•2•
-Stela! -wykrzykną Włoch patrząc na kobietę. Znali się już bardzo długo a jej zabiegi nigdy nie przestały go zaskakiwać.
-Matteo! Czy ty możesz chociaż raz nie kwestionować moich decyzji?
Spytała mieszając w garnku. Standardowo po pracy Matteo Toro jak zawsze przylazł do niej na obiad.
-Mógłbym, ale tego nie zrobię. Czemu wy się nie możecie pogodzić? Pogadacie sobie i po sprawie.
-Nie! -wycelowała w jego stronę łyżkę, którą mieszała zupę. -Po pierwsze, mój honor mi nie pozwala, po drugie ja się go boję, po trzecie nie wykluczam rękoczynów. Poza tym, mi to specjalnie nie przeszkadza, no i ja do niego ręki nie wyciągnę.
-Ale w sumie to dlaczego nie? -wstał i wyjął z szafki dwie miski. -Ja rozumiem, wojna bałkańska, ja rozumiem pewnego rodzaju uprzedzenia ale no kobieto, już nie przesadzaj.
Wywróciła oczami na jego słowa i wlała zupę do misek. Siedzieli w ciszy, która była przerwana jedynie stukaniem łyżek przy stole.
-Niby byśmy się mogli pogodzić -mruknęła pod nosem. -Ale co ja będę wtedy robić? Z tobą się nie mam jak kłócić a tak to mogę kłócić po chorwacku.
-Jak po chorwacku? On Serbem przecież jest -spytał zdezorientowany.
-No tak. Ale serbski i chorwacki to języki słowiańskie i tak w sumie to są bardzo, bardzo podobne, więc się rozumiemy.
Włoch popatrzył na nią i coś mruknął pod nosem. Ogromną zagadką stanowiły dla niego języki słowiańskie. Skończyli posiłek i posprzątali.
Po dłuższej chwili siedzieli z herbatą w niewielkim salonie. Stela standardowo zajmowała swój fotel, który umiejscowiony jest w rogu pokoju, a Matteo rozłożył się na kanapie.
-Ostatnio tak rozmyślałem... Myślę, że powinienem ściąć włosy. Tak trochę. Co myślisz?
Popatrzył w kierunku Chorwatki, która niewzruszona go obserwowała. Nie to, że go nie wspierała, bo wspierała ale powtarzał to od dwóch miesięcy i absolutnie nic z tym nie robił.
-Nie wiem. Powtarzasz, że to zrobisz już dłuższy czas i nic z tym nie robisz. Także wiesz. Jeśli chcesz to proszę bardzo, ale żeby nie było jak ostatnio.
-No aż tak to nie -wzdrygnął się na samą myśl. -Nigdy więcej włosów ściętych na zero. Nigdy.
-No to chociaż tyle zmądrzałeś -mruknęła w jego kierunku. -Tak w ogóle to mam randkę.
Powiedziała i wzięła łyk herbaty.
-Z kim?! Czemu ja o niczym nie wiem? Kiedy? Gdzie? Trzeba cię zawieść? Albo odebrać później?
Przewróciła oczami na jego wywód. Matteo był nadopiekuńczy w stosunku do niej. Dużo osób (w tym ona sama chociaż, nigdy by tego nie przyznała) uważa to za urocze.
-Z takim jednym. Włoch. Nic nie widziałeś bo sama nie byłam pewna czy to się odbędzie. W środę, przy pałacu gdzieś idziemy. Nie wiem jeszcze ale chyba jej, szybciej odebrać.
-Aha. Ale nadal... Czemu mi nie powiedziałaś, że z kimś romansujesz?
Poruszył brwiami, jakby chciał coś zasugerować. Dziewczyna zgromiła go wzrokiem.
-Nie wiem w sumie. Tak wyszło, nie sądziłam, że coś z tego będzie także nie chciałam żebyś się specjalnie nakręcił.
-Aha... A właśnie... -jego zbliżający się wywód przerwał dzwonek telefonu. Rzucił jej przepraszające spojrzenie i wyszedł z pokoju.
Westchnęła ciężko i skryła się bardziej w fotelu. Miała dość całego dnia marzyła o zakopaniu się w pościeli, niestety jednak życie rozczarowuje i miała do napisania pracę na studia. Męczyła się z nią już dłuższy czas i wiedziała, że w końcu musi ją skończyć.
-Dobra Stela, muszę jechać do klubu... Dzięki wielkie za obiad, następnym razem przychodzisz do mnie i bez dyskusji -poklepał ją po głowie żegnając się. -Do zobaczenia, miłego dnia kochana!
Wykrzyknął wychodząc z jej mieszkania. Westchnęła i poszła do kuchni, gdzie wstawiła wodę na herbatę. Wyjęła swój ulubiony kubek, duży, trochę już obtłuczony z flagą Chorwacji. Po chwili siedziała już w dresie przy biurku.
-Lecimy z tym -mruknęła sama do siebie włączając komputer.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro