41
- O co chodzi? - zapytałam Matta, a on wskazał mi głową krzesło, którego wcześniej nie zauważyłam. Siedział tam nie kto inny jak Ayden. Podeszłam do chłopaka, który był związany i miał zakneblowane usta - Co on tu robi? - warknęłam.
- Wiesz... To on chciał nas zniszczyć - powiedziała z okrutnym uśmiechem Kira - Musi zapłacić.
- Racja... - podeszłam do Aydena, a w jego oczach zobaczyłam strach. Zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz łamiąc mu przy tym nos, z którego pociekła cienka strużka krwi. Pochyliłam się nad jego uchem i powiedziałam cicho - Wybacz, nie miałam uderzyć cię tak mocno - złapałam go za ręce i rozluźniłam więzy, tak żeby reszta tego nie zobaczyła - a teraz mam dla ciebie dobrą radę: uciekaj - rozkazałam, a w jego oczach zobaczyłam niezrozumienie. Podniosłam się i zwróciłam się do reszty - Zostawmy go tu. Powinien tutaj zgnić - powiedziałam idąc w kierunku wyjścia, ale kiedy byłam przy drzwiach usłyszałam parszywy śmiech Anki, więc odwróciłam się w jej stronę - A ty z czego ryjesz? - warknęłam zirytowana.
- Na prawdę myślałaś, że nas na to nabierzesz?
- O czym ty do cholery gadasz? - spytałam, nie dając po sobie niczego poznać. Zobaczyłam jak blondyn, którego wcześniej nie zauważyłam, odbezpiecza pistolet i kieruje w stronę Aydena - Co ci da jego śmierć? - syknęłam.
- Może najpierw się przedstawię. Jestem Mark - powiedział zielonooki, a ja zrozumiałam, że to ten koleś z nagrania i zesztywniałam - Jak widzisz, on nie wywiązał się z umowy - spojrzał na Aydena - Mnie się nie ufa - na jego twarzy zagościł okrutny uśmiech - Żądam zapłaty - rzuciłam się na Marka, ale nie zdążyłam.
Wypuścił strzał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro