3. Prezent od wujka Grahama
Przez korytarz w dosyć szybkim tempie przemieszczały się dwie niskie osóbki. Mało uczniów zwracało na nie uwagę, ale jak już widzieli, udostępniali im drogę. O mały włos nie wywróciły Neville'a Longbottoma, któremu wpadły prawie pod nogi. Również miały okazję przebiec obok starszej grupy Ślizgonów, czyli samej paczki Malfoy'a. Pansy zareagowała z ogromnym oburzeniem, natomiast Blaise wybuchnął śmiechem widząc krukońskie klony. Theodor, siedzący obok i czytający książkę, tylko zerknął na przemieszczające się istoty.
W końcu dostrzegły swój cel, dla którego przemierzyły praktycznie cały zamek.
— Pamela!! — krzyknęły obie dziewczynki.
Wszyscy w pobliżu zwrócili uwagę na bliźniaczki. Zatrzymały się przed jasnowłosą Puchonką. Sydney oraz Summer uśmiechnęły się szeroko do swojej siostra. Ona nie odwzajemniła ich gestu speszona i zawstydzona ich głośnym zachowaniem. Nawet zaciekawiony Nott oderwał się od lektury.
Czyli tak miała na imię. W końcu się dowiedział po tygodniu szkoły, przypadkiem, lecz jednak coś.
Wildhood westchnęła. Jej rodzeństwo zawsze było energiczne, brakowało tylko tu ich brata.
— Słucham was — rzekła, pochylając się do nich.
Bliźniaczki wzięły głęboki wdech i szybko, jak tu przybiegły, powiedziały.
— Mama napisała nam w liście, że jeszcze dzisiaj sowy przyniosą nam paczki od wujka Grahama!
Na te słowa twarz Pameli od razu się rozpromieniła. Uwielbiała brata ich matki. Był czarodziejskim podróżnikiem. Zawsze go podziwiała i jego dużą odwagę. Co jakiś czas jej i pozostałym dzieciom swojej siostry, Dorothy, wysyłał prezenty, które były związane z miejscami jego aktualnego pobytu.
— Ten niesamowity wujek Graham? — spytał Michael. On i Dawson towarzyszyli cały dzień swojej przyjaciółce. Nie mieli pojęcia, gdzie znajduje się aktualnie Helena.
Pamela przytaknęła tylko mu i dalej słuchała monologu obu młodszych latorośli Wildhoodów. Buzie im się nie zamykały.
— Na pewno będzie to coś zabytkowego! — powiedziała jedna.
— I warte dużo! — dodała druga.
Były bardzo podekscytowane.
— Nie liczy się wartość pieniężna, a wartość jaką stanowi dla was — wytłumaczyła Pamela.
— Ładnie powiedziane — stwierdziła Sierra. — Idealnie jak na dziedziczkę rodu.
Swan parsknął śmiechem. Jasnowłosa wywróciła oczami. Sierra czasem miała żarty pasujące do całej arystokratycznej grupki czysto krwistych. Często dało się słyszeć Ślizgonów przechwalających się swoją rodziną. Wspaniałym przykładem jest Malfoy.
— Nie powinnyście być teraz razem ze swoim rocznikiem? — zauważyła Pamela.
Sydney i Summer spojrzały na siebie wzajemnie, pomrugały dwa razy oczami, a zanim zniknęły w wirze uczniów pomachały przed odejściem.
— Urocze masz te siostry — uznała Sierra. Jako jedynaczka marzyła o rodzeństwie.
— Na szczęście Elliot jest już na czwartym roku i tak nie zabiera mi czasu.
— Mnie bracia mieli z głowy — Michael prychnął pod nosem na wspomnienie o Olafie i Henrym. — Oni w normalnej szkole, a ja tutaj.
Tak, Swan był jedynym dzieckiem, które życie obdarowało zdolnościami magicznymi. Jego rodzina, choć mugole, bardzo wspierała go w nowym świecie.
Przyszła pora na obiad, podczas którego grupka przyjaciół nie odzywała się, aż do przybycia panny Jenkins. Okazało się, że przez nią jeden Ślizgon trafił do Skrzydła Szpitalnego na lekcji OPCMu. Snape kazał jej wyszorować całą posadzkę w sali tak, że mógłby się przejrzeć.
— Pewnie chciał oglądać swój spiczasty nos — burknęła niezadowolona.
Chyba nie sądziła, iż takim komentarzem rozbawi Michaela do płaczu, a Pamela prawie przez nią wypluła herbatę na szkicownik. Sierra chowała twarz, aby nikt nie widział jej czerwonej twarzy ze śmiechu.
Z drugiej strony Wielkiej Sali było spokojniej, gdzie Daphne wykłócała się z Zabinim. Greengrass nie chciała przyznać racji ciemnoskóremu, że jutro na ONMZ będą rozmawiali o jednorożcach. Draco nawet nie próbował się wtrącać i tak miał problem z przyklejoną do jego ramienia Parkinson. Niespodziewanie na przeciw niego usiadł spóźniony Logan Brown.
— Czemu dopiero teraz? — był zbyt ciekawy odpowiedzi.
— Jedna Puchonka powaliła mnie tak na lekcji Snape'a, że musiałem udać się do Pomfrey.
— Milusia dziewczyna cię skrzywdziła? — Blaise dzisiaj miał wiele okazji do śmiechu.
— Ona jest inna — warknął urażony Logan. — Ta cała Jenkins powinna być w tym zapchlonym Griffindorze.
— To nie z nią przyjaźni się ta laska z ogromnej rodziny? — Daphne bardziej zastanawiała się na głos niż pytała. — Wildhood chyba. Ona ma tyle przodków, że wygrywa z ilością skrzatów matki Zabiniego.
— Ej!
Nikt nie zwrócił uwagi na "zranionego" chłopaka. W jego domu dopiero znajdowało się osiem tych niskich stworzonek. To tylko może jedna dwunasta, która kiedykolwiek pracowała dla pani Zabini.
— Zdrajczyni — nagle warknął Malfoy. — Chyba w ogóle mowa o tej idiotce, co uderzyła w nasze drzwi w pociągu.
— Przeze mnie.
Theodor do tej pory siedział cicho. Wszyscy spojrzeli na bruneta. oczekiwali jakiejś dłuższej wypowiedzi, jednak jej braku także. Ślizgon rzadko wyrażał opinie czy w ogóle się odzywał podczas ich przebiegu.
— Było celować w kogoś bardziej wartościowego — prychnęła Pansy, co było ostatnim zdaniem na temat Pameli.
Nott jedynie widział, jak dziewczyna przy swoim stole śmieje się z czegoś bardzo głośno.
Puchonka siedziała na jednym fotelu w Pokoju Wspólnym i czekała niecierpliwie na sowę. Zawsze do paczek wujek dołączał listy, to była dla niej najważniejsza część prezentu. Rozglądała się od jednego okna do drugiego. Jej zachowanie śmieszyło bardzo Michaela, który grał ze swoim współlokatorem w szachy. Chłopak rzadko grywał w magiczną wersję tej gry, jednak nieźle sobie radził. Preferował mugolskie zabawy, chociaż był wiernym kibicem quiddicha. Pamela dalej nie umiała spokojnie usiedzieć, jej przyjaciel myślał, że zaraz przewróci mebel, na którym strasznie wierciła się.
Nagle przez jedno niewielkie okno wleciała sowa o karmelowym upierzeniu. Wildhood prawie krzyknęła z radości. Ptak zatrzymał się na stoliku obok Pameli.
— Mała ta paczka — zauważył Swan, zaczął wygrywać z Noah.
— Pralina miałaby problem z dostarczeniem czterech ogromnych prezentów — rzekła dziewczyna, odwiązując pakunek.
Oczywiście jako pierwszą rzecz chwyciła pergamin i zaczęła powoli czytać.
Witaj, Promyczku!
Jak się miewa najstarsza córa mojej siostrzyczki? Słyszałem, że jesteś już na szóstym roku! Jak ten czas szybko leci! Jeszcze niedawno sam byłem uczniem, a teraz włóczę się jak bezdomny. Dorothy mówiła, że wybieracie się do domu na święta, więc ja również będę! Cieszysz się? Nie mogę sie doczekać, kiedy pokażesz mi swoje nowe rysunki. Smoka nadal mam w portfelu z mugolskimi pieniędzmi. Może mnie narysujesz? Mam nadzieję, iż dołączony prezent ci się spodoba. Sydney i Summer wiedziałem, jak się im spodobają sukienki z plemiennymi wzorami. Elliot dostał kolejny Łapacz Snów i masę słodyczy. Tobie musiałem się postarać się jeszcze bardziej. Jesteś wymagająca, Pamelo Olimpio Wildhood. Musisz mi jak najszybciej odpowiedzieć na ten list!!
Twój ulubiony, ukochany wujcio Graham Benjamin Finley.
Jasnowłosa cicho śmiała się pod nosem z chaotycznego pisania brata mamy, ale to właśnie uwielbiała w nim, wieczne poczucia bycia dzieckiem. Wujek doskonale wiedział, że dziewczynie wszystko się podoba, zwłaszcza jeśli to prezent, lecz on zawsze musiał wymyślić coś niesamowitego. Nakarmiła sowę i ją wypuściła, aby jeszcze dzisiaj zdążyła wrócić do posiadłości jej rodziny. Wzięła ponownie paczkę i zajrzała do niej. W środku był żółty woreczek, delikatnie go odwiązała i wyjęła zawartość. Gdy zobaczyła, co to, nie mogła wyjść z podziwu.
— Co tam masz? — Michael podszedł do niej i spojrzał na mały przedmiot. — Woah, urocze.
Trzymała śliczną spinkę, która prawdopodobnie została wykonana z kości słoniowej, a na niej przyczepione były malutkie koraliki. Cała ozdóbka pięknie mieniła się w świetle.
— Założę ją jutro — oznajmiła Puchonka, była przeszczęśliwa.
— Oj nikt nie oderwie od ciebie wzroku — przyznał blondyn. — Same arystokratyczne suki będą pragnęły takiej samej.
Dziewczyna spiorunowała go za słownictwo, ale po chwili cicho się roześmiała. Z uśmiechem na twarzy wróciła do swojego dormitorium.
Gdzie Jenkins już od godziny śliniła się w poduszkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro