34
- Zadzwoniła do mnie Kira i pytała się gdzie jesteś. Mówiła, że byłaś u niej, ale coś się stało i się pokłóciłyście. Wspominała również, że kiedy wyszłaś z jej domu zniknęła... - zawahał się, jakby to słowo nie mogło przejść mu przez gardło, więc tylko wskazał głową na ostrze, które leżało w łazience, na podłodze, a na nim lśniła krew - Akurat byłem w okolicy, więc musiałem tu przyjść - dokończył, a ja skinęłam głową.
- Jednej rzeczy nie rozumiem - odpowiedział po chwili ciszy, która między nami zapadła.
- O co chodzi?
- Jak to: przez uczucia? - zapytał ponownie marszcząc brwi. Chciałam odwrócić wzrok, ale on złapał mnie za podbródek - Brook... - przerwałam mu.
- Ostatnio zaczęłam je mieć, ale ja ich nie chcę - powiedziałam, a po moim policzku spłynęła łza, którą czarnooki starł kciukiem.
- Dlaczego?
- Uczucia prowadzą tylko i wyłącznie do tego, że stajemy się słabi - odpowiedziałam, a on cofnął rękę i spojrzał na podłogę, zbierając myśli.
- Mówisz o negatywnych emocjach - znowu spojrzał na mnie - A co z pozytywnymi?
- Dobre uczucia są tylko ułudą, która trwa przez chwilę. Niektórzy są zaślepieni i ślepo w nie wierzą, a tym czasem jedyne co nas czeka to tylko gorycz - roześmiałam się gorzko.
- Na prawdę tak uważasz? - zapytał przekrzywiając głowę, a ja pokiwałam głową.
- Podaj mi jedno uczucie, pozytywne, które istnieje i nie jest zwykłą ściemą - powiedziałam, a on ściągnął brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. Westchnęłam i ścisnęłam kciukiem i palcem wskazującym grzbiet mojego nosa - Mówiłam? Nie ma takiego uczucia.
- A co z miłością? - roześmiałam się z goryczą w głosie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro