Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15. Czarna róża

Nadszedł w końcu bardzo oczekiwany dzień. Wigilia. W domu Wildhoodów już od rana panowało zamieszanie. Sydney oraz Summer pragnęły jak najszybciej rozpakować prezenty. Elliot udawał opanowanego, lecz gdzieś pod choinką leżał prezent od Astorii Greengrass. Jedynie Pamela spokojnie piła swoją kawę i słuchała opowiadania wujka Grahama o chochlikach kornwalijskich.

— Zaatakowały cały nasz obóz, wiec to była ideala okazja na schwytanie paru z nich — mężczyzna w miedzy czasie pochłaniał jajecznicę z boczkiem. — Dzięki ich płaczu, chcemy uzyskać wywar zwalczający wypadanie włosów u starszych czarownic i czarowników.

— Trudne zadanie, skoro nie płaczą, a się ciagle śmieją — spostrzegła Pamela.

— Śmieją się aż do płaczu.

— Słuszna uwaga. Sprytne posunięcie.

— Dziękuje moja droga — Graham aż się wyprostował na krześle. — Czas na prezenty!

Bliźniaczki pierwsze wystrzeliły do salonu. Elliot szedł powoli, ale widać, że mu także się spieszyło. Pamela spokojnie usiadła na fotelu. Summer podała jej wszystkie prezenty. Pierwszy był od Sierry. Nowy szkicownik. Michael przysłał kuferek słodyczy mugoli. Helena uwielbiała błyskotki i zawsze uważała, że Pamela powinna nosić więcej biżuterii, więc kupiła dziewczynie kolczyki w kształcie gwiazdek. Podekscytowana patrzyła na prezent od Teodora. Otworzyła go ostrożnie i ujrzała tam karteczkę z wierszem oraz przypinkę w kształcie małego niuchacza. Skąd wiedział, że lubi te stworzenie? Ona natomiast wysłała mu jego portret i książkę o fantastycznych stworzeniach Newta Scamandera. Dobrali się, co nawet po prezentach widać. Jednak Puchonka miała jeszcze jedno pudełko do rozpakowania. Odwiązała zieloną wstążkę i uniosła wieczko. Zatkało ją. Czarna osuszona róża.

— Oh, piękna — zauważyła jej matka. — Od kogo jest?

Pamela podniosła karteczkę.

Możesz czuć się zaakceptowana. D.M

— Em, od Pansy Parkinson oraz Daphne Greengrass — skłamała.

— Bardzo urocze z ich strony — skomentowała Dorothy. — Przemiłe dziewczęta.

Pamela była w delikatnym szoku przez uprzejmość Draco Malfoya.

Wieczerza odbywała się u Brownów. Wszyscy w ciszy zjedli posiłek. Młodsi uczestnicy bankietu mieli zorganizowany swój kąt oraz możliwość wypicia gorącej czekolady. Dla starszych już wszystko zaplanował Logan. Całe pierwsze piętro było na ich użytek, czyli ogromna przestrzeń z ogromnym balkonem. Przyniosł pare trunków, którymi delektowali się po kolei.

— Jak spędzasz Sylwestra? — zadał te pytanie Nott Pameli.

— Oh, jadę do Sierry — dziewczyna dokończyła pić swojego drinka zrobionego przez Zabiniego. — Ty pewnie ze swoimi będziesz się bawił, prawda?

Chłopak przytaknął.

— Szkoda, że razem nie spędzimy tej nocy — Pamela odwróciła wzrok, a Teo dopiero teraz zrozumiał, jak to zabrzmiało. — Ja, ee... no wiesz.

Pamela zaśmiała się. Dla niej było urocze, jak się zawstydzał.

— Spokojnie. Zabawnie wyszło.

Obok nich na balkonie pojawił się upity Logan.

— Papużki nierozłączki — oparł się o barierkę. — Nott, Daphne prosi, żebyś pomógł jej wygrać kłótnie z Blaisem. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale kłócą się niemiłosiernie.

Teodor przeprosił swoją dziewczynę i wrócił do środka. Wildhood miała okazje, aby wypytać Browna o Helenę.

— Lubię twoją przyjaciółkę.

To było łatwiejsze niż myślała. Nie musiała nic robić, dzięki procentom w jego krwi.

— Sądzę, że ona ciebie również.

— Naprawdę? — blondyn nagle się ożywił. — Chciałbym jakoś do niej dotrzeć, ale trudna dziewucha.

— Jeśli będziesz próbował to już dużo. Najlepiej, jak od razu zaprosisz ją na randkę.

Ślizgon spojrzał intensywnie przed siebie.

— Masz rację. Moglibyście pójść z nami. Ty i Teodor.

— Oh...

— Będzie raźniej! — uśmiechnął się do niej i objął ramieniem w geście przyjacielskim.

— Zgoda.

Uradowany podskoczył i postanowił wrócić do picia, gdy zauważył Pansy przy rumie. Pamela tego dnia nie wypiła szczególnie dużo, dwa drinki i nic więcej. Próbowała zrozumieć zachowanie Draco, lecz nic jej do głowy nie przychodziło. Może chciał tylko się zaprzyjaźnić? Przecież sprawdzała, czy urok zadziałał. Myślała, iż za dużo już sobie wyobraża.

— Jest środek zimy — niespodziewanie tleniony chłopak pojawił się obok niej. Zdjął z siebie marynarkę i położył na jej ramionach. — Tym razem Daphne zgonuje, Nott próbuje ją ogarnąć.

— Przyjaźnią się praktycznie od zawsze, nie mylę się? — Malfoy przytaknął na jej słowa. — Widać po miedzy nimi mocną więź.

— Prawda, nie przeżyliby bez siebie — dodał, przeczesując blond włosy dłonią. Zaczęły mu się kręcić na końcach. Oczy natomiast miał lekko podkrążone. — Spodobała ci się róża?

— Tak — przestała na niego patrzeć, poczuła się niekomfortowo. — Przepraszam, że ja ci nic nie kupiłam.

— Spokojnie, nabyłem już wstrętu do upominków, zawsze ich miałem pełno.

No tak, Malfoyowie są obrzydliwie bogaci, zakodować.

Stał obok niej kompletnie inny człowiek. Cichy. Nie umiała go rozwikłać. Stał się tajemnicą, do której nikt nie miał dojścia.

— Ciesze się, że Teodor w końcu jest szczęśliwy — posłał jej, o zgrozo, pierwszy uśmiech. — Działasz na niego aż za dobrze, Wildhood.

— Przesadzasz, Malfoy. Wy jesteście dla niego ogromnym wsparciem.

Draco to wiedział, lecz też to, że niedługo jego jeden z najlepszych przyjaciół go znienawidzi.

Pewne wartości przestały istnieć.


31 grudnia, noc ostatnich wrażeń w tym roku. Pamela spakowała wszystko, aby móc nocować u Dawnson. Stęskniła się strasznie za przyjaciółmi. Pragnęła opowiedzieć im o tych trzech dziwnych, ale intrygujących nocach ze Ślizgonami. Chciała się pochwalić, że jest w związku. Helena sama jej nie odpuści. Wiedziała, iż grupka Ślizgonów oraz pare innych osobę będzie bawić się u Parkinson.

— Pamela!! — Sierra uradowana widokiem przyjaciółki, rzuciła jej się na szyję. — Wspaniale w końcu cię widzieć. Wszyscy już są!

— Wszyscy czyli ktoś jeszcze oprócz Michaela i Heleny?

— Zapomniałam ci napisać — rudowłosa zmieszała się delikatnie. — Zaprosiłam Harry'ego i jego przyjaciół.

Dawnson miała nadzieje, że blondwłosa nie jest na nią zła.

— Jasne, im więcej tym lepiej.

Po tych słowach została radośnie zaciągnięta do salonu. W pomieszczeniu Swan siedział z Hermioną oraz Ginny dyskutując żywo na jakiś temat. Helena śmiała się w niebogłosy razem z Fredem i George'em. Ich młodszy brat siedział przy stole i podjadał przekąski. Sam Harry pojawił się tuż obok Sierry.

— Wildhood! — krzyknął Michael i rzucił się do uścisku dziewczyny.

— Michael, ja miałam być pierwsza! — warknęła mulatka i także ruszyła w stronę przyjaciółki.

W końcu uwolnili Pamele od uścisków, dzięki czemu przywitała się z pozostałymi. Dołączyła do wszystkich. Ginny podała jej drinka i usiadła razem z dziewczynami na sofie.

— Słyszeliśmy, że spędziłaś trochę czasu ze Ślizgonami — napomknęła Granger. — Jakoś przeżyłaś?

— Tak, naprawdę było dobrze. Nie zachowywali się tak, jak w szkole.

— Trudno mi w to uwierzyć — prychnęła Ginny. — Zwłaszcza jeśli chodzi o Malfoya.

Pamela nie chciała obrażać osób, z którymi spędziło miło ferie świąteczne. Chciała na spokojnie przystosować wszystkich do nich. To, jacy są zależy od ich rodziców, nie od nich samych.

— Potrafią być mili — próbowała ich usprawiedliwić.

— To prawda — przyznała Helena. — Logan nawet ostatnio mnie nie wkurzał.

— To szczególnie dziwne — zaśmiał się Swan.

Fred i George rozpoczęli grę w piwnego ping ponga. Porozkładali kubki na stoliku, a Potter z Ronem od razu przyłączyli się.

— Pamela, dziewczę uwolnione od węży — zaczął Fred.

— Chcesz zagrać z nami? — skończył George. — Oczywiście, pozostałe panie oraz Michael również zapraszamy!

— Grałem w to ostatnio z braćmi, czas się upić — chłopak wstał i ruszył do pozostałej części męskiej. — Hermiona, idziesz?

— Tylko popatrzę.

Jenkins i Wildhood wymieniły znaczące spojrzenia. Coś tu się kroi. Ostatecznie wszyscy postanowili wziąć udział. Rude bliźniaki nalali wszystkiego po trochu, stworzyli mieszankę wybuchową. Liczyli chyba na zgon za zgonem. Gra weszła im bardzo szybko, tak samo jak zmieszane trunki. Najbardziej złapało Ginny, która musiała odpuścić na chwile grę.

— Jak nie trafisz, uwierz, uduszę cię gołymi rękoma! — krzyknęła Helena na Ronalda.

Chłopak zrobił duże oczy, po czym skupił się na rzucie. Na jego szczęście wrzucił piłeczkę do kubka. Razem z nimi byli jeszcze Pamela i Fred. Po przeciwnej stronie nadeszła kolej Harry'ego, jemu również się udało, dlatego Jenkins wypiła jednym ciurkiem zawartość.

— Musisz trochę zwolnić, Hel — zauważyła Pamela.

Mulatka tylko przytaknęła, gdyż zaczęło jej się kręcić w głowie. Przyjaciółka postawiła jej krzesło, żeby na chwile odpoczęła.

— Ciekawie, Fred — odezwał się bliźniak wspomnianego. — Nasza gra poniosła już dwóch poległych.

— Masz racje, George. Kto będzie kolejny?

Kolejny był Ron. Po stracie trzech ludzi, pozostali postanowili zakończyć grę. Także zostało już niewiele czasu do północy. Nagle Pamela poczuła okropny głód. Chwyciła szklankę z paluszkami. Zauważyła, że Sierra siedzi oparta o Harry'ego. Jeszcze do tego trzymali się za ręce. Wyglądali uroczo, aż dziewczyna przypomniała sobie o Teodorze. Nie pozwolono jej na smutki, gdyż od razu Michael i bliźniaki przypomnieli o niedługo dobijającej północy. Kazali wszystkim wyjść na taras. Fred trzymał szampana, a George był przygotowany do wystrzelenia fajerwerek. W końcu wybiła dwudziesta czwarta. Ginny i Helena zaczęły piszczeć. Ron jako pierwszy pochwycił szampana. Sierra i Harry pocałowali się krótko. Swan podszedł i przytulił Pamelę.

— Szczęśliwego Nowego Roku — powiedział. — Oczywiście, razem z Nottem.

— Tobie również — zaśmiała się i oparła o jego ramię.

Blondynka była pewna, że nowy rok będzie zdecydowanie różnił się od poprzedniego, a nawet od wszystkich pozostałych.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro