Rozdział 2. Spotkanie.
Szłam trzymają pociechy w chuście w jakiej się trzyma czasem malutkie dziecko. Przeszukiwałam śmietniki by znaleźć coś do jedzenia. Może znajdzie się też coś co będziemy mogli wykorzystać. W pewnej chwili usłyszałam hałas. Szybko schowałam się za śmietnikiem i pokazałam synom by byli cicho. Nagle coś szarpnęło mnie z tyłu aż krzyknęłam z bólu.
-Ej Pazur patrz co mam.- Usłyszałam męski głos. Spojrzałam do góry i zauważyłam istotę przypominającą kościstego wilkołaka. Poczułam jak ktoś inny zabrał maluchy.
-Puszczaj nas!- Usłyszałam przerażony głos Erika.
-Zostawcie mnie!- Krzyknęłam gdy oberwałam czymś w głowę. Obudziłam się dopiero gdy ktoś rzucił mną o ziemie. Moi synowie wyrwali się jakiemuś tygrysowi i przytulili się do mnie. Przytuliłam ich i spojrzałam na osobę która miała na sobie... Kuro Kabuto. Bałam się.
-Mistrzu. Znaleźliśmy ich niedaleko naszych magazynów.- Powiedział ten tygrys gdy postać na tronie wstała. Przytuliłam bardziej do siebie dzieci.
-Doskonale Pazur.- Powiedział mężczyzna. Jego głos... Był mroczny ale... Znajomy. Pamiętam do dziś dzień w którym Saki i Yoshi walczyli ze sobą. Nagle mnie olśniło. To był... Saki.
-Nan'nen mo tachimashita... Saki. (Wiele lat minęło... Saki.)- Powiedziałam, a Saki najprawdopodobniej był w szoku. Wykorzystałam to. Wepchnęłam ich wszystkich do zbiornika z wodą. Wzięłam pociechy na plecy i wyszłam przez dziurę w oknie. Spojrzałam na Sakiego który Spojrzał na mnie kaszląc.- Wareware wa futatabi aimasu. (Jeszcze się spotkamy.)- Powiedziałam i wyszłam. Pobiegłam do naszej kryjówki. Opatrzyłam rany synów, a następnie swoje. Poszłam do pokoju gdzie spały moje pociechy i okryłam ich kołdrą.
-Mamo?- Spytał się Natan.
-Tak synku?- Spytałam siadając na ich łóżku.
-Czy ten zły pan nas skrzywdzi?- Spytał się wystraszony Erik. Sama też się bałam.
-Spokojnie moje skarby. Mama was obroni.- Powiedziałam kładąc się obok nich. Okryłam się również kołdrą i przytuliłam malców. Nie wiedziałam co robić. Bałam się Sakiego. Po tym co zrobił. Jednak w końcu udało mi się zasnąć. Śniły mi się te wszystkie chwilę z mężem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro