Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. W rodzinnych domach

Minął tydzień od pogrzebu i wyjazdu ze szkoły. Nikt nie wsiadał do pociągu z uśmiechem. Byli pogrążeni w żałobie. Następnego dnia po śmierci Dumbledore'a Pamela nie odezwała się do Ślizgonów, Teodora również olała. Wszyscy wiedzieli, że dyrektor spadł z Wieży Astronomicznej.

Od siedmiu dni Puchonka schodziła na dół jedynie na posiłki. Rodzice nie zawracali jej głowy, sami byli zajęci. Elliot oraz bliźniaczki również odczuwali smutek i ból po tragicznym wydarzeniu. Dziewczynki były wtedy na dziedzińcu i widziały go. Martwego.

Blondynka patrzy przez okno, obserwując przechadzającą się matkę po ogrodzie. Nie zdawała sobie sprawy, że ściska w dłoni kamyk od Albusa. Prawda, Granatowa Przystań działała. Pilnowała jej siły. Od rozpalenia pochodni nie wywołała innych anomalii, choć nagromadziły się w niej najróżniejsze emocje.

— Pamelo? — Sydney stała w wejściu, a tuż za nią wychylała się Summer. — Możemy z tobą posiedzieć?

Ona zgodziła się. W trójkę usiadły razem na łóżku. Przez kwadrans siedziały w ciszy, bo każda bała się odezwać. Słowa były najmocniejszą bronią. Jednak młode Krukonki naprawdę były inteligentne.

— Czy teraz będzie inaczej? — odezwała się pierwsza Summer. — Mama i tata chcą nas wysłać do babci do Szkocji.

Pamela przewidziała to. Niewinne i młode. Bez dodatkowych mocy. Jakby bardziej je kochali. Nie wiedziała, co zrobią z Elliotem, czy pozwolą mu zostać.

— Wiele rzeczy ulegnie zmianie, ale w końcu będzie jak zawsze, a nawet lepiej — odparła Pamela głaszcząc obie siostry po głowie.

— Ty zostajesz, prawda? — Sydney miała łzy w oczach.

— Powiedzieli, że jesteś na tyle dorosła, że musisz podjąć mądre decyzje — dodała druga bliźniaczka.

Mądre decyzje. To oznacza ich brak. Decyzje, które podjęła jej matka, a ona ma je zaakceptować.

— Opowiedz nam o Teodorze! — Summer wolała porozmawiać o miłych rzeczach.

Choć akurat temat Ślizgona w tej chwili był drażliwy.

— Um, dobrze — blondynka nie wiedziała, jak uciec od tego. — Jest bardzo opiekuńczy i troszczy się o mnie. Wiem, że mogę liczyć na jego wsparcie...

Czy raczej mogła? Trudno stwierdzić.

Ktoś ponownie zapukał do drzwi. We trzy spojrzały w stronę wejścia. Elliot powoli otworzył drzwi. Zdziwiony spojrzał na siostry.

— Co wy tu wszystkie robicie?

Pamela została uratowana od wścibskich pytań dziewczynek.

— Przyszłyśmy pogadać — odparła Sydney. — Chcesz się przyłączyć?

— Raczej, nie, zwłaszcza, że skrzaty wołają na kolację.

Siedzenie przy stole wyglądało tak samo od przyjazdu. Dorothy oraz Pamela zajmowały miejsce na przeciwko siebie obok Perseusza. Elliot siedział obok starszej siostry, a bliźniaczki koło matki. Posiłki były podawane, oczywiście, przez skrzaty. Pamela nie była głodna, ale wypadało ruszyć cokolwiek. Zerknęła na puste miejsca. Gdzie podziewał się wujek Graham? Uświadomiła sobie, że od dawna nie dostała żadnego listu od niego. Miała nadzieję, iż wszystko jest w porządku i podróżuje po Azji, o której mówił w święta.

Jak zwykle, gdy talerze były zabierane, Perseusz Wildhood dostawał Proroka Codziennego. Rano nie było opcji, aby mężczyzna ruszył gazetę. Od szóstej zawsze był na nogach i gonił do Ministerstwa. Kiedy Pamela miała już odejść od stołu, obok niej zjawiła się skrzatka.

— Listy do Pani — obwieściło stworzenie.

— Dziękuje, Stokrotko — dziewczyna posłała jej uśmiech, odebrawszy własność.

Kopert było aż pięć, co było lekkim zaskoczeniem.

— Kto napisał? — dociekała matka, sącząc powoli herbatę. Jej głos wydawał się przyjemny, taką Dorothy uwielbiała najbardzej. Opiekuńcza i interesująca się jej życiem nie pod względem ustawienia i kontroli, chociaż to pytanie mogło to sugerować.

Blondynka zastanowiła się chwile.

— Jest od Sierry, Heleny — spojrzała na kolejny adres. — Pansy, Michaela oraz Teodora.

— Będziesz miała, co czytać — kobieta uniosła delikatnie jeden kącik ust. — Elliot, a ty dostałeś jakaś wiadomość od Astorii?

Chłopak zarumienił się, przez co przypominał bardzo dojrzałego pomidora. To był szczególny temat, którego starał się unikać.

— Dziewczynki powiedziały mi o waszym wyjściu do Hogsmeade.

Elliot spiorunował wzrokiem bliźniaczki, które uznały, iż to idealny moment na ucieczkę.

— List przyszedł wczoraj — burknął pod nosem Gryfon.

— Oh, cudownie! — zdecydowanie rodzicielce podobało się, iż syn znalazł sobie towarzystwo w czysto krwistej koleżance, a do tego Ślizgonce. — Persy, nasze dzieci tak szybko dorastają!

Dobra, w tym momencie możecie wyczuć perfekcyjne aktorstwo pani Wildhood. Jej ciekawość była ogólnikowa i bardziej pytała z reguły niż sama z siebie. Nie da się powiedzieć, że była złą matką, ale na pewno mogła być lepszą. Elliot wywrócił oczami, gdyż wiedział, jak ojciec zareaguje. Krótko mówiąc: nic nie powie. Paerseusz jedynie uniósł wzrok na kilka sekund i ponownie wrócił do lektury. Mężczyzna był młodszy od swojej żony o dwa lata, co nie zmieniało hierarchii w domu. Decyzje, które on podejmował, nie miały głosu sprzeciwu. To nie tak, iż Dorothy była mu posłuszna. On doskonale wiedział, że narażenie się żonie, może wszystko zepsuć. Byli wspólnikami, który jeden mógł wydać drugiego.

Całkiem inaczej było u Teodora. Matka siadała obok ojca i zawsze przed każdym posiłkiem łapali się za dłonie, spędzając tak chwile w ciszy. Ślizgon zajmował miejsce obok Anieli, która nie zwracała uwagi na towarzystwo. Choć była dorosłą czarownicą, bawiła się różdżką, wyczarowując z niej małe iskierki. Teo przyglądał się jej z irytacją. Była obojętna na to, co działo się dookoła niej. Wszystko to przez stratę Cedrika i Mary.

— An, odłóż różdżkę — odezwała się matka, siadając prosto.

Dziewczyna była posłuszna, więc przyjęła pozycje jak rodzicielka. Wyglądały jak dwie krople wody. To właśnie Aniela była podobna do Lydii, Teodor do Waltera. Do kogo była podobna Mary? Była mieszanką, ale z kogo miała więcej, nie da się określić.

Teodor zerknął w lewo, aby móc obserwować skrzaty roznoszące talerze z jedzeniem. Jeden pusty postawiły tuż obok niego na znak pamięci o siostrze.

— W następnym tygodniu wyjeżdżamy — poinformował rodzine pan Nott.

— Gdzie? — od razu spytała Aniela.

— Do Malfoy'ów.

— Przecież mieliśmy w sierpniu wyjechać!

— Nie podnoś głosu na ojca — włączyła się Lydia.

— To jest niedorzeczne!

Młoda kobieta raptownie wstała od stołu, a następnie udała się szybko do swojego pokoju. Nie miała zamiaru słuchać wyjaśnień rodziców, że tak trzeba.

Teodor zachował spokój, gdyż w pewnym sensie cieszył się na wyjazd. Będzie mógł zobaczyć Pamelę, pogadać z nią oraz pogodzić się. Miała racje, że nie powinni przed nią tego ukrywać, skoro i tak wprowadzili ją do swego świata. Jednak ona była od początku zamieszana we wszystko przez rodziców. Oboje Śmierciożercy, tak samo jak Lydia i Walter Nottowie. Nie zdawał sobie sprawy, jak wszystko się zmieni, gdy wszystkie rody znajdą się w Malfoy Manor...

*wspomnienie*

Mała Pamela biegała po ogrodzie, próbując złapać pomarańczowego motylka. Była bardzo niezdarna, potknęła się z dwa razy, ale i tak nie odpuszczała. Obserwując z boku dziewczynkę, można było pomyśleć, że krąży po ogromnym labiryncie z krzewów róż.

W pewnym momencie dotarła do większej przestrzeni, gdzie przebywała jej matka z nieznanym mężczyzną o jasnych włosach.

— Lucjuszu, to zostanie z nami na zawsze! — było widać, że jej matka stara się nie podnosić głosu. Kobieta podwinęła rękaw. — Pamela już mnie pyta, dlaczego nosze długie rękawy, choć słońce świeci.

Dziewczynka spojrzała na przedramię rodzicielki i zauważyła czarny obrazek z czaszką, który jej się nie spodobał.

— Wiem, Dori — odezwał się Malfoy. — On wróci. Jestem tego pewny.

Nagle rozległ się płacz. Pani Wildhood podeszła do wózka, w którym leżał mały Elliot. Wtedy dopiero dostrzegła swoją córkę.

— Pamelko — uśmiechnęła się. — Idź się bawić. Niedługo przyjedzie Cedrik.

Dziewczynka posłuchała mamy i ponownie zniknęła między różami, szukając innego motylka.

Po paru latach Pamela zrozumiała, o czym była ta rozmowa jej matki z byłym kochankiem.

Ta da! No mamy 30 rozdział, a ja nie umiem sobie policzyć, ile jeszcze zajmie ta fabuła.

Mam nadzieje, że się podoba!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro