Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Nimfa ciemności

Co ja mam powiedzieć... Wolicie spokojną historię niż mały zamęt...

— Malfoy.

Nazwisko Ślizgona zostało wypowiedziane obojętnie.

Pamela stała z dwa metry od niego. Nie miała zamiaru pozwolić mu odejść. Chłopak zatrzymał się, gdyż wiedział, że nie ucieknie skoro jest sam. Nie chciał z nią rozmawiać. Mieli umowę z chłopakami, a on szczególnie powinien jej przestrzegać. Powoli odwrócił się w jej stronę.

— Wildhood.

— Miło, że jeszcze pamiętasz moje nazwisko.

Wydawała mu się inna, wręcz przerażała go. Nie zmieniła się, lecz czuł ogromną moc, która w niej płynęła. Każdy musiał to czuć.

Na Merlina, akurat musiał wyjść z biblioteki, kiedy ona stała przy nagrodach z Quidditcha, a w szczególności blisko pucharu zdobytego przez Puchonów.

— Pamiętasz Cedrica? Był moim najlepszym przyjacielem. Zabił go Peter Pettigrew, wiesz o tym, prawda?

— Tak. Do czego zmierzasz?

— Moje życie od tamtej pory jest strasznie burzliwe. Ktokolwiek się pojawia niszczy spokój, który sobie wypracowałam.

Zrozumiał. Miała pretensje do niego. Do Notta. Do wszystkich. Czy stara Pamela myślałaby podobnie? Możliwe, jednak dbałaby bardziej o innych niż samą siebie. Miała prawo być egoistką chociaż raz w życiu.

— Mel...

— Nie mów tak! Cholera jasna!

Zauważył łzy w jej oczach. Wiedział już, że z pozostałymi popełnili błąd.

— Jakim trzeba być tchórzem, aby udawać przyjaciela, a tak naprawdę myśleć co innego!

Wiedziała.

— Co miałem ci powiedzieć? Hej, Wildhood, kocham cię, ale nie mogę, bo mój kumpel jest w tobie szaleńczo zakochany. Jedyne co mogę to patrzenie w twoje zielone oczy, gdy obdarowujesz mnie uśmiechem.

Tym razem to ona zrozumiała. Każdy jej widok ranił go niemiłosiernie. Był bezradny, a ona potraktowała go gorzej niż tych wszystkich kolesi, którzy „padli na kolana" przez jej urok. Jego uczucie było szczere.

— Ani chwili nawet nie pomyślałem, że będziemy razem — Ślizgon kontynuował. — Jesteś dziewczyną Notta, a on jest moim przyjacielem. Popełniłem wiele błędów, ale...

— Pocałowałeś mnie.

— Tak — westchnął. — Nie planowałem tego, jeśli to mnie tłumaczy. Po prostu byłaś strasznie gadatliwa, nie mogłem cie uspokoić.

— Okej — teraz to nie miało żadnego znaczenia.  — Żeby być z Teodorem, musiałby się do mnie odzywać, a póki co to milczy od dobrych pięciu miesięcy. Prędzej pogadam z Diggorym niż z nim.

Powiało chłodem. Jakby to ujął Michael.

Bo wiecie, Cedrik nie żyje, a Nott tak... Eee... No, rozumiecie.

— Chcieliśmy dobrze.

— Robienie ze mnie porcelanowej lalki w niczym nie pomoże.

— Wiem i przepraszam.

On chciał tylko, aby była bezpieczna.

— Chyba umowa była jasna.

Pamela i Draco spojrzeli w stronę Notta. Był, lekko mówiąc, wkurzony. Chodził od dłuższego czasu rozdrażniony. Po świętach nie miał ochoty na nic przez chodzenie jak na szpilkach przy jego małej siostrzenicy. Chciał spokoju, nie myślał nawet o Wildhood. Był zdegustowany widokiem Anieli, która była zachwycona swoim kilkumiesięcznym dzieckiem. Mała Riddle nie wydawała się taka zła, jak myślał. Czym mogło zawinić takie stworzonko? Póki co, niczym.

— Wybacz, ale nie miałem wyboru — wytłumaczył Malfoy. — Nie chciałbym, aby podpaliła mi szatę lub żeby spadł na mnie żyrandol.

— Prawda, kazałam mu się zatrzymać.

No to ten. Wildhood odezwała się do swojego (byłego) chłopaka.

— Musisz zrozumieć nasze zamiary — Teo zwrócił się do niej. — Czarny Pan nie mógł myśleć, że dalej się z nami zadajesz.

— Co to zmienia? — warknęła w jego stronę. Jakoś tak chłodniej się zrobiło na korytarzu. — Nie jestem niczyją zabawką lub marionetką. Sama będę o sobie decydować.

— To ja może... — zaczął Draco.

— Stój.

To nie były zwykle słowa. Malfoy nie mógł się ruszyć. Stał tak, jak nakazała mu. Był w bardzo dużym szoku. Nawet nie był świadomy, że ona to potrafi. To znaczy, że jest...

— Tak czy siak, uważam, iż nie powinniśmy rozmawiać — odparł Nott. — Z każdej strony możemy być obserwowani.

Pamela zmarszczyła brwi.

— Masz coś na myśli. Co on kombinuje?

— Czarny Pan? Wiele, a my nie będziemy o tym rozmawiać.

Oj, Teodor, opanuj się.

— Przyśle tu kogoś, prawda? — zwróciła się do Dracona. — Mów prawdę.

Malfoy nie chciał mówić. Zerknął na przyjaciela przepraszającym wzrokiem.

— Tak.

— Kogo?

— Carrowowie mają zająć miejsce dyrektora.

— Kurwa, Malfoy...

— Cicho, Nott — syknęła do ciemnowłosego. Chłopak był w szoku, bo naprawdę nie mógł nic powiedzieć. — Popełniliście spory błąd. Śmierciożercy zajmą Hogwart. Założę się, że McGonagall się tego spodziewa.

Ślizgoni nie zrozumieli.

— Wiele sal zostało zamkniętych za pomocą zaklęć.

— Severus o tym nie wspomniał — skomentował Draco.

— McGonagall nie dzieli się z nim niczym. Nie ufa mu i słusznie.

— Skoro wiesz tyle, czemu czarujesz nas, abyśmy ci to powiedzieli?

— Nott, nie wiem wszystkiego, a potrzebuję wiedzy, żeby nikt nie przeszkodził mi...

— Pamela, w czym?

— Teraz po imieniu? Marne szanse, abym powiedziała wam z własnej woli, a chyba żadne z was nie zmusi mnie do powiedzenia tego, co ja wiem.

To były ostatnie jej słowa, zanim postanowiła ich zostawić bez słowa pożegnania. Odwróciła się i szerokim łukiem ominęła Draco. On oraz Teodor stali w niemałym szoku.

— Cholera, wiedziałeś? — spytał Nott.

— Nie, dopiero teraz zrozumiałem.

— Co takiego?

— Nie Amortencja sprawiła, że Wildhood potrafi takie rzeczy. Jedynie, co po tym uzyskała, to moc uroku. Anomalie, które ona powoduje to...

Do Teodora dotarło to, a zarazem przeraziło.

— Pamela jest nimfą.

To zdanie powtórzyli Michaelowi, Sierrze oraz Helenie.

— Czym? — Swan po raz pierwszy czegoś nie wiedział.

— Taką nimfą, że morską? Leśną? Są jakieś inne?

— Nie taką, Hel — Pansy wyjęła książkę. — To nimfa ciemności, bogini magii. Tak nazywano Pandorę Papadolous, kobietę która praktykowała każdą magię.

— Uczyła się wszystkiego — dodała Daphne. — Żyła jakieś pięćset lat temu.

— Patrzcie tu — tym razem Logan wyjął jakiś stary papirus. — To drzewo genologiczne Papadolous, które łączy się z...

— Rodziną Wildhood — dokończył Malfoy. — Dlatego Pamela potrafi więcej od Clarissy Finley. Finley'owie od wieków potrafią w uroki i inne potężniejsze czary, ale nigdy babka Pameli nie osiągnęła takiego poziomu jak ona.

— Nikt nie osiągnął — pierwszy raz odezwał się Blaise. — Na Historii Magii było o nimfach ciemności, ale sam profesor nie był chętni o niej opowiadać.

— Jeśli Pamela osiągnęła pełną moc, to nie wiem kto ma się jej bać — Sierra naciągnęła na dłonie rękawy swetra. — My czy Voldemort?

— Wszyscy.

Nikt już nie odpowiedział Teodorowi. Trójka Puchonów oraz grupa Ślizgonów była świadoma, iż to racja.

Teodora ciekawiło jeszcze coś. Co ukrywa Pamela? Dlaczego McGonagall ma coś z tym wspólnego? Kto jeszcze o tym wie?

Póki co muszą się zająć Carrowowami, którzy mają zjawić się za pare dni. To ostatnie chwile spokoju.

Musicie poczekać na Happy End Teodor x Pamela.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro