8. Idealna noc
Zostały dwa dni do Nocy Duchów, a nie wszystko było dociągnięte. Sierra i Pamela pamiętały, iż zostały zaproszone na bal u Slughorna. Oczywiście ich towarzyszami byli Jenkins i Swan, którzy nie mogli przepuścić okazji nażarcia się.
— Będzie dobrze jak nałożę żółtą sukienkę? — Helena nie umiała się opanować z szykowaniem stroju.
Gawędziła o tym w drodze przez korytarze. Cała ich grupka kierowała się do biblioteki, aby skończyć prace na Transmutację. McGonagall zrobiła się ostatnio bardzo wymagająca. Mówiąc „ostatnio" ma się namyśli po sytuacji, gdy Crabb i Goyle wypuścili chochliki z klatek. A mieli jedynie zamienić ich klatkę w drewniane skrzynki...
— Nałożę do niej te piękne złociste baleriny! — mulatka prawie piszczała.
— Mogę tylko koszule i jeansy? — spytał zażenowany Michael. — Hel pożyczy mi jakieś szpilki!
Dostał za to po głowie.
— Myślę, że skuszę się na błękitną sukienkę — Dawnson coś za bardzo się rozmarzyła. — Harry'emu się spodoba?
Tu posmutniała. Czemu? Potter od kilku dni nie miał czasu dla dziewczyny. Nie unikał jej, ale brakowało wspólnych wyjść na błonie czy pogawędek po kolacji.
— Jasne — Pamela uśmiechnęła się pokrzepiająco. — Tam będzie miał czas tylko dla ciebie!
Wildhood uratowała humor przyjaciółki. Chciała dla niej jak najlepiej j była pewna, że Wybrańcowi zależy na Puchonce. Cieszyła się z jej szczęścia.
— Ugh... Brown — Helena wręcz to nazwisko wypluła z jadem. — Ej, ale chyba coś się dzieje.
Grupa przyjaciół spojrzała w stronę Ślizgonów. Przed nimi stał jakże wcześniej wspomniany Złoty Chłopiec. Pameli wcale się to nie podobało, wyczuwała dramę. Gdzie był Malfoy i Potter, tam przechodzi armagedon.
— Jak mogłeś coś takiego zrobić! — warknął Gryfon. Za nim dzielnie trzymali się Weasley i Granger. — Za małej ilości ludziom krzywdy wyrządziłeś?!
Fretka patrzyła na okularnika z pogardą.
— Najpierw powinieneś mieć jakiekolwiek dowody — argumentował skutecznie. — Nic nie ma? Ah, przykro mi.
Michael nachylił się do Pameli.
— Ogarniasz coś z tego?
— Nie, chyba też bardzo nie chcę.
Nagle Potter wyciągnął różdżkę, którą skierował w stronę arystokraty. Zebrani dookoła czuli, że zaraz rozpocznie się bójka. Niespodziewanie różdżki wyciągnęli Teodor i Blaise.
— Grozisz naszemu przyjacielowi? — w głosie Notta można było wyczuć pierwszy raz pogardę. — Źle się to dla ciebie skończy.
Pamela stała w szoku. Czy to ten sam Teo, który z wielką ciekawością oglądał jej rysunki. Cierpliwy, ułożony chłopak zamienił się w obrońcę.
— Chcesz Bliznowaty wąchać kwiatki od dołu? — dodał Zabini.
— Harry, proszę, odpuść — Hermiona położyła dłoń na ramieniu okularnika.
— Lepiej się słuchaj Przemądrzałej — zaśmiał się Malfoy.
Weasley jako pierwszy odszedł, a zanim podążyła pozostała dwójka. Nie mieli szans z całym gangiem Ślizgonów. Blondwłosa Puchonka zastanawiała się, co wprawiło w złość Golden Trio.
— Pa pa, obrzydliwe Gryfonki — na słowa Logana Pansy i Daphne parsknęły śmiechem.
Helena w sumie też, przez co Sierra spiorunowała ją wzrokiem.
— No co? Przecież Potter to nie jeszcze twój chłop.
— Za to Zabini pokazał klasę — teraz Swan przerzucił temat na Pamelę i jej adoratora.
— Co tam Zabini! Nott pokazał, jaki naprawdę z niego mężczyzna!! — Helena nie odpuszczała.
— Hel?
Wspomniana dziewczyna zwróciła uwagę na Wildhood.
— Hm?
— Weź się udław pergaminem.
Bal. W końcu nadeszła ta chwila, gdzie Pamela wyciągnęła swoją szmaragdową sukienkę. Skromną, jednakże zachwycającą. Helena pięknie zaplotła jej włosy w koronę, pozwalając kilku kosmykom okalać twarz czysto krwistej. Sama Jenkins miała ułożone loki, a Sierra zdecydowała się na luźnego warkocza. Gdy Hel malowała się z perfekcyjną dokładnością, Sierra nałożyła jedynie tusz do rzęs. W kwestii wyglądu były zdecydowanie jak woda i ogień, o charakterze już nie wspominając. Wildhood postawiła na delikatny makijaż. Całość jej stroju podkreślała spinka od wuja Grahama.
— Wyglądamy bosko! — pisnęła Hel. — Szczęka opadnie Potterowi na twój widok! — rudowłosa przyjaciółka zarumieniła się usłyszawszy komplement. Bardzo jej zależało na chłopaku. — Za to nasza Pam będzie miała problem z wyborem...
— Słucham?!
— Zabini lub Nott. Pewny siebie czy nieśmiały? O to jest pytanie!
Dawnson zakryła usta, aby nie było widać, jak chichocze.
— Dostałabyś poduszką, gdybys tylko nie była już gotowa do wyjścia — prychnęła ofiara żartów.
W salonie czekał Michael, który wysilił się na ubranie garnituru po bracie Ivanie. Delikatnie ulizane włosy nadawały mu powagi. Zaczął gwizdać, kiedy zobaczył swoje towarzyszki dobrej zabawy. Wyciągnął dłoń do Pameli, był jej gościem.
— Moje panie wyglądacie olśniewająco.
— Ty również Miki — Helena uszczypnęła chłopaka w policzek.
— Chodźcie, bo jeszcze się spóźnimy!
Sierra bardzo nie mogła się doczekać tylko jednej rzeczy, a raczej osoby.
Nott stał już na małej salce, gdzie krążyły pary z każdego domu Hogwartu. Myślał, iż osób będzie mniej, jednak zrobiło się prawdziwe przyjęcie dla szóstorocznych i siódmorocznych uczniów. Na ścianach wisiały piękne złote ozdoby, przeważnie w kształcie gwiazdek. Slughorn się postarał, mógłby zostać dekoratorem wnętrz.
Obok Ślizgona ulokowała się Greengrass. Popijała powoli poncz z suszonych śliwek. Teo wiedział, iż miała dolaną Ognistą. Na trzeźwo nie zniosłaby klimatu kameralnej imprezy.
— Astoria namawiała mnie, abym ją zabrała — kolejny łyk. — Dzieciak nie jest gotowy na towarzystwo. Zbyt czuła i miła.
Racja. Czarnowłosy już dawno zastanawiał się, czy młodsza Greengrass nie została podmieniona. Pasowałaby do Hufflepuffu, lecz rodowód umieścił ją jak przodków.
— Zabini dalej rozpacza — prychnęła dalej ciągnąc rozmowę. — Zakochany czy idiota?
Teodor sam nie wiedział, Blaise często odstawiał sceny, ale nie trwały one tak długo. Pamela nie była dla niego, chociaż... to on nie był dla niej. Młody arystokrata poczeka jeszcze sobie zanim trafi na tą jedyną.
Do tej dwójki dołączył Draco. Swoim wzrokiem obdarzył całe pomieszczenie. Nie zamierzał się dzisiaj dobrze bawić.
— Nie powinieneś tu długo przebywać — skomentowała go Daphne.
— Wiem — odpowiedział bardziej w powietrze niż do niej. — Snape narazie nie zwraca na mnie uwagi, gorzej jak Bliznowaty pojawi się ze szlamą i Rudzielcem.
— Bądź ostrożny...
— Jak tu pięknie!
Trójka Ślizgonów obejrzała się za siebie. Na salę weszła czwórka Puchonów. Teodor nie zwracał uwagi na nikogo innego niż blondynę w szmaragdowej sukience. Zachwycony nie zauważył, że Daphne zabija go wzrokiem. Nagle zapragnął z nią zatańczyć.
Teodorze opanuj swe myśli! Wildhood nieświadoma, iż jest obserwowana witała się po kolei z każdym.
— Kurw... — przekleństwo z ust przyjaciółki zwróciło go do rzeczywistości. — Blaise idzie do niej...
Nie myliła się. Zapowiadały się kolejne kłopoty.
— Zróbcie coś! — warknęła Greengrass. — Jak go odrzuci znowu to wy będziecie słuchać jego lamentu!
Na szczęście na horyzoncie pojawił się Timothy Franc, który wyrwał dziewczynę do tańca. Po chwili para zniknęła w wirze pozostałych osób poruszających się w rytm muzyki. Blaise westchnął i usadowił się obok swoich przyjaciół. Teodor poklepał go po plecach.
— Diable daj sobie spokój — rzucił od niechcenia Malfoy.
Czarnoskóry jedynie w odpowiedzi chwycił kieliszek i wypił całą zawartość na raz. Draco uniósł jedną brew do góry, takie zachowanie uważał za żałosne.
— Idę do Pansy — i tyle było po synie Zabinich.
Teo postanowił wyjść na balkon. Nie lubił tłoku, a tym bardziej mieszających się zapachów perfum. Mieszanka wybuchowa. Niebo już dawno było ciemne, jedynie gwiazdy oświetlały noc.
— Wieczór jak z bajki.
Nie musiał się odwracać, żeby wiedzieć kto go uraczył swoją obecnością.
— Racja. Koniec tańców?
Skrzywiła się.
— Nie przepadam za takim rodzajem rozrywki — speszona Pamela oparła się o oparcie. — Ładnie ostatnio stanąłeś w obronie Malfoya — zmieniła temat, chcąc dowiedzieć się więcej o sytuacji. — Coś się dzieje? Przed momentem Snape odprowadził go do wyjścia.
Teodorowi niekomfortowo było odpowiadać na takie pytania. Była to prywatna sprawa Draco, którą żyło pół szkoły.
— Potter pewnie pojawił się, więc dla dobra wszystkich Severus go uprzedził.
Nie chciał zdradzać najlepszego przyjaciela, musiał zmienić temat.
— Słyszałem, że uciekłaś Blaisowi — chłopak zaśmiał się w duchu, gdyż dziewczyna westchnęła zażenowana. — Aż tak źle całował?
— Nie wiem, przy dotknięciu moich ust od razu uciekłam — na koniec jak obrażona oparła brodę na dłoni.
Ucieszyło go ta odpowiedź, miał pewność, że Blaise da radę o niej zapomnieć i przy okazji jej nie skrzywdzi. Diabeł to okrutny podrywacz.
Nott spojrzał na dziewczynę. Upięcie włosów podkreślało rysy twarzy, a wpięta spinka dodawała uroku.
— Masz kolor sukni pasujący idealnie do Slytherinu.
— Po mojej mamie — uśmiechnęła się na wspomnienie Dorothy Wildhood. Tęskniła za matką, która musiała spędzać czas samotnie w ich rezydencji. — Do tej pory widzę w niej prawdziwą Ślizgonkę.
Dorothy oraz Perseusz Wildhood byli z domu Węża. Sądzili, że ich chociaż jedno dziecko bedzię nosiło zieloną barwę. Niestety, nie doczekali się. Elliot był Gryfonem, a bliźniaczki Krukonkami.
— Może skusisz się na jeden taniec ze mną — Teodor wyciągnął dłoń przy delikatnym ukłonie. — Nie zrobię nic pochopnego jak Zabini.
— Oczywiście — dziewczyna zakryła jedną dłonią jak chichocze, a drugą ujęła niebieskookiego.
Wmieszali się w tłum uczniów, którzy już dobrze się bawili. Pamela widziała, jak Sierra tańczy z Wybrańcem, na jej twarzy widniał ogromny uśmiech. Michael był atakowany przez trzy dziewczyny z Ravenclaw, będzie musiała mu podokuczać potem. Najdziwniejsze było to, że Helena stała obok swojego wroga numer jeden. Logan rozśmieszył ją aż do płaczu. Wtedy wróciła wzrokiem do swojego partnera. Jego niebieskie oczy wpatrywały się w nią intensywnie, przez co lekko się zarumieniła. Podobało jej się delikatne ruchy w tańcu, zwinne obroty oraz samo prowadzenie przez Teodora. Wieczór był zdecydowanie tym udanym.
— Przed Bożym Narodzeniem odbędzie się impreza u nas w lochach — poinformował Nott, choć Pamela już wiedziała o nadchodzącym wydarzeniu. — Nie przejmuj się Malfoyem czy Greengrass, mam prawo kogoś wprowadzić. Zapraszam cię i twoich przyjaciół.
— Dziękuję, myślę, że się zjawimy — posłała mu szeroki uśmiech wdzięczności.
Następnie dalej wirowali na parkiecie przy pięknej melodii.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro