Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Czas przyznać sie przed samym sobą

Kiedy Pamela i Sierra słodko spały, obudził je wysoki pisk mulatki. Wildhood przetarła oczy, po czym zobaczyła jak zdenerwowana dziewczyna lata po całym dormitorium. Zdziwiona uniosła jedną brew i chciała już wracać do spania, lecz wtedy zabrzmiał rozkaz z ust Jenkis.

— Wstawajcie! — zrzuciła kołdrę z Dawnson, która wyraziła swoje niezadowolenie cichym mruknięciem. — Za godzinę śniadanie, a potem mam trening!

— Co nam do tego? — spytała rudowłosa rozciągając się.

— Nie mogę znaleźć stroju!

— Hel, serio? Akurat dzisiaj — jęknęła zażenowana Pamela. — Było naszykować sobie dzień wcześniej.

Po skomentowaniu postępowania przyjaciółki Wildhood podeszła do swojej części szafy, z której następnie wyjęła świeżą bieliznę oraz komplet mundurka. Szybko popędziła do łazienki, żeby nerwowa Jenkins nie zajęła jej aż do śniadania.

— Nie zostawiaj mnie z nią! — krzyknęła za nią Sierra. Pewnie się pozabijają. — Nie schowałam ci nigdzie tego stroju! Hel, ZOSTAW MÓJ MATERAC.

Po chwili można było usłyszeć dźwięk upadającego ciała na drewnianą podłogę. Pamela uznała, że nie będzie się tym zajmować i weźmie szybko prysznic. Na pewno zaraz dziewczyny będą się dobijać do drzwi. Ciepły strumień wody objął ją całą. Uwielbiała chwile, gdy nie musiała zajmować się dziewczynami, nikt jej nie przeszkadzał. Tylko ona, choć coraz bardziej jej myśli zajmowała pewna osoba.

Kiedy wyszła ujrzała istny chaos. Mulatka nie raczyła posprzątać swojego bałaganu i najwidoczniej gdzieś uciekła. Dawnson leżała dalej na podłodze, jedynie przyciągnęła na siebie wcześniej ściągniętą kołdrę.

— Gdzie poszła?

— Przypomniała sobie, że zostawiła strój w pralni.

Pamela parsknęła śmiechem, następnie użyłam zaklęcia, żeby posprzątać po ciemnowłosej Puchonce. Do łazienki weszła Sierra, więc blondynka miała czas na spokojne pomalowanie się. Jedynie usta i rzęsy. Postanowiła również wpiąć we włosy spinkę od wuja Grahama.

Dzisiaj lekcje zostały odwołane na rzecz pierwszych rozgrywek Quddicha, z czego zdecydowana większość, a raczej wszyscy prócz Hermiony Granger, cieszyła się. Pameli w taki sposób przepadł test z Zaklęć. Razem z Sierrą, która wyszła pełni gotowa, ruszyły na Wielką Salę.

— Jestem głodna jak nigdy! — jęknęła Dawnson. — Do tego stres mnie się trzyma — Wildhood spojrzała na nią pytająco. — Oh, przecież wiesz, Harry gra...

— To masz problem, komu będziesz kibicować? — rudowłosa zaczerwieniła się, na co Pamela zaśmiała się.

— Co z wami? — prychnął Michael, wkładając do buzi pewnie nie pierwszego ptysia. — Ja tu już czekam na was, zdążyłem zjeść wszystkiego po trochu, a wy się pindrzycie.

— Oh, daj spokój — jasnowłosa poklepała go po ramieniu. — Sierra musiała zrobić się na bóstwo, bo Wybraniec gra.

— Ah, rozumiem — Swan zakrył usta, aby nie było widać jak bezgłośnie się śmieje, choć ich przyjaciółka już zabijała ich wzrokiem.

— Od kiedy to ty z nas żartujesz, Pam — ulubienica Pottera chwyciła miskę z sałatką owocową. — Za dużo czasu ze Ślizgonami.


— Słyszeliście to? — warknęła Daphne do swoich przyjaciół. — Wasza dwójka — wskazała na Blaise'a i Teodora — spoufala się z Puchonami.

— Daj spokój Daph — Teo machnął na nią ręką. — Są w porządku...

— Mam wrażenie, że Wildhood się do mnie przekonuje — Zabini zdecydowanie był zbyt entuzjastyczny.

Malfoy nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Cała ich grupka spojrzała na tlenionego chłopaka, dawno nie widzieli go tak rozbawionego. Pansy patrzyła na niego z uniesioną brwią, a Logan zatrzymał łyżkę z płatkami w powietrzu.

— Blaise, po pierwsze, ona ma kogoś innego na oku — tutaj blondyn spojrzał na Notta, który natychmiast odwrócił wzrok na szklankę z sokiem dyniowym. — Po drugie, warto się przekonać do tej Wildhood. Jej wuj jest cenionym podróżnikiem, a ojciec znanym biznesmenem. Ma farta, że jest czystej krwi.

— Na pewno pojawią się u nas na balu — prychnęła Greengrass. — Nigdy ich nie widuję, ale matka wspomniała, iż tym razem jej ojciec wraca, więc pierwszy raz zawitają u nas.

— Kto tam ma jeszcze być? — spytał Brown w końcu zjadając swoją porcje płatek.

— Oprócz nas wiele ważnych rodów — dodał od niechcenia Nott. — Jak to tradycja.

Wychodząc z sali Daphne złapała za ramię Teodora. Chłopak widział, iż dziewczyna jest czymś zirytowana. Wyciągnęła go na korytarz, prowadząc do zaułka, gdzie nikt nie usłyszy ich rozmowy.

— Co ty odpierdalasz? — syknęła w jego stronę.

— O co ci chodzi?

— Cały bal u Slughorna przetańczyłeś z tą zdrajczynią krwi — warknęła, szturchając go w ramie.

Ślizgon patrzył na nią z zaskoczeniem. Dawno nie widział jej takiej wkurzonej. Ostatni raz to było, gdy Astoria zabrała jej czarną sukienkę, ale tym razem powód był poważniejszy. Przyjaźnili się od małego i nie mieli żadnych tajemnic przed sobą. Nawet to z nim się pierwszy raz całowała. No tak, od tamtego momentu czuła do niego coś więcej, a minęły już z cztery lata od tej sytuacji. Oczywiście, Teodor był niczego nieświadomy i raczej nie prędko się domyśli.

— Daj spokój — westchnął z rezygnacją. Teraz brunetka będzie na niego zła przez długi czas. — Nic złego nie robię, wręcz rodzinie by się to spodobało.

— Phi! Raczej nie sądzę, abyś robił to dla rodziców — posłała mu lodowate spojrzenie i zostawiła go zdziwionego. Co ona insynuowała?


Zaraz miał skończyć się mecz. Pamela i Michael uważnie przyglądali się, jak gra Helena. Natomiast Sierra wyszukiwała w obłokach okularnika z Gryffindoru. Był remis, a póki co nic nie zapowiadało, aby któraś drużyna wyszła na prowadzenie. Puchoni mieli świetnego obrońcę, lecz również Ron Weasley u Gryfonów dobrze się sprawdzał. Wszędzie było słychać krzyki, które miały pokrzepiać do zaciętej walki.

— Hej Pamela.

Blondynka odwróciła się w bok, aby zobaczyć czekoladowe oczy.

— Hej Liam, co cię sprowadza na trybuny Hufflepuffu?

Liam Davids z domu Ravenclaw od dawna już przyglądał się swojej koleżance z domu Helgi. Po spędzaniu czasu razem na Zaklęciach zwróciła na siebie jego uwagę, zwłaszcza przez swoją gapowatość, kiedy rozwiązywała zadania od profesora.

— Twoja osoba — uśmiechnął się do niej szeroko, a ona delikatnie się zarumieniła. — Dzisiaj przepadły nam zajęcia, więc nie byłoby okazji, żeby pogadać.

— Masz racje — zaśmiała się nerwowo. Nie lubiła takich sytuacji. — Raczej nie gadamy... normalnie.

Chłopak wybuchnął śmiechem.

— Zazwyczaj po lekcjach uciekasz, a nigdy nie mogę cię znaleźć — odparł. — Mam do ciebie prośbę. Dalej chodzę też na Numerologię, a wiem że jesteś z niej dobra. Miałabyś czas jeszcze przed przerwą świąteczną mi pomóc?

— Oh...

— Jeśli to problem to postaram się sam...

— Nie nie! Jasne, że ci pomogę — kosmyk, który opadł jej na czoło, założyła za ucho. — Sobota o drugiej?

— Super!

Z drugiej strony trybun całej sytuacji przyglądał się Nott. Oj zazdrość kipiała z niego, ale dlaczego? Nie znał jej tak długo, a bardzo mało czasu spędzali ze sobą. Lubił ją, zdecydowanie, ale za wcześnie na jakiekolwiek miłostki.

— Gapisz się — zwrócił mu uwagę Draco. — Wiem, że nie jest ci obojętna i jakimś sposobem Logan polubił też Jenkins, choć tym bardziej się nie przyzna, bo dziewczyna jest pół krwi.

Teodor był zaskoczony dedukcją Malfoya, jednak nie on pierwszy to zauważył. Daphne usiadła z dala od nich razem z Pansy. Nie miała ochoty patrzeć nawet na swojego przyjaciela.

— Jest bardzo miła — oznajmił ciemnowłosy. — Zaprosiłem ją i jej znajomych na imprezę u nas.

— Domyśliłem się — prychnął blondyn. — Ciesz się, że jeszcze to o dziwo toleruję. Ojciec chce robić interesy z panem Wildhoodem, więc idealnie, iż ci się podoba.

— Ja...

— Nie zaprzeczaj — przerwał mu, rozglądając się, czy Zabini nadal nie wrócił z łazienki. — Widzę twój wzrok, czas chyba się przyznać przed sobą samym...

W tym samym momencie rozległy się wiwaty od strony Gryffindoru. Harry Potter złapał znicza, co zapowiadało huczne świętowanie dzisiejszej nocy przez uczniów domu Lwa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro