•1•
-No chyba ciebie Bóg opuścił! -krzyknęła dziewczyna w swoim ojczystym języku.
-Kochana, jak mówisz po chorwacku to cię nie rozumiem -powiedział do niej młody trener. -Ale dlaczego nie?
Kobieta westchnęła i popatrzyła na swojego towarzysza. Mężczyzna wpatrywał się w nią, czekając na odpowiedź, odgarnął z czoła przydługie włosy i wbił wzrok w swoją towarzyszkę.
-No wiesz... Ja się go trochę boję.
-Co on ci niby zrobi? -spytał lekko się śmiejąc.
Szatynka spojrzała na niego oburzona.
-No niby nic... Ale on jest Serbem. Nie wiem czego się po nim spodziewać.
Brunet wybuchł śmiechem. Jego towarzyszka przewróciła oczami i uderzyła go w ramię.
-No Matteo ale czemu ty się śmiejesz? To jest poważna sprawa a ty to bagatelizujesz.
Mężczyzna nadal się śmiał, gdy kobieta wyklinała jego osobę, egzystencję i durne pomysły po chorwacku. Szła patrząc pod nogi, aż przypadkiem na kogoś wpadła. Uderzyła w czyjeś plecy i odbiła się do nich.
-Przepraszam -wymruczała pod nosem. Wyminęła tą osobę, nie zawracając sobie głowy kim była.
-Chorwacka szmata -usłyszała za sobą prychnięcie. Zdenerwowana odwróciła się i spotkała spojrzenie brązowych oczu.
-Z jakiej racji mnie wyzywasz, robaku serbski?
Zaśmiał się sarkastycznie na jej wyzwisko.
-Z takiej racji, że twój marny kraj ma słabe, brzydkie kobiety, które nadają się tylko do zwyzywania albo...
Nie zdołał dokończyć zdania, gdy na jego twarzy wylądowała pięść.
-Stela! Co ty robisz? -zawołał Matteo. Podbiegł do dwójki Słowian, którzy chwilowo gromili się wzrokiem, Dušan trzymał dłoń na policzku, w który został uderzony.
-Bronię swojego honoru i godności -odparła niewzruszona.
-Jeszcze żebyś miała czego bronić -mruknął pod nosem Serb.
-Co mówisz serbski bandyto? Ja nie mam honoru? Ja?! To ty insynuujesz, że mój kraj jest niczym, i że Chorwatki to szma...
Nie skończyła bo Matteo przyłożył jej dłoń do ust by zablokować słowotok. Posłał w stronę Serba przepraszające spojrzenie.
-Przepraszam za nią. Ma dziś okropnie nerwowy dzień no i wiesz jak to bywa.
Serb pokiwał głową i uśmiechnął się w jego stronę.
-Nie ty mnie musisz przepraszać, tylko ona.
Wskazał głową na jedyną kobietę w tym gronie, która po tych słowach zgromiła go wzrokiem.
-Nie doczekanie twoje! -wykrzyknęła.
-Wiesz Dušan, miło się gada i w ogóle ale ty masz trening, ja mam spotkanie, ona ma... W sumie to choroba wie -mówiąc to przerzucił sobie kobietę przez ramię. -No także do zobaczenia!
Odszedł z kobietą przerzuconą przez ramię, która nie dawała za wygraną i uderzała do w plecy. Serb, mimowolnie zaciągnął pięści i szczękę. W tej dziewczynie było coś co sprawiało, że z jednej strony chciał ją udusić a z drugiej, chciał ją poznać i widzieć co dzieje się w jej głowie.
-A tobie co? -zgadną go Francisco Conceição. Spojrzał na niego nie rozumiejąc. -Patrzysz się nich jakby się nie wiadomo co stało. Z tego co pamiętam to jej nie lubisz, także w czym problem?
Zapytał go, gdy oboje kierowali się w stronę siłowni. Starszy z nich westchnął.
-Sam nie wiem. Z jednej strony ona mnie tak irytuje, w sensie to jej gadanie, a z drugiej gdy tylko myślę o tym, że jakiś mężczyzna jej dotyka, że ona rozmawia z kimś innym sprawia, że chce mieć ją tylko dla siebie a temu facetowi zrobić krzywdę... -tłumaczył mu. Portugalczyk nie przerywał mu i słuchał tego co leży na sercu Serba. -Ja nic nawet nie mam do Chorwatów, ale przez to, że się z nią kłócę mam chociaż namiastkę jej atencji...
Portugalczyk pokiwał głową dając mu znak, że rozumie o co chodzi, że rozumie jego problem. Weszli na siłownię i skupili się na ćwiczeniach. Jednak żaden z nich nie mógł w pełni zachować koncentracji, bo myśli jednego uciekały do Chorwatki, a drugiego jak pomóc przyjacielowi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro