Jane
Cieszyłam sie z nowej szkoły ale było mi trochę szkoda wczorajszego wieczoru. Luck przypomniał mi o Pełni Księżyca,która będzie w ten piątek. Ja się cieszyłam ale muszę to przedyskutować razem z Angel. Nie wiem czy da radę się pozbierać po tej awanturze. Zaczęłam się o niąmartwić czy wszystko porządku ?? Pomyślałam sobie że znajdę ją na następnejprzerwie i zapytam się czy wszystko jest w porządku.
-Co robisz po lekcjach? - Zapytał Luck.
-A masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - Zapytałam - Jeśli tak to mów od razu to nie będę nic planować.
-Wiesz moglibyśmy obejrzeć jakiś film czy coś??? - zapytał.
-Nie no jak masz ochotę i ze mną to ja jestem na tak! - powiedziałam zachwycona pierwszym wspólnym spotkaniem.
-Okej to widzimy się po szkole?? To hej!!! - powiedział Luck.
Szkoła była całkiem spoko chociaż były takie ,,Lalunie" którym coś się stało to już lecieli chłopacy. Ale wracając do mojego świata, cały czas martwiłam się o Angel. Rozłomka z Jacke'em dala Angeli wiele do myślenia.
-(PO SKOŃCZONYCH LEKCJACH)-
Po skończonych lekcjach czekałam na Luck'a pod szkołą. Siedziałam na ławce przy szkolnym boisku. W końcu po jakimś czasie dobiegł mnie znajomy krzyk.
-Jane! - krzyknął Luck i podszedł do mnie, i złapał mnie za rękę - przepraszam jeśli musiałaś na mnie czekać.
-Przed chwilą przyszłam... Ale to już nie ważne to co idziemy? - zapytałam.
-Jasne, ale jeszcze jedno pytanie mam - powiedział i przesunął mnie do siebie - czy... zostaniesz moją... dziewczyną?
-Luck co to za pytanie? Oczywiście że... TAK! - krzyknęłam ze szczęścia.
-Ale się cieszę - powiedział i pocałował mnie.
Byłam zauroczona tą całą sytuacją, bardzo się cieszyłam że mam Lucka.
Postaliśmy tak jeszcze przez chwilę do póki nie przyszła Angela.
-Miłego dnia wam życzę... - powiedziała i odwróciła wzrok w drugą stronę.
-Wszystko dobrze? - zapytałam zmartwiona.
-Wszystko w jak najlepszym porządku... Ale nie martwcie się mną - odparła i poszła na autobus.
-Luck ja jej tak nie mogę zostawić z tym wszystkim sama... rozumiesz? Pogadaj z Jacke'em, dobrze? - zapytałam.
-Dobrze porozmawiam z nim.. Ale obiecujesz mi że potem przyjdziesz do mnie i obejrzymy coś wspólnie - powiedział i się rozstaliśmy.
Nie tak na prawdę się rozstaliśmy tylko Luck poszedł w swoją stronę a ja w stronę przystanki autobusowego, i dołączyłam do Angeli.
-Nie martw się będzie dobrze, Masz jakieś plany na dzisiaj? - zapytałam.
-Będę rozmawiała z Kate przez Skype'a, a wy jakie macie plany na dzisiejszy wieczór? - zapytała Angela.
-Luck przychodzi do nas pooglądać jakieś ciekawe filmy... - powiedziałam i poszłyśmy.
-Zmęczona jestem... - powiedziała Angela.
-Ja też... jak tam poczucie humoru? - zapytałam spodziewając się negatywnej odpowiedzi.
-Eh...
-Wiem nie powinnam się pytać - odparłam.
-To nie jest tak jak myślisz... - wydusiła z siebie Angela.
-Wiem nie czujesz się na siłach żeby o was rozmawiać - odparłam i poszłyśmy do domu.
Otworzyłam drzwi od naszego domu, nie zdążyłam ich dobrze zamknąć a już usłyszałam dzwonek.
-Ugh... dopiero co weszłam do domu!-zaczęłam krzyczeć i wyzywać od baranów tą osobę która stała zza drzwiami, Angela zaczęła się chichrać z mojego humorku.-widzę że poprawiłam ci humor co nie?!
-Dobra otwieraj te drzwi...-powiedziała z uśmiechem na ustach.
Otworzyłam drzwi i lekko posmutniałam.W progu stał Lucke z bukietem kwiatów, goździki...Speszona stałam w progu a Angela się ze mnie śmiała.
-Widzę że ktoś tu ma już dobry humor?-powiedział Lucke i wszedł przez próg.
Miałam nadzieję że tego nie słyszał zza drzwiami naszego domu.
-Widzę że tobie też humor dopisuje-powiedziałam dla zluzowania atmosfery.-to co oglądamy?!-dodałam i poszliśmy całą trójką na górę. Widziałam w oczach Angeli, rozpacz i pustkę, domyśliłam się o kogo może chodzić.
-Angela nie miałabyś nic przeciwko gdybym przyszedł na polowanie razem z Jane?-spytał Lucke, z niego zawsze był dobry chłopak, bynajmniej zawsze mi się tak wydawało...
-Jeżeli nie będzie Jacke'a... to pewnie-i wtedy posmutniała.
-W głębi duszy wiem że Jacke taki nie jest jak się z pozoru wydaję, nie oceniajmy ludzi bo ich okładce...-powiedział Lucke...
Byłam zaskoczona jego postawą, nigdy taki nie był wobec innych dziewczyn.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro