25
Jak zwykle po spotkaniach biznesowych musieliśmy posprzątać wszystkie przekąski i obrusy na szczęście po tak oficjalnych spotkaniach nie było dużo roboty, co było chyba ich jedynym plusem.
- Może zostaniecie na kolacji? - zaproponowała moja matka, do czego już się przyzwyczaiłam. Tak jest chyba zawsze po tego typu bankietach.
- Oczywiście, ale następnym razem wy przychodzicie do nas - tak. Zaprzyjaźnili się i już jesteśmy na "ty".
- To my idziemy do mnie - powiedziałam idąc w stronę schodów, a Ayden podążał za mną.
- Masakra, oni są ślepi - jęknęłam, a on zaśmiał się cicho.
- W końcu chcą mieć te swoje idealne dzieci - powiedział z przekąsem, a ja przewróciłam oczami.
- Tylko coś im się nie udało.
- Tak trochę - uśmiechnął się półgębkiem.
- Oglądany coś później? - zaproponowałam.
- Okej, co proponujesz?
- Hm... "Nietykalni"?
- Okej.
Po obiedzie włączyliśmy ustalony wcześniej film, który oczywiście przegadaliśmy. W końcu zdecydowaliśmy obejrzeć go wszyscy razem w salonie.
Pod koniec filmu zaczynałam czuć zmęczenie, więc oparłam głowę na ramieniu chłopaka i zasnęłam.
Obudziłam się kiedy ktoś wziął mnie na ręce i niósł do mojego pokoju.
- Mogłam pójść sama - wymamrotałam i wtuliłam się w osobę, która mnie niosła.
- Zasnęłaś, a my nie chcieliśmy nie budzić - powiedział Ayden.
- I tak mogliście mnie obudzić - powiedziałam, to znaczy próbowałam, to z wyrzutem, ale coś mi nie wyszło, przez co chłopak zaśmiał się cicho.
- Nie ważne, już jesteśmy -powiedział sadzając mnie na łóżku, a ja dopiero teraz otworzyłam oczy.
Podeszłam do bruneta i przytuliłam się do niego.
- Dziękuję - szepnęłam, a on pocałował mnie w skroń, co wywołało mój uśmiech.
- Nie ma za co - odpowiedział, a ja odsunęłam się i usiadłam na łóżku.
- Która godzina?
- Po 18, a co?
- Nic. A o której jedziecie?
- Nie wiem, chyba tak jak zawsze. Około 19.
- Mhm, siadasz?
Czarnooki wykonał moje polecenie i usiadł po mojej lewej stronie.
- Masakra, oni są nie możliwi - powiedziałam i zakryłam twarz dłońmi.
- Powtarzasz się - odparł, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.
Wyprostowałam się i spojrzałam w jego czarne tęczówki.
- Ayden, ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nie potrafiłam nazwać.
Patrzyłam w jego twarz, która była oddalona od mojej o kilka centymetrów. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę jego ust i jedyne, o czym teraz myślałam, to to żeby mnie pocałował.
Nie wiedziałam, czy będę tego żałować, ale zanim się rozmyśliłam nachyliłam się i pocałowałam go w usta, a on zamarł.
Nic. Nie oddał pocałunku, nie odepchnął mnie po prostu zamarł w bezruchu.
Zawstydzona własną brawurą wstałam z łóżka i odeszłam kilka kroków, żeby odbudować dystans między nami.
Po chwili poczułam jak brunet wsuwa rękę pod mój łokieć i odwraca mnie w swoją stronę, ale nie chciałam spojrzeć mu w oczy, więc wpatrywałam się w podłogę.
- Brooks popatrz na mnie - poprosił, a ja niepewnie podniosłam spojrzenie na jego twarz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro