35
- Nazwa może i kojarzy się z pozytywnymi odczuciami, ale gdyby się tak zastanowić, to pod tą piękną nazwą kryje się ból, zdrada, smutek, łzy, cierpienie i jeszcze parę innych. Powiedz mi, czy to są szczęśliwe odczucia? - zapytałam z przekonaniem, a on spojrzał na mnie, ale ja wytrzymałam jego wzrok.
- Zależy jak na to patrzeć. Z twojego punktu widzenia rzeczywiście miłość nie jest kolorowa...
- Nic nie jest kolorowe - wpadłam mu w słowo.
- ...ale z innej strony jest - dokończył nie zważając na moje słowa.
- Może - wzruszyłam ramionami - ale to jest trudne do zobaczenia dla osób, które patrzą realnie na świat - westchnął.
- Masz jakiś powód, dla którego uważasz, że miłości nie ma? - zapytał, a ja odpowiedziałam mu ciszą i spuściłam wzrok. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy- Zobacz na wszystkie pary. Są szczęśliwi. Dlaczego nie możesz w to uczucie uwierzyć i ty? - spojrzałam hardo w oczy Aydena i zebrałam myśli, żeby ułożyć jakąś sensowną wypowiedź.
- Miłość równa się zaufaniu, zaufanie równa się z powierzeniem tajemnic, a to tak jakby się odsłonić. Wtedy wszyscy mają prostą drogę do skrzywdzenia cię, a może ja nie chcę cierpieć? - powiedziałam te słowa z przekonaniem, ale raczej jego nie przekonałam. Czułam to.
- Ale wiesz, że zwykle osoby, które żyją bez miłości, właśnie z tego powodu cierpią? - nic nie odpowiedziała, bo niby co miałam powiedzieć? - Ale zobacz na to z innej strony. Swoim przyjaciołom ufasz, to jest tak jak w miłości, w końcu Kira jest twoją przyjaciółką, więc...
- Nie zaufałam im, okej? - wpadłam mu w słowo, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak to?
- To jest przyjaźń-nieprzyjaźń, rozumiesz? - westchnęłam - Nie potrafię ufać innym. To jest po prostu trudne - ukryłam twarz w dłoniach i westchnęłam cicho.
- Nikomu nie ufałaś? Nigdy? - spytał z wyraźnym zdziwieniem w głosie.
- Miałam kiedyś przyjaciółkę. Najlepszą - powiedziałam prostując się, a na moich ustach błąkał się cień uśmiechu - Byłyśmy dla siebie jak siostry, ale ona później się wyprowadziła. Nie daleko, ale zawsze byłyśmy sąsiadkami. Nawet po wyprowadzce, nasz kontakt się nie urwał. Niestety, kiedy jechała na moje przyjęcie urodzinowe, coś się wydarzyło. Wpadli w poślizg i zginęli - westchnęłam, a Ayden objął mnie ramieniem.
- Hm, czyli my też się nie przyjaźnimy? - spięłam się.
- Cóż, tobie chyba zaufałam - szepnęłam i spuściłam głowę.
- Dlaczego mówisz to tak, jakby to było przestępstwo? - zapytał zabierając swoje ramię, a ja spojrzałam na niego.
- Bo boję się, że po tym, jak ci zaufałam, czeka mnie tylko smutek i cierpienie - szepnęłam drżącym głosem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro