Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

44. Ostatnia rozgrywka


Stała nad brodzikiem dla gołębi i przyglądała się tafli wody, w której widziała, co właśnie dzieje się w Hogwarcie. Serce bolało ją za każdym razem, gdy widziała ludzi, których zna bardzo dobrze, a są aktualnie opatrywani przez panią Pomfrey oraz jej pomocników. Obraz zbliżył się na rodzinę Weasley'ów. Wszyscy byli zapłakani. Znowu zmiana i... już wiedziała, dlaczego są w takim stanie. Jedną z ofiar był Fred. Pamela otworzyła usta, a jej dolna warga drgała. Nie wiedziała, jak się zachować. Ponownie obraz przeskoczył. Tym razem mogła przyjrzeć się Remusowi oraz Nimfadorze trzymających się za ręce, ale martwych. Zacisnęła mocno żuchwę, starając się zatrzymać płacz oraz krzyk rozpaczy. Nie może dać żadnych znaków, iż ci ludzie dalej ją ruszają.

Pokłoniła się Voldemortowi. Musi pokazać mu, że więcej nie odejdzie, że zdrada nie wchodzi w grę.

- Pamelo...

Blondyna pachnęła nad wodą, aby obraz zniknął. Odwróciła się do matki z wyrazem twarzy nie pozwalającym odkryć emocje. Jej wzrok był zimny i nieprzyjemny. Po wakacjach, spędzonych w Malfoy Manor, nauczyła się paru rzeczy, w tym nie ulegać matce. Nie okazywać słabości.

- Czarny Pan pragnie, abyś zasiadła z nami do obiadu, zanim ponownie wyruszymy na...

- Przyjdę, jednak oznajmij, iż mogę się spóźnić - odpowiada córka matce. - Muszę się przygotować.

Dorothy tylko skinęła głową. Nie miała zamiaru przeszkadzać swojej pierworodnej, z której w końcu była dumna.

Pamela udała się do swojej komnaty. Przyszykowano jej czarną szatę, na której widniał wzór węża. Spoglądając na strój, wyciągnęła zakryty kamień. Czasami już zapominała, że nosi go na szyi. Zaraz minie rok, od kiedy Dumbledore podarował jej amulet strzegący jej mocy. Czuła, że ogranicza ją, powstrzymując moc, która może wymsknąć się jej z pod kontroli. Zacisnęła pięść na kamieniu, wzięła głęboki wdech.

Dziewczyna przebrała się na życzenie Voldemorta. Włosy spięła wysoko, usta pomalowała na czarno - chyba Narcyza przyniosła jej tę pomadkę. Zerknęła na siebie w lustro. Wyglądała jak śmierć dokonująca najważniejszych wyborów. Wybory życia.

Podczas obiadu siedziała w ciszy. Nie zamierzała z nikim wchodzić w konwersację, a nawet nikt nie próbował z nią, prócz jej rodzicielki.

- Najedz się porządnie - mówiła, lecz Puchonka kompletnie ją olewała.

W końcu sam Tom Riddle wstał, trzymając za dłoń Anielę, która w swoich ramionach miała małą dziewczynkę. Pamelę przeszły ciarki, gdy przyglądała się dziecku.

- Moi drodzy - zaczął. - Czekamy na najważniejszą decyzję. Decyzję, która przeważy na kolejnych naszych działaniach, a na losach tych marnych czarodziejów, którzy nadal stawiają się. Mamy trochę czasu, dlatego odpocznijcie i nabierzcie sił.

W ten sposób wszyscy Śmierciożercy, do tego Pamela, rozeszli się do swoich pokoi. Wyszła na balkon, aby uspokoić swoje myśli. Wyciągnęła rękę przed siebie, zamknęła oczy. Po chwili udało jej się wywołać płomień pochodzący od jej palców. Sama nie wie, ile tak stała. Czuła się podobnie kojąco, jak ostatniej nocy na wieży, gdy Harry porozumiewał się z duchem córki Roweny.

Nagle poczuła kogoś obecność. Odwróciła się raptownie i dostrzegła lekko przestraszoną Anielę.

- Przepraszam, powinnam zapukać - rzekła młoda kobieta. - Macie się teleportować za chwilę.

Pamela bez słowa minęła ją i chwyciła wielką, czarną chustę. Zarzuciła ją na głowę i dopiero wtedy skrzyżowała swoje spojrzenie z Anieli.

- Czy on... on chciałby dla nas takiego życia? - spytała panna Nott.

- On nigdy nie pozwoliłby na to - odparła Wildhood, naciągając skórzane rękawiczki. - Zobacz, co narobiłyśmy, od kiedy go nie ma. Ja wplątałam się w towarzystwo Ślizgonów, a ty najgorszej postaci w świecie magicznym urodziłaś córkę.

I wyszła.

Razem z Czarnym Panem oraz innymi Śmierciożercami teleportowała się do lasu. Chwilę stali w ciszy, aż dwójka z nich przyprowadziła Hagrida. Pamela musiała mocno powstrzymać się od przytulenia gajowego. Nagle większą uwagę przykuł szelest między krzakami, z których wyłonił się Harry Potter.

Tom Riddle zarechotał głośno.

- O to wielki Potter, który postanowił oddać się w moje ręce, żeby uratować swoich przyjaciół - mówił bardzo głośno czarnoksiężnik. - Podjąłeś najlepszą decyzję, gorszą wyłącznie dla ciebie samego.

Harry przeniósł wzrok na Pamelę. Tylko na siebie patrzyli i wiedzieli doskonale, co się zaraz stanie. Voldemort uniósł różdżkę do góry i krzyknął:

- Avada Kedavra.

Wybraniec padł na ziemię bez żadnych oznak życia.

- Narcyzo.

Kobieta podeszła do ciała młodego czarodzieja. Riddle bardzo mocno przyglądał się poczynaniom matki Draco. To był idealny moment, aby Pamela zerwała z szyi swój kamień i schowała go głęboko w kieszeni.

Czuła, że Harry'ego dusza opuściła jego ciało. Patrzyła cierpliwie, jak matka Draco kuca przy ciele Wybrańca. Czy wspominała że nienawidzi ożywiać zwierząt? To co ma powiedzieć, kiedy ma przywrócić życie człowiekowi? Pamela nie wiedziała, czy to się uda, jednak skupiła się. Dłonie złączyła za plecami i nie oderwała ani chwili wzroku od Gryfona i starszej Ślizgonki.

W końcu Narcyza podniosła wzrok i powiedziała:

- Nie żyje.

Nikt nigdy nie widział tak szerokiego uśmiechu na twarzy Voldemorta niż ten, który właśnie pojawił się na jego twarzy. Hagrid podniósł ciało Pottera, każdy wiedział, jaki będzie kolejny ruch Riddle'a i Śmierciozerców. Wszyscy teleportowali się na most prowadzący do Hogwartu. Z daleka Wildhood widziała zbierających się uczniów, nauczycieli oraz rodziców. Blondynka szła bardzo blisko Narcyzy, która co chwile spoglądała na nią.

Pamela starała się nie pokazać strachu, który ją zaczął ogarniać. Co się teraz stanie? Schowała dłonie do kieszeni, aby pilnować kamień. Cała chmara Śmierciożerców zbliżyła się do broniących zamku.

Dziewczyna szybko rozejrzała się po znajomych twarzach, które patrzyły na nią z nienawiścią. Dobrze, nikt z nich nie mógł jej wydać. Jednak wyraz twarzy młodego Malfoya sprawił, iż zaczęła się zastanawiać, czy nie wie on o oszustwie. Nie mogła dostrzec Teodora. Usłyszała krzyk rozpaczy Ginny, co nie było szokiem dla nikogo. Sierra stała nieruchomo wpatrzona w swojego martwego chłopaka. Helena opierała się o Michaela. Wszyscy byli wykończeni.

— Harry Potter nie żyje!

Wykrzyczał Riddle.

— To koniec! Przyłączcie się do mnie, uratujcie swoje rodziny i zyskacie sławę! Zapraszam!

Minęła chwila, zanim przed wszystkich wyszedł Neville. Voldemort wybuchł głośnym śmiechem, a zawtórowali mu jego wierni słudzy.

— Tego się nie spodziewałem, lecz przyjmiemy każdego!

— Nie zamierzam się przyłączyć do was! Harry wierzył, że pokonamy cię! — wykrzyczał to Longbottom patrząc na czarnoksiężnika. — Harry wierzył w nas wszystkich! Dzięki niemu tu jesteśmy i tylko idioci przeszliby na twoją stronę!

Pamela miała ochotę uśmiechnąć się. To był idealny moment, gdy Gryfon wyciągnął miecz Godryka Gryffindora. Dziewczyna rozłożyła ręce i uniosła głowę do góry. Jej matka patrzyła na nią zdezorientowana, lecz po chwili zrozumiała. Jej córka nigdy nie zmieniła strony. Woda, która otaczała Hogwart uniosła się prawie do najwyższej wieży. To była chwila, którą Potter wykorzystał, aby wstać i nadać nowej nadziei ludziom będącym po jego stronie.

Pamela spojrzała na swoich rodziców. Wzrok ojca mówił wszystko. Nienawidził jej. Nigdy jej nie kochał. Dorothy Wildhood była przerażona i to ona teleportowała siebie i Perseusza. Blondynka zmieniła ułożenie rąk, siła powietrza odrzuciła od niej Śmierciożerców, dzięki czemu mogła spokojnie przejść do zamku. Voldemort zniknął wraz z Harrym.

— Pam! — Jenkins rzuciła się przyjaciółce na szyję.

— Normalnie uwierzyłem, że przeszłaś do tych idiotów! — oznajmił Michael.

— Dobrze, że jesteś — dodała Sierra.

— Również się cieszę — Pamela objęła cała czwórkę. — Teraz pokażmy im na co stać Puchonów.

Przyjaciele przytaknęli na jej słowa, a następnie rozdzielili się. Pamela miała wyznaczone przez siebie jedno zadanie: znaleźć Teodora. Dookoła toczyła się najgorsza z walk. Z daleka zauważyła Greybacka, który zabił Lavender. Aktualnie próbował zaatakować dwie młode Krukonki.

— Bombarda Maxima!

Zaklęcie wypowiedziane przez Pamelę spowodowało to, iż dziewczyny zostały oddzielone od wilkołaka, któremu nie umknęła obecność blondynki. Greyback nie miał nawet możliwości wypowiedzenia ani jednego słowa, gdyż stanął w płomieniach. Pamela zostawiła go tak i popędziła dalej przed siebie. Szukanie Notta długo nie potrwało. Dołohow próbował go wypchnąć przez okno. Wildhood jedną myślą rzuciła Śmierciożercą o ścianę. Złość w niej rosła, gdy uświadomiła sobie jedną rzecz.

— Zabiłeś Lupina i Tonks — wysyczała w jego stronę, a jej oczy zaczęły ciemnieć, aż stały się całkiem czarne. — Nie pozwolę ci zabić kolejną osobę ważną dla mnie. Nikogo już nie skrzywdzisz.

— Cz-czym ty jesteś?

Po tym pytaniu Dołohow udusił się. Znaczy został uduszony. Jakby to powiedział Swan, okoliczności pozostają nieznane.

— Pamelo...

Dziewczyna spojrzała na Ślizgona i od razu pożałowała, iż tyle czasu poświęciła Śmierciożercy. Teodor stał nieruchomo, a za nim stała Bellatrix, która wbiła w jego plecy nóż.

— Nie!

— Złotko, było nie kombinować, aż tak bardzo.

Lestrange teleportowała się. Wildhood natychmiast znalazła się przy chłopaku, który upadłaby gdyby nie ona. Teodor próbował coś powiedzieć, lecz krwawił zbyt szybko i zbyt intensywnie.

— Hej, Teo — ujęła jego policzek. — Nie zasypiaj! Zaraz... zaraz ci pomogę.

— J-ja... prze-przepraszam...

Pamela nie odpowiedziała, mocno chwyciła jego dłoń. Jak zwykle zamknęła oczy, aby skupić się. Drugą dłonią dotknęła miejsce, gdzie został dźgnięty. Nie zwracała uwagi na to, co działo się dookoła. Musiała uratować ukochanego. Chciała wszystko naprawić, żeby mogli znowu żyć, jak na początku. To on sprawiał, że jej życie nabierało kolorów, gdy przebywała z nim. Kocha go jak nikogo.

Skupiła całą energię na nim, na jego ranie. Czuła, że jej moc zaczęła działać. Otworzyła oczy. Przeraziła się, kiedy zobaczyła Carrowa zbliżającego w jej stronę. Przecież nie mogła leczyć chłopaka i walczyć ze Śmierciożercą. Zbawienie pojawiło się tuż przed nimi. Draco rzucił zaklęcie w mężczyznę. Bronił ją oraz swojego przyjaciela. Dzięki niemu Pameli udało się zagoić ranę Nottowie, jednak nie wybudził się. Pamela i Malfoy patrzyli sobie prosto w oczy.

— Draco.

— Pam, zabiorę go stąd.

Dziewczyna przytaknęła, a po chwili Ślizgoni teleportowali się. Rozejrzała się, żeby dostrzec, czy może komuś pomoc. Była wściekła i wyczerpana. Zużyła wiele energii na uratowanie życia ukochanemu. W końcu znalazła osobę, którą pragnęła zniszczyć. Bellatrix atakowała Ginny. W obronie stanęła Molly, użyła Drętwoty na Lestrange. Oczy Wildhood znowu stały się całkiem czarne, co nie umknęło młodej Weasley. Wokół Bellatrix wyrosły pnącza. Otoczyły ją z każdej strony, dzięki czemu matka Ginny mogła dokończyć to, co się zaczęło. Wierna wyznawczyni poglądów Toma Riddle'a zginęła.

Nagle niebo zaczęło się rozjaśniać. Pamela poczuła spokój, inni również to odczuli. Wiedzieli. Wiedzieli, że Voldemort został zlikwidowany. Nie żyje.

Zło wróciło tam, skąd przybyło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro