Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Złośliwe drzwi




King's Cross jak zwykle było przepełnione ludźmi, którzy mieli wyjechać lub właśnie wrócili z podróży. Jednak tego dnia na peronie 9 3/4, czekały liczne grupy uczniów od jedenastego roku do siedemnastego roku życia. Taka ilość młodych czarodziei oznaczała rozpoczęcie się nowego roku szkolnego. Jedni biegli w stresie, bojąc się, że nie zdążą, inni stali i żegnali się ze swoimi rodzinami.

Jasnowłosa dziewczyna stała sama. Wzrok miała utkwiony w zegar, który miał wybić godzinę odjazdu. Była spokojna, nie śpieszyła się. Zawsze znajdzie się jakieś miejsce do siedzenia. Nie miałaby problemu, gdyby musiała siedzieć z młodszymi od siebie. Dla niej zaczynał się szósty rok, przedostatni.

— Michael, tu jest! — do jej uszu doszedł krzyk należący do dziewczyny.

Pamela Wildhood odwróciła się, aby dostrzec, że ku niej idzie dwójka nastolatków. Oboje byli owinięci żółto-czarnymi szalikami, taki sam miała jasnowłosa. Do dziewczyny już z daleka machała drobna mulatka, za nią próbował nadążyć niebieskooki blondyn, któremu prawie wypadły książki z torby. Ta pierwsza rzuciła się do przytulenia przyjaciółki.

— Strasznie za tobą tęskniłam!

— Ja również, Heleno — zauważyła, że stojąca na przeciwko niej Puchonka jest wyższa niż przed dwoma miesiącami. — Czyżbyś urosła?

Z boku usłyszały śmiech chłopaka.

— Ona tylko kupiła buty z delikatnym podwyższeniem — rzekł zgodnie z prawdą Michael.

Prawda, Helena miała śliczne beżowe obcasy. Uwielbiała buty, a zwłaszcza te eleganckie. Pamela zawsze kupowała jej jakieś na urodziny, ostatnio były to błękitne pantofelki.

— Oj, przynajmniej teraz wyglądam na starszą i nikt nie da mi czternastu lat!

— Z pewnością, Jenkins — ich przyjaciel dalej sobie żartował, ale ciemnowłosa nie miała już zamiaru zwracać na niego uwagę.

Pamela spojrzała na zegar. Za osiem minut mieli wyruszyć do zamku. Poinformowała o tym swoich dwóch towarzyszy. Cała trójka złapała kufry oraz inne bagaże i skierowali się do wejścia. Helena za wszelką cenę chciała znaleźć wolny przedział. Przeciskała się pomiędzy jeszcze niższymi uczniami niż ona sama. Pamela i Michael nie próbowali nawet załagodzić jej zapału. Przyzwyczaili się do upartości Jenkins. Przechodzili dalej w głąb pociągu. W pewnym momencie mulatka przyśpieszyła. Swan i Wildhood, aby dogonić ją, również to uczynili. Jednak, gdy Pamela przebiegała obok jednego przedziału, otworzyły się drzwi. Spowodowało to, że Puchonka upadła. Nad nią stał ciemnowłosy chłopak. Miał piękne zielone oczy.

— Theodor, ducha zobaczyłeś, że tak stoisz? —powiedział ktoś za nim. — Miałeś iść znaleźć Blaise'a

— Nic ci nie jest? — Nott zignorował słowa przyjaciela.

Dziewczyna masowała ramię, które oberwało od drzwi. Ślizgon kucnął przed nią i podał jej dłoń. Ona bez żadnej reakcji ją przyjęła i dzięki jego pomocy wstała. Jego palce były bardzo zimne.

— W porządku — w końcu odpowiedziała mu na pytanie. — Mogłam nie biec po korytarzu, ale zgubiłam przyjaciółkę.

Z wejścia do przedziału wyłonił się wysoki blondyn.

— Pomagałeś jakiejś Puchonce? — prychnął Malfoy, patrząc z zażenowaniem na dziewczynę. — Pewnie dotknąłeś szlamę.

— Proszę cię, Draco — jęknął Theodor. — Możesz opinie zachować dla siebie.

Pameli nie spodobał się fakt, że rozpieszczony arystokrata tak o niej mów. Nie uraziło ją, że myślał, iż jest mugolką, a nazwanie szlamą.

— Dla twojej wiadomości, Draco, jestem czystej krwi — rzekła spokojnie. Jej nie da się wyprowadzić z równowagi, nawet taki wyszczekany Malfoy tego nie dokona.

Przynajmniej uciszyło go to i wrócił na swoje miejsce.

— Nie boli cię nic? — spytał zielonooki.

— Jest dobrze — odparła zgodnie z prawdą. Była zaskoczona zachowaniem wychowanka Slytherinu. Nie sądziła, że ktoś może być tak miły i troskliwy. — Muszę iść, pewnie się o mnie martwią. To... cześć!

Dziewczyna się odwróciła i szybkim krokiem ruszyła w poszukiwaniach przyjaciół. Theodor nie zdążył ani się spytać, jak się nazywa, ani pożegnać się, więc poszedł znaleźć Zabiniego. Był w podziwie, jak dziewczyna, do tego z Hufflepuff, opanowana odpowiedziała Draco. W końcu udało mu się znaleźć Blaise'a, który przebywał w towarzystwie dwóch Krukonek.


Jasnowłosa odnalazła swoich przyjaciół w jednym przedziale. Z nimi była ich trzecia przyjaciółka, Sierra. Zajęła miejsce obok rudowłosej.

— Gdzieś ty się zagubiła? — zaśmiał się Swan. — Byłaś za mną, a nagle po chwili zniknęłaś.

— Jakbyś lepiej mnie pilnował, to byś wiedział, że zostałam znokautowana przez drzwi.

Helena i Sierra parsknęły jednocześnie śmiechem. Nie wspominała już o tym, kto doprowadził do siniaka na ramieniu. Wiedziała, że jej towarzysze nie przepadają za domem Węża.

— Lepiej opowiedzcie, co robiliście w wakacje! — zawołała ciekawa Jenkins.

Jako pierwsza powiedziała im Dawson. Rudowłosa cały lipiec spędziła u swojej ciotki we Włoszech. Wychodziła często na zakupy w dzielnicy dla czarodziei  ze swoją kuzynką, która podszkoliła ją w tamtejszym języku. Część sierpnia była na wyjeździe z rodzicami. Zwiedzali ruiny Akropolu. Sierra obiecała pokazać później zdjęcia. Michael większość czasu pomagał rodzicom w gospodarstwie. Uwielbiał pracę na polu kukurydzy. Jednak udało mu się wyjechać do dwóch starszych braci do Londynu, gdzie razem prowadzili kancelarię adwokacką. Razem jeździli na wycieczki rowerowe. Helena jedynie wspomniała, że była z kuzynostwem u babci. Opowiedziała, jak to Ryan i Tim zniszczyli szkatułkę od dziadka, rzucając piłką do baseballa, która należała do jej ojca. Na szczęście naprawiła ją zaklęciem, dlatego babcia się nie skapnęła.

— A ty, Pamelo, wyjeżdżałaś gdzieś? — spytała Sierra.

Wildhood skrzywiła się. Nie miała nawet do kogo jechać. Jej cała rodzina mieszkała w tym samym miasteczku lub w pobliskiej miejscowości. Rodzice nie mieli czasu, aby zabrać ją i jej trójkę rodzeństwa za granicę.

— Mama była zajęta w Mungu, a tata nie opuszczał prawie w ogóle Ministerstwa —wyznała, zapatrzona w krajobraz za oknem. —Przeczytałam dużo książek.

Ostatnie zdanie dodała już z entuzjazmem. Nikt nie dopytywał dalej, co mogła robić. Wiedzieli, że była skazana na młodsze dwie siostrzyczki i brata.

— Musisz mnie kiedyś do siebie zabrać —przyznał Puchon. — Pożyczę sobie kilka książek.

— Mnie też! — dodała Dawson. — Chętnie przeczytałabym coś o testralach, czego nie ma w naszej bibliotece.

— Tylko ja stąd wolę filmy? — prychnęła Helena. Uważała czytanie za nudną i monotonną czynność.

— Raczej oglądanie treningów quiddicha.

Po słowach Pameli wszyscy zaczęli się śmiać, oczywiście, oprócz samej Jenkins. Jednak nie była długo naburmuszona i wszyscy razem rozmyślali nad planami na ten rok szkolny. Chcieli spędzić ten i siódmy rok najlepiej jak się dało.


Uczta przebiegła dosyć szybko. Nikt nie spodziewał się, że nowym nauczycielem o OPCM został Snape, a na Eliksirach miał zastąpić go profesor Slughorn. O tym drugim opowiadała Pameli matka. Lubił mieć swoich pupilków, którzy wykazywali się niesamowitą inteligencją i zdolnościami w jego przedmiocie. Często organizował spotkania dla swoich podopiecznych.

— Już widzę tam wszystkich Ślizgonów — prychnął Swan, który osobiście nienawidził Eliksirów i na szczęście w tym roku miał na nie nie uczęszczać.

Po zjedzeniu kolacji i wciągnięciu przez Michaela kilku ptysiów z budyniem, skierowali się do dormitorium Hufflepuffu. Kiedy Helena poszła się myć, Pamela stanęła przed lustrem i spojrzała na ramię, na którym znajdował się dosyć spory siniak.

— Jeny, dziewczyno, nieźle ci przyłożyły te drzwi — stwierdziła Sierra.

Jasnowłosej nagle przypomniały się zielone oczy i zimne dłonie.

I jak tam pierwszy rozdział?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro