie strasz mn- — urwał, kiedy obrócił głowę, by spojrzeć na omegę... i oniemiał.
Miekki, złocisty blond włosów Jimina zniknął, a jego miejsce zajął niespotykany błękitno-szary kolor. W połączeniu z czarną dżinsową kurtką, białą koszulką i czarnymi, skóropodobnymi spodniami Jimin wyglądał dosłownie jak inna osoba. Cała miękkość, jaką nadawał jasny kolor włosów gdzieś wyparowała, zastąpiona drapieżnością i seksapilem.
Yoongi musiał bardzo się postarać, żeby nie zacząć się ślinić.
Jego reakcja bardzo spodobała się młodszemu mężczyźnie, bo uśmiechnął się szeroko. Przesunął się tak, by znaleźć się naprzeciwko Yoongiego, jedną ręką wciąż obejmując go w pasie. Drugą roztrzepał swoje szaro-niebieskie włosy.
— Jak ci się podoba, hyung? — spytał niewinnie, ale w jego oczach igrały figlarne iskry.
Beta otworzyła usta, ale w pierwszej chwili nie wydostał się z nich żaden dźwięk. Po prostu gapiła się na omegę, starając się skleić jakieś słowa w zdania, ale nagle nawet litery przestały mieć sens i składać się w cokolwiek zrozumiałego. Jimin widocznie napawał się jego zszokowanym stanem, bo uśmiech ani na chwilę nie znikał mu z ust.
— Wyglądasz... wy-wyglądasz... — Yoongi próbował znaleźć jakieś dostatecznie adekwatne określenie, ale żadne nie wydawało się wystarczające. — Wyglądasz olśniewająco... — wykrztusił w końcu z siebie.
— Dziękuję, hyung! — Jimin był zdecydowanie zbyt zadowolony z siebie.
— Co... co skłoniło cię do tej zmiany? — spytał starszy lekko drżącym głosem, wciąż nie mogąc oderwać oczu od omegi.
— Och — potrząsnął głową tak, że świeżo ufarbowane kosmyki opadły mu lekko na oczy. — Po prostu blond stał się już dla mnie nudny. — Nachylił się bliżej do Yoongiego, a ich twarze znalazły się nagle bardzo blisko. Kącik jego ust wykrzywił się w zawadiackim uśmieszku. — Cieszę się, że ci się podoba... — zamruczał uwodzicielsko w jego usta i już miał zamknąć pozostałą przestrzeń między ich wargami, kiedy obaj podskoczyli, słysząc jak ktoś woła imię Jimina.
— Jimiiiin! Jimiiiiiiin! — wołał jakiś nieznany Yoongiemu facet, który zmierzał ku nim szybkim krokiem. Był niezaprzeczalnie przystojny, miał ciemnobrązowe, stylowo ułożone włosy, kwadratową męską szczękę i musiał nosić kontakty, bo jego oczy były tak ciemne, że niemal wpadały w czerń.
Jimin powoli odsunął swoją twarz od twarzy bety, ale wciąż przyciskał się do niej całym ciałem. Z najwyższą niechęcią obrócił głowę w stronę przybysza, obdarzając go w pełni oceniającym spojrzeniem.
— Jackson? — Miało być to pytanie, ale głos omegi był tak płaski, że zabrzmiało prawie jak zdanie twierdzące. I to do tego niezbyt przyjaźnie wypowiedziane. Jimin był bardzo niezadowolony, że znowu ktoś im przerywał, nawet jeśli nie robili nic takiego.
— Woah, chill, księciuniu — powiedział Wang Jacksona, a na jego twarzy widniał zadowolony uśmiech. Musiało bardzo go bawić, że wpędził Jimina w taki nastrój. — Pomyślałem tylko, że skoro cię widzę to zaproszę cię na imprezę u mnie w chacie w ten weekend. Będzie prawie cały twój wydział.
— Znowu? W zeszłym tygodniu też robiłeś imprezę. I w jeszcze zeszłym też...
Każdy na tym kampusie wiedział o sławnych, niemalże cotygodniowych imprezach w wielkim, luksusowym domu Wang Jacksona. Mężczyzna wychodził z założenia, że życie jest zbyt krótkie, żeby się nim nie cieszyć, a skoro imprezowanie go cieszyło i miał na to pieniądze to czemu miałby tego nie robić?
— Nie marudź. Przyjdziesz? Możesz zabrać swojego nowego kochasia — wskazał głową na Yoongiego, na co Jimin zjeżył się cały i prawie zakrył swojego chłopaka ochronnie własnym ciałem przed lekceważącym wzrokiem Jacksona.
— Pomyślę — warknął, rzucając mężczyźnie ostrzegawcze spojrzenie. — A teraz zostaw nas samych.
Jackson prychnął, po czym wreszcie zaczął się oddalać mamrocząc coś, co brzmiało jak „omegi... nic tylko dramatyzują".
Kiedy zniknął omedze z oczu, jej ciało widocznie się rozluźniło i znów skupiła uwagę na Yoongim, który przez całą tę krótką wymianę zdań nie odezwał się słowem.
— Przepraszam za niego, Jackson potrafi być okropnie niegrzeczny... — powiedział miękkim głosem, patrząc troskliwie na Yoongiego.
— Nie masz mnie za co przepraszać. Po prostu Wang Jackson to dupek. — Wzruszył ramionami.
Szczerze mówiąc, spodziewał się podobnego traktowania. To było oczywiste, że nie był pierwszym chłopakiem Jimina. Od wprowadzenia się na ten kampus omega była w co najmniej kilku związkach, a każdy kolejny był większym tematem plotek od poprzedniego. Mimowolnie Yoongiemu obiło się to i owo o uszy. Wiedział, że będzie porównywany do tych wysokich, wysportowanych i przystojnych alf, z którymi Jimin spotykał się wcześniej, ale o dziwo, nie stresowało go to tak bardzo, jak myślał. Chyba po prostu wystarczyła mu świadomość, że mając tyle innych kandydatów, to właśnie jego Jimin wybrał.
Młodszy nachylił się do niego i pomiział razem ich nosy, wypuszczając jednocześnie pocieszające feromony, którymi dysponowały omegi i które rozlały po ciele Yoongiego bardzo przyjemne ciepło. Chciał w ten sposób podkreślić to, co powiedział wcześniej – „nie przejmuj się, jestem przy tobie".
— Będziesz szedł na tę imprezę? — wymamrotał Yoongi, stykając ich czoła, zamykając oczy i napawając się bliskością.
— Bez ciebie nigdzie nie idę. — odparł szczerze Jimin, również z przymkniętymi powiekami. Jego płuca unosiły się bardzo wolno w górę i w dół, co było wyraźnym znakiem, że wdycha właśnie głęboko zapach Yoongiego, w którym nadal czuć było ślad jego własnego.
Brunet zastanowił się przez chwilę. Czy chciał iść na imprezę Wang Jacksona? Prawdę powiedziawszy, nie bardzo. Ale z drugiej strony był też ciekawy jak one w ogóle wyglądają i czy rzeczywiście potrafią być tak dzikie, jak wszyscy mówią.
Po minucie czy dwóch podjął decyzję. Co mu szkodziło raz pójść? Nie zginie od tego, a zaspokoi ciekawość i jeśli mu się nie spodoba to nie będzie musiał nigdy tego powtarzać.
— Pójdę z tobą, jeśli chcesz — odpowiedział w końcu cicho, otwierając oczy. Jimin również w tym czasie otworzył swoje, a z tak bliskiej odległości Yoongi mógł zobaczyć wszystkie bladobłękitne plamki na niebieskiej tęczówce.
— Naprawdę chciałbyś iść? Nie sądziłem, że lubisz takie rzeczy... — Jimin wyraził swoją konsternację, a w jego minie widać było resztki troski.
— Nie jestem aż tak nudny — parsknął starszy, uśmiechając się do omegi uspokajająco. — Bywałem już na imprezach, a jego są podobno legendarne. Jestem ciekawy.
— Nie masz czego być ciekawym — prychnął Jimin, wywracając oczami. — Plotki są przesadzone. Czasami te imprezy są fajne, ale nie jakieś niesamowite. Ale jeśli chciałbyś sam się przekonać to chodźmy. — Na koniec zdania młodszy uśmiechnął się do niego czule.
Yoongi odpowiedział mu tym samym.
— Więc chodźmy.
×
Więc poszli.
Poszli obaj odwaleni jak szczury na otwarcie kanału.
Jimin miał na sobie czarną (to chyba jego nowy ulubiony kolor po zafarbowaniu włosów), półprześwitującą koszulę, posypaną srebrnym brokatem, przez co mieniła się mistycznie pod wpływem światła, czarne dżinsy i ciemnobordowe, creepersopodobne buty na wysokiej podeszwie. Zrobił też makijaż, przez co zewnętrzne kąciki jego oczu były lekko przydymione, a kości policzkowe lśniły eterycznie.
Yoongi natomiast wygrzebał z szafy swoją skórzaną kurtkę, której nie zakładał chyba już od dwóch dobrych lat, ale gdy doprowadził ją do stanu używalności, prezentowała się wciąż całkiem nieźle. Do tego dobrał podarte hebanowe spodnie, a nawet pokusił się o założenie kilku srebrnych bransoletek i wiszących, łańcuszkowych kolczyków, czego normalnie nie robił. Przed wyjściem z pięć razy cały dokładnie się obejrzał, żeby zweryfikować czy wygląda przyzwoicie, aż wreszcie był choć trochę usatysfakcjonowany i opuścił swój pokój.
Wygląd Jimina oczywiście jak zawsze zaparł mu dech w piersi i musiał przez chwilę dyskretnie wykonywać ćwiczenia oddechowe, podczas kiedy Jimin marudził, że Jackson dokuczał mu poprzedniego dnia przez cały lunch, gdy dowiedział się, że omega jednak zdecydowała się przyjść na jego imprezę.
Na miejsce zawiózł ich prywatny szofer Jimina. Yoongi czuł się niesamowicie nie na miejscu, kiedy wsiadał do przesadnie luksusowego samochodu i całą drogę milczał jak grób, nie czując się ani trochę komfortowo z myślą, że jakiś obcy, stary dziad słyszałby każde jego słowo.
Podróż zatem była cicha, dlatego gdy zbliżyli się do domu Jacksona nawet wewnątrz pojazdu słychać było dudniącą muzykę. Yoongi bał się nawet wyobrazić sobie jak głośno musiało być w środku.
Wysiedli, Jimin podziękował szoferowi i po chwili zostali sami przed nowocześnie wyglądającą, czarną bramą. Dom sam w sobie był duży i zbudowany w podobnym do bramy, nowoczesnym stylu. Dach był spadzisty, na wielu ścianach mieściły się ogromne okna, a cały budynek skąpany był w kolorach czerni i bieli. Na zewnątrz, we frontowym ogrodzie znajdowali się już goście, zbici w grupki, pijący drinki i rozmawiający głośno.
Omega spojrzała na swojego chłopaka, a w niebieskich oczach błysnął cień zmartwienia.
— Naprawdę jesteś pewny, że chcesz iść, hyung? Możemy w każdej chwili wrócić do akademika i obejrzeć jakiś film...
— Nie, wszystko w porządku. — Yoongi potrząsnął głową. — Chodźmy.
Chwycił Jimina za rękę i pociągnął go w stronę furtki, która po pchnięciu ustąpiła natychmiast. Właściciel musiał umyślnie zostawić ją otwartą wiedząc, że różni goście będą przychodzić w różnych godzinach i wpuszczanie osobiście takiej ilości ludzi będzie problematyczne.
Przeszli przez ogród aż do drzwi frontowych. Muzyka stała się jeszcze głośniejsza i Yoongi dziękował w duchu, że jako beta nie miał wyostrzonego słuchu, bo inaczej jego bębenki już by pękły. Gdy znaleźli się w środku to Jimin przejął prowadzenie. Mimo że dom był z pewnością przestronny, przy takiej ilości ludzi nawet tak duża przestrzeń wydawała się przytłaczająca.
Młodszy poprowadził go przez tłum do stołu z napojami i jedzeniem, gdzie wziął sobie i Yoongiemu po piwie.
Naradzali się właśnie z głowami nachylonymi blisko ku sobie, gdzie powinni iść najpierw i co zrobić, ale wtedy Jimina ktoś zaczepił. Obaj spojrzeli na prześliczną dziewczynę w cekinowej, wielokolorowej sukience. Jej czarne włosy spływały delikatnymi falami na ramiona, a wielkie oczy i malutka buzia świadczyły o bardzo młodym wieku, tak samo jak ciemnobrązowy kolor tęczówek. Jeszcze się nie przedstawiła.
— Jimin oppa! Yujin noona i Yongsun noona siedzą tam! — krzyknęła, wskazując na odległy róg pokoju, gdzie na kanapach rozsiadła się grupka dziewczyn.
Jimin uśmiechnął się do dziewczyny.
— Dziękuję, Wonyoung-ah! — odkrzyknął, a gdy Wonyoung zniknęła w tłumie, odwrócił się z powrotem do swojego chłopaka, znów się do niego nachylając, żeby nie musieć krzyczeć. — Hyung, chciałbyś może poznać moje przyjaciółki?
Cóż, „przyjaciółki" stresowały Yoongiego mniej, niż „przyjaciele", więc skinął głową i dał poprowadzić się w stronę, którą wskazywała wcześniej Wonyoung.
PS.: Nie mogłam się powstrzymać przed użyciem niesamowicie już memicznego Jacksona-party mastera XDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro