Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. Przed powrotem

— Wow! Pamela, to jest całkiem niezłe! — powiedziała Tonks, spoglądając na młodą czarownicę i w tym samym czasie bujając kołyską.

Kobieta przeważnie mówi Pameli, co ma zrobić, a ta posłusznie to wykonuje. Tonks przydaje się jako wsparcie, gdy Puchonce zabraknie wiary w siebie. Właśnie dziewczyna wyhodowała wokół siebie stokrotki.

— To tylko małe kwiatki — skrzywiła się, bo to nie ukazywało jej prawdziwej mocy.

— Pomyśl, co by było, gdybyś wyhodowała ogromną roślinę, nad którą panujesz.

Nimfadora Tonks potrafiła motywować.

— Tylko nie rób tego tutaj! — dodała śmiejąc się.

— Co mam jeszcze zrobić?

— Próbowałaś kontrolować umysły?

— Co?

Nigdy czegoś takiego nie robiła.

— Gdy ktoś się w tobie zakochuje z powodu uroku, to w pewnym sensie kontrolujesz go — Pamela z zaciekawieniem słuchała starszej Puchonki. — Przeczytałam trochę o tym. Jeśli to prawda, możesz kontrolować ruchy ludzi i ich myśli. To jest to czego od ciebie pragnie Voldemort.

— Czyli nie powinnam umieć tego?

— Wręcz przeciwnie. Spróbuj kazać mi wziąć na ręce Teddy'ego.

Tonks specjalnie odsunęła się od syna i wzięła w ręce szkicownik Wildhood. Przeglądała jej prace. Oczywiście pozwolenie na to miała, bo jak pamiętamy nie każdy może je oglądać. Pamela zmarszczyła brwi, aby skupić się nad zadaniem.

Weź go na ręce.

Weź go na ręce.

Weź go na ręce.

W końcu westchnęła i podkręciła głową.

— To się nie uda.

— Poćwiczymy nad tym. Mamy dwa tygodnie do rozpoczęcia szkoły.

— Czy to dobry pomysł abyśmy całą piątką tam wracali?

— Kochana, nie możecie całkiem poddać się wojnie z popapranym czarownikiem. Nie możemy nic więcej zrobić niż to, co do tej pory zrobiliśmy. Musimy czekać na nasze Golden Trio.

Pamela wiedziała, że kobieta ma rację, lecz wolałaby działać.

Pani Weasley zajęła się kupieniem ich wszystkich potrzebnych rzeczy na ten rok. Nie chciała tam wracać. Powrót oznaczał wspomnienia związane ze śmiercią Dumbedore'a.

Można by pomyśleć, że powrót Wildhood nie do końca został przemyślany przez członków Zakonu Feniksa. Oczywiście, iż rozmyślano nad tym wielokrotnie. Molly oraz Graham byli przeciwni, lecz ich głosy były w mniejszości. W pewnym sensie Pamela miała być ochroną dla szkoły. Przecież Voldemort nie zrobi krzywdy swojej największej broni. Wildhood często się zastanawiała, dlaczego Riddle po prostu jej nie zabije.

— Mniej zaboli jego ego to, że będziesz walczyć przeciwko niemu — tłumaczył Michael.

— Niż to, że straci szanse na wykorzystanie twojej mocy — dodawał Fred lub George. Na przemiennie komentowali.

Właśnie całą grupą siedzieli w pokoju, w którym znajdowało się drzewo geologiczne rodu Black. Pamela nie miała okazji poznać Syriusza, ojca chrzestnego Harry'ego, lecz była pewna, że to był niesamowity czarodziej. Wiele mogła wywnioskować z opowieści Lupina. Jej uwagę przykuły portrety Bellatrix, Narcyzy. Trzecia z nich, matka Tonks, Andromeda nie widniała na ścianie. Tak samo jak Syriusz została wypalona.

— Wiedzieliście, że ich jest trzy? — spytała Helena również się przyglądając.

— Andromeda zniknęła tuż po skończeniu szkoły — wyjaśniła Sierra. — Jako jedyna z sióstr uniknęła Voldemorta.

— Nieźle — odparł Michael. — Dolej mi.

Był późny wieczór i każdy chciał się rozluźnić przed powrotem do Hogwartu. Jedynie bliźniaki byli osobami, które nie musiały się tym przejmować. Póki co.

Fred polał whiskey blondynowi. Ginny nie piła. Intensywnie patrzyła na okno albo... na Dawnson. Wildhood dostrzegając to ściągnęła brwi i dokończyła swoją porcje trunku.

— Jak tam twoje treningi? — zadał pytanie George.

— Raczej tak bym tego nie nazwała. Po prostu ulepszam to, co już umiem.

— Nimfadora mówiła, że zaczęłyście kontrole nad umysłem — wtrąciła się Jenkins.

— To nie kontrola... — Pamela zauważyła wzrok przyjaciółki i tylko westchnęła. — Nie sądzę, że mogę to robić.

— Spróbujmy tego.

— Co? Nie, Hel.

— No weź. Spraw, żebym musiała, hmm...

— O! Żeby uderzyła mnie Prorokiem Codziennym! — zaproponował Fred.

Pamela wiedziała, iż się nie wywinie. Już bez słowa zaczęła przyglądać się Helenie. Mulatka wyjątkowo była poważna. Chciała, aby jej przyjaciółka mogła osiągnąć wyższy poziom w jej eee mocach? Można to tak nazwać? Powiedzmy, że w języku Heleny Jenkins jest to poprawne.

Nikt się nie odzywał.

Siedziały tak z dziesięć minut. Michael oraz bliźniaki zaczęli już ziewać. Ginny chciała wyjść do łazienki, gdy nagle Helena wstała i wzięła gazetę do ręki. Podeszła do Freda i uderzyła go idealnie w czubek głowy.

— Woah! — krzyknął George. — Nie kantowałaś?

Helena pokręciła głową.

— Patrzcie, że mam gazetę w prawej dłoni.

Cała grupka spojrzała na Pamelę.

— Chciałam, aby go właśnie prawą uderzyła.

Helena jest leworęczna.

— Cholera!! Pam, udało ci się!! — Sierra przytuliła Puchonkę.

Wildhood wcale się nie cieszyła. Inną sprawą jest douczanie się czegoś, co potrafi od dawna niż to, że właśnie nauczyła się czegoś nowego. Nowego i tak cholernie przydatnego dla Toma Riddle'a.

Będzie musiała się pilnować w Hogwarcie.

W tym samym czasie Nott, Malfoy, Zabini oraz Brown prowadzili poważną rozmowę.

— Nie możemy po sobie pokazać niczego — mówił Logan. — Ludzie w Hogwarcie doskonale wiedzą, co się dzieje i z jakich rodzin pochodzimy.

— Zachowujmy się jak zwykle, ale też nie rzucajmy się w oczy — dodał Draco.

— To będzie udręka — westchnął Blaise. Na chwile ucichł, lecz po chwili znowu zaczął. — Co robimy z Pamelą? Doskonale wiemy, że będzie tam.

— Nie będziemy się zbliżać — odezwał się Teo, przez co zwróciły się na niego trzy pary zdziwionych oczu. — Nie możemy wpędzić ją w niebezpieczeństwo. Nie wybaczyłbym sobie.

— Masz rację — Malfoy nie był pewny, czy może wyrazić swoje zdanie, lecz przyjaciel posłał mu delikatny uśmiech.

Uf.

— Ustalone — Logan wstał, aby objąć całą trójkę. — Nikt nie rozmawia, nie wychodzi, nie zbliża się do Pameli Wildhood.

Nott zmarszczył brwi.

— Będziesz rozmawiał z Heleną?

— Raczej tak, ale tylko dlatego, że w oczach Czarnego Pana jest ona totalnie obojętna. Na pewno ograniczę kontakt, jednak musimy mieć jakiegokolwiek pośrednika.

Chłopaki przytaknęli mu. Tym razem to Teodor podniósł się z kanapy.

— Muszę wracać. Aniela jest okropna podczas ciąży, a jeszcze czeka mnie pakowanie.

Zostawił ich.

Logan i Blaise spojrzeli na Malfoy'a, a ten uniósł jedną brew do góry, nie rozumiejąc ich zachowania.

— Co?

— Jak długo jesteś zakochany w Pameli?

— Słucham?

— Słyszałeś Logana, więc?

Draco prychnął, ale wiedział, że musi zacząć gadać.

— Dobra, od grudnia — zaczął mówić. — W święta ojciec nakazał mi podarować coś jej, więc wybrałem nieusychającą czarną różę. Rozmawialiśmy na balkonie, gdy ratowaliście pijaną Daphne.

Blaise położył dłoń na ramieniu swojego najlepszego przyjaciela.

— Chłopie, to strasznie długo. Rozmawiałeś z nią?

— Żartujesz? Mam nadzieję, że ona nawet o tym nie wie. Jaki to miałoby sens? Przecież ona kocha Notta, a on ją.

— Taki, że byłoby ci łatwiej — odrzekł Brown. — My, faceci mamy z tym problem, ale rozmowa o uczuciach może pomogłaby ci, żeby pogodzić się z...

— Ta, na pewno. Dzięki za rozmowę, chłopaki.

I tym razem to Malfoy zostawił ich.

Blaise i Logan spojrzeli na siebie.

— Wygrałem — oznajmił ten pierwszy — Dwadzieścia galeonów proszę.

— Masz — Logan wyjął z kieszeni pieniądze. — Coś czuję, że i tak ani jego, ani Notta nie utrzymamy z dala od Pameli.

— Jestem tego przekonany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro