•6•
W chwili, w której zemdlała w pomieszczeniu zapadła cisza. Po chwili Matteo otworzył okno a dziewczyna od razu wróciła do przytomności.
-Co mamy zrobić?! -wykrzczała stając. Dušan również wstał, żeby ją asekurować. -A ty co wstajesz? Nic mi nie będzie.
-Jednak wolałbym żeby ci się nic nie stało. Nie chciał bym żeby mnie twój duch nawiedzał -uśmiechnął się zadziornie w jej kierunku. Przewróciła oczami i opadła spowrotem na fotel.
-To jak miało by to wyglądać? -spytała gdy Dušan usiadł na krześle obok.
-Czyli się zgadzasz? -rozpromienił się Matteo.
-Tego nie powiedziałam -przygasiła jego entuzjazm. -Po pierwsze -złączyła ręce w tak zwaną piramidkę. -skąd pomysł, że się zgodzę. Po drugie czy wy widzieliście jak my do siebie podchodzimy w ogóle? Po trzecie my się szybciej pozabijamy niż dogadamy.
-No to musicie próbować -stwierdził Gabriele.
-Czyli nie przedstawiając żadnych warunków tej pseudo umowy oczekujecie, że się zgodzę? -uniosła brew. -No to tym bardziej nie.
Dušan westchnął ciężko.
-A ty co tak wzdychasz? Tlenu ci brakuje? -mruknęła dziewczyna w jego kierunku.
-Raczej cierpliwości -odpowiedział jej.
-Dobra już spokój -wtrącił się Matteo, żeby zapobiec ich kolejnej kłótni. -Stela bardzo cię proszę wysłuchaj nas i postaraj się w miarę spokojnie do tego podejść.
Pokiwała głową i zawinęła ręce na piersi.
-Chodzi między innymi o to żeby odciągnąć od Dušana jakieś domysły o na przykład spotykaniu się z jakąś modelką jak to ostatnio stwierdzili. Poza tym jeśli byś się zgodziła, to rozwiązał by się problem, że nie mamy z kim wysyłać Dušana na te wszystkie galę i tym podobne -powiedział Gabriele starając się ją przekonać.
-Okej... Czyli chodzi wam głównie o moją pomoc temu robakowi... Ale co ja będę z tego miała? -spytała opierając ręce na biurku, a twarz na dłoniach.
-Satysfakcję -mruknął pod nosem Dušan.
-Siedź cicho bo ci nie pomogę -syknęła w jego kierunku.
-Czyli może się zgodzisz -uśmiechnął się Gabriele.
-Jeśli mi powiesz dlaczego mam się zgadzać to być może -uśmiechnęła się uroczo i przekręciła głowę. -To teraz mów, bo ja nie mam całego dnia -fuknęła w jego stronę.
-Znaczy... Sytuacja wygląda tak, że możemy zaoferować ci niewiele. Jeśli będziesz chciała możemy się dogadać co do tego ile i czy w ogóle będziemy ci płacić, ale oprócz tego to nie wiem... Matteo mówił, że kochasz jeździć tramwajami, w związku z tym mogę zaproponować kartę na przejazdy tramwajami na miesiąc.
-Rok -powiedziała. Gabriele westchnął ale przystał na jej propozycje.
-Może być rok -mruknął. -Kwestia jeszcze ile będziemy ci płacić.
-A czy ja mógłbym się w końcu wypowiedzieć? -wtrącił się Dušan. -Bo tak w sumie mnie też to dotyczy...
-Prawda jest taka, że żeby ratować wizerunek się zgodzisz -przerwała mu w środku zadania. -Także nie, nie możesz się wypowiedzieć, bo nie masz po co.
"Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam", pomyślał ale nie chcąc się kłócić pokiwał głową.
-A co będę musiała tak potencjalnie robić? -spytała.
-No pojawiać się na meczach, jakiś bankietach czy czymś takim, masz po prostu być dla niego wsparciem. Ale to wszystko dla mediów.
Pokiwała głową i zaczęła się zastawianiać nad wszystkimi za i przeciw. Cała trójka mężczyzn patrzyła na nią wyczekując na jej decyzję.
-No dobra... -mruknęła po chwili. -Ale błagam nie każcie mi być na każdym meczu. Ja mam studia i czasem nie będę mogła albo coś...
-Rozumiemy to w pełni -pokiwał głową Gabriele. -Czyli zgadzacie się?
-Tak -powiedzieli w tym samym momencie.
-No to wspaniale -uśmiechnął się szeroko. -Matteo ciebie jeszcze będę potrzebować a wy już możecie iść.
Oboje po tym jak już się pożegnali wyszli z pomieszczenia.
-Zawieść cię gdzieś? -spytał gdy wyszli z całego budynku.
-Nie trzeba -uśmiechnęła się delikatnie. -Ale dziękuję.
Stali jeszcze chwilę w ciszy gdy dziewczyna podeszła do niego i oparła się na jego ramieniu, żeby pocałować go w policzek.
-Do zobaczenia Dušan! -zawołała machając w jego kierunku.
Pomachał jej i wsiadł do samochodu. Oparł głowę o zagłówek i westchnął.
-Co ty ze mną robisz kobieto -mruknął sam do siebie.
~~~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro