14. Do dna niczym Zabini
Kolejna kolacja, a Pamela czuła się, jakby dalej trzymał ją kac po ostatnim piciu ze Ślizgonami. Razem z rodziną przybyła wcześniej do rezydencji Greengrass, gdzie nocowali jedną noc. Daphne nie okazywała żadnego entuzjazmu na widok dziewczyny. Raczej tolerowała ją i jedynie razem spędzały czas w bibliotece. Chyba tylko książki je łączyły, ah no i uczucie do Notta. Czasami udało jej się porozmawiać z Astorią, która spędzała dużo czasu w towarzystwie Elliota. Wspólnie omawiali drużyny oraz mecze quiddicha.
Godzinę przed przybyciem gości Daphne zaczęła się malować, aby zdążyć idealnie na umówioną godzinę. Natomiast Pamela siedziała tuż obok na fotelu i szkicowała.
— Matka powiedziała, żebym pożyczyła ci sukienkę — odezwała się sama z siebie starsza Greengrass. — Chce, abyśmy miały stroje w odcieniach niebieskiego. Ja wezmę granatową, czy odpowiada ci błękitna?
— Tak...
— Dobrze — coś nagle Ślizgonce wpadło do głowy i wcale nie było to złośliwe. — Pozwolisz mi pomalować cię?
— Serio mówisz? — Pamele powinno coraz mniej dziwić, a jednak więcej wprawiało ją w szok. — Jasne.
Daphne klasnęła w ręce i poleciła blondynce zajęcie miejsca przy toaletce Astorii, po czym zabrała się do roboty. Robiła wszystko powoli i w pełnym skupieniu. Po pół godzinie obie miały piękne makijaże. Nałożyły sukienki oraz dopełniły cała kreacje biżuterią.
Pamela zapomniała zamknąć szkicownik, co przykuło uwagę Greengrass. Zerknęła na niego i tym razem ona była mile zaskoczona.
— Wow, świetnie rysujesz — pochwaliła Wildhood pierwszy raz od ich pierwszego zetknięcia.
Na stronie, na którą patrzyła młoda arystokratka, widniała ona sama.
— Dziękuje...
— Chodźmy, za pewne Blaise oraz Draco już są — ożywiona Daphne chwyciła blondynkę za dłoń i pociągnęła do wyjścia. — Tym razem Diabeł miał podkraść coś z kolekcji pani Zabini. Jak mówił, chyba to nalewka piątego męża.
Obie zaśmiały się i popędziły po schodach. W Daphne pękł mur, który nie pozwalał jej na zaakceptowanie nowej znajomej. Po tym jednym wieczorze zdecydowanie zmieniła zdanie.
— Onieśmielacie mnie, drogie panie — Blaise teatralnie ukłonił się przed nimi. On oraz Malfoy mieli garnitury, które uzupełniały niebieskie krawaty.
— Zdecydowanie będziecie przykuwały uwagę dzisiejszej nocy — dodał blondwłosy, a następnie ucałował dłonie dziewczyn. — Coraz bardziej przyzwyczajam się do twojego towarzystwa, Wildhood.
— Wzajemnie, Malfoy.
Od jakiegoś czasu chłopak okazywał jej nadzwyczajny dla niego szacunek. Nie przeszkadzało jej to, wręcz nawet go polubiła.
— Myślę, iż możemy dzisiaj również podwędzić coś z kuchni — zaproponowała Daphne. — Promyczek na pewno przygotuje nam półmisek najlepszych ciast.
— Normalnie czytasz mi w myślach, Daph — z zadowoleniem Blaise objął przyjaciółkę.
— Ktoś powiedział ciasto?
W końcu przybyła brakująca trójka, a Pansy, choć drobna, to okropny łasuch. Jej sukienka była w odcieniu pastelowego niebieskiego, co idealnie podkreślało jej bladość. Logan i Teodor również mieli niebieskie krawaty. Przywitali się po kolei z każdym. Nott stanął obok Pameli i niedostrzegalnie dla innych chwycił jej dłoń. Jakoś od razu zaczęło im się wydawać, że jest zbyt duszno w pomieszczeniu.
Wszystko odbyło się identycznie, jak u Zabiniego, oprócz przemowy oraz polewania trunku. Nastolatkowie postanowili porobić pozory i zostali na dwie godziny na sali. Pamela zatańczyła z każdym z trzech chłopaków, a nawet udało jej się zaciągnąć Elliota na jeden utwór. Potem oddała młodszego brata Astorii.
Znowu dostrzegła swoją matkę w towarzystwie Lucjusza Malfoya. Nie przeszkadzało jej to, wręcz cieszyła się, że matka może porozmawiać z kimś innym niż ojciec. Osobiście bała się tego mężczyzny, słyszała plotki o nim. Potter wymienił go po sytuacji na cmentarzu. Po śmierci Cedrica. Wzdrygnęła się aż na te myśl.
— Oh, to pewnie ty jesteś Pamela — obok dziewczyny pojawiła się czarnowłosa młoda kobieta. — Jestem Aniela Nott, siostra Teo. Miło cię w końcu poznać.
Aniela wyciągnęła w jej stronę dłoń, którą delikatnie ścisnęła.
— Nie widziałam cię u Zabinich — zauważyła Wildhood.
— Wyszłam bardzo szybko, musiałam kogoś odwiedzić. Słyszałam, że jesteś blisko z moim bratem — nie ma to jak prosto z mostu, a blondynka spaliła buraka. — Spokojnie, wyciągnęłam pare informacji od braciszka. Był równie cichy, jak ty, ale niestety mi się nie może oprzeć. Taka moja moc.
— Oh...
— An — obok nich zjawił się Teodor. — Mogłabyś powstrzymać swój niewyparzony język.
— T, przesadzasz — siostra machnęła na niego ręką. — Skoro już nam przeszkodziłeś, pozwolę ci ją zabrać, a sama udam się na robienia wrażenia wychowanej pierworodnej córki Lydii oraz Waltera Nottów.
Jak powiedziała, tak zrobiła.
— Twoja siostra jest...
— Wścibska?
— Chciałam powiedzieć ciekawska.
Teodor zaśmiał się i zaczął kierować dziewczynę w stronę pokoju Daphne, gdzie mieli się zaszyć całą szóstką. Jednak chłopak nagle skręcił w lewo, a powinni kierować się cały czas prosto.
— Jest jakiś skrót do sypialni? — spytała Pamela.
— Nie, chciałem chwile porozmawiać.
Przystanęli na przeciwko gabinetu pana Greengrass, gdzie oświetlała ich jedna lampka.
— Coś się stało? — blondynka zaczęła się lekko niepokoić.
— Um, myślałem o ostatniej sytuacji...
— Chodzi ci o pocałunek? — przytaknął. — Oh... żałujesz?
— Co? Nie nie, tylko...
Nagle ich coś rozproszyło. W tym samym momencie spojrzeli do góry. Jemioła.
— Zabawne — rzekł Ślizgon. — Niezwykłe wyczucie.
— Nie mamy wyboru, jeśli nawet ci się nie podobało wcześniejsze.
Nic więcej nie dodając znowu to on ją pocałował. Włożył w to całe swoje uczucia. Przestał być nieśmiały w jej towarzystwie, ona również była odważniejsza, jak na Puchonkę.
— Chodźmy, bo jeszcze zaczną nas szukać — zaproponowała. Splotła ich dłonie i ponownie skierowali się do swoich towarzyszy zbrodni alkoholowej.
Nikt nie skomentował ich nieobecności.
— Już Logan chciał zacząć bez was — powiedziała Daphne.
— Ona mnie powstrzymała, a myślałem, że będzie moją towarzyszką w zbrodni — burknął wspomniany wcześniej chłopak.
Tym razem to Draco polewał i nikomu nie żałował. Był świadomy, iż wszyscy szybko odpadną. Zazwyczaj udawał bardzo pijanego, aby nikt się nie czepiał do jego trzeźwości. Doskonale pamięta ostatnie picie w ogrodzie zimowym. Logan żalił się sytuacją z zawziętą Heleną Jenkins. Pansy zawsze udaje mniej inteligentną od innych, aby nie uważali jej za kujonkę, lecz wtedy zdołała wymienić wszystkie konstelacje. Również widział pocałunek Pameli i Teodora.
— Do dna! — zapamiętajmy, każdy okrzyk należy do Zabiniego, tego raczej nie trzeba opisywać.
Daphne porządnie skrzywiła się, Zabini próbował ukryć skwaszoną minę, ale wyszedł mu dziwny grymas. Pamela zaczęła kaszleć po wypiciu.
— Chyba troszkę za szybko wypiłaś — zaśmiał się Teodor.
— Może trochę.
Tym razem żadne nie doprowadziło się do stanu mocnego upojenia. Jedynie byli radośni, a Zabini cały czas się śmiał. Lekko zmęczona Pamela oparła głowę o Teodora. Pansy od razu to zachęciło do nowego tematu.
— Jesteście razem? — zapytała Puchonkę oraz Ślizgona.
Oboje spojrzeli na siebie, zawstydzeni nie wiedzieli, co odpowiedzieć.
— Powiedzcie, że tak i będziecie mieć to z głowy — zaproponował Malfoy, dalej pijąc nalewkę, kiedy już wszyscy mieli jej dość.
Nott i Wildhood przytaknęli w tym samym czasie.
— Za to trzeba wypić! — wrzasnął Blaise.
— Najpierw coś zjedz — Daphne zdecydowanie nie chciała mieć nieprzytomnego przyjaciela do ogarniania. — Masz tutaj ciasto.
— Też chcę! — Parkinson bardzo sie ożywiła.
Gdy wszyscy się nawpychali ciastem, uniesiono kieliszki do góry. Tak rozpoczęła się druga tura, od toastu dla Pameli i Teodora. Daphne, o dziwo dla niej samej, nie czuła złości. Gdy spędziła dzień z Wildhood wszystko się zmieniło. Poczuła, że już nie tylko Pansy może być jej przyjaciółką. Greengrass wcale nie była taka oschła, często udawała swoje obrzydzenie do zdrajców krwi, a nawet szlam. Coś co wpajano od urodzenia, trudno jest wyrzucić z głowy. Każdy z nich miał jakieś tajemnice. Loganowi spodobała się czarownica półkrwi oraz ma wujka charłaka. Pansy uwielbia czytać książki napisane przez mugolów, intryguje ją również jazda na rowerze. Zabini raczej nigdy nie okazywał nienawiści do świata niemagicznego, po prostu nie zaprzeczał w ich obrażaniu. Teodor również był cichym słuchaczem. Gorzej jest z Malfoyem, głównym prowokandem. Szydzenie i pogarda słabszymi to jego główne hobby do... w sumie tego roku. Wszystko się zmieniło przez pewne decyzje jego ojca. Stał się cieniem rodziciela. Cichym oraz posłusznym. Zauważył, że Pamela swoją promiennością ożywiła ich towarzystwo. Naprawdę ją polubił, co samego go dziwiło. Wiedział, iż i tak to w końcu zepsuje.
Niespodziewanie Blaise poleciał do łazienki. Było tylko słychać, jak cała zawartość jego żołądka zostaje zwrócona.
— A tylko pobrudź podłogę! — warknęła Daphne. — Będziesz ją wycierał tą koszulą za pieniądze siódmego męża twojej matki!
Wszyscy zaśmiali się głośno, nawet Nott, przez co Pamela spojrzała na niego zdziwiona.
— Pierwszy raz usłyszałam tak szczery twój śmiech — zauważyła.
— Rzadko coś mnie tak bawi, lecz po pijaku to łatwiejsze — kciukiem dotknął jej policzka.
Puchonce podobało jej się to uczucie, że ma kogoś blisko. Jego oczy nie przybrały kolory fioletowego, wiec wiedziała, że ich relacja jest szczera. Zastanawiała się, czy powiedzieć mu o tym przekleństwie. Chłopaki i tak będą próbowali się do niej zbliżyć, jak ostatnimi czasy Daniel lub Liam.
Na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz musza się nacieszyć sobą, póki mają taką możliwość...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro