29
Brooklyn POV
- O co chodzi? - zapytałam, a w jego oczach zobaczyłam cień smutku, ale było to tak ulotne zjawisko, że nie byłam pewna, czy prawdziwe.
- Mówiąc plan miałem na myśli niespodziankę - podniosłam brew, a on przeczesał palcami włosy - Moja mama ma niedługo urodziny. Przygotowuję dla niej niespodziankę - poczułam się głupio.
- Och... Ja... Przepraszam - powiedziałam, a on podszedł do mnie, objął ramieniem i pocałował w czubek głowy.
- Nie masz z co. To rzeczywiście dziwnie musiało brzmieć - powiedział ze śmiechem - Wracamy? - skinęłam głową, a on złapał mnie za rękę i razem wróciliśmy do salonu.
Z jakiegoś dziwnego powodu, nie wierzyłam mu, ale natychmiast zganiłam się za taką myśl.
Przez resztę wieczoru nasi rodzice gadali między sobą, a my między sobą.
Kiedy już wyszliśmy z domu, wesołe oczy rodziców spojrzały na mnie i przez tą jedną sekundę, miałam nadzieję, że takie pozostaną. Niestety, kiedy na mnie spojrzały, radosne ogniki opuściły ich oczy, a zastąpił je niesmak.
Westchnęłam, bo tak łatwo się oszukałam, po czym bez słowa ruszyłam w stronę mojego ścigacza i pojechałam nim prosto do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro