Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. Tęsknota i pogodzenie

Stała nad jego grobem, a łzy spływały jej jedna po drugiej. Kolejna rocznica śmierci Diggory'ego i tak, jak ostatnio, Pamela znowu pojawiła się na cmentarzu. Dziewczyna nachyliła się, aby móc położyć żółte lilie. Już był późny wieczór, a za pewne o wcześniejszych godzinach była tu rodzina Cedrika, gdyż było pełno zapalonych zniczy. Wszystkim im go brakowało.

— Cześć, Ced — zaczęła cicho Wildhood. — Ten rok był... całkiem inny. Poznałam bliżej Ślizgonów i nie są wcale tacy źli. Do tego jestem dziewczyną Teodora Notta. Przez ostatnie wydarzenia jest trochę inaczej pomiędzy nami. Dumbledore zginął... — w tej chwili załamał się jej głos. — Wiesz, co to oznacza. Jutro wyjeżdżamy do Malfoy Manor. Ced... strasznie się boję, co będzie. Brakuje mi ciebie.

Kolejne łzy opuszczały jej oczy. Silny wiatr sprawił, że musiała mocniej owinąć się swetrem. Nagle zaczął padać deszcz, jeszcze dosyć drobny, lecz zapowiadało się na dużą ulewę. Pamela postanowiła wracać do domy. Odwróciła się w kierunku wyjścia, lecz ktoś stał na drodze do furtki.

— Witaj.

Aniela Nott trzymała blisko piersi białe róże oraz jakąś książkę.

— Myślałam, że przyjdę po twojej wizycie — zaczęła starsza dziewczyna. — Widziałam cię rok temu tez o tej porze i poczekałam, aż odejdziesz. Od tamtego razu wiem, iż przychodzisz tu w każde święta.

Pamela nagle połączyła wszystkie fakty.

— Nie rozumiałam tego na początku, wręcz raczej zapomniałam o innych osobach. Tą wspaniałą Anielą jesteś ty — rzekła, spoglądając no siostrę Teodora. — Dużo mi o tobie opowiadał.

— Mi o tobie również, Pamelo. Ciesze się, że miałam okazje cię poznać na przyjęciach w grudniu.

— Przepraszam, że wtedy w szkole, Dzień Przyjaciela Cedrik spędził ze mną.

Nott roześmiała się.

— Nie przepraszaj, sama mu powiedziałam, że to świetny pomysł — odparła Aniela. — Ja spędziłam ten czas z przyjaciółkami. Następnego dnia opowiadał mi z uśmiechem ba twarzy. Tylko ty umiałaś wprawić go w tak świetny humor.

— Myślę, że my dwie.

Obie posłały sobie szerokie uśmiechy.

— Nie będę ci zajmować czasu — Pamela narzuciła chustę na głowę, aby chociaż trochę ochronić się przed deszczem. — Miłej rozmowy.

— Dziękuję.

Wildhood wyminęła dziewczynę o kasztanowych włosach, jednak coś w niej przykuło jej uwagę. Aniela dotykała delikatnie jedną dłonią brzuch, który był prawie niedostrzegalnie zaokrąglony. Pierwsza myśl: ciąża, i to raczej trafna. Z kim mogła mieć wkrótce dziecko? Coś jej tu nie grało, lecz wiedziała, że to nie jej interes. Ostatni raz spojrzała na grób przyjaciela, po czym wróciła do rezydencji jej rodziny.

***

Następny dzień był bardzo stresujący dla każdego. Teodor był spakowany od dwóch dni, dlatego jedynie oczekiwał teleportowania się do Malfoy'ów. Matka co raz dobierała pare rzeczy i ciągle uważała, że czegoś nie wzięła. Ostatecznie czekali tylko na Aniele. Młody Nott nie potrafił przyzwyczaić się do widoku siostry w zaawansowanej ciąży. Niedawno się o niej dowiedział, a teraz musiał przyzwyczaić oczy do nowej rzeczywistości.

Cała rodzina idealnie trafiła na obiad, przez co Teodor nie miał jak porozmawiać z Draco. Nie byli pierwszą rodziną, która się zjawiła. Blaise razem z matką oraz Brownowie jedynie z Loganem (raczej pozostałe rodzeństwo nie nadawało się na tak ważne zebrania). Panowała okropnie denerwująca cisza, chociaż czasami Lucjusz zagadywał swoich gości. Były to krótkie pytania na temat pracy lub pielęgnacji ogrodów przez kobiety, wtedy również włączała się Narcyza, jednak trwało ro kilka minut. Teodor razem z Blaisem nawiązywali kontakt wzrokowy, Logan był pochłonięty jedzeniem, ale Draco to ich kompletnie unikał. Coś było nie tak. Nott nie był głupi i bał się konsekwencji swojego sprytu.

Późnym wieczorem dotarli już wszyscy, w tym Wildhoodowie. Teodorowi zabiło szybciej serce, gdy ujrzał Pamelę.

A! Draconowi również, jednak na nim skupimy się trochę później.

Nott od razu wstał i ruszył do swojej dziewczyny. Gdy spostrzegła go była raczej w szoku niż zadowolona. Szok to może złe określenie, ale jej wyraz twarzy pasował do tej emocji.

— Hej... — zaczął powoli. — Wszystko w porządku?

— Tak...

— Zaraz pewnie odeślą nas do pokoi. Chcemy ostatni raz urządzić sobie beztroską imprezkę.

— Pytasz mnie czy chce wziąć w tym udział? — jej głos był inny. Poważny i stonowany, bez czułości. — Chcę, bo jutro ktoś zacznie rządzić moim życiem.

— Chciałbym porozmawiać z tobą o sytuacji...

— Pamelo! — to był głos jej matki. — Proszę, podejdź do nas! Carrowowie pragną cię poznać!

— Pogadamy o tym później, Teo.

Powiedziała te słowa i ruszyła do rodzicieli.

— Mam wrażenie, że nigdy nam nie wybaczy — stwierdziła Daphne, która przybyła w tym samym czasie, co Pamela.

— Będzie musiała się do nas przyzwyczaić — stwierdził Logan. — Zostaliśmy tylko my dla siebie nawzajem.

— Od jutra będzie ciężko — mruknęła pod nosem Pansy, co i tak dała rade usłyszeć cała paczka.

***

W końcu młodzież została puszczona na górę do sypialni. Cała siódemka umieściła się w pokoju gościnnym, który został przydzielony Parkinson.

— Proponuję grę w butelkę! — rzekł Blaise.

— Może być zabawnie — Brown wzruszył ramionami.

— Tylko bez przesadnych wyzwań — powiedział ostro Malfoy. — Nie mam ochoty rano tłumaczyć matce, dlaczego gacie Zabiniego wiszą na lampie lub jak szminka Daph znalazła się pod poduszką ojca.

Pamela miała ochotę spytać, czy takie właśnie zadania zostały wykonane przy ostatnim razie. Powstrzymała się. Nadal była zła na nich, a zarazem potrzebowała towarzystwa.

— Ja kręcę pierwsza! — krzyknęła Pansy.

Chwyciła plastikowy przedmiot i po chwili zakrętka wskazała pierwszą osobę.

— Pytanie.

— Hmm, Logan — ciemnowłosa udawała, że się zastanawia. — Z iloma dziewczynami spałeś w tym roku?

— Lubisz mnie cisnąć — prychnął blondyn. — Z trzema.

— Co kurwa — Blaise spodziewał się innej odpowiedzi. — Z kim?

— To już drugie pytanie!

Spokojnie mijało im pięć kolejek, coraz popijali wódki, ale żadne z nich nie upiło się jeszcze. Pansy wydawała się zmęczona, więc oparła się o Zabiniego. Pamela obserwowała kręcącą się butelkę, przytulając poduszkę do siebie. Teodor miał tylko w głowie, że to on chciałby być blisko niej, ale wiedział, że musi dać jej przestrzeń. Draco jak to Draco, nie odzywał się w ogóle. Miał tego farta, że nigdy nie padło na niego. Chociaż zmieniło się to w tej chwili, gdy zakręciła Daphne.

— To trudne wymyślić ci pytanie lub wyzwanie...

— Pytanie.

— Jesteśmy dzisiaj nudni — prychnął Zabini. — Tylko ja wybrałem wyzwanie!

— I skończyłeś w makijażu, więc się przymknij, pięknisiu — Greengrass upiła łyka ze swojej butelki. — Czy darzysz kogoś większym uczuciem niż przyjaźnią?

O kurw... kurczebele! Normalnie wszyscy zamarli. Malfoy nie pokazał po sobie, iż się stresuje. Jego perfekcyjna pokerowa twarz nie zdradziła go, nawet kiedy odpowiadał.

— Nie.

— No i tyle z ekscytacji — westchnął Logan.

Natomiast Pansy zaczęła piorunować wzrokiem  blondyna. Znała prawdę, ale obgada to z nim później. Problemem było to, że Teodor mu nie uwierzył. Draco w tym roku zrobił się spokojniejszy i jedyną osobą, którą wyzywa od szlam, została Granger.

Butelka była znowu w ruchu i robiło się coraz ciekawiej. Padło na Pamelę.

— Pytanie.

— Ja mam coś, mogę? — Daphne spojrzała na Malfoya, który od razu się zgodził. — Czy Teo to pierwszy chłopak, z którym się całowałaś?

— Przecież to proste pytanie! — oj, zaczęło brać Zabiniego.

— Nie.

— Co?

Tak zareagowała połowa zebranych, czyli Zabini, Pansy oraz sam Nott.

— Debile — odezwał się Logan. — Pytaliście ją kiedykolwiek o poprzednie lata w Hogwarcie?

— Z kim? — Nott musiał zadać to pytanie.

— Em... z Cedrikiem...

— Jak to? — to bardzo zainteresowało Daphne.

Tak skończyła się gra, a Pamela upiła prawie naraz pół butelki trunku.

— Przyjaźniliśmy się. Stresował się przed randką z Aliną Starcast i tak jakoś wyszło — blondynka uśmiechnęła się do siebie samej. — Potem zawsze się ze mnie śmiał i żartował przybliżając twarz, bo czerwieniłam się jak burak.

Teodor właśnie zrozumiał, że nie znał jej w stu procentach. Przyjaźń z najpopularniejszym Puchonem, a zarazem chłopakiem jego siostry. Nigdy nie pytał czy była zauroczona kiedyś w kimś innym.

— Pójdę już do pokoju.

Nic więcej nie dodając, lecz zabierając butelkę wódki, wyszła z pomieszczenia. Nott nie myśląc ani chwili dłużej poszedł za nią.

— Nie musisz mnie odprowadzać. Umiem trafić do... szlak. To był pokój po lewej czy prawej?

— Po prawej.

Odwróciła się do niego twarzą i spojrzała prosto w oczy. Tęskniła za nim, a on za nią. Miała ochotę go pocałować.

Ale tylko miała.

Zamiast tego wzięła kolejny łyk alkoholu.

— Przepraszam.

— Przestań, Teo — westchnęła, opierając się o ścianę. Inaczej wylądowałaby na ziemi. — Nic już tego nie zmieni. Jego śmierć już się wydarzyła. Tak, jak Cedrika. Żadnego nie przywrócimy do żywych poprzez przeprosiny.

On to wiedział, jednak czuł potrzebę przepraszania jej do końca życia. Zbliżył się ostrożnie do niej, gdyż brakowało mu bliskości. Dotknął opuszkami palców jej policzka różowego od picia. Nie odsunęła się, choć tego się najbardziej spodziewał. Nie czując sprzeciwu, złączył ich usta. Nie był to spokojny pocałunek, starali się przelać w nim wszystkie swoje emocje. Pamela zawiesiła mu dłonie na szyi oraz przyciągnęła bliżej siebie.

Po kryzysie udało im się siebie odnaleźć.

Szkoda, że na tak krótko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro