Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03. Haribo

Jeśli myślicie, że Yoongi nie pisnął ani słóweczkiem o sytuacji z Jeonggukiem Jiminowi, to się mylicie. Napisał o wszystkim omedze niecały kwadrans później, kiedy – już uspokojony – popijał sobie kawę w kawiarni, usiadłszy w swoim zwyczajowym kącie.

Powiedzieć, że Jimin był zły, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Przeprosił go za zachowanie Jeongguka blisko pięćdziesiąt razy i prawie tyle samo przysiągł, że „on już sobie z nim porozmawia". Yoongi nie zamierzał w to wnikać. Był pewien, że Jimin potrafi poradzić sobie z własnymi przyjaciółmi. Jedyne czego chciał to by zostawili go w spokoju i by taka sytuacja już się nie powtórzyła.

I rzeczywiście, następne parę dni było naprawdę spokojnych. On i Jimin nie mieli niestety czasu, by ponownie się spotkać, ale bezustannie wymieniali między sobą niewiele znaczące wiadomości. Omega pokazała mu na przykład jakie rzeczy zamówiła sobie podczas swojego internetowego szału zakupowego, a Yoongi w zamian opowiadał jej o zespole, którego ostatnio słuchał.

Naprawdę dogadywali się zaskakująco dobrze.

Ich kolejny mityng miał miejsce zupełnie przypadkowo. Po prostu znaleźli się w kawiarni studenckiej w tym samym czasie. Jimin oczywiście był ze swoją stałą obstawą dwóch alf, lecz poza nimi towarzyszyły mu również dwie dziewczyny, wyglądające, jakby mogły zostać idolkami w jakiejś kpopowej grupie. Ich błękitne oczy wskazywały, że obie również były omegami.

Widząc całe to zgromadzenie stojące przy kontuarze, Yoongi aż cofnął się o krok i jeszcze bardziej spuścił głowę, mając olbrzymią nadzieję, że go nie zauważą. Faktycznie, przez pierwsze parę minut nikt nie zwrócił na niego uwagi... aż nie padły na niego błyszczące oczy Park Jimina.

Jak zwykle, na widok Yoongiego na twarzy młodszego rozkwitł piękny uśmiech, dodatkowo upiększający jego nieskazitelne rysy.

Yoongi zastanawiał się, jak ktoś tak doskonały może w ogóle istnieć.

— Hyung! — zawołał blondyn, przeciskając się między swoimi znajomymi, by móc podejść do bety. Przeszli na mniej oficjalne honoryfikaty dopiero w tym tygodniu i Yoongi nie miał jeszcze czasu, żeby się do tego w pełni przyzwyczaić. Poczuł jak pieką go uszy. — Też masz przerwę?

— Jeszcze tak. — Jego odpowiedź była o wiele suchsza, niż tego chciał, ale na szczęście Jimin zdążył już w miarę przyzwyczaić się do faktu, że w miejscach publicznych starszy robił się zazwyczaj sztywny jak drewniana kłoda. Zwłaszcza na kampusie, gdzie wszyscy się na nich gapili...

Jimin, nie tracąc swojego zapału, podszedł jeszcze bliżej, niemal dotykając swoim lewym łokciem prawego łokcia Yoongiego. Ostatnio coraz dalej popychał granicę ich fizycznej bliskości. Yoongi nie mógł powiedzieć, że mu to jakoś bardzo przeszkadzało. W tym momencie czuł się z omegą na tyle komfortowo, by pozwalać jej stopniowo naruszać swoją przestrzeń osobistą.

Poza tym, powszechnie znanym faktem było, że omegi bardzo cenią skinship i uwielbiają trzymać się blisko ludzi, którym ufają. Jeśli wzbudziło się u omegi na tyle duże zaufanie aby chciała się do ciebie kleić, było to postrzegane jako niesamowity komplement, zwłaszcza dla alfy.

— Ja mam teraz okienko. Może odprowadzę cię pod salę, hyung? — spytał Jimin, pochylając się delikatnie w stronę bety.

Yoongi tego nie widział (bo ogólnie w stosunkach międzyludzkich, a już zwłaszcza romantycznej natury, równie dobrze mógłby mieć zamiast oczu parę żelków), ale mały nos Jimina delikatnie poruszył się przy tej czynności. Odkąd Jimin na ich ostatnim spotkaniu zwietrzył wreszcie jego delikatny zapach waniliowej kawy, bardzo trudno było mu się powstrzymać przed zbliżaniem się do starszego, by móc wreszcie poczuć słodki aromat wprost ze źródła. Musiał zadowalać się marnymi ochłapami, ale nie śmiał przekroczyć niewidzialnej granicy, która wciąż między nimi leżała.

— Twoi przyjaciele nie będą mieć nic przeciwko? — Yoongi poruszył ten temat tylko dlatego, że alfy (te podstępne sukinsyny) i tak mogły usłyszeć każde słowo, które między sobą wymieniali.

Jimin zerknął na grupę swoich znajomych, która stała niecałe dwa metry dalej, rzucając mu znaczące spojrzenia. Nagle, z niezrozumiałego dla Yoongiego powodu, twarz Jimina oblała się soczystym rumieńcem i młodszy niezwłocznie odwrócił głowę, jakby nie chciał, by Yoongi go zobaczył.

— Jimin?

— N-nie, nie będą mieć nic przeciwko, chodźmy... — odpowiedział szybko blondyn, po czym złapał Yoongiego za ramię i pociągnął go w stronę drzwi, jakby chciał uciec.

— Chwila, jeszcze nie zamówiłem kawy. — upomniał go starszy, zapierając się nogami. Nieważne jak bardzo czuł się niezręcznie obserwowany przez tyle osób, nie zamierzał opuścić tego budynku bez swojej codziennej dawki bezkofeinowej słodyczy.

Jimin przestał go ciągnąć i spojrzał znów na swoich przyjaciół, którzy uśmiechali się do niego złośliwie. Rzucił im mordercze spojrzenie, zaciskając pełne wargi. Yoongi oczywiście nie zauważył tej wymiany gestów, bo wybrał sobie właśnie ten moment, by wyjąć z kieszeni telefon i zacząć przeglądać wiadomości z chatu grupowego swojego roku.

Naprawdę oczy były mu niepotrzebne, następnego dnia mógłby równie dobrze obudzić się z misiami Haribo zamiast nich i nic by to nie zmieniło.

On i Jimin poczekali grzecznie aż wszyscy znajomi młodszego dostaną swoje kawy, zanim obaj podeszli do kontuaru i zamówili własne napoje. Yoongi wziął swoją ulubioną karmelową latte bez kofeiny, natomiast Jimin zwykłe latte z waniliową posypką. Otrzymawszy zamówienia, skierowali swoje kroki do wyjścia, rozmawiając o książce, którą Yoongi aktualnie czytał.

Beta próbowała udawać, że nie czuje na plecach spojrzeń wszystkich obecnych w kawiarni, nim razem z Jiminem zniknęli za drzwiami.

×

Hoseok był dobrym przyjacielem, ale niesamowicie upartym. Kiedy tylko dowiedział się, że Yoongi regularnie spotyka się z pewną nieznaną mu omegą, natychmiast chciał ją poznać. Od tygodni planował spotkanie w barze karaoke, na które zamierzał zaciągnąć zarówno Yoongiego, jak i Jina, nie mając najmniejszego zamiaru słuchać jakichkolwiek wymówek. Jednocześnie zagroził becie, że jeśli ta nie przyprowadzi Jimina na ich spotkanie, wyłączy mu dostęp do ich wspólnego konta na Netfliksie, gdzie Hoseok był administratorem.

W ten sposób zaszantażowany, Yoongi z walącym szybko sercem i trzęsącymi się dłońmi, które schował w kieszeniach bluzy, zaprosił Jimina na wyjście. Blondyn oczywiście się zgodził, a jego uśmiech był tak niesamowicie promienny, że Yoongiemu zmiękły kolana.

Data wypadu przyszła szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.

Yoongi postarał się (jak na niego) ze swoim strojem, zamieniając swoje zwyczajowe dresy na parę elegancko skrojonych spodni oraz koszulę w różnokolorowe paski, które na określonych częściach materiału zmieniały kierunki.

Spotkał się z Jiminem przy wyjściu z kampusu i musiał wstrzymać na chwilę oddech, bo Jimin wyglądał tego wieczoru jeszcze bardziej olśniewająco niż zwykle. Wystylizował swoje blond włosy tak, że zyskały one widocznie na objętości i rozdzielały się w schludny przedziałek na boku jego czoła, przechodząc w miękkie, delikatne fale. Swoje zwykłe kółka zamienił na długie kolczyki, pełne kryształowych oczek. Yoongi nie mógł podziwiać jego outfitu w pełni, bo omega miała na sobie swoją puchową kurtkę i przepastny szalik, ale zdecydowanie mógł zobaczyć zgrabne nogi otulone nogawkami ciasnych, błękitnych dżinsów.

Zapominając zupełnie języka w gębie, pozwolił Jiminowi prowadzić rozmowę, bojąc się, że może palnąć coś głupiego. Obaj ruszyli w stronę stacji metra, z której dojechać mieli do odpowiedniej dzielnicy. Nie obyło się oczywiście bez sprawdzania aplikacji z mapami, ponieważ Yoongi rzadko kiedy korzystał z metra (głównie dlatego, że prawie nigdy nie ruszał się kampusu, jeśli nie musiał), a Jimin zwykle wszędzie był wożony przez szofera, gdy potrzebował gdzieś się dostać.

Po wspólnych naradach ostatecznie udało im się dotrzeć pod wskazany adres. Hoseok napisał Yoongiemu, że on i Seokjin czekają już na nich w środku przy szatni. I rzeczywiście, kiedy Jimin i Yoongi weszli do środka od razu zauważyli dójkę oczekujących ich mężczyzn.

Gdy podeszli bliżej, Jimin mógł wreszcie przyjrzeć się dwójce nieznajomych.

Pierwszy z nich miał włosy w kolorze szokującego szkarłatu, które w parze z parą złocistych oczu bety oraz niesamowicie przyjaznym uśmiechem w kształcie serca tworzyły niespotykane połączenie. Jego ubiór również składał się z rzeczy, których Jimin sam nigdy nie połączyłby ze sobą, a wszystkie części garderoby Hoseoka były w równie żywych kolorach, jak jego włosy. Mężczyzna dosłownie promieniował wyczuwalną aurą. Jimin nigdy nie spotkał tak... wyrazistej i oryginalnej bety jak ta, przez co przeżył mały szok.

Drugi nieznajomy był poniekąd przeciwieństwem pierwszego. Miał czarne włosy, czarne garniturowe spodnie i lejącą, białą koszulę w poziome czarne pasy. Błękitne oczy omegi rozbłysły, gdy spotkały się z własnym błękitem oczu Jimina. Jednocześnie wtedy do blondyna dotarł miły zapach trawy cytrynowej i aloesu. Bardzo orzeźwiający jak na omegę. Mężczyzna był również najprzystojniejszym osobnikiem płci męskiej, jakiego Jimin spotkał w całym swoim życiu, a spotkał wielu pięknych ludzi, włączając w to dwójkę jego najlepszych przyjaciół. Jego twarz mogłaby równie dobrze znaleźć się w modowych magazynach czy na billboardach z reklamami kosmetyków.

Jimin nigdy nie miał problemów z poczuciem własnej wartości, jego rodzice dbali o to od najmłodszych lat. Ale przy tej omedze poczuł się... dziwnie. Nieprzyjemnie dziwnie. Bardzo nieprzyjemnie.

— Yoongi! — zawołała na powitanie czerwonowłosa beta, zamykając przyjaciela w duszącym uścisku. — Mam wrażenie, że lata cię nie widziałem!

Yoongi skrzywił się i poklepał betę po plecah, żeby go puściła.

— Widzieliśmy się po świętach, Hobi. To nie tak dawno.

— To ponad dwa miesiące temu! I mówisz mi, że to nie tak dawno?

Jimin zdjął swoją kurtkę, słuchając grzecznie rozmowy z boku i jednocześnie bezustannie zerkając na czarnowłosą omegę, która do tej pory nie odezwała się, tylko obserwowała dwójkę przyjaciół z lekkim uśmiechem.

Yoongi jednak nie pozwolił Hoseokowi za bardzo wciągnąć się w rozmowę. Zdjąwszy własne wierzchnie odzienie, odstąpił na bok, żeby jego przyjaciele mieli dobry widok na Jimina.

— Jin hyung, Hobi... to jest Park Jimin. Chodzimy do jednej szkoły i obaj mieszkamy na kampusie — jego prezentacja była suchsza od żwiru na drodze w środku upalnego, bezdeszczowego lata, ale zawsze tak było, kiedy się denerwował.

Jimin grzecznie skłonił się obu mężczyznom.

— Hoseok-ssi, Seokjin-ssi, bardzo miło mi was poznać — powiedział z najbardziej przyjaznym uśmiechem, na jaki mógł się w tej chwili zdobyć.

Hoseok odwdzięczył się serdecznym, ciepłym uśmiechem.

— Jimin-ah! Yoongi w ogóle nie chciał nam o tobie opowiadać. I teraz już wiem dlaczego, jesteś przepiękny! — powiedziała beta z autentycznym podziwem.

Blondyn poczuł jak ciepło rozlewa mu się po całym ciele. Uwielbiał komplementy. Chętnie odwzajemnił uśmiech i grzecznie podziękował.

Nagle Seokjin wreszcie ruszył się z miejsca, w którym do tej pory stał i zbliżył się nieco do Jimina. Obie omegi lustrowały się przez chwilę wzrokiem, po czym miękkie, błyszczące wargi starszej z nich wygięły się w uśmiechu.

— Więc to ty jesteś Jimin. Nigdy nie sądziłem, że Yoongi wyrwie taką sztukę. — powiedział Seokjin, jak zwykle bez cienia jakiekolwiek taktu.

Yoongi poczuł jak zaczynają piec go nie tylko uszy, ale także kark i rzucił brunetowi ostrzegawcze spojrzenie.

— Hyung, przestań, nikt tu nikogo nie wyrywał.

Jak to nie?, pomyślał lekko rozbawiony Jimin. Oczywiście, że tak było. Tyle, że to nie ty wyrwałeś mnie, tylko ja ciebie.

Seokjin uśmiechnął się z wyraźną wyższością i poklepał Yoongiego po ramieniu.

— Spokojnie, Yoongi-yah. Wszyscy przez to kiedyś przechodziliśmy. Pamiętaj, jeśli będziesz mieć jakiekolwiek pytania, hyung zawsze cię wysłucha — mówił, bez przerwy klepiąc ramię bety, tonem idealnego starszego brata. Gdyby Yoongi nie był takim pacyfistą, z pewnością by go uderzył.

— Patrz, hyung, on się rumieni! — krzyknął Hoseok, wskazując niedyskretnie na ciemnoróżowe uszy Yoongiego z szerokim, dokuczliwym uśmiechem. Jego też Yoongi miał ochotę porządnie jebnąć.

Jimin stał z boku, obserwując przekomarzających się przyjaciół i musiał zakryć usta dłońmi, żeby ukryć chichot. Wyglądali na naprawdę zgraną paczkę przyjaciół. Miał nadzieję, że uda mu się wpasować. Ostatecznie nieśmiało wiązał swoją najbliższą przyszłość z Yoongim i dobrze by było, gdyby jego przyjaciele go polubili.

Po kilku kolejnych żarcikach ze strony Seokjina i jednym krzyku Hoseoka (bo Yoongi ostatecznie się nie powstrzymał i kopnął go w łydkę), całą czwórką wreszcie ruszyli do swojej kabiny. Zamówili od razu napoje oraz przekąski, po czym ich uwaga w stu procentach skupiła się na ekranie.

Pierwszym, który okazał się na tyle odważny, by wybrać piosenkę i zaśpiewać ją przed wszystkimi, był oczywiście pewny siebie, charyzmatyczny Seokjin. Śmiało chwycił mikrofon i włączył piosenkę BigBang „Loser", zabrzmiały pierwsze nuty, brunet otworzył usta... i zawył niczym zarzynany wieloryb. Hoseok prawie wywrócił się z fotela ze śmiechu, Yoongi ukrył twarz w dłoniach, a Jimin nie mógł powstrzymać własnych chichotów.

Po tym występie, reszta też nabrała odwagi. Hoseok zaciągnął Yoongiego przed maszynę, wybrał dla nich piosenkę Homme „Still Eating Well", którą obaj dosłownie zabili. Nie było na to lepszego określenia. Po prostu ją wytorturowali, przejechali ciężarówką, przeżuli i wypluli. Jimin prawie popłakał się ze śmiechu, a Seokjin głośno im dopingował.

Kiedy przyszła kolej najmłodszego wśród grona znajomych wybrał zadziwiająco spokojną i piękną piosenkę, jaką był utwór Taeyeon o tytule „I". Kiedy Jimin zaśpiewał pierwszy refren, wszystkim obecnym w pokoju szczęki opadły do samej ziemi. Głos blondyna był wysoki, słodki i nie miał problemu z przeciąganiem wysokich tonów. Nie był co prawda stu procentowo czysty, bo Jimin nie zajmował się profesjonalnie śpiewaniem, ale z pewnością krył się w nim olbrzymi potencjał.

Przez cały mini występ, Yoongi gapił się na omegę, jakby zobaczył ósmy cud świata i nawet specjalnie się z tym nie krył. Jednocześnie jakaś część jego umysłu zastanawiała się, jakie zrządzenie wszechświata sprawiło, że taka piękna, utalentowana i błyskotliwa osoba chciała w ogóle przebywać w jego towarzystwie. Nadal nie do końca mógł w to uwierzyć.

W miarę postępowania wieczoru oraz kolejnych pochłanianych procentów, wszyscy w pewnym momencie przestali interesować się samym karaoke, a zamiast tego rozsiedli się wygodnie na kanapach i fotelach, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Hoseok opowiadał trochę o swoich studiach, Seokjin opisywał pracę początkującego modela, Jimin pogrążył się we wspomnieniach z ostatnich wakacji na Wyspach Kanaryjskich, a Yoongi (po tym jak wypił co najmniej cztery butelki piwa i trzy kieliszki soju) również zrobił się trochę bardziej wygadany i narzekał na swoich wykładowców. Atmosfera była bardzo przyjemna i rozluźniona.

Pół godziny przed północą, Yoongi wstał i oświadczył, że musi iść się załatwić, zostawiając towarzystwo samo w kabinie. Alkohol krążył odurzająco w jego żyłach, sprawiając, że było mu trochę ciepło i lekko chwiał się na nogach, ale poza tymi fizycznymi aspektami, jego umysł był w większości jasny. Pomyślał, że wieczór przebiega bardzo miło i ulżyło mu, że jego przyjaciele wydawali się akceptować Jimina. Szczerze, nie sądził, żeby można było go nie polubić po bliższym poznaniu.

Nim wrócił do kabiny, wyszedł na chwilę na zewnątrz, by trochę się otrzeźwić i zwalczyć gorąc budujący się w jego ciele. Oparł się o ścianę budynku przy drzwiach, odchylił głowę lekko do tyłu, przymknął oczy i napawał się kilka minut zimnym, marcowym powietrzem.

Aż do momentu, kiedy usłyszał dźwięk otwierających się drzwi obok niego. Otworzył oczy i obrócił głowę, z zdziwieniem dostrzegając Seokjina, wychodzącego na dwór. Jego na początku nieskazitelnie ułożone, czarne włosy były teraz w lekkim nieładzie, a czarno-biała koszula lekko pognieciona. Odnalazł Yoongiego swoimi błękitnymi oczami i po chwili dołączył do niego przy ścianie.

— Coś nie tak, hyung? — mruknął Yoongi, znów odchylając głowę i zamykając oczy. Chłodna bryza przyjemnie obmywała mu twarz.

— Nie. Musi być coś nie tak? — odparła omega, widocznie mijając się z prawdą.

— Gdyby nie było, to byś tu nie przyszedł — powiedział młodszy brunet bez ogródek.

Na kilka chwil zapadła cisza. Dwójka przyjaciół stała w ciemności zimowej nocy, wdychając lodowate powietrze. Oddechy obu zmieniały się w obłoki pary, które po sekundzie znikały, mieszając się ze sobą.

— Jeśli mam być szczery, Yoongi-yah... Jimin nie bardzo mi się podoba.

Beta obróciła głowę tak szybko, że aż zabolała ją szyja. Wielkie z szoku oczu wbiła w twarz wyższego mężczyzny.

— Słucham?

— Nie podoba mi się on.

— Nie musi, mnie ma się podobać. — warknął Yoongi, marszcząc brwi. Dzięki połączeniu alkoholu, szoku i rosnącego gniewu, stał się o wiele odważniejszy niż normalnie.

— Nie to mam na myśli. Nie pomyślałeś nigdy, że on się może tobą tylko bawić, Yoongi-yah? — Seokjin również na niego spojrzał, a jego wyraz twarzy był niespotykanie poważny.

— Nie robi tego.

— Skąd możesz to wiedzieć? Nigdy nie miałeś do czynienia z wieloma omegami. Niestety, to jak przedstawiane są omegi w opinii publicznej to tylko i wyłącznie superlatywy. Nikt nie mówi o tym, do czego omegi potrafią być zdolne. — Odwrócił głowę i spojrzał w ciemne niebo, na którym nie widać było żadnej gwiazdy. — Potrafią manipulować jak nikt inny. Widziałem to na własne oczy.

— Skąd możesz wiedzieć, że Jimin taki jest? Znasz go jeden wieczór! — Yoongi był wzburzony i teraz, w tej chwili, nie miał najmniejszego zamiaru analizować argumentów przyjaciela, nieważne jak racjonalne by były.

— Kiedy wyszedłeś, Jimin niemal natychmiast przykleił się do Hoseoka. Nie wydaje ci się dziwne, że tak szybko poczuł się swobodnie w jego towarzystwie, że uwiesił mu się na ramieniu?

Te słowa sprawiły, że coś na kształt wiadra lodu wpadło mu do żołądka i zmroziło go od środka. Zamierzał jednak uparcie obstawać przy swoim, a jego złość rosła coraz bardziej.

— Mówisz tak, jakbyś nie znał Hoseoka, hyung. A Jimin z natury lubi bliskość. Nie robi tego ze mną, bo boi się, że to ja poczuję się niekomfortowo, nie on.

— Yoongi, nie chcę wysuwać żadnych oskarżeń, ale zastanów się po prostu nad tym. Z tego, co zrozumiałem, rodzice Jimina mają jakąś gigantyczną firmę, która przynosi kosmiczne dochody. Został wychowany ze złotą łyżeczką w ustach. Chodziłem do prywatnego liceum, w którym było wiele takich bogatych dzieciaków jak on. Mają tendencję do bycia egoistami i bawienia się ludzkimi uczuciami, zwłaszcza omegi. Nie chcę, żeby złamał ci serce.

Yoongi nie mógł dalej tego słuchać.

— Jimin nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Wybacz, hyung, ale znam go lepiej i dłużej niż ty. To, że chodziłeś do szkoły pełnej dzianych bufonów nie znaczy, że każdy z takiej rodziny musi być okropną osobą.

Powiedziawszy to, odepchnął się od ściany i wszedł do środka, trzaskając drzwiami. Tupiąc głośno w złości, skierował się do kabiny. Gdy otworzył drzwi, zastał tam całkiem zabawny widok. Hoseok szalał przy piosence PSY „Daddy", a Jimin opierał się o poduszki kanapy z telefonem w dłoni. Kiedy zauważył otwierające się drzwi i stojącego w nich Yoongiego, jego piękną twarz jak zawsze rozświetlił ujmujący uśmiech.

Jak Jin hyung mógł w ogóle coś takiego powiedzieć?, pomyślał Yoongi, delikatnie odwzajemniając uśmiech, gdy zamykał za sobą drzwi. Jimin nigdy by się mną nie bawił.

— Hobi! Hobi! — zawołał kilka razy, próbując przekrzyczeć głośną muzykę. Dopiero gdy spocony i zdyszany Hoseok zatrzymał piosenkę, mógł mu oznajmić to, co miał do powiedzenia. — Ja i Jimin będziemy już wracać.

Jimin odłożył telefon do kieszeni i wstał z zaskoczonym wyrazem twarzy.

— Już?

— Nie wiem jak ty, ale mam jutro zajęcia, Jiminnie — zdrobnienie uciekło z jego ust tak naturalnie, że nikt nie zwrócił na to uwagi.

— No tak... — omega zerknęła jeszcze raz na ekran telefonu, gdzie zegarek wskazywał na kilkanaście minut przed północą. — Faktycznie, moglibyśmy się już zbierać.

Hoseok niemal natychmiast dopadł do Yoongiego i uwiesił się na nim niemal całym swoim ciężarem.

— Nieeee, hyuuuung, nie idźcie jeszczeeeee — jęknął płaczliwie, gdy starsza beta próbowała zachować równowagę. Był widocznie wstawiony, bo, niestety, Hoseok nigdy nie miał mocnej głowy do picia. — Znowu zobaczymy się dopiero za dwa miesiące!

— Może uda nam się wcześniej. Ale dzisiaj musimy już iść. — wysapał Yoongi, próbując odepchnąć od siebie przyjaciela, nim ten złamie mu kręgosłup.

W tym samym czasie drzwi do kabiny znów się otworzyły i wszyscy w środku odwrócili głowy, widząc wchodzącego Seokjina. Yoongi nie odezwał się, nie chcąc robić przy Jiminie i Hoseoku żadnej sceny, ale posłał starszemu mroźne spojrzenie, po czym przeniósł uwagę z powrotem na betę w swoich ramionach.

— Jin hyuuung, Yoongi i Jimin chcą już iść! — poskarżył się czerwonowłosy, tym razem swojemu starszemu hyungowi, zupełnie nie zauważając napięcia, które nagle pojawiło się w pokoju.

Ale Jimin zauważył. Zawsze miał dobrą tolerancję na trunki... cóż, może było to lekkie niedopowiedzenie. Raczej „łykał alkohol jak soczek" byłoby bardziej adekwatne. Dlatego też, pomimo litrów spożytych napojów alkoholowych, nie kręciło mu się nawet w głowie. A jego omegowe zmysły działały na najwyższych obrotach. Z łatwością dostrzegł spojrzenia, które Seokjin rzucał Yoongiemu, jakie Yoongi miał spięte ramiona i jak za wszelką cenę unikał wzroku starszego przyjaciela.

Coś się musiało między nimi wydarzyć, kiedy ich nie było, ale Jimin nie miał pojęcia, co to mogło być. Jego instynkt podszeptywał natarczywie, żeby zabrał stąd Yoongiego i jakoś pocieszył, co starał się na razie ignorować.

— Jutro mam zajęcia, to dlatego. — powtórzył tylko sztywno Yoongi, wciąż uparcie nie patrząc na czarnowłosą omegę.

— Właściwie, ja też muszę się już zbierać. — powiedział Seokjin o wiele swobodniejszym tonem, niż Yoongi, ale nadal z wyczuwalną nutką napięcia. — Jest już późno.

— No co jest z wami wszystkimi... — poskarżył się Hoseok trochę bełkotliwie, teraz już nie tyle wieszając się na Yoongim, co przytulając się do niego jak mała małpka do swojej mamy. Nie wspominając o fakcie, że nadal był cały spocony i pachniał mocno soju.

— Hobi, wezwiemy ci taksówkę, tak? Nie powinieneś wracać metrem — odpowiedział mu Yoongi kojącym głosem, sadzając go powoli na najbliższym fotelu, na który czerwonowłosy opadł jakby nie miał ani jednego mięśnia w swoim ciele.

Zadzwonili zatem po taksówkę, a gdy przyjechała, wpakowali Hoseoka do auta i podali kierowcy adres. Następnie zapłacili za wynajem kabiny oraz wszystkie przekąski, zabrali swoje kurtki i skierowali się do wyjścia. Temu wszystkiemu towarzyszyła nadal ta sama nieprzyjemna atmosfera, która pojawiła się, gdy Yoongi i Seokjin wrócili po wizycie w toalecie i która gęstniała z każdą kolejną minutą. Ostatecznie rozstali się z czarnowłosą omegą pod budynkiem, bo miała stąd blisko do domu. Pożegnała się z Yoongim, ale Yoongi odpowiedział tylko oschłym „pa" i ruszył w przeciwną stronę. Jimin ruszył za nim, ale spojrzał przez ramię na Seokjina.

Brunet patrzył na oddalające się plecy Yoongiego ze smutkiem i widocznym zmartwieniem, lecz gdy zauważył, że Jimin na niego patrzy, w jego błękitnych oczach pojawiło się coś zimnego i złowrogiego – ostrzeżenie.

Jimin poczuł jak lodowaty dreszcz spływa wzdłuż jego kręgosłupa i szybko odwrócił wzrok. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro