14
- I jak było? - usłyszałam głos Madison, która zadzwoniła do mnie zaraz po powrocie.
- Chyba dobrze. Po raz pierwszy nie skakali mi do gardła, a ja im. To było - zmarszczyłam brwi - dziwne. Zawsze się kłóciliśmy, a tu nagle takie... nie wiem jak to nazwać, ale wiesz o co mi chodzi.
- To dobrze, jesteś może głodna?
- Nie, tam właściwie cały czas podjadałam - powiedziałam ze śmiechem, a ciocia po chwili mi zawtórowała.
-Dobrze, to jutro jak wrócisz ze szkoły zapraszam na obiad.
-Ale mam tylko 40 minut do pracy.
- Zdążysz.
- Okej - powiedziałam w końcu, po czym się rozłączyłam i poszłam spać.
Rano wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i pojechałam do szkoły.
Kiedy byłam przy szafkach, zobaczyłam jak moi kuple idą w moim kierunku.
- Słyszałam, że się przeprowadziłaś - zaczęła Monica.
- Mhm, na reszcie - odparłam z uśmiechem - A jemu co? - spytałam wskazując Aydena, który najwyraźniej był w najlepszym humorze.
- Rodzice. Musimy pogadać - powiedział odciągając mnie na bok.
- Tylko nie mów, że coś sknociłam i oni nie podpiszą z moimi transakcji - powiedziałam przerażona. Moje kontakty z rodzicami ostatnio stały się znośne, więc nie chciałam tego tak szybko zaprzepaścić.
- Co? Nie, nie. Chodzi o to, że ich celem życiowym najwyraźniej stało się znalezienie mi dziewczyny - parsknęłam śmiechem.
- Jeżeli wygląda to tak, jak było z moją siostrą to współczuje. Co, jakieś eleganckie kolacje i dziewczyny z bogatych rodzin, które uważają się za najważniejsze na świecie, ale próbują to ukryć, oczywiście nieudolnie, przez co gadają o jakiś interesach?
- Gorzej - powiedział z westchnieniem.
- Może być gorzej? - chciał coś powiedzieć, ale dostałam wiadomość - czekaj. Zmarszczyłam brwi - Od matki - usłyszałam dzwonek, schowałam telefon i powiedziałam na odchodne - Później pogadamy. Twoja mama zaprosiła nas na kolację.
- No i właśnie o to chodzi - na początku nie zrozumiałam o co mu chodzi, dopiero po chwili dotarło do mnie co miał na myśli.
- Czy oni już podpisali umowę? Nie mogą jej cofnąć?
- Nie mogą - powiedział z wahaniem, a ja uśmiechnęłam się chytrze.
- W takim razie sprawimy, że moi rodzicie znienawidzą ciebie, a twoi mnie.
- Jak?
- Dzisiaj pora pokazać się sobą, nie uważasz? - również się uśmiechnął.
- Mi pasuje.
Zobaczyłam, że już nikogo nie ma pod klasą więc bez pożegnania pobiegłam na wykład.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro