31
Zmieniłam się. Ani trochę mi się to nie podoba. To mnie przerażało. Nie wiem czemu pozwoliłam się zmienić.
Nie chciałam czuć. Uczucia równały się ze smutkiem, łzami, a łzy są oznaką słabości. A ja nie jestem słaba. I nie będę.
Zacisnęłam ręce na brzegach umywalki, a usta w cienką kreskę.
Próbowałam usunąć uczucia. Stać się skałą. Bez uczuć. Bez smutku. Bez łez. Jestem szefową mafii. Nie mogę czuć. Nie chcę. Uczucia prowadzą tylko do naszego upadku, którego nie chcę. Nie zachwieję się.
Muszę się ich pozbyć, pomyślałam i rzuciłam się do szafki.
Wiem, że Kira miała gdzieś jedyną rzecz, która może mi pomóc, a jej w moim domu nie było. Żyletka.
Szybko znalazłam ostrze, którego szukałam.
Zamknęłam je w dłoni i opuściłam łazienkę. Wyszłam na korytarz i skierowałam się do wyjścia. Zastałam Kirę w kuchni, która robiła coś na telefonie, a obok niej stała gorąca herbata.
- Chyba powinnaś iść - powiedziała oschłym tonem, po czym podniosła na mnie wzrok i sprawdziła skąd przyszłam. Nie domyśli się, pomyślałam i wyszłam z jej domu.
Szłam pustą ulicą, a słońce chowało się za horyzontem. W prawej ręce czułam chłód małego ostrza, które zwykle przynosi ukojenie. Ale nie wiedziałam, czy pomoże za każdym razem. Musiałam spróbować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro