Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04. Węszenie

Jimin i Yoongi wrócili metrem na ulicę, na której mieścił się uniwersytecki kompleks. Podczas spaceru ze stacji do wejścia na kampus żaden z nich nie powiedział ani słowa. Yoongi wydawał się pogrążony w myślach, a Jimin nie chciał być wścibski, więc nie zamierzał pytać, co się wydarzyło.

Zatrzymali się dopiero przed akademikami. Jimin miał pokój w akademiku numer dwa, a Yoongi w akademiku numer jeden, który znajdował się trochę dalej wgłąb kampusu.

Blondyn stanął naprzeciw Yoongiego i uśmiechnął się delikatnie. Nawet jeśli coś między Yoongim i Seokjinem poszło nie tak, chciał, żeby beta miała miłe wspomnienia chociaż z końcówki tego wieczoru.

— Dziękuję, że mnie zaprosiłeś, hyung. Bawiłem się naprawdę dobrze. — powiedział słodkim, łagodnym głosem, ostrożnie wyciągając prawą dłoń i łapiąc nią lekko końce palców lewej dłoni starszego.

Yoongi spojrzał na niego niczym cielę w malowane wrota, a jego uszy na powrót zaczęły niebezpiecznie piec.

— To nic takiego, Jiminnie... Cieszę się, że dobrze się bawiłeś. — wymamrotał cicho brunet, powoli porządnie splatając swoje palce z palcami młodszego. Całe jego ramię zdawało się mrowić od dotyku Jimina.

— Od kiedy nazywasz mnie „Jiminnie"? — zapytała omega psotnym tonem z szerokim uśmiechem.

— Od dzisiaj.

— A co spowodowało tę zmianę?

Nagle w złotych oczach Yoongiego zapłonęła determinacja. Ścisnął mocniej dłoń blondyna i wbił spojrzenie prosto w jego szafirowe tęczówki.

— Jiminnie... właściwie chciałem ci już wcześniej powiedzieć, że... że bardzo cię polubiłem przez te ostatnie dwa miesiące... — zaczął wyraźnie niepewnie. Jimin nigdy jeszcze nie słyszał, żeby Yoongi w ten sposób się zacinał. Musiał być naprawdę zdenerwowany.

— Ja też cię bardzo polubiłem, hyung-

— Nie, nie tylko o to chodzi. — Yoongi mu przerwał. Zacisnął mocno wargi, wyraźnie walcząc ze sobą oraz ze swoją niezdolnością do rozmowy o własnych uczuciach.

W końcu kiwnął głową sam do siebie i Jimin usłyszał niewyraźnie „pieprzyć to", zanim para chłodnych dłoni znalazła się na jego gorących policzkach, przez co przez jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Nie zdążył nawet pomyśleć co to oznacza, gdy usta Yoongiego zderzyły się z jego własnymi w dość niezgrabnym pocałunku.

Jimin stał przez moment jakby go zamurowało i Yoongi już zaczął panikować, że posunął się jednak za daleko, ale wtedy poczuł jak jedna ręka omegi obejmuje go w pasie, przyciągając bliżej, a druga wtapia się w jego czarne włosy, by pogłębić pocałunek. Dopiero będąc tak blisko Yoongi po raz pierwszy poczuł zapach Jimina. Było to niesamowicie kojące, a zarazem kuszące połączenie truskawki z czymś, co przypominało najbardziej mleko migdałowe. Niesamowite, tak samo jak cały Jimin.

Ich wargi ocierały się i naciskały na siebie zmysłowo, a Jimin coraz bardziej i bardziej pogłębiał pocałunki, aż wreszcie jego język wślizgnął się do ust bety, na co wszystkie jej wnętrzności zapłonęły żywym ogniem. Przeniosła ręce na talię młodszego, dociskając ich ciała niemożliwie mocniej do siebie. Było mokro, trochę niechlujnie i gorąco. Doskonale.

Odsunęli się od siebie dopiero po dłuższej chwili, obaj dysząc ciężko w swoje wilgotne usta i patrząc sobie nawzajem w błyszczące z podniecenia oczy.

Jimin z lubością oblizał wargi, jakby smak ust Yoongiego był najlepszą słodyczą, jaką miał przyjemność spróbować w całym jego życiu, a brunet poczuł jak dolna część jego ciała mrowi go niebezpiecznie na ten widok.

— Okej, hyung. To było lepsze, niż cały ten wieczór. — wymruczał Jimin, powoli zamykając i tak minimalną przestrzeń między nimi, chcąc znów go pocałować.

— Czekaj, Jiminnie... — wydyszał Yoongi, zastanawiając się jednocześnie, czy nie jest największym kretynem na świecie, odmawiając właśnie kolejnego pocałunku z tym nieziemsko pięknym człowiekiem przed nim. — Czy w takim razie... chciałbyś, żebyśmy byli razem... czy coś?

Jimin uśmiechnął się szczerze, a w jego niebieskich oczach zalśniły psotne ogniki.

— Tak, chciałbym żebyśmy byli razem... czy coś. — powiedział bez chwili wahania, a Yoongi nie zdążył nawet przyswoić faktu, że Jimin faktycznie się zgodził, nim młodszy zamknął mu usta kolejnym, o wiele gorętszym pocałunkiem.

×

Kiedy tego wieczoru Yoongi wrócił do swojego pokoju w akademiku, prawie słaniał się na nogach. Nadal nie mógł do końca uwierzyć, że sytuacja sprzed kilku minut miała naprawdę miejsce.

Jego współlokator leżał w swoim łóżku, czytając książkę z okularami leżącymi na mostku nosa. Podniósł wzrok z tekstu na betę, gdy ta wtaczała się do środka.

— Dobry wieczór, hyung. Po imprezie? — spytał Namjoon, a jego bystre, czerwone oczy zlustrowały strój, który Yoongi miał na sobie pod kurtką.

— Eee... — Yoongi zamrugał szybko, uświadamiając sobie, że ktoś coś do niego mówi. — Tak, tak, wracam z karaoke.

Jego wargi nadal mrowiły od niezliczonych, gorących pocałunków, które Jimin podarował mu na dobranoc, przez co w ogóle nie mógł się skupić na poruszaniu nimi, żeby formować jakieś słowa.

Nozdrza Namjoona lekko drgnęły, kiedy od Yoongiego dotarł do niego przez pokój słodki, truskawkowy zapach nieznajomej mu omegi. Zaintrygowany, przyjrzał się Yoongiemu uważniej, szybko wyłapując jego rozczochrane włosy, różowe policzki i uszy oraz lekko zaczerwienione i wzdęte usta. Alfa mimowolnie się uśmiechnęła.

— Rozumiem, że wieczór był udany? — W jej głosie kryła się subtelna nuta przyjacielskiej zaczepki, ale w swoim rozkojarzeniu Yoongi tego nie wyłapał.

— Tak... — wydukał, potrząsając głową, żeby wreszcie się na czymś skupić. — Pójdę... do łazienki... — wymamrotał sam do siebie, porywając swoją piżamę i uciekając do połączonego z ich pokojem pomieszczenia.

Będąc już w łazience, Yoongi rzucił ubrania na szafkę, oparł się o zlew po obu jego stronach i spojrzał na siebie w lustrze. Minęło już kilka lat odkąd się przedstawił, ale rzadko miał okazję widzieć siebie w lustrze czy na zdjęciu, więc złoto jego własnych oczu wciąż potrafiło go czasami zdziwić.

To jest twarz chłopaka Park Jimina.

Chłopak Park Jimina.

Jimin jest moim chłopakiem.

Po tej myśli, lawina najróżniejszych, sprzecznych ze sobą emocji zwaliła się na niego i poczuł się tak, jakby dostał obuchem po głowie.

Nagle zaczął panikować.

Jestem chłopakiem pieprzonego Park Jimina! Moje spokojne życie na tym kampusie dobiegło końca!, pomyślał gorączkowo, oddychając coraz szybciej.

Oczywiście, nie żałował ani trochę, że zaproponował omedze związek, ale złapał go okropny strach o to, co może być dalej. Nie ma wątpliwości, że jego dotychczasowy żywot zmieni się na zawsze, zwłaszcza jeśli plotki rozejdą się po uczelni. Mimo że Yoongi często narzekał sam do siebie na brak wrażeń w jego szarej egzystencji jako bety, nie był tak naprawdę gotowy na zmianę tego stanu rzeczy. Nie sądził, że taka zmiana kiedykolwiek nadejdzie, dlatego teraz trochę tracił nerwy.

Ostatecznie po prostu rozebrał się ze swoich starannie dobieranych na ten wieczór ubrań i wszedł pod prysznic, mając nadzieję uspokoić się pod kojącym strumieniem ciepłej wody. Umył się dokładnie, a kiedy woda z ciepłej zaczęła zmieniać się w letnią wiedział, że musi już wyjść, co z westchnieniem zrobił. Wyszorował zęby, podsuszył włosy i ubrał na siebie swoją znoszoną, spraną piżamę, na którą składały się stara koszulka z logiem Nirvany oraz najbardziej znoszone, czarne dresy.

Leżąc w łóżku, po życzeniu sobie z Namjoonem dobrej nocy, zastanawiał się, co przyniosą mu kolejne dni i czy będzie mieć odwagę się z tym zmierzyć.

×

Następny dzień rozpoczął się tak normalnie, jak to tylko było to możliwe. Yoongi wstał, ubrał się, zjadł śniadanie, spakował torbę i wyszedł z akademika opatulony ciasno kurtką i szalikiem. Marzec nadal był dość mroźny. Dostał wiadomość od Jimina na ich wspólnym chacie, ale stwierdził, że bez swojej zwykłej dawki bezkofeinowej kawy nie jest w stanie na nią odpisać bez trzęsących się dłoni. Skierował się zatem w stronę kampusowej kawiarni.

Miał jeszcze sporo czasu do pierwszego wykładu, dlatego nie spieszył się z niczym. Zamówił napój, usiadł tam, gdzie zawsze, wziął łyk kawy i wreszcie mógł wyciągnąć telefon, by zmierzyć się z innymi ludźmi. Zobaczył nieodczytaną wiadomość od Seokjina, ale nawet w nią nie wszedł. Nie miał ochoty z nim rozmawiać. Zamiast tego wszedł w chat z Jiminem, który nieco ponad godzinę temu przywitał go uroczym „Dzień dobry, miłego dnia, hyung!". Uśmiechnął się do siebie i również życzył mu udanego dnia.

Po tym, dopił swoją kawę, przeglądając pobieżnie media społecznościowe i wreszcie udał się na zajęcia.

Reszta dnia przebiegła równie zwyczajnie. Nie miał żadnych kolokwiów ani testów, więc głównie siedział na wykładach i robił dość niechlujne notatki, w których prawdopodobnie nie połapałby się nikt poza nim.

Dopiero po południu, kiedy wychodził z przedostatniego wykładu, zdarzyło się coś ciekawego. Mianowicie, oparty o ścianę hali wykładowej stał Park Jimin. Jak zawsze, na widok Yoongiego jego oczy zalśniły. Natychmiast oderwał się od ściany i zmniejszył odległość między nimi (bo beta zatrzymała się, jakby jej nogi wrosły w ziemię).

— Cześć, hyung — przywitał się młodszy i, zanim Yoongi zdążył przyswoić aktualną sytuację, pochylił się, składając na wargach bruneta słodkiego buziaka.

Nie było to nic takiego, ale Yoongi i tak poczuł się, jakby nagle jego całe ciało zalała fala gorącej wody, a serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.

— Hej... — wydusił, nie zwracając już nawet uwagi na piekące uszy.

Jeśli Jimin zauważył (a ciężko było nie zauważyć) w jaki stan wpędził swojego chłopaka, nie odezwał się na ten temat.

— Masz jeszcze jakieś zajęcia, hyung? — spytał miękkim tonem. Jego mniejsza dłoń odnalazła tę chłodną starszego, splątując razem ich palce, gdy ruszyli sprzed drzwi hali.

— Jeszcze jedna, ale mam teraz czterdzieści minut przerwy — wymamrotał Yoongi, chowając lekko zarumienioną twarz w szaliku.

— Chciałbyś pójść na lunch ze mną, Taehyungiem i Jeonggukiem? Ja poznałem już twoich przyjaciół, więc chciałbym, żebyś ty też poznał moich. — Jego błękitne oczy były wielkie z widoczną w nich prośbą. Wyglądał jak szczeniak.

Nawet jeśli Yoongi chciałby odmówić, nie dałby rady tego zrobić. Chociaż na myśl o spotkaniu dwóch alf złapała go za wnętrzności, niczym lodowata pięść.

— Jasne... ale jesteś pewien, że chcieliby mnie poznać?

— Jesteś moim chłopakiem, więc nie mają wiele do gadania. — Blondyn wzruszył ramionami z uśmiechem.

— Jak dogadywali się z twoimi poprzednimi chłopakami? — Yoongi nie wstydził się rozmawiać o ich przeszłych związkach. Była to część ich życia i nic, co trzeba by było ukrywać.

Jimin zauważalnie westchnął.

— Obaj to alfy, więc są trochę... ochronni.

Tak, zauważyłem to, kiedy Jeon Jeongguk przygwoździł mnie do ściany i chciał udusić za samo rozmawianie z tobą, pomyślał Yoongi i skrzywił się lekko.

— Powinienem się martwić?

Młodszy spojrzał mu prosto w oczy. Moc tych niebieskich oczu była tak duża, że Yoongi mimowolnie się zatrzymał. Znów poczuł jak jego serce zaczyna wariować.

Po chwili blondyn się uśmiechnął.

— Nie, nie sądzę, że masz czym.

Beta nie pytała o nic więcej.

×

Na lunch spotkali się w, o zgrozo, tej samej burgerowni obok campusu, gdzie Yoongi pracował w weekendy. Kiedy wchodzili z Jiminem do środka, starał się unikać oczu wszystkich pozostałych pracowników. Wiązało się to jednak z tym, że o wiele szybciej odnalazł wzrokiem przyjaciół Jimina. Cóż, ciężko było ich nie zauważyć. Wyglądali jak gwiazdy, które zamiast w taniej knajpie z burgerami powinni siedzieć w jakiejś pięciogwiazdkowej restauracji.

Obaj podnieśli głowy, gdy tylko Jimin przekroczył próg. Musieli z łatwością wyczuć jego zapach od drzwi. Yoongi trochę im tego zazdrościł. Sam musiał być naprawdę blisko omegi, by móc napawać się jej słodką, kojącą wonią.

Yoongi czuł coraz większy stres, im bardziej zbliżali się do stolika. Blondyn musiał to wyczuć, bo ścisnął jego dłoń mocniej, posyłając mu pocieszający uśmiech. Chciał dać starszemu do zrozumienia, że jest tu z nim i nie pozwoli, by stało się coś nieprzyjemnego.

Zajęli więc miejsca po drugiej stronie stołu, naprzeciwko Taehyunga i Jeongguka. Było to trochę niefortunne dla bety, bo usiadła przed Jeonggukiem, który omiótł go uważnym spojrzeniem czerwonych oczu.

— Tae, Guk — zaczął Jimin uroczyście, gdy również zajął swoje miejsce — to jest Min Yoongi hyung. Od wczoraj jesteśmy razem.

Yoongi skinął tylko głową. Ostatecznie, obie alfy wciąż były młodsze od niego, więc to jemu przypadał największy autorytet przy stole.

— Kim Taehyung, trzeci rok Fotografii i Multimediów — przedstawiła się szarowłosa alfa, kłaniając się lekko. Jej twarz nie szpecił żaden grymas, była pozbawiona wszelkich emocji.

— Jeon Jeongguk, pierwszy rok Fotografii i Multimediów — powiedział najmłodszy wśród zebranych, kłaniając się niżej ze względu na swój wiek.

— Min Yoongi, drugi rok specjalizacji Grafik Projektowego.

W tym momencie przy stole zapadła cisza.

Yoongi wiedział, że tak to ostatecznie się skończy. W towarzystwie nieznajomych nigdy nie był zbyt wylewny. Wolał siedzieć cicho i analizować pozostałych uczestników spotkania.

— Co zamawiamy? — Jimin przerwał niezręczne milczenie, podsuwając kartę z daniami bliżej środka stołu, żeby każdy mógł na nią spojrzeć.

Dzięki temu atmosfera trochę się rozluźniła. Kiedy wszyscy wybrali już jedzenie dla siebie, a kelnerka (którą była Soyeon i którą Yoongi doskonale znał, co jedynie pogorszyło sytuację) zebrała ich zamówienia, Jimin wciągnął Taehyunga w rozmowę na temat ich wspólnych znajomych. To był pierwszy raz, kiedy Yoongi miał okazję zobaczyć jakiekolwiek emocje na nieskazitelnej twarzy szarowłosego. Zwłaszcza, kiedy się uśmiechał wyglądał jak zupełnie inna osoba. Jeongguk przysłuchiwał się rozmowie swoich hyungów, samemu nie odzywając się za często.

— Ostatnio Gyuri noona mi się wyżalała — opowiadał Jimin Taehyungowi, bawiąc się słomką w swojej szklance coli. — Mówi, że jej matka cały czas naciska na nią i Jiwona, by pospieszyli się bardziej z dziećmi.

— Przecież oboje mają dopiero po dwadzieścia sześć lat. — Taehyung zmarszczył lekko brwi.

— Tak, ale najwidoczniej strasznie jej na tym zależy. Jest bardzo nieustępliwa.

Zanim starsza z alf zdążyła odpowiedzieć, do rozmowy wciął się Yoongi, odzywając się po raz pierwszy odkąd wszyscy się sobie przedstawili.

Sącząc powoli własny napój, powiedział z neutralną miną i grobowym tonem:

— Niech wasza koleżanka powie swojej matce, że jeśli tak bardzo chce dzieciaka to niech sama go sobie urodzi. Też ma macicę. — Powiedziawszy to, ponownie objął wargami słomkę, pijąc jak gdyby nigdy nic.

Pozostali zgromadzeni przy stole spojrzeli na niego, jakby spadł z księżyca. Przynajmniej dopóki Jimin nie parsknął śmiechem, ukrywając zaraz usta za dłonią. Reakcja Taehyunga była podobna, a Jeongguk tylko prychnął, ale kąciki jego ust wygięte były w uśmiechu.

Po tej wymianie zdań ostatnie ślady napięcia zniknęły. Rozmowa rozkręciła się bardziej, a obie alfy nie miały już oporów przed zwracaniem się bezpośrednio do Yoongiego, pytając go o jego studia, plany na przyszłość i ogólnie życie. Sami również bardziej się otworzyli.

Yoongi dowiedział się, że rodziny zarówno Taehyunga, jak i Jeongguka są podobne do rodziny Jimina. Wszystkie zarabiają ponadprzeciętną sumę pieniędzy i mają względem synów jakieś chore oczekiwania. Szczerze mówiąc, Yoongi trochę im współczuł. Czasami bycie zwyczajnym miało swoje plusy.

Kiedy wszyscy opuszczali knajpkę po zjedzeniu swoich burgerów, beta pomyślała, że ten lunch był całkiem owocny.

Yoongi spotkał się z Jiminem kolejny raz dopiero kilka dni później. W piątek siedział nad projektem na zajęcia z Perspektywy, a w weekend pracował (i dostał niezłe zjeby od kolegów, którzy mieli mu za złe, że nawet się z nimi nie przywitał, kiedy przyszedł). Codziennie jednak wymieniał się wieloma wiadomościami z Jiminem, opowiadając sobie nawzajem o swoich dniach i rozmawiając na błahe tematy.

W poniedziałek Jimin zaproponował mu, żeby następnego dnia wieczorem wpadł do jego pokoju w akademiku na mały seans filmowy. Jego współlokatorka i tak zamierzała spać w mieszkaniu swojego chłopaka tamtej nocy, więc mieli być sami. Yoongi starał się opanować zawstydzający wręcz napływ entuzjazmu, ale było to trudne. Do tej pory spędzał czas z blondynem głównie w miejscach publicznych, gdzie nie mogli pozwolić sobie na zbytnią bliskość. Nic dziwnego, że aż do wtorkowego popołudnia chodził cały nakręcony.

Miał mały impuls, by ubrać się bardziej wyjściowo, ale potem stwierdził, że nie ma to większego sensu, jeśli będą tylko siedzieć u Jimina w pokoju, a Jimin widział go już w jego dresach wielokrotnie wcześniej. Tak więc, gdy dostał od swojego chłopaka wiadomość, że może przychodzić, Yoongi wystrzelił z własnego pokoju jak rakieta.

Odległość między jego akademikiem, a akademikiem numer dwa przetruchtał, bo nie założył kurtki. Wszedł do budynku, wspiął się po schodach na drugie piętro i odszukał drzwi z odpowiednim numerem. Zapukał w nie, kołysząc się nerwowo na piętach.

Drzwi otworzyły się natychmiast i Yoongi miał ochotę się rozpłynąć. Jimin ubrany był w duży, wyraźnie znoszony, beżowy sweter oraz parę wąsko skrojonych, szarych dresowych spodni. Wyglądał tak miękko i wygodnie, że starszy miał ochotę go przytulić. Nie pomógł też piękny uśmiech, którym Jimin jak zawsze go przywitał.

— Dzień dobry, hyung. Wejdź proszę. — Odsunął się nieco, by móc wpuścić Yoongiego do środka.

Yoongi wszedł i omiótł szybko wzrokiem niewielki pokój, gdy gospodarz zamykał za nim drzwi.

Pokój składał się z tych samych elementów, co jego własny w akademiku numer jeden. Dwa jednoosobowe łóżka po przeciwnych stronach pokoju, dwa małe biurka koło nich, dwie szafki nocne i jedna wspólna szafa w kącie. Pokój był schludny i widocznie uprzątnięty przed przyjściem Yoongiego. Na łóżku po prawej z ciemnobordową narzutą leżał już przygotowany laptop, więc musiało być to łóżko Jimina.

— Jeśli chciałbyś się czegoś napić, hyung, to mam soki schowane pod łóżkiem — poinformował młodszy, łapiąc go delikatnie za rękę i prowadząc do swojego łóżka.

— W porządku, Jiminnie. Na razie nie chce mi się pić — zaprotestował Yoongi delikatnie, siadając niepewnie na łóżku.

Jimin miał jednak inne plany. Podniósł laptopa, odłożył na siedzenie krzesła od swojego biurka, a sam wczołgał się na łóżko, ciągnąć starszego za sobą tak, że obaj oparli się o ścianę. Blondyn pochylił się, żeby przyciągnąć krzesło z laptopem jak najbliżej krawędzi łóżka i odpalił aplikację Netfliksa.

— Co chciałbyś obejrzeć, hyung?

— Nie wiem. Masz coś na oku? — odbił piłeczkę Yoongi. Szczerze mówiąc, tak się skupił na samym fakcie spotkania z Jiminem, że nawet nie pomyślał o tym, co mogliby oglądać.

— Może być ta drama? „Księżniczka Mafii"? To chyba chińskie.

— Może być.

Zatem młodszy włączył rzeczoną dramę i wrócił do Yoongiego, natychmiast wciskając się w jego prawy bok, na co beta odruchowo objęła go w pasie. Z tak bliskiej odległości zapach truskawki i mleka migdałowego był bogaty i brunet wdychał go zachłannie, chowając nos w jasnych włosach drugiego.

Obaj jakiś czas śledzili fabułę pierwszego odcinka z umiarkowanym zainteresowaniem. Yoongi zaczął nawet się trochę wciągać, gdy poczuł łaskotanie ciepłego oddechu na swojej szyi. Wzdrygnął się pod dreszczami, które przebiegły przez niego. Kątem oka zerknął na czuprynę jasnych włosów Jimina, która znajdowała się teraz niżej niż wcześniej. Nie zauważył kiedy omega zsunęła się nieco niżej po ścianie, by móc wetknąć swoją twarz w jego szyję.

— Jiminnie? — mruknął cicho, czując jak blondyn zaczyna pocierać policzkiem o jeden specyficzny punkt na jego szyi, przez co kolejny elektryzujący dreszcz przeszedł po jego kręgosłupie.

Wiedział, co Jimin robił, mimo że sam nigdy tego nie doświadczył.

Ludzie mieli niewidoczne gołym okiem gruczoły zapachowe w określonych miejscach swojego ciała. Największe znajdowały się na boku szyi i to one produkowały najintensywniejszą woń. Mniejsze mieściły się na policzkach i na wewnętrznej stronie nadgarstków. Alfy i omegi przykładały do nich o wiele większą wagę, niż bety. Zostawianie na sobie wzajemnie zapachu nazywane było węszeniem i wśród bliskich sobie członków rodziny czy bliskich przyjaciół było bardzo normalne, często koiło też instynkty.

Jimin i Yoongi nie byli ani członkami rodziny, ani bliskimi przyjaciółmi, więc w ich przypadku Jimin ocierając się swoim gruczołem zapachowym o jego własny, sprawiał, że ich zapachy połączą się na krótki okres czasu, co z kolei miało dawać do zrozumienia alfom i innym omegom, że ten tu pan jest przez niego zajęty.

— Przeszkadza ci to, hyung? — wymamrotał młodszy, zaciskając mocniej dłoń na materiale czarnej bluzy Yoongiego.

— Nie... — wykrztusił brunet, próbując zignorować mrowienie, rozchodzące się od miejsca, w którym Jimin go dotykał oraz szaleńcze tempo swojego serca.

Yoongi pochodził z rodziny bet. Bety bardzo rzadko węszyły się między sobą, a nawet jeśli Seokjin był jego przyjacielem to nigdy nie na tyle bliskim, żeby chciał mu to zrobić. Było to więc dla niego całkowicie nowe doświadczenie.

W pewnym momencie Jimin zamruczał cicho w jego szyję ze słyszalnym zadowoleniem, a wibracje z tego mruczenia rozlały się falą po ciele starszego, sprawiając, że jego temperatura podskoczyła gwałtownie. Nagle w bluzie zaczęło być mu bardzo gorąco.

— Pięknie pachniesz, hyung... — Głos omegi zabarwiała lekka, ale bardzo pociągająca chrypka. — Jak wanilia... i świeża kawa... Mógłbym spędzić tak całe życie, tylko cię wąchając.

Twarz Yoongiego objął jeszcze większy gorąc, niż do tej pory. Nikt mu nigdy nie powiedział jak pachnie. Hoseok raz coś napomknął, że czuje od niego jakiś kawopodobny aromat, ale pił tamtego ranka (jak i każdego innego) swój zwyczajowy kubek bezkofeinowej karmelowej latte, więc nie przejął się tym jakoś bardzo. Ale Hoseok był betą, nie miał tak czułego nosa, jak Jimin.

— Dzięki... — wykrztusił z trudem, bo jego gardło było dziwnie ściśnięte. — Ty pachniesz jak truskawki i mleko migdałowe... Bardzo ładnie.

Młodszy zaśmiał się chrapliwie na oczywistą niezręczność w głosie Yoongiego i wreszcie oderwał swój policzek od jego szyi.

— Jesteś zestresowany, hyung? — spytał, a figlarność igrała w niebieskich oczach. — Dawno nikt cię nie węszył?

Yoongi oblizał nerwowo suche wargi.

— Właściwie... to był pierwszy raz.

— Pierwszy raz od długiego czasu? — Jimin przechylił lekko głowę w bok w konsternacji.

— Nie, pierwszy raz w życiu.

Na te słowa błękitne oczy omegi rozszerzyły się w szoku, a pełne usta rozchyliły lekko.

— Pierwszy raz w życiu? Nikt cię nigdy nie węszył? — Yoongi pokręcił głową. — A twoi rodzice?

— Moi rodzice i moi dziadkowie z obu stron też są betami. Bety zwykle nie węszą się nawzajem — wyjaśnił brunet, rozumiejąc czemu Jimin o tym nie wie. Jego rodzice byli alfą i omegą, więc pewnie w dzieciństwie nie żałowali mu węszenia.

— Rozumiem... — Jimin widocznie przyswajał przez kilka chwil nowo zdobyte informacje, a potem znów spojrzał na Yoongiego. — Chcesz spróbować?

Yoongi zamrugał trochę nieprzytomnie.

— Spróbować czego?

— Węszenia.

— Na kim?

Jimin wywrócił oczami, zniecierpliwiony tępotą swojego chłopaka.

— Na mnie, głupku. Chodź. — Chwycił materiał na ramieniu starszego i położył się na łóżku, ciągnąc Yoongiego za sobą tak, że leżał teraz pod nim, a beta patrzyła na niego z góry złotymi oczami. Jimin odchylił pomocnie głowę, eksponując swoją szyję. — Proszę, spróbuj. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro