Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8

- Czego chcecie? - powiedziałam głosem bez emocji.

- Jutro mamy bardzo ważny bankiet i chcielibyśmy żebyś się na nim pojawiła. Jeżeli się uda, podpiszemy bardzo ważną transakcję - powiedziała matka.

- Jakby nie patrzeć jesteście moimi rodzicami, więc dobrze. Pojawię się. Ale o której?

- O 16 się zaczyna. Potrwa jakieś 4 godziny.

- Dobrze, będę.

- A i pamiętaj o...

- Tak, wiem - przerwałam jej - Mam pamiętać o peruce i o długich rękawach przy sukience, żeby nie było widać moich tatuaży. Spokojnie, pamiętam - powiedziałam z westchnieniem.

- Nie o to mi chodziło - powiedziała lekko zmieszana.

- To ja już nie wiem o co.

- Chciałam, a właściwie oboje chcieliśmy cię przeprosić za to, że nie byliśmy takimi rodzicami jakich potrzebowałaś.

- Nie wiem co insynuujesz.

- Nie musisz zakładać peruki, ani długiego rękawa. Przyjdź tak, jak chcesz - wytrzeszczyłam oczy.

- Dobrze, do jutra - rozłączyłam się.

- I jak? - zapytała z troską w łosie Madison.

- Ktoś chyba podmienił mi rodziców - odparłam i streściłam im krótką rozmowę z moją rodzicielką.

- Dobrze robisz idąc. Może już będzie dobrze.

- Oby - powiedziałam z westchnieniem.

Kiedy skończyliśmy kolację jak i ciasto, odprowadziłam ciocię i wujka do drzwi, a później poszłam do łazienki, gdzie wzięłam długi prysznic i przemyślałam wszystko, co do jutrzejszego dnia.


Obudziłam się o 8, bo wykłady zaczynałam dopiero za 45 minut, a mieszkałam blisko szkoły. Zwłaszcza teraz, po przeprowadzce. Szkołę miałam zaraz za zakrętem.

Wstałam, ubrałam się, wzięłam torbę, wsiadłam na motor i pojechałam do szkoły.

- Siema - przywitałam się ze swoimi znajomymi, którzy już stali przy sali. O dziwo do naszego grona najwidoczniej dołączył Ayden - Czy on jest teraz w naszej g r u p i e? - zapytałam dając nacisk na ostatnie słowo, żeby zrozumieli o co mi chodzi. Co z tego, że on tu sterczy i wszystko słyszy?

- Właśnie... tak jakby jest - odparła Kira, która trzymała się jak najdalej. Zwykle nie utrzymywała kontaktu ze swoimi byłymi, więc to by wyjątek.

- Jest jedna zasada, jasne? - warknęłam - Nie zadzieraj ze mną, chyba że życie ci nie miłe - uśmiechnęłam się okrutnie - Wtedy możemy pogadać.

- Sory stary, ale tu ma rację - wtrącił Beiley - Kiedy jeden gość podważył jej zdanie wylądował w szpitalu.

- Kiedy to było? - spytał Ayden, a ja uśmiechnęłam się zadziornie.

- Na debacie klasowej.

- Ale to nie o to chodzi?

- A co mnie to obchodzi? Podważył mnie i tyle - kiedy to powiedziałam, odeszłam od nich i weszłam do sali.

Zajęłam swoje stałe miejsce, czyli po środku, przy oknie. Najlepsze miejsce. Mamy po dwóch nauczycieli. Jeden zawsze jest z przodu, a drugi z tyłu, nas nadzoruje. W tym miejscu jesteś ukryty przed nimi dwoma i możesz bezkarnie się wyłączyć, chociaż i tak nikt nie uważa. Nawet jeżeli siedzisz tuż przed nauczycielem to co ci zrobi? Wstawi uwagę? Uważajcie, bo się poryczę, mamusiu ratuj.

Lekcje minęły szybko, więc wsiadłam na motocykl, ale chwilę wcześniej dałam towar Kirze, bo miałyśmy go dać jakiemuś gostkowi, ale zapomniałam, więc tylko oddałam jej woreczek i pojechałam do siebie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro