Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Dar czy przekleństwo?

Teodor nie miał więcej okazji, aby zamienić przynajmniej kilka słów z Puchonką, jednak tamten wieczór w bibliotece zapadł mu w pamięci. Był nawet ciekaw, co dostała za esej. Sam otrzymał Wybitne i tylko za jedno Powyżej oczekiwań. Siedział aktualnie przy stole sam ze swojej grupki. Mieli mieć dzisiaj ciężki dzień. Trzy lekcje Eliksirów, OPCM, runy oraz Zaklęcia. Wszystkie lekcje z Puchonami, dobrze wiedział, co to znaczy. Nie rozumiał, co się dzieje z nim. Intrygowała go jasnowłosa dziewczyna. Nigdy wcześniej nie zwrócił na nią uwagi. Co się takiego zmieniło?

Mieszał swoje płatki, gdy akurat Zabini poklepał go po ramieniu, to odciągnęło go od dziwnych myśli.

- Ranny ptaszek - zaśmiał się pod nosem.

- W porównaniu do ciebie to zdecydowanie - odparł Nott, czego nie spodziewał się czarnoskóry.

- Ktoś tu odbijać piłeczkę się nauczył, lepiej późno niż wcale.

Teo już nic nie powiedział, sala zaczęła się zapełniać uczniami z każdego domu. Daphne przysiadła się obok niego i czekała, aż ją przywita, ale wykazywał większe zainteresowanie posiłkiem. Po niej pojawił się Malfoy wraz z Pansy i Loganem. Czarnowłosy skinął tylko do nich głową. Był dzisiaj wyjątkowo głodny, dlatego nałożył sobie jeszcze dwie grzanki. Biorąc dżem poziomkowy odruchowo spojrzał na stół Puchonów. Pamela już tam siedziała, wesoło z kimś gawędząc. Przypomniał sobie o szkicowniku. Obiecała, iż mu go pokaże. Miał nadzieję, że dziewczyna się wywiąże ze złożonych słów.

- Na co się tak gapisz, Nott? - prychnął rozbawiony Draco. Rzadko widywało się takiego przyjaciela, który zdecydowanie odpłynął myślami.

Greengrass przybliżyła się do Teodora i spojrzała tam, gdzie on. Skrzywiła się.

- Co ciebie obchodzi ta cała Wildhood?

Blaise od razu uniósł głowę na wypowiedziane nazwisko.

- Zastanawiałem się, czy jej rodzina jest aż tak ważna, że pojawią się na tegorocznych przyjęciach Bożonarodzeniowych.

Ah, przyjęcia u Zabinich, Greengrass oraz Brownach. Co jakiś czas masa arystokratycznych rodzin je organizowała.

- Jeszcze dużo czasu na zastanawianie się nad tym - prychnął Logan. - Mam nadzieję, że nie przydzielą jej do mnie na OPCM...

- Oj dobra dobra, znamy twoje rozgoryczenie Puchonami - Zabini już nie mógł odpuścić tematu, machnął tylko na chłopaka. - Ja chętnie będę z Wildhood w parze, a nawet może...

- Nie kończ - warknął Draco. - Laska może z niej i jest, ale to nie znaczy że masz się wyrywać do zdrajczyni krwi.

- Sam chciałeś do niej...

Te słowa poruszyły Pansy.

- ŻE CO?

Parkinson nie dała nikomu wypowiedzieć ani słowa, wstała od stołu i ruszyła do wyjścia. Z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi.

- Ludzie, dopiero minął wrzesień - chrząknęła Daphne. - Nie bijcie się o niewartościową blondynę.

Nott wyczuł nienawiść w głosie przyjaciółki. Najwidoczniej była zazdrosna, że ktoś inny jest ciekawszy od niej samej.

- Przynajmniej Mops się odczepił - powiedział radośnie Zabini.




Oczywiście głośne zachowanie czarnowłosej Ślizgonki usłyszała dalsza część pomieszczenia, kiedy akurat Pamela przeprowadzała rozmowę z Danielem Finnem na temat nieśmiałków. Podniesiony głos Pansy raczej wszystkim przeszkodził w spokojnym rozpoczęciu dnia.

- Malfoy pewnie nie dał się przytulić - szepnęła do niej Helen.

Pamela cicho zachichotała i z powrotem odwróciła się do Daniela. Chłopak miał bardzo intensywne niebieskie oczy, które w tamtym momencie przyglądały się dziewczynie bardzo mocno.

- Um, dziękuje ci za taką ilość informacji - odparła speszona jasnowłosa.

- Nie ma sprawy! - zawołał uradowany Finn. - Pytaj, jak będziesz coś jeszcze potrzebować, służę pomocą!

Po tych słowach dotknął ręki Wildhood, wstał od stołu i ruszył z kolegami na zajęcia. Gdy zniknął z widoku, Pamela położyła twarz na talerzu.

- Ugh...

- Znowu to zrobiłaś? - spytała Sierra, śmiejąc się z przyjaciółki.

- Wiesz, że to tak jakby nie zależy ode mnie!

Jenkins poklepała ją po ramieniu. Wiedzieli, że to trudne dla niej, zwłaszcza jak ma rozmawiać z jakimś kolesiem.

O co dokładnie chodzi?

Pamela pochodzi z rodziny, w której dawno temu kobiety podawały amortencje swoim mężom. Prawdopodobnie jej prapraprababka dopiero tego zaprzestała, ale od tamtej pory każda kolejna urodzona dziewczyna dziedziczyła dziwny dar. Wystarczyło jedno spojrzenie, a mężczyzna od razu zauraczał się w niej. Spojrzenie musiało być prosto w oczy. Pamela starannie tego unikała, rzecz jasna nie zawsze to wychodziło. Można się zastanawiać, co z Michaelem. Na szczęście czarodzieje pochodzenia mugolskiego przejawiali odporność na dar.

- Trochę to potrwa zanim Pam znajdzie sobie męża - skomentował Swan.

- Dzięki - prychnęła wspomniana.

- Gdybym miała takie zdolności to bym bez problemu podeszła do...

Sierra ugryzła się w język zanim zdążyła powiedzieć o swojej małej tajemnicy.

- CO?

No, jednak Hel szybko wyłapała jej słowa. Idealnie w tym momencie od stołu Gryfonów odszedł Potter w swoim stałym towarzystwie. Dawson nie umiała się nie spojrzeć na niego. Mulatki podążyła wzrokiem w tym samym kierunku i otworzyła lekko usta.

- Wow...

- Heleno, nie piśnij nawet o tym słowa!

- Luzik, mogę ci go oddać nawet na OPCM.

- Słucham?

- Snape przed śniadaniem wywiesił jakie pary są na obronie - sprostował Michael. - Ja razem z Granger, a Jenkins miała być z Potterem.

- Ty z Daphne, Pamela z Zabinim.

- Żartujecie? - jęknęła Pamela. - Kolejny co będzie się przystawiał...

- Oj już tak nie narzekaj tylko wykorzystaj to do wygrania!

Helena dawno nie powiedziała tyle właściwych zdań w przeciągu dziesięciu minut.




W końcu nadeszła jakże oczekiwana godzina z profesorem Snapem. Wszyscy stali już w parach. Pamela była skrzywiona, gdy Blaise naruszał jej przestrzeń osobistą, próbując ją objąć. Sierra poczerwieniała cała na twarzy, na szczęście Harry tego nie zauważył. Draco niezbyt był zadowolony, iż jego partnerem był jakiś Krukon.

- Przeprowadzimy małe potyczki, każdy w swoim zakresie - mówił spokojnie mężczyzna. - Wiecie, że zakazane są każde uroki, sztuczki innego rodzaju oraz zaklęcia niewybaczalne.

Helena wywróciła oczami.

- Panno Jenkis, radzę się dostosować - dziewczyna jedynie skinęła na uwagę profesora. - Zaczynajcie!

Teodor obserwował z daleka, jak Wildhood odchodzi z Blaisem. Jego przyjaciel uporczywie próbował w jakiś sposób zbliżyć się do jasnowłosej.

- Ej, Nott, żyjesz? - usłyszał głos Weasleya.

Przytaknął i ustawił się bojowo do chłopaka.

Z drugiej strony sali Pamela, gotowa do walki, musiała słuchać gadki Ślizgona.

- Ta twoja przyjaciółka, Jenkis, to niezła lwica. Trudno jest skrzywdzić kogokolwiek ze Slytherinu.

- Rictusempra!

Chłopak odbił zaklęcie. Puchonka ponownie się skrzywiła.

- Kochanie, ze mną nie ma tak łatwo.

- Nie mów tak do mnie! - rzuciła to samo zaklęcie.

- Protego! Jesteś naprawdę bystra, powinnaś być Ślizgonką. Marnujesz się w Hufflepuffie. Chętnie bym ci pokazał, jak to jest być Ślizgonem. Może wypad do Hogsmeade?

Wciągnęła powietrze nosem. Irytował ją, co zdarzało się rzadko. Postanowiła trochę oszukać ciemnoskórego.

- Dobrze.

- C-coo?

- Zgadzam się, Zabini - spojrzała mu prosto w oczy. Stał jak zaczarowany, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Expelliarmus!

W taki sposób podrywacz został odepchnięty przez dziewczynę, aż upadł na stolik.

Teo nie mógł się skoncentrować przez rozmowę Blaisa. Uspokoił się, kiedy Zabini przegrał pojedynek.

- Expulso! - krzyknął Ron, a Nott za wolno się spostrzegł, aby zareagować.

W tamtym momencie leżał jak przyjaciel. Jeszcze do jego uszu dobiegł śmiech Daphne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro