Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

25

Jak zwykle po spotkaniach biznesowych musieliśmy posprzątać wszystkie przekąski i obrusy na szczęście po tak oficjalnych spotkaniach nie było dużo roboty, co było chyba ich jedynym plusem.

- Może zostaniecie na kolacji? - zaproponowała moja matka, do czego już się przyzwyczaiłam. Tak jest chyba zawsze po tego typu bankietach.

- Oczywiście, ale następnym razem wy przychodzicie do nas - tak. Zaprzyjaźnili się i już jesteśmy na "ty".

- To my idziemy do mnie - powiedziałam idąc w stronę schodów, a Ayden podążał za mną.

- Masakra, oni są ślepi - jęknęłam, a on zaśmiał się cicho.

- W końcu chcą mieć te swoje idealne dzieci - powiedział z przekąsem, a ja przewróciłam oczami.

- Tylko coś im się nie udało.

- Tak trochę - uśmiechnął się półgębkiem.

- Oglądany coś później? - zaproponowałam.

- Okej, co proponujesz?

- Hm... "Nietykalni"?

- Okej.

Po obiedzie włączyliśmy ustalony wcześniej film, który oczywiście przegadaliśmy. W końcu zdecydowaliśmy obejrzeć go wszyscy razem w salonie.

Pod koniec filmu zaczynałam czuć zmęczenie, więc oparłam głowę na ramieniu chłopaka i zasnęłam.

Obudziłam się kiedy ktoś wziął mnie na ręce i niósł do mojego pokoju.

- Mogłam pójść sama - wymamrotałam i wtuliłam się w osobę, która mnie niosła.

- Zasnęłaś, a my nie chcieliśmy nie budzić - powiedział Ayden.

- I tak mogliście mnie obudzić - powiedziałam, to znaczy próbowałam, to z wyrzutem, ale coś mi nie wyszło, przez co chłopak zaśmiał się cicho.

- Nie ważne, już jesteśmy -powiedział sadzając mnie na łóżku, a ja dopiero teraz otworzyłam oczy.

Podeszłam do bruneta i przytuliłam się do niego.

- Dziękuję - szepnęłam, a on pocałował mnie w skroń, co wywołało mój uśmiech.

- Nie ma za co - odpowiedział, a ja odsunęłam się i usiadłam na łóżku.

- Która godzina?

- Po 18, a co?

- Nic. A o której jedziecie?

- Nie wiem, chyba tak jak zawsze. Około 19.

- Mhm, siadasz?

Czarnooki wykonał moje polecenie i usiadł po mojej lewej stronie.

- Masakra, oni są nie możliwi - powiedziałam i zakryłam twarz dłońmi.

- Powtarzasz się - odparł, a ja wiedziałam, że się uśmiecha.

Wyprostowałam się i spojrzałam w jego czarne tęczówki.

- Ayden, ja... - nie wiedziałam co powiedzieć. W jego oczach zobaczyłam coś, czego nie potrafiłam nazwać.

Patrzyłam w jego twarz, która była oddalona od mojej o kilka centymetrów. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę jego ust i jedyne, o czym teraz myślałam, to to żeby mnie pocałował.

Nie wiedziałam, czy będę tego żałować, ale zanim się rozmyśliłam nachyliłam się i pocałowałam go w usta, a on zamarł.

Nic. Nie oddał pocałunku, nie odepchnął mnie po prostu zamarł w bezruchu.

Zawstydzona własną brawurą wstałam z łóżka i odeszłam kilka kroków, żeby odbudować dystans między nami.

Po chwili poczułam jak brunet wsuwa rękę pod mój łokieć i odwraca mnie w swoją stronę, ale nie chciałam spojrzeć mu w oczy, więc wpatrywałam się w podłogę.

- Brooks popatrz na mnie - poprosił, a ja niepewnie podniosłam spojrzenie na jego twarz.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro