Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11


Chłopak wyglądał jakby się zamyślił, ale potrząsnął głową i znowu uśmiechnął się, ale tym razem do rodziców.

- Ayden, miło mi państwa poznać - powiedział ściskając ich dłonie.

- Brooklyn - powiedziała matka, więc odwróciłam się w jej stronę - Będziemy w gabinecie. Musimy porozmawiać o interesach - pokiwałam głową i znowu oparłam się o stolik.

Czemu nienawidzę bankietów? To proste.

W tle leci jakaś badziewna muzyka, a dookoła wszyscy w jakiś garniturach albo drogich sukienkach gadających cały czas o pracy i o tym jak to im się przelewa.

Sory, ale to nie jest fajne.

- Nie sądziłem, że szefowa mafii bawi się w takie bankieciki - usłyszałam drwiący głos Aydena, więc odwróciłam się do niego i spiorunowałam go wzrokiem - Ciekawe czy twoi znajomi o tym wiedzą.

- Ani mi się waż im o tym powiedzieć - warknęłam - Bo inaczej, mogę zamienić twoje życie w piekło - dopowiedziałam z okrutnym uśmiechem, a on prychnął na moje słowa.

- Nie powiedziałbym, że to twoje klimaty.

- Bo nimi nie są - podczas tej konwersacji nawet na siebie nie spojrzeliśmy.

- To co tu robisz?

- A ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.Zwykle to mnie irytuje, chyba że ja tak odpowiadam. Wtedy mi to wisi.

- Pierwszy spytałem - prychnęłam.

- To było dla nich ważne. Powiedzieli żebym przyszła - nic nie powiedział, przez co staliśmy chwilę w ciszy. Pomijając cichą, irytującą, muzykę i szmer rozmów.

- Nie wygląda na to, żebyście za sobą przepadali - powiedział jakby od niechcenia.

- Gratuluję. Jesteś chyba pierwszą osobą, która to zauważyła - fuknęłam, a on spojrzał na mnie pytająco.

- Czemu tak jest? - również na niego spojrzałam.

- Nie muszę ci mówić. My się nawet nie przyjaźnimy - Ayden chyba chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie dołączyli do nas nasi rodzice.

- O, widzę że już się poznaliście - powiedziała pani Angie, ale nic nie odpowiedziałam, więc odchrząknęła - Cieszę się, że wreszcie rozmawiasz z kimś kto również jest z tych klimatów - zwróciła się do swojego syna, przez co chciałam parsknąć śmiechem. Gdyby wiedziała jak bardzo się myliła.

- To samo ja mogłabym powiedzieć o tobie, Brook - posłałam matce mordercze spojrzenie, a kątem oka dostrzegłam jak Ayden uśmiecha się lekko.

Dajcie mi coś, bo zaraz nie wytrzymam. Miałam ochotę zdrapać mu ten uśmieszek z jego twarzy.

- Może zostaniecie na kolacji? - zaproponowała matka, a ja modliłam się, żeby się nie zgodzili.

- Z miłą chęcią - nadzieja matką głupich.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro