7. Dwa spotkania
Pamela weszła ostrożnie do kuchni, rozglądając się, czy nikt jej przypadkiem nie widział. Po pomieszczeniu biegały skrzaty, sprzątały bałagan po kolacji. Usiadła przy blacie i od razu jedno ze stworzonek podeszło do niej i spytało na co ma ochotę. Dziewczyna uznała, iż poczeka na Ślizgona. Stresowała się bardzo, miała palce mocno zaciśnięte na okładce szkicownika. W pewnym momencie zadała sobie pytanie, czemu robi coś takiego? Mogłoby się wydawać, iż nie jest to szalone lub interesujące, lecz samo przyjście tutaj było dla niej czymś nowym. Zawsze ułożona, dobra córeczka, nawet tak drobnych zasad nie łamała. Gdyby jej matka się dowiedziała...
Nagle usłyszała skrzyp. Odwróciła się i ujrzała Teodora. Miał rozstrzepane włosy, gdzie zawsze widziała go w idealnie ułożonych. Koszule zastąpiła zwykła biała bluzka. Wyglądał normalnie, nie jak Ślizgon. Posłała mu delikatny uśmiech i poklepała miejsce obok siebie. Chłopak powoli zbliżył się, jakby się obawiał. Pomyślał, iż dziewczyna na jego widok mogła się rozmyślić i uciec.
— Masz na coś ochotę? — spytała na wstępie lekko się rumieniąc.
Nie patrzyła mu w oczy. Bała się, że ciemnowłosy mógł zainteresować się jej hobby tylko ze względu na jej „urok". Ciężko jej było się oprzeć, gdyż miał piękne niebieskie oczy.
— Może ciastko dyniowe? — on natomiast nie spuszczał z niej wzroku, ale nie było to natrętne.
Przytaknęła, po czym zawołała jedną skrzatkę, która z uśmiechem postanowiła przynieść im mały poczęstunek.
Teo nie wiedział od jakiego tematu zacząć. Uważał, że od niego powinno to zależeć, ponieważ rodzice bardzo dokładnie wychowali go na dżentelmena. Nie było mu dane nawet otworzyć ust. Pamela położyła przed nim szkicownik. Pomrugał kilka razy, zanim zrozumiał, iż dostał pozwolenie na zajrzenie do środka.
— Mam nadzieję, że ci się spodoba — wyznała Wildhood. Na dłonie naciągnęła rękawy koszuli i delikatnie przygryzła dolną wargę.
Nott powoli otworzył zeszyt, każdy obrazek był dokładnie przez niego badany. Księżyce, pokój Hufflepuffu, Dumbledore siedzący przy stole w Wielkiej Sali. Większość przedstawiało różne zwierzęta, borsuk, lis, niuchacz, testral.
Pamela nie umiała nic odczytać z twarzy Ślizgona. Był skupiony, ale czy mu się podobało? W końcu się odezwał.
— Pięknie rysujesz — wzrok przeniósł na nią, przez co siedziała jeszcze bardziej zarumieniona. — Masz talent i to duży.
— Dziękuje...
— Narysowałabyś kiedyś mnie?
Zaskoczył ją.
— Serio pytasz?
— Tak — zawstydzony zaczął pocierać kark.
Przeszkodziła im skrzatka z dwiema porcjami ciastka oraz dwiema szklankami z mlekiem. Życzyła smacznego i znowu zniknęła. Teodor uwielbiał przeróżne słodycze, więc pochłonął swoje w bardzo szybkim czasie. Popijając mlekiem, widział, iż Pamela zamiast wypić swoje zaczęła szkicować.
— Nie lubię mleka — przyznała, gdyż czuła, że zostanie zaraz o to spytana.
Arystokrata zajrzał nad jej ramieę i od razu się uśmiechnął. Na papierze widniała jego podobizna. Uchwyciła go idealnie, gdy przeżuwał kawałek ciastka.
— Trochę tu przypominasz mojego brata — przyznała. — Jak był mały pożerał niezliczone ilości ciastek z konfiturą wiśniową. Masz rodzeństwo?
Chłopak przytaknął.
— Aniela jest pielęgniarką w Mungu.
— Cudownie! Sierra chce zostać lekarzem.
Ślizgon widział w jej oczach iskierki. Nie umiał wytłumaczyć, co one oznaczały, ale jej uśmiech sprawiał, że czuł się dobrze. Pamela zauważyła, iż za bardzo jej się przygląda, dlatego szybko odwróciła głowę.
— Idziesz w sobotę do Hogsmeade z Blaisem?
— Eh, niestety zgodziłam się — odparła. — Czy on bardzo przystawia się do dziewczyn?
Nott skrzywił się.
— Rozumiem — dziewczyna jęknęła z rezygnacją w głosie.
— Wytrzymasz, jest również zabawny i umie utrzymać rozmowę.
To uspokoiło Puchonkę.
— Sądzę, że będziemy blisko, bo Pansy nie przepuści okazji podglądania Zabiniego na randce...
— To żadna randka! — obruszyła się blondyna, a Teo tylko wyciągnął dłonie w geście wycofania się. — Helena także nie da mi spokoju.
Oboje zaśmiali się i postanowili wracać, gdyż dochodziła już druga po północy. Pożegnali się przed wejściem do salonu Puchonów, po czym Nott zniknął w ciemnym korytarzu.
— Pięknie wyglądasz, księżniczko!
Zabini nie omieszkał się od komplementów już na samo powitanie. Czekał na nią na dziedzińcu przed szkołą. Wildhood zacisnęła pięści, aby być silną i nie pobiec za przyjaciółmi, którzy śmieli się z jej położenia. Blaise nie odrywał wzroku, kiedy przemierzali drogę do miasteczka. Chciał dobrze wypaść przy „nowym obiekcie". Dziewczyna naprawdę mu się podobała, znaczy... tak czuł. Trudno było powiedzieć, rzadko przebywał w towarzystwie Puchonów, nie licząc zajęć.
— Więc... jaki jest twój ulubiony przedmiot?
Pamelę zaskoczyło to zwyczajne, ale przyjemne pytanie. Sądziła, że zacznie wypytywać ją o ilość chłopaków, co z nimi robiła i czego oczekuje od następnego. Dzięki Merlinowi nic takiego się nie padło.
Zastanowiła się chwilę. Uwielbiała zielarstwo, ale to było zbyt proste. Chętniej chodziła na Eliksiry oraz Zaklęcia. Po krótkiej analizie odpowiedziała.
— Opieka nad Magicznymi Zwierzętami — założyła jeden kosmyk włosów, robiła tak, gdy trochę się krępowała.
— O! Tu mnie zaskoczyłaś — zaśmiał się przyjaźnie. — Raczej dla ciebie zaskoczeniem nie będzie jeśli powiem, że wolę Eliksiry i OPCM.
— Przewidywalne.
— Uuu i w jednym worku razem z innymi. Serce mi krwawi, Pamelo!
Dziewczyna nie mogła się oprzeć i cichutko zachichotała. Wtedy dostrzegła, że ktoś im się przygląda. Oczywiście, jak nie ktoś ze Slytherinu. Daphne Greengrass. Arystokratka bardzo nie lubiła obcych, którzy wcinają się w jej znajomości. Pamela nie przejmowała się zazdrością rówieśniczki. Mogła zabrać czarnoskórego przyjaciela! Nasunęła jej się myśl, iż wolałaby spotkać się z innym Ślizgonem... Zerknęła na Teodora, on także był zainteresowany jej obecnością z Blaisem. Dziewczyna odważyła się dyskretnie mu pomachać. Nott delikatnie zaskoczony odmachał. Widział to jedynie Malfoy, którego zaintrygowało ich zachowanie.
— Masz ochotę na kremowe piwo? — zaproponował Blaise swojej towarzyszce.
— Tak, dawno nie piłam.
— To musisz wpaść na imprezę w lochach! — Draco zmarszczył brwi, czarnoskóry trochę się zagalopował. Rzadko wpuszczali obcych do salonu Slytherinu, a ten już proponuje Puchonce wizytę. — Smoku, moją drogą nie wpuścisz?!
Przyjaciel doskonale widział zirytowanie tlenionego chłopaka. Malfoy i tak wiedział, iż Blaise zrobi, co tylko zapragnie. Pamela była jego pragnieniem to ją sobie weźmie. Pytanie było takie, czy ona mu się odda?
Zabini i Wildhood zajęli miejsce w kącie w „Trzech Miotłach". Ślizgon od razu zamówił po kufle piwa. Zainteresowany swoją towarzyszką zadawał jej mase pytań. Blondyna przestała czuć się niekomfortowo, nawet śmiała się z żartów Blaise'a.
— Raz zastałem Draco w dwuznacznej sytuacji — zapowiadała się bardzo zabawna historyjka. — Sam nie byłem jakoś trzeźwy, ale stanąłem w drzwiach do dormitorium. To był błąd. Cały Slytherin rozmawiał o tym, że chciałem się przyłączyć mając na sobie bokserki w klauny.
Puchonka zachłysnęła się ze śmiechu. Ze łzami w oczach odwróciła się od niego, przy okazji rozglądając się po lokalu. Zastygła, gdy dostrzegła trzy postacie, które nadaremnie próbowały się zakryć. Oczywiście, Michael, Helena i Sierra...
— Ty może masz jakieś ciekawe historie?
— Eee... tak tak — zmroziła swoich przyjaciół wzrokiem i wróciła do rozmowy. — Michael miał pierwszą randkę z Esme Twilight. Żadnej z nas się to nie spodobało, bo zabierała nam przyjaciela. Helena uznała za świetny pomysł udawanie jego byłej. Przeszkodziła im w spotkaniu całując go w policzek. On nie odzywał się do nas tydzień, a Esme nigdy więcej z nim nie wyszła.
— Jenkins to prawdziwa Ślizgonka! — zarechotał dopijając piwo. — A z tobą w roli głównej były jakieś sytuacje.
Wzięła ostatni łyk napoju, odwracając się do Zabiniego chcąc mu odpowiedzieć, lecz ten jej nie pozwolił. Chłopak zamknął jej usta swoimi. Z daleko można było usłyszeć głośne, wcale nie specjalne, kaszlnięcie Swana. Pamela siedziała jak sparaliżowana, w końcu dała rade się odsunąć. Przyjrzała się jego oczom. Cholera, fioletowe. Była zła, znowu to zrobiła. Złapała swoją kurtkę i bez słowa wybiegła z pubu.
— Pamela! — wolała za nią Sierra. — Zatrzymaj się!
Posłuchała.
— Nie przejmuj się nim — Michael przystając obok przytulił ją do siebie.
Cała trójka wiedziała, że dziewczynie jest ciężko. Nie chciała nikogo krzywdzić. Każdy, kto padł ofiarą jej uroku otrząsał się jak po prawdziwym zerwaniu. Wildhood jęknęła, mogła z nim nie wychodzić. Luźna rozmowa zmniejszyła jej czujność. Teraz zostały wyrzuty sumienia i unikanie Ślizgona.
— Chodź kupimy coś słodkiego i będziemy wracać — Helena poklepała ją pokrzepiająco. — Chłop sobie poradzi. On kocha wszystkie dziewczyny.
Zawiedziony Blaise znalazł swoich przyjaciół. Nic nie mówiąc zajął miejsce na ławce obok Pansy, kładąc głowę na ramieniu czarnowłosej. Teodor nie rozumiał zachowania chłopaka, a Draco tylko zaśmiał się pod nosem.
— Co się stało? — jedynie Daphne dała rade spytać Zabiniego. — Puchoneczka cię zostawiła?
— Dosłownie — jęknął zrozpaczony. — Było tak pięknie, jak z bajki! Pocałowałem ją, a ona uciekła...
— Co zrobiłeś?! — parsknął śmiechem Malfoy. — Oj Diable, myślałem, że jesteś mądrzejszy!
Czarnoskóry skrzywił się na te słowa. Przed chwilą jego miłość uciekła, a ten jeszcze się naśmiewa z jego głupoty i złamanego serca. Czuł, że Pamela to ta jedyna!
Nott siedział cicho, jak zwykle, ale coś mu nie grało. Wiedział, że dziewczyna nie chciała nic więcej niż koleżeństwa. Plus Blaise nigdy nie był tak wylewny w uczuciach do kogokolwiek.
— Biedactwo... — Parkinson pogłaskała chłopaka po głowie.
— Znajdziesz inną — dodał Teo. — Tina Armstrong jest w tobie zauroczona.
W odpowiedzi usłyszał prychnięcie.
— Nie chcę nikogo innego!
Oh, Teodor nie przewidział, że będzie to takie trudne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro