Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jane

Cieszyłam sie z nowej szkoły ale było mi trochę szkoda wczorajszego wieczoru. Luck przypomniał mi o Pełni Księżyca,która będzie w ten piątek. Ja się cieszyłam ale muszę to przedyskutować razem z Angel. Nie wiem czy da radę się pozbierać po tej awanturze. Zaczęłam się o niąmartwić czy wszystko porządku ?? Pomyślałam sobie że znajdę ją na następnejprzerwie i zapytam się czy wszystko jest w porządku.

-Co robisz po lekcjach? - Zapytał Luck.

-A masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - Zapytałam - Jeśli tak to mów od razu to nie będę nic planować.

-Wiesz moglibyśmy obejrzeć jakiś film czy coś??? - zapytał.

-Nie no jak masz ochotę i ze mną to ja jestem na tak! - powiedziałam zachwycona pierwszym wspólnym spotkaniem.

-Okej to widzimy się po szkole?? To hej!!! - powiedział Luck.

Szkoła była całkiem spoko chociaż były takie ,,Lalunie" którym coś się stało to już lecieli chłopacy. Ale wracając do mojego świata, cały czas martwiłam się o Angel. Rozłomka z Jacke'em dala Angeli wiele do myślenia.

-(PO SKOŃCZONYCH LEKCJACH)-

Po skończonych lekcjach czekałam na Luck'a pod szkołą. Siedziałam na ławce przy szkolnym boisku. W końcu po jakimś czasie dobiegł mnie znajomy krzyk.

-Jane! - krzyknął Luck i podszedł do mnie, i złapał mnie za rękę - przepraszam jeśli musiałaś na mnie czekać.

-Przed chwilą przyszłam... Ale to już nie ważne to co idziemy? - zapytałam.

-Jasne, ale jeszcze jedno pytanie mam - powiedział i przesunął mnie do siebie - czy... zostaniesz moją... dziewczyną?

-Luck co to za pytanie? Oczywiście że... TAK! - krzyknęłam ze szczęścia.

-Ale się cieszę - powiedział i pocałował mnie.

Byłam zauroczona tą całą sytuacją, bardzo się cieszyłam że mam Lucka.
Postaliśmy tak jeszcze przez chwilę do póki nie przyszła Angela.

-Miłego dnia wam życzę... - powiedziała i odwróciła wzrok w drugą stronę.

-Wszystko dobrze? - zapytałam zmartwiona.

-Wszystko w jak najlepszym porządku... Ale nie martwcie się mną - odparła i poszła na autobus.

-Luck ja jej tak nie mogę zostawić z tym wszystkim sama... rozumiesz? Pogadaj z Jacke'em, dobrze? - zapytałam.

-Dobrze porozmawiam z nim.. Ale obiecujesz mi że potem przyjdziesz do mnie i obejrzymy coś wspólnie - powiedział i się rozstaliśmy.

Nie tak na prawdę się rozstaliśmy tylko Luck poszedł w swoją stronę a ja w stronę przystanki autobusowego, i dołączyłam do Angeli.

-Nie martw się będzie dobrze, Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytałam.

-Będę rozmawiała z Kate przez Skype'a, a wy jakie macie plany na dzisiejszy wieczór? - zapytała Angela.

-Luck przychodzi do nas pooglądać jakieś ciekawe filmy... - powiedziałam i poszłyśmy.

-Zmęczona jestem... - powiedziała Angela.

-Ja też... jak tam poczucie humoru? - zapytałam spodziewając się negatywnej odpowiedzi.

-Eh...

-Wiem nie powinnam się pytać - odparłam.

-To nie jest tak jak myślisz... - wydusiła z siebie Angela.

-Wiem nie czujesz się na siłach żeby o was rozmawiać - odparłam i poszłyśmy do domu.

Otworzyłam drzwi od naszego domu, nie zdążyłam ich dobrze zamknąć a już usłyszałam dzwonek.

-Ugh... dopiero co weszłam do domu!-zaczęłam krzyczeć i wyzywać od baranów tą osobę która stała zza drzwiami, Angela zaczęła się chichrać z mojego humorku.-widzę że poprawiłam ci humor co nie?!

-Dobra otwieraj te drzwi...-powiedziała z uśmiechem na ustach.

Otworzyłam drzwi i lekko posmutniałam.W progu stał Lucke z bukietem kwiatów, goździki...Speszona stałam w progu a Angela się ze mnie śmiała.

-Widzę że ktoś tu ma już dobry humor?-powiedział Lucke i wszedł przez próg.

Miałam nadzieję że tego nie słyszał zza drzwiami naszego domu.

-Widzę że tobie też humor dopisuje-powiedziałam dla zluzowania atmosfery.-to co oglądamy?!-dodałam i poszliśmy całą trójką na górę. Widziałam w oczach Angeli, rozpacz i pustkę, domyśliłam się o kogo może chodzić.

-Angela nie miałabyś nic przeciwko gdybym przyszedł na polowanie razem z Jane?-spytał Lucke, z niego zawsze był dobry chłopak, bynajmniej zawsze mi się tak wydawało...

-Jeżeli nie będzie Jacke'a... to pewnie-i wtedy posmutniała.

-W głębi duszy wiem że Jacke taki nie jest jak się z pozoru wydaję, nie oceniajmy ludzi bo ich okładce...-powiedział Lucke...

Byłam zaskoczona jego postawą, nigdy taki nie był wobec innych dziewczyn.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro